lipca 28, 2017

lipca 28, 2017

KONKURS - Pędzle w kieliszku

KONKURS - Pędzle w kieliszku



Kochani! Jako, że stałam się patronatem. O czym pisałam kilka postów wcześniej, mam dla Was z tej okazji dwa egzemplarze do zdobycia. Żeby nie było tak łatwo. Trzeba odpowiedzieć na jedno pytanie.  Mam nadzieje, że sobie z nim poradzicie:)



A oto i zadanie konkursowe...



Alkoholizm - jeden z poważniejszych nałogów, ale nie tylko ten może być trudny do ujarzmienia. Praktycznie większość jest od czegoś uzależniona. Napisz bez czego trudno jest Ci sobie poradzić i jak to wpływa na  Twoją codzienność? 


 Najciekawsze odpowiedzi zostaną nagrodzone egzemplarzem książki, to co? Do dzieła!:) 


Regulamin:
1. Organizatorem konkursu jest autorka bloga "Niekończące się marzenia - kobiety o literaturze".
2. Konkurs trwa od 2017.07.28 r. do 2017.08.30 r. (do godziny 23.59).
3. Wyniki zostaną ogłoszone na blogu do dziesięciu dni roboczych od zakończenia konkursu.
4. Zwycięzca jest zobowiązany wysłać maila z danymi adresowymi na adres agaaa006@wp.pl w ciągu trzech dni od momentu ogłoszenia wyników. Po tym terminie nastąpi wybór nowego zwycięzcy.
5. Sponsorem nagrody jest: Wydawnictwo Novae Res.
6. Aby wziąć udział w konkursie należy odpowiedzieć na powyższe pytanie.
7. W konkursie mogą wziąć udział jedynie osoby posiadające adres korespondencyjny w Polsce.
8. Do zdobycia są dwie książki, których fundatorem jest wymienione wyżej wydawnictwo, a wartość nagrody jest równoznaczna z kwotą znajdującą się na jej okładce.
9. Zwycięzcą konkursu zostaną osoby, których odpowiedź najbardziej przypadnie do gustu autorce bloga "Niekończące się marzenia - kobiety o literaturze”.
10. Prawo do składania reklamacji w zakresie niezgodności przeprowadzenia konkursu z Regulaminem, służy każdemu uczestnikowi w ciągu trzech dni od daty wyłonienia jego laureatów. Należy je zgłaszać w formie e-maila na adres: agaaa006@wp.pl.

Miło mi będzie za każde polubienie strony:) nie jest to jednak warunek uczestnictwa.

POWODZENIA! :)

lipca 22, 2017

lipca 22, 2017

Detektyw Kris. W półmroku świtu

Detektyw Kris. W półmroku świtu

Jeden detektyw. Jedna sekretarka. Trudna i nietuzinkowa sprawa. Wszystko dzieje się nagle, niespodziewanie, wątki się ze sobą łączą, żeby za chwilę znowu się rozgałęzić w przeciwnych kierunkach. Czasu jest coraz mniej, adrenalina wzrasta, a chęć rozwikłania zagadki przewyższa wszystko. Tak było w fabule książki Detektyw Kris. W półmroku świtu, a jakie emocje towarzyszyły mi podczas lektury? 

Detektywa Krisa poznajemy w momencie kiedy siedzi u siebie w gabinecie, do którego przychodzi kobieta i prosi o pomoc.
Jej stara-nowa miłość życia zniknęła bez śladu zabierając ze sobą samochód już prawie byłego męża klientki. To jednak nie jest w tym wszystkim najlepsze. Z pozoru błaha sprawa z biegiem czasu przybiera takie obroty, jakie nikomu się nie śniły. W grę wchodzi troska o kraj, ochrona prezydenta, machlojki, gangsterskie porachunki i walka dwóch "gryzących" się ze sobą stron. Jaką rolę w tym wszystkim odgrywa tytułowa postać? Czy udaje mu się wyjść z twarzą i rozwikłać zagadkę? Czy komuś stanie się krzywda, czy może czeka na nas szczęśliwe zakończenie?

Było dużo pytań, nadszedł czas na szczere odpowiedzi. Troszkę zbierałam się do tej pozycji. Co prawda przekonywała mnie do siebie okładką, wydawała się bowiem intrygująca i tajemnicza. Nie miałam nigdy możliwości poznać innych dzieł pana Piotra, więc to tym bardziej działało na korzyść książki. Stwierdziłam, że będzie to ciekawa sensacyjna przygoda, a że mało u mnie na półce takich pozycji, to czemu nie. Jednak... tak bardzo się zawiodłam.

Nie mam w zwyczaju krytykować wszerz i wzdłuż egzemplarzy recenzenckich. Jestem bardziej takim typem, który stara się szukać pozytywnych aspektów, światełka w tunelu. Niestety tym razem chyba się nie uda. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam tak rozczarowana jakąkolwiek książką. Nie dość, że nie mogłam się skupić na fabule, to jeszcze ciężko było mi połączyć jeden wątek z drugim. Fakt, że prawie wszyscy bohaterowie mieli nazwiska rozpoczynające się na literę "K" wcale mi nie pomagał, ponieważ myliło mi się kto jest kim. Moim skromnym zdaniem sama zagadka, historia i jej przebieg pozostawia wiele do życzenia. 

I choć pozycja ta jest krótka, strasznie się namęczyłam zanim udało mi się przez nią przebrnąć. Nie takiego mojego początku z sensacyjnymi historiami oczekiwałam. Denerwowało mnie przeskakiwanie co rozdział z wątku na wątek i okrojone dialogi. Tytułowy bohater jest mdły i próbuje być wykreowany na superbohatera, ale moim zdaniem niekoniecznie to wyszło. Nie ma w nim dominujących, rzucających się w oczy cech, które porwą czytelnika na długie chwile. 

Tej książce mówię zdecydowanie NIE. Z całym szacunkiem dla pana Piotra, ale jestem rozczarowana i trochę zażenowana, ponieważ już wiem, że oczekiwałam od Detektywa Krisa... zbyt wiele. Może nie potrafiłam zinterpretować zamierzeń autora, ale podsumowując nie jest to pozycja, którą polecam i mówię, że warto. Jeśli ktoś jest fanem autora/wydawnictwa, może spróbować. Ja jednak pozostaje wierna swojemu pierwszemu odczuciu, które mówi mi, że nie warto. Zdecydowanie wolę poświęcić czas na inne książki z Novae Res. 

lipca 19, 2017

lipca 19, 2017

Ławeczka pod bzem

Ławeczka pod bzem
źródło


Czytelnicy mojego bloga wiedzą, jak bardzo polubiłam pióro Pani Agnieszki Olejnik, to też wyczekiwałam najnowszej zapowiedzi. Ławeczka jawiła się wspaniałą powieścią w sam raz na letnie popołudnia. Gdy tylko otrzymałam swój egzemplarz, zasiadłam do czytania. A o swoich wrażeniach napiszę poniżej.


Iga mieszka wraz ze swoją matką i jej partnerem w małym mieszkanku. Niby jest już dorosła i mogłaby żyć na własny rachunek, jednak po zdarzeniu, które wydarzyło się jakiś czas temu, a dokładniej mówiąc następstwach tego, co stało się w jego wyniku. Kobieta musiała porzucić studia i dorabiać w salonie fryzjerskim matki, którego prawdę powiedziawszy, szczerze nie znosiła. Co innego książki, te mogła czytać nałogowo. Marzyła się jej własna biblioteczka, a jeszcze lepiej własny dom. Ten niestety, nie miała szansy kupić. Chyba że los obdarowałby niespodziewanym przypływem gotówki.

Pod wpływem chwili Iga wraz z przyjaciółką Agatą postanawiają wypełnić kupon totolotka i sprawdzić, czy szczęście się do nich uśmiechnie, jednocześnie obiecując wzajemnie, że ta, dla której padnie szczęśliwy traf, podzieli się z drugą nagrodą.

Okazuje się, że szczęście uśmiecha do Igi, która nagle zostaje posiadaczką dwudziestu milionów złotych. Mówi się, że brak pieniędzy utrudnia życie, ale nadmiar również może sprawić kłopot. Zwłaszcza dla kogoś, kto od lat żyje w uzależnieniu od własnej matki. Nie wie, czego od życia oczekuje. Poza jednym — ławeczką pod bzem. Teraz to marzenie ma szansę się z iścić, ale droga do niego, okażę się dosyć przebojowa...

Iga, dziewczyna, która nie poczuła głębszego uczucia do żadnego mężczyzny. Nagła posiadaczka milionów. Przyjaciółka z ciągłymi zawirowaniami sercowymi. I niespodziewani adoratorzy... Jak zakończy się cała historia?
 
 


Kiedy zapoznałam się z fragmentem książki, który otrzymałam jeszcze na długo przed finalnym egzemplarzem, byłam bardzo pozytywnie nastawiona. Ponieważ zapowiadała się naprawdę ciekawie i dosyć inaczej do tych, z którymi do tej pory miałam styczność. Jeśli mowa o twórczości autorki.

Niestety, gdy zaczęłam zagłębiać się w kolejne strony, coraz częściej odnosiłam wrażenie, że fabuła zaczyna, brzydko mówiąc — zalatywać absurdami. Kojarzącymi się z inną rodzimą pisarką, bardzo lubiącą odlatywać w swoich fantazjach względem fikcji literackiej.

Co najgorzej, mijając połowę, doszłam do przykrego wniosku, że książka po prostu zaczyna mnie nudzić. Akcja nie miała ani tempa, ani porywów, które by podbijały emocje. Mało tego, było coraz bardziej przewidywalne. Szczerze mówiąc, właśnie po przekroczeniu połowy wiedziałam, jakie będzie zakończenie. I żałowałam, że tak uparcie czytałam. Ponieważ te wszystkie niby zabawne scenki, które serwowała główna bohaterka, były dla mnie troszkę żenujące.

Jestem w lekkim szoku. Poznałam i zachwyciłam się Panią Olejnik, jeszcze, kiedy napisała książkę skierowaną dla dzieci. Później było tylko lepiej. Byłam przekonana, że nie jest w stanie mnie rozczarować. Bo przecież ktoś piszący tak dobrze, nie może wymyślić nijakiej fabuły. A tak niestety było. Tytułowa ławeczka, no niestety, samo marzenie bohaterki to za słaby filar, by stworzyć całość.

Nic tam się nie trzymało ładu i składu. Panowie pojawiający się w tak absurdalnych okolicznościach, jeszcze głupsze były ich pobudki. Nie wiem. Chcę zapomnieć, że przeczytałam tę książkę, że napisała ją moja autorka. Wmawiam sobie, że był to spadek formy, do której każdy ma prawo.

Nie polubiłam bohaterów, nie potrafiłam wciągnąć się w wydarzenia, których zresztą nie było. Iga albo szukała czegoś w sklepach internetowych, albo wymyślała kolejne kłamstwa swojej matce. No i jeszcze snuła marzenia jak uwieść jednego z facetów, którego wmówiła sobie, że kocha.

Odnoszę wrażenie, że książka została napisana naprędce. Ot był jakiś zamysł z ławeczką. Wizja, która nie udźwignęła całości. Szkoda wielka.



Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Czwarta Strona

lipca 11, 2017

lipca 11, 2017

Pędzle w kieliszku - recenzja

Pędzle w kieliszku - recenzja




Moje nastawienie do debiutów jest dosyć mieszane. Z jednej strony lubię odkrywać nowych autorów, którzy właśnie rozpoczynają swoją przygodę z pisaniem, ale z drugiej. Czasem jest to ryzykowne. Bo reklama swoje robi, niestety nijak się mając do tego, co możemy znaleźć w książce. Dlatego też podchodzę z rezerwą i stawiam na pierwsze odczucia, które poczuję po zapoznaniu z wybranym fragmentem.

Gdy przeczytałam opis, dotyczący Pędzli w kieliszku, poczułam się bardzo zaintrygowana. Tematyka trudna, przemoc w domu, alkohol i w dodatku niespełniony artysta. Mieszanka wybuchowa. Chociaż mnie najbardziej zainteresował ten problem z alkoholem, jak też autor postanowił ukazać nałóg, z którym walczyć jest niekiedy bardzo trudno.

Jako że książka jest pod moim patronatem, wydaje się, że powinna być bardzo dobra. I tak jest, chociaż jak wiadomo, nie ma idealnych debiutów. Ja przynajmniej takich nie czytałam. Teraz przybliżę Wam ten, który mnie zainteresował.

 
Poznajemy Janka, mężczyznę od lat walczącego z nałogiem. Jego życie kręci się wokół picia. Wracając z pracy, jedynym i najważniejszym celem jest napicie się z przyjaciółmi od kieliszka". Pozorowane kulturalne spotkania przy połówce, często jednak kończące się tak zwanym — urwanym filmem. No a rano, trzeba wstać do pracy. Gorzej, kiedy się nie jest w stanie. Wtedy sprawa nie wygląda już tak wesoło. O czym przekonuje się nasz bohater. Traci pracę, ma przed oczami wizję wylądowania pod mostem. W końcu pieniądze na czynsz nie spadną z nieba.

Mężczyzna postanawia poszukać pracy, wraz z nią, chce rzucić picie i stać się normalnym człowiekiem. Wspiera go przyjaciel, właściciel baru, w którym niegdyś często sięgał po mocniejsze trunki. Tylko czy postanowienie wystarczy, gdy koledzy zaczną zapraszać, podśmiewać. Silna wola jedno, ale ciąg alkoholowy potrafi przejąć kontrolę...

Bywa, że są dni, gdy nic nie wychodzi, ale czasem trafiają się takie, kiedy spotyka się ludzi pomocnych, chcących wyciągnąć rękę, dodać otuchy dobrym słowem. Dla Janka w pewnym momencie zaświeciło słońce, ale czy potrafił docenić szansę od losu?


Pędzle w kieliszku to dobra książka. Ukazuje wzloty i upadki człowieka cierpiącego na uzależnienie alkoholowe. Gdy zdrowy rozsądek przestaje dostawać się do świadomości, a biorą górę te myśli, które nigdy nie powinny dojść do władzy.

Silne postanowienie poprawy i słabości, która bywała częściej niż mocna wiara w wygraną z nałogiem. Wpływ znajomych namawiających, takich, którzy tylko czekają na kompana do wspólnej imprezy. Zwłaszcza gdy będzie ochoczo opłacał rachunki. W końcu po kilku kolejach traci się kontrolę, szczególnie nad własnym budżetem.

Muszę troszkę napisać o stylu autora. Książkę czyta się bardzo szybko i chociaż dziwnie to zabrzmi, z ważywszy na tematykę — lekko. Chociaż mnie osobiście, brakowało rozbudowania niektórych wątków. Miałam wrażenie jakby wszystkie ważne informacje były w formie „pigułki". A szkoda, ponieważ tutaj było naprawdę szerokie pole do popisu. Niemniej jednak książka jako debiut, jest dobra i warta przeczytania.

Janek jest mężczyzną o smutnej przeszłości. Zakorzenionych lękach i złych wspomnieniach z czasów, które powinny się jawić beztroską. Wszystkie te wydarzenia, popchnęły go w "ramiona" alkoholu, dzięki niemu zapominał, nie czuł tego, przed czym uciekał. Tylko czy to było dobre wyjście z i tak trudnej sytuacji? I najważniejsze. Czy można podnieść się po życiowych porażkach i odbić od przysłowiowego dna?


Na te i wiele innych pytań, znajdziecie odpowiedzi w książce. Myślę, że powinno się na nią zwrócić uwagę. Ponieważ porusza ważne tematy, które zazwyczaj rozumieją ci, którzy mieli styczność z osobą dotkniętą nałogiem. Innym wydaje się, że to nic takiego, że osoba leżące z butelką to żul, którym trzeba pogardzać. Nie myśląc, dlaczego taka osoba, znalazła się w tym miejscu.

lipca 04, 2017

lipca 04, 2017

Pędzle w kieliszku - Czyli jestem patronatem ;)

Pędzle w kieliszku  - Czyli jestem patronatem ;)


Kochani, stało się! Postanowiłam objąć patronatem książkę. Gdy przeczytałam jaki temat został w niej poruszony, wiedziałam, że tak trzeba. Bo problem alkoholizmu jakoś zawsze uważałam za omijany i traktowany jako coś, co po prostu jest.   No i proszę, oto Pan Patryk postanowił ukazać go od tej strony, która niczego nie koloryzuje. Jak to wszystko wyszło? Czy warto przeczytać? Skoro już podjęłam się patronowania, to odpowiedź powinna być wiadoma:) Premiera już niebawem, poniżej zostawiam Was z fragmentem nawiązującym do książki. 



***

Janek nie może uwolnić się od traumy przeszłości i bolesnych relacji z ojcem, które kładą się cieniem na jego losach. Pije i pozwala, by życie przepływało obok. Znów traci pracę.
Gdy dostaje etat w magazynie, rozumie, że to szansa, być może ostatnia, na zmianę. Pełen nadziei obiecuje sobie solennie, że odstawi butelkę i zacznie przyzwoicie żyć. Udaje się! Z poznaną w pracy Wiktorią połączą go dobre i silne uczucia, młodzi stają się dla siebie całym światem i podporą. Po latach Janek wraca też do malowania – wreszcie czuje się wolny i wyzwolony z objęć demonów. Znów robi to, co kocha i co potrafi najlepiej, jest doskonałym artystą. Zostaje zauważony i dostaje propozycję wernisażu. Gdy przyszłość stoi przed nim otworem, w blasku i spokoju, nałóg i demony ponownie dają o sobie znać…



 ***
  


I jak? Jesteście zainteresowani? Mam nadzieję, że tak:)


 

lipca 03, 2017

lipca 03, 2017

W słońcu i we mgle

W słońcu i we mgle
źródło


O twórczości Pani Doroty Schrammek usłyszałam jakiś czas temu, zbierałam się za zapoznanie z dotychczas wydanymi książkami, ale ciągle coś mi po drodze przeszkadzało. No i w końcu trafiła w moje ręce, chyba najnowsza pozycja w dorobku autorki. Nie czekałam dłużej, zasiadłam do czytania. Lubię odkrywać nowych autorów, zawsze mając nadzieje na dłuższą literacką znajomość, jak było tym razem? Czy pierwsze spotkanie było udane? O tym już za chwilę.

 


Bożena, Natalia, Alicja. Trzy przypadkowe kobiety. Jeden hotel. Nigdy się nie widziały, z pozoru nie mają nic ze sobą wspólnego. Poza miejscem tymczasowego pobytu. I pracy, jaką wykonują. To znaczy Bożena i Natalia. Przyjechały do Wałcza w delegację. Mają wykonać swoje zadania i wrócić do domów. Alicja otrzymała zlecenie zrobienia zdjęć miasta. No i jeszcze Majka, jest właścicielem hotelu, w którym się zatrzymały. Ona jedna mieszka w Wałczu.


Każda z kobiet znalazła się na życiowym zakręcie. I chociaż nie mają pojęcia o swoich wzajemnych problemach, a wszystkie nie chętnie dzielą się nimi z postronnymi ludźmi, to jednak coś sprawi, że skrzętnie skrywane tajemnice zaczną wypływać na wierzch.


Zorganizowana do niemalże granic absurdu Bożena, planująca każdą minutę czasu - nie tylko swojego. Męża również. Natalia, niby wesoła i wyglądająca na taką, która ma wszystko, a jednak trzymająca w sercu bolesne wspomnienia. Alicja, nieco dziwna i chyba najbardziej zagadkowa. Umiejąca wyczuć problemy innych ludzi. Nie tylko tych żyjących... I Majka, kobieta sukcesu. W końcu właścicielka hotelu. Jednak nikt nie wie, co skrywają ukryte drzwi.



Jeden hotel. Cztery kobiety potrzebujące pomocy. Nie umiejące znaleźć wyjścia z sytuacji, w jakiej znalazło się ich życie. Czy przypadkowo poznani ludzie, mogą odmienić los?

 


Przeczytałam książkę chyba w dwa wieczory. Prawdopodobnie zrobiłabym to w jeden dzień, gdyby nie fakt, że po prostu nie miałam możliwości czytać bez przerywania. Lektura tak bardzo mnie wciągnęła. Niby historia zwykła, zdawać się może nic ciekawego się nie wydarzy. A jednak, Pani Dorota tak sprawnie operowała fabułą, że każda kolejna strona wciągała jeszcze bardziej niż poprzednia. Mnóstwo ukrytych tajemnic, odkrywanych fragment po fragmencie. Zwykła opowieść o życiu, ukazana w niezwykły sposób.



Jestem mile zaskoczona, nie spodziewałam się aż tak dobrej książki. Myślałam, że to będzie dosyć lekka opowieść, a spotkałam się z problemami, które nie jeden raz wycisnęły mi łzy z oczu. Przeżywałam wydarzenia, z którymi musiały zmierzyć się bohaterki. Wczuwałam się w sytuację każdej z nich. I co najważniejsze. Polubiłam każdą kobietę. Każda inna, a jednak miały ze sobą wiele wspólnego.

 

Myślałam, że już mam swoje faworytki wśród rodzimych autorek, ale widzę, że doszła kolejna. Bo z innymi tytułami Pani Schrammek, będę chciała się zapoznać. Mam sporo do nadrobienia i bardzo z tego powodu się cieszę. Bo już wiem, że to będą wciągające lektury.
Wam kochani, z całego serca polecam ten tytuł, powinien zostać zapamiętany, jest naprawdę godny uwagi.



Tekst stanowi oficjalną recenzje dla portalu DużeKA.

lipca 02, 2017

lipca 02, 2017

Rozstania i powroty

Dzień dobry, cześć i czołem! Witam serdecznie po baaardzo długiej przerwie (niestety). Trochę nie wiem, jak zacząć ten post, jest mi strasznie głupio, że zostawiłam moją kochaną Agę i Was, czytelników, na tak długo. Wiele się ostatnio działo w moim życiu, a matura i cały "kosmos" z tym związany nie należy do czynników, które pozytywnie wpływają na recenzowanie innych książek niż Lalka Prusa czy Pan Tadeusz Mickiewicza...
Ale! Doszłam do momentu, gdzie to wszystko już za mną - wydarzenia majowe stały się historią. A co ze mną? WRACAM, kochani, już tak naprawdę, na poważnie i na długo. Skończyłam z odkładaniem niesamowitych książek na później, nie mam żadnych zobowiązań na głowie (poza pracą, ale z tym daję radę) i MARZĘ o tym, żeby znów dla Was pisać. Przyjmiecie mnie jeszcze? 
Dodaję ten post, żeby już nawet Agnieszka wiedziała, że tym razem nie ma przebacz i znowu musi dzielić ze mną swoje/nasze Niekończące się marzenia :) 
Mam nadzieję, że nie jesteście źli, obrażeni i że czasem zerkniecie na posty i recenzje, które będę dla Was przygotowywała?
Ściskam mocno wszystkich, życzę miłej niedzieli, spokojnego odpoczynku i świetnie spędzonego czasu!

Wiktoria 
Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger