lutego 17, 2017

lutego 17, 2017

Flower. Jak kawiat


Charlotte jest ambitną uczennicą, zaplanowała sobie przyszłość i uparcie dąży do wytyczonych celów. Nie chce powielić schematów rodziny, gdzie najpierw matka, a później siostra zostały samotnymi matkami, których przyszłość nie jawiła się zbyt kolorowo. Dziewczyna chciała do czegoś dojść. Żeby zrealizować plany, potrzebna była konsekwencja. Dlatego też nastolatka, nie umawia się z żadnymi chłopcami, nie uczęszcza na organizowane imprezy rówieśników. Uczy się pilnie w domu, korzysta z zajęć na uczelni, które mają jej pomóc w dostaniu się na wymarzone studia. I oczywiście pracuje. W Ameryce wszystkie nastolatki pracują po szkole. Takie zaradne są.

W końcu nadchodzi dzień, a dokładniej popołudnie, gdy życie Charlotte ulega zmianie, z początku ona sama nie zdaje sobie z tego sprawy. Ot normalne popołudnie w pracy, otwierają się drzwi, a w nich pojawia się On, nieziemsko przystojny. Chce kupić bukiet kwiatów, Ona mu doradza, opowiadając, jakie lubi kwiaty, które co oznaczają. Później nabija rachunek i się żegnają. Jednak ta wizyta z pozoru zwykłego klienta rozburza wewnętrzny spokój nastolatki, który pogłębia się już następnego dnia.

Zwykła dziewczyna z aspiracjami i bogaty młodzieniec. Jak każdy wie albo i nie, ale teraz już wiedzieć będzie. Takie związki nie mogą przetrwać. Dlaczego? Po prostu nie mogą. W dodatku On ma jakieś tajemnica, Ona...

Jak zakończy się relacja poukładanej Charlotte i tajemniczego, nieziemsko przystojnego Tate'a?
 

Widząc zapowiedź Flower, wyobraziłam sobie zupełnie inną historię. Miałam wobec niej bardzo wysokie oczekiwania. Wydawnictwo kolejny raz postawiło na piękną promocję, okładka przyciągająca. Byłam przekonana, że wnętrze porwie mnie i nie będę mogła się oderwać.

Niestety, historyjka duetu Craft&Olsen okazała się nudną i irytującą. Na początku łudziłam się, że wstęp, który bardziej przewidywalny nie mógł zostać zrobiony, był tylko pomyłką przy pracy. Jakież było moje rozczarowanie każdą kolejną stroną. Przemęczyłam tę książeczkę. W normalnych warunkach zostałaby przeczytana w jedno popołudnie. Tym razem męczyłam się wiele dni, z rozpaczą sięgając w celu zakończenia.

Przede wszystkim pomysł na fabułę — której zresztą nie było. Dziewczyna wielka kujonka, żyjąca w określonych schemacie. Chłopak bogaty i tajemniczy. W chwili, gdy się poznają nagle jedno i drugie zaczyna wielką przemianę. I tutaj zaczynają się dziwactwa, melodramaty i sam jeden Bóg wie co jeszcze.

Charlotte nagle chyba zapomina, że ma mózg, albo chociaż resztki zdrowego rozsądku, no chociaż dumę. Skoro rozum na widok przystojniaka się ulotnił, można było pozostawić jej dumę. Niestety nie. Dziewczyna zachowuje się jak samica podczas okresu parowania. Biega za młodzieńcem, narzuca mu się w bardzo żenujący sposób. Obraża, kiedy ten nie chce pochopnie zrobić czegoś, co oboje mogą żałować. Bezczelny! Ona chce i On musi! Jak to tak odmawiać. Charlotte podjęła decyzję. Koniec bycia grzeczną, a tutaj rozczarowanie.

Druga sprawa. Dziewczyna ma przyjaciela. Rozmawiają ze sobą o wszystkim. Jak to przyjaciele. Jednak w chwili, gdy Ona wchodzi relację z chłopakiem, zaczyna robić z tego wielką tajemnicę. Okłamuje każdego w koło. Tłumacząc, że nie jest gotowa.
 Przepraszam bardzo. Nie jest gotowa powiedzieć kumplowi od lat, że spotyka się z facetem, ale wskoczyć do łóżka nowo poznanemu jest? Chyba się pogubiłam albo nie nadążam za tokiem rozumowania młodzieży.

I została wisienka na torcie. Czyli coś, co najbardziej uwielbiam w tego typu książeczkach. Rozstają się i wracają do siebie. Nienawidzą i kochają. I tak na okrętkę.

Autorki widać bardzo chciały stworzyć emocje. Tak się starały, że im to aż za bardzo wyszło. Bo zamiast wczuć się w relacje dwojga nastolatków, czytałam coraz mocniej zirytowana. Nie mogąc się doczekać zakończenia

Niesamowicie płaska i bez polotu opowiastka, która gdyby nie odpowiednia promocja, nie zostałby aż tak wychwalana. Wiem, że sporo osób będzie tego broniło, argumentując wiekiem i młodzieńczą naiwnością. I zgodzę się. Niestety nie pojmuje braku szacunku i własnej dumy. Charlotte to dziewczyna, która nagle przestaje myśleć, facet pstryknie jej pieniążkami przed oczami i biega radośnie po sklepach, fryzjerach, salonach piękności.... Tak. Bardzo mądre i pouczające.
 

Droga młodzieży, Wy kochane nastolatki. Gdy spotkacie bogatego młodzieńca, pamiętajcie, że zanim wskoczycie mu do łóżka, niech was zaopatrzy w markową garderobę i zafunduje wizytę u kosmetyczki.

Taka oto nauka wychodzi z tej jakże cudownej książeczki. Flower. Jak kwiat. Chyba raczej jak... Biedne kwiaty zostały zniżone do poziomu tak płytkiej historyjki. Smutne.


Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Literackiego.

14 komentarzy:

  1. Czyli przemęczyłaś ;) Nic dodać, nic ująć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dwie czepialskie :P Czytałam ją w bardzo specyficznym okresie, naprawdę było mi ciężko i to dzięki tej książce nie oszalałam. Ludzie są głupi, naiwni, wierzą w marne kłamstwa, czepiają się ulotnej szansy na poprawę. Może ta powieść powinna być głębsza, ale jak dla mnie była świetnym czasoumilaczem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba u mnie by latała po kątach. Tak jak sobie czytam, mam wrażenie, że autorka wzięła wszelkie stereotypy z powieści młodzieżowych i wrzuciła je tutaj.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podobno do mnie idzie, ale może to jakoś powstrzymam? Nie chcę jej :) Jak Literackie mogło wydać coś tak słabego? Nie wierzę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, miałam ochotę na tę książkę, ale teraz cieszę się, że jednak coś mnie powstrzymało... Chyba mam dobrą intuicję. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. A okładka taka piękna...Szkoda, że tak słabo wypadł ten duet.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobrze, że nie planowałam lektury tej książki. Głupota głównej bohaterki aż bije po oczach z tego, co widzę.

    OdpowiedzUsuń
  8. He he, uśmiałam się z Twojego przesłania do nastolatek :) Ja jestem już po lekturze tej książki i mi akurat się podobało, chociaż bohaterowie strasznie irytujący.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie no, bohaterkom tracącym umysł na widok przystojnego faceta mówimy stanowcze "adieu".

    OdpowiedzUsuń
  10. *łka* A ja muszę to zmęczyć... *łka*

    OdpowiedzUsuń
  11. Szkoda, że jest taka, a nie lepsza... Czytałam o niej co nieco i wszystkie były na przekór Twojemu zdaniu. Teraz już sama nie wiem... I chyba masz literówkę w tytule posta. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Też lubię jak się bohaterowie kochają, później nienawidzą a potem bach! znowu wielkie love :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger