Nie mam pojęcia od czego zacząć. Jak powinnam rozpocząć by należycie zaprezentować powyższą książkę. Książkę, która od dłuższego czasu zbiera żniwo samych pozytywnych recenzji oraz opinii słownych. Chyba jeszcze nie znalazłam choćby kawałka krytyki celującej właśnie w ten tytuł...
Czas mijał, czytałam, słuchałam i spoglądałam w stronę tej, która powinna mnie wciągnąć w wir niesamowitej fabuły, by później wypluć zdruzgotaną i odmienioną. Bo każdy kto przeczytał Ember in the Ashes, się zmienia, twierdzi, że po przeczytaniu nic już nie jest takie jak było. Czy rzeczywiście? W czym tkwi tak wielki fenomen? Musiałam się dowiedzieć. I dowiedziałam...
Laila jest sierotą, pochodzącą z rodu, któremu nie należą się żadne prawa. Każdy dzień jest walką o przetrwanie, o to by jutro znowu można było zmagać się z przeciwnościami losu. Tam nikt nikogo nie oszczędza, nikt nie jest przyjacielem. Nie można ryzykować. Im mniej wiesz od drugiej osobie, tym lepiej dla Ciebie.
Dziewczyna ma brata, który od pewnego czasu zachowuje się dość dziwnie, jednak zanim tak naprawdę zorientuje czym młodzieniec się zajmuje, do drzwi domu pukają maski. Uprowadzają brata,posądzając o zdradę i przyłączenie do buntowników. Zabijają dziadków. Laila pozostaje sama. Wszystkie wydarzenia dzieją się bardzo szybko. Zbyt szybko i bardzo brutalnie. Zdana na samą siebie postanawia odszukać kryjówkę buntowników, by prosić o pomoc w uratowaniu jedynej osoby, która została jej na tym świecie. Nie zdając sobie sprawy ile będzie musiała poświęcić, w obliczu jak wielkiego ryzyka się znajdzie, jak wiele cierpienia i krwi znajdzie się na jej drodze...
Nie każdy żołnierz urodził się stworzony do zabijania, nie każdy potrafi przyglądać się śmierci z mściwą satysfakcją. Nie każdy potrafi nosić maskę... Dla Eliasa, który lada chwila zakończy edukację w Akademii, każdy dzień jest walką z samym sobą. Ze złem, którego musi być świadkiem, nie potrafiąc mu zaradzić.
Elias
został wychowywany w "normalnej" rodzinie, do pewnego czasu. Później
zabrany do Akademii kształcił się na żołnierza, którym nigdy nie chciał
zostać. Maski, zawsze budziły przestrach i chęć ucieczki u tych, którzy
nieopatrznie stanęli z nimi twarzą w twarz. I On. Elias musi ją nosić.
Musi zapomnieć o wyglądzie swojej prawdziwej twarzy. Stać się jednym z
nich. Bezwzględnym, pozbawionym uczuć żołnierzem. Rodzący się bunt,
sprzeciw, każdego dnia będzie wytrącał z równowagi, ale w Akademii nie
można pozwolić sobie na słabość. Każde potknięcie jest karane. Bardzo srogo i oczywiście w najbardziej brutalniejszy z możliwych sposobów. Sama
śmierć jest już tylko wybawieniem. Są gorsze rzeczy od samej śmierci...
Wie jedno, niesienie śmierci oraz przemocy nie jawi się wspaniałą przyszłością. Nawet jako "wolny żołnierz, ponieważ każdy służący Imperium, tak naprawdę nigdy nie będzie wolnym człowiekiem. Przeznaczenie zdaje się być nieuniknione, mimo noszonej w sercu niepewności i sprzeciwu. Rola egzekutora, dla innych spełnienie wieloletnich marzeń. Dla Eliasa przekleństwo. Czy można zmienić własną ścieżkę życiową, która od dawna została przesądzona?
Niewolnica i przyszły egzekutor. Dwa różne światy. Podobne pragnienia. Każde dąży do własnego celu. Poznają się, ale nie po to by pokochać. W świecie pełnym śmierci i krwi nie ma miejsca na uczucie. Dwoje ludzi, walka o coś co wydaje się być niemożliwe. Kiedy każda godzina, minuta może przynieść śmierć. W jaki sposób tych dwoje może odmienić losy? I czy w ogóle jest to możliwe....
Gdzie w tym wszystkim jest szansa na
przyjaźń? Na uczucia inne od nienawiści? Czy można odkryć swoje
prawdziwe wnętrze, postąpić z honorem i ze zgodnością własnych przekonań?
Chciałabym w tym miejscu napisać apel, ale recenzje to nie apel. Opinia ma was zniechęcić, albo zachęcić. Chciałabym was zachęcić do TEJ właśnie książki, ale nie dlatego, że być może znajdziecie w niej wątek miłosny. Bo z tego co zauważyłam, już została obniżona do tego poziomu. Czytelnicy przestali widzieć główny problem, porzucili wątek wiodący... Skupiając się na na relacjach Laili i Eliasa. Co tak naprawdę jest krzywdzące dla książki. Bo Ember in the Ashes jest po prostu fenomenalna, ukazuje najmroczniejsze strony ludzkiego umysłu, jego wnętrza.
Autorka ani przez chwile nie koloryzuje, nie stara się załagodzić obraz, który postanowiła wykreować. Od samego początku do ostatniej strony jest brutalnie.
Bardzo ważna jest postawa bohaterów. Ani Laila, ani Elias nie są sztuczni czy przerysowani. Ona jest po prostu zwykła. Odczuwa strach, najnormalniej w świecie przeraża ją podróż do miejsca, które odkąd pamięta jawiło się złem i czymś najgorszym. I właśnie do wnętrza samego piekła musi się udać by jak się zdaje, ocalić brata.
Elias, jawi się jako oderwany od rzeczywistości. Niedopasowany element puzzli. Bo jak ktoś, kto nie potrafi patrzeć z radością na cierpienie uciekiniera, zadawane mu "słuszne" ciosy, chce zostać szanowanym i przerażającym egzekutorem? Lata nauki, przeróżnych szkoleń, sprawdzających sprawność umysłu i kondycji. Teraz, gdy dzielą go dni, a nawet ostatnie godziny czuje,że jest u kresu własnej wytrzymałości. Wrogowie są wszędzie, obserwują by znaleźć choćby jeden nieodpowiedni ruch...
Świat ukazany przez autorkę jest okrutny. Wydaje mi się, że to jedno słowo powinno wystarczyć. Czytając nie spotkałam się z opisami przepięknej krainy, dominował wszechobecny brud, zdawało się, że czuć odór krwi, rozkładających się ciał. Tak. To jest brutalne. W książce znajdziecie jeszcze więcej i o wiele gorszych opisów. Jak powiedziała jedna z blogerek - pisarka nie oszczędza, wręcz przeciwnie. Z każdą kolejną stroną będzie coraz gorzej. I było. Chwilami miałam dosyć. Emocje tak bardzo przytłaczały,że czułam ból. Jednocześnie nie potrafiłam się oderwać od stron. Musiałam wiedzieć, musiałam się też dowiedzieć dlaczego pewna osoba, była tak bardzo wyrachowana, wyzuta z jakichkolwiek ludzkich odruchów. Odpowiedź była bardziej przerażająca, a może i porażająca, niż się tego spodziewałam. Zostałam wciągnięta w wir wydarzeń i tak po prostu wyrzucona. Na końcu nie poczułam ulgi, zostałam z jeszcze większą ilością pytań. Z tym strasznym poczuciem, że tak długo muszę czekać. Kac książkowy - nijak się ma do tego co czułam. Mam ochotę jeszcze raz przeczytać. Bo w tej książce tak wiele zostało przemycone. I smuci mnie świadomość, że i tak większość, po przeczytaniu ostatniego zdania zada pytanie. Elias czy ten drugi? Laila czy Helena?
I kiedy dochodzi do mnie ta smutna prawda. Mam ochotę poprosić autorkę o wycięcie tego wątku. Bo może wtedy w pełni zostanie doceniony jej kunszt i przesłanie....
Napisałam wszystko co mogłam, by przekonać tych, którzy jeszcze nie sięgnęli po Ember in the Ashes, że naprawdę warto. Jest to książka jedyna w swoim rodzaju. Brutalna, ale dzięki temu wspaniała. Gdybym mogła, wykrzyczałabym na cały mój zachrypnięty teraz głos - CZYTAJCIE !!!!
Muszę podziękować, za polecenie przeczytania, a raczej nakazu i rozkazu, wszystkiego razem.
Bo gdyby nie Sylwia z bloga Recenzentka książek, nie byłabym świadoma istnienia tak genialnej książki. I to właśnie dzięki tej niesamowitej kobietce, która tak uparcie wierciła mi dziurę w brzuchu, przeczytałam:) Kochana! Teraz przez Ciebie i razem z Tobą cierpię w oczekiwaniu:) Was natomiast odsyłam do pięknej recenzji, która na pewno przekona tych, którzy będą mają wątpliwości :) Tutaj