lipca 31, 2014

lipca 31, 2014

Trudne czasy dla kobiet

Trudne czasy dla kobiet


Marzenie o zostaniu lekarzem zrodziło się w Elizie bardzo wcześnie. Niestety dla kobiet uczelnie były zamknięte, przynajmniej na cenionych kierunkach, które przypisane zostały wyłącznie mężczyznom. Mimo wszystko dziewczyna upiera się, by jej dalsza nauka wiązała się z ulubioną tematyką. Decydując się na opuszczenie rodzinnego Otwocka, postanawia rozpocząć naukę w Krakowie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jako pierwsza kobieta zostaje przyjęta na farmację, co nie znaczy, że wykładowcy są jej przychylni, wręcz przeciwnie.Dla Elizy przyjazd do miasta tak odmiennego od rodzinnych stron zaczyna się nad wyraz pechowo.
Uciekając z rodzinnego domu, Judyta kieruje się nie tylko rozpaczą z powodu zranionej dumy oraz szarganych uczuć. Wie, że matka wraz z ojcem czym prędzej będą chcieli wydać ją za jednego z zabiegających o jej rękę mężczyzn. W dodatku jej pasją jest malowanie oraz chęć zdobycia odpowiedniego wykształcenia. Dzięki wielu splotom okoliczności trafia na ludzi podzielających jej zamiłowanie oraz umożliwiających zdobycie lekcji u samego Wyspiańskiego.
Klara, typowa przedstawicielka feministek, walczy o swoją pozycję w społeczeństwie, od wielu lat zmaga się z konserwatywnym ojcem, którego zdanie na temat uczących się kobiet jest nie tylko sceptyczne, on uważa je za niepotrzebne fanaberie i wymysły. Na znak swojego buntu postanawia opuścić dom, by zamieszkać w wynajętym pokoju.

Trzy nieznane sobie kobiety poznają się w różnych okolicznościach. Każda z nich ma inne doświadczenia życiowe; w młodym wieku poznały już, co to strach przed nieznanym, upokorzenie oraz poczucie niesprawiedliwości.
Książka od pierwszych stron wciąga i nie pozwala oderwać od siebie, zaś każda z bohaterek sprawia, że czuje się do niej sympatię bądź współczucie. Osobiście bardzo polubiłam Klarę, która z nieustającym zapałem, bez względu na okoliczności, broniła swoich racji. Z kolei Eliza była wyważona, miała własne zdanie, lecz nie afiszowała się nim na każdym kroku, potrafiła odnaleźć się w różnych sytuacjach. Judycie szczerze współczułam; z powodu źle ulokowanych uczuć wiele razy musiała znosić upokorzenie. Każda podjęta decyzja była obkupiona sprzeciwem rodziny oraz brakiem wsparcia, a jednak uparcie dążyła do wytyczonych przez siebie celów.
Muszę przyznać, że pani Agnieszka Wojdowicz wspaniale odtworzyła obraz społeczeństwa polskiego u schyłku XIX wieku, kiedy to jeszcze Królestwo Polskie (zwane również Kongresowym) znajdowało się pod władzami rozbiorców. Książka napisana jest wspaniałym językiem, charakterystycznym dla przedstawionej epoki.
Ponadto bardzo ciekawe było przybliżenie nie tylko żydowskich tradycji świątecznych, ale również ograniczeń związanym z religią względem kobiet, które tak naprawdę nie miały żadnej swobody ani w czasie dorastania, ani później, w małżeństwie. Z wielkim zainteresowaniem czytałam te wszystkie nieznane dla mnie jak dotąd informacje. Również zajęcia, którymi zajmowały się kobiety, autorka odtworzyła w tak realistyczny sposób; prace z malarstwa oraz najnowsze techniki były też dla mnie bardzo interesujące.
Między tym wszystkim dokładnie ukazane zostało tło polityczne w roku 1895 oraz jego wpływ na społeczeństwo.
Szczerze mówiąc, Niepokorne zostały napisane idealnie, każdy szczegół oddaje urok tamtejszej epoki.
Książka jest wspaniała i wciągająca, ze zniecierpliwieniem będę oczekiwała kolejnej części. Uważam, że jest to pozycja godna polecenia każdemu miłośnikowi literatury, której fabuła została osadzona w odległej przeszłości.
Tekst stanowi oficjalną recenzje na stronie redakcji Essentia
 

lipca 27, 2014

lipca 27, 2014

MFB TAG - Moja pierwsza książka

MFB TAG - Moja pierwsza książka


Kochani, jakiś czas temu Klaudia z blogu Nasz Książkowir nominowała mój blog wraz ze mną do bardzo ciekawej zabawy, jako,że w końcu pytania "nabrały mocy" nadeszła pora aby grzecznie oraz jak najbardziej szczerze udzielić odpowiedzi ;) 


1. Pierwsza lektura. 

Ha! nie wiem co zaliczyć, pierwszą obowiązkową był  "Szewczyk dratewka", ale  była taka lektura w klasie szóstej o ile dobrze pamiętam  "Ten obcy" Ireny Jurgielewiczowej  , tak bardzo zżyłam się z bohaterami,że pobiegłam do biblioteki w szukaniu jej kolejnej części z nową bohaterką w roli głównej. Fajna naprawdę fajna książka, nie wiem czy jeszcze jest w spisie lektur obowiązkowych.
 
2. Pierwsza książka, którą pokochałam. 

Hmm pierwszą było ... oj mam problem, ale niech no wygrzebie z pamięci co ja pokochałam..? Wiem! z czasów liceum to było
 "S@motność w sieci" Janusz L. Wiśniewski , oj jak ja zachwyciłam się tą książką, filmem zresztą też. 

3. Pierwsza książka, którą znienawidziłam. 

Boże a to jeszcze było w gimnazjum, ale nie mogłam jej znieść "Pieśń o Rolandzie" matko jedyna co się namęczyłam podczas czytania, gehenna.


4.  Pierwsza książka, którą sama kupiłam. 

Do tej pory pamiętam, bo to był strzał w dziesiątkę, zaś autorkę wielbię i jestem jej wierną fanką;) "Martwe jezioro" Olga Rudnicka . 

 5. Pierwsza książka, która sama pożyczyłam. 

"Doktor Dolittle" musiałam ją pożyczyć,nie żebym specjalnie chciała, przeczytałam i nie zrozumiałam całego zachwytu nad nią. Zresztą teraz też nie rozumiem ;D.

6. Pierwsza książka, którą sprzedałam. 

O mamomm, tak zrobiłam to,sprzedałam książkę bo mnie wnerwiła podczas czytania "Wyspa z mgły i kamienia" , nie podeszła mi ta książka więc bez żadnego żalu się z nią rozstałam;p . 

7. Pierwsza książka, którą zrecenzowałam. 

Tego to chyba nigdy nie zapomnę, książka ta wywarła na mnie tak silne wrażenie,że podczas pisania miałam łzy w oczach, jest moim numerem jeden tej autorki "Nadzieja" K. Michalak. 

8. Pierwsza nieskończona książka. 

Nie wiem co było pierwsze, podejrzewam,że "Potop" - wybacz Heniu z całym szacunkiem do twego talentu i sławy. Nie mogłam się przez to wszystko przebić, a tak bardzo się starałam. 

9. Pierwsza książka, która doprowadziła mnie do łez. 

To nie były łzy, to było morze łez wylanych i czarna rozpacz. 
"P.s Kocham Cię " ludzie jak ja ryczałam, zawodziłam niczym kojot do księżyca, liter nie widziałam tak byłam zalana łzami. 

10. Pierwsza książka, której ekranizację obejrzałam. 

Nie wiem, pewnie w czasach szkolnych zaprowadzili mnie biedną do kina, albo postawili telewizor w klasie i zmusili do oglądania;D 

11.  Pierwsza seria, którą przeczytałam. 

Dobrze, możecie się ze mnie śmiać, trudno wezmę na swą wątłą klatę, ale to była seria wampirkowa a dokładniej mówiąc.....
"Saga Zmierzch" ogólnie do tej pory lubię filmy i książki i nie wiem dlaczego wszyscy się ich czepiają ;D 

12. Pierwsza książka, którą pamiętam z dzieciństwa. 

O masz, nie wiem, coś tam było, ale co ? pewno jakaś bajka albo baśnie..

13. Pierwsza książka na której wydanie czekałam. 

 Ochh, oczywiście pamiętam, przytupywałam nóżkami w zniecierpliwieniu oczekując premiery "Natalii 5" Olgi Rudnickiej 
teraz książeczka troszkę marnie się prezentuje, tyle razy była czytana ...

14. Pierwsza książka do której świata chciałabym się przenieść.

Nie wiem, ogólnie to zawsze chciałam znaleźć się w epoce pięknych sukien, bufiastych rękawów, rycerzy, książąt. Więc pewno jakaś książka osadzona w tych czasach.


15. Pierwsza książka, która spowodowała,że zakochałam się w czytaniu.

Tą ukochaną z którą nie potrafię się rozstać do tej pory jest 
"Nie głaskać kota pod włos" Krystyny Boglar. Uwielbiałam czytać o przygodach szalonych bliźniaków. Dzięki niej zaczęłam namiętnie obcować z książkami i wszystkim co nadawało się do czytania..;)

No dobra, starczy ,nie wiem kogo nominować, ale kogoś muszę więc będą to ....!!! 



  Paulusia - Mój świat szelest kart 
  Bujaczek - Zapatrzona w książki 
  Kasia -   Kate- niepoprawna romantyczka  
  Agunia - Moje książki, mój świat


Uff to by było na tyle, dziewczynki do dzieła! Mam nadzieje,że podacie kolejne osoby do zabawy;)


lipca 25, 2014

lipca 25, 2014

MILO - Odklejone PO(d)PISY

MILO - Odklejone PO(d)PISY


Przeprowadzki wprowadzają wiele zmian w życiu każdego człowieka. Kiedy jest się dzieckiem każda kolejna jest jak start od zera, Dosłownie,ponieważ w szkole, na podwórku a nawet we własnym kolejnym pokoju nie ma żadnych wspomnień, wszystko jest nowe. Milo po raz piąty zapoznaje się z nowym otoczeniem, każdy dom nosił nazwę, czwarty zyskał miano Domu Mgły. 
Mając trzynaście lat, idąc do pierwszej klasy gimnazjum nic nie jest łatwe, Milo dobrze zdaje sobie z tego sprawę, ale kiedy już pierwszego dnia szkoły uświadamia sobie,że zakochał się w dziewczynie spotkanej w sklepie,  która uczęszcza do tej samej szkoły co ON!
Milo ma wiele ciekawych pomysłów, jego głównym jest zapoznanie się z Summer oraz wyznanie jej swoich uczuć. Niestety nie wszystko idzie po jego myśli. przede wszystkim Hilary, nie dość,że sąsiadka to jeszcze mają razem lekcje, dlaczego musiała się tak do niego przyczepić skoro Milo jest zakochany w innej? Dobrze,że zyskał jedynego i wiernego przyjaciela Marshala, który nie wypytuje i nie narusza przestrzeni osobistej kolegi. W ogóle Milo zazdrości koledze wielu rzeczy, na przykład w jego domu zawsze jest przyjemnie i wesoło, rodzice żartują jedząc posiłki, można opychać się smakołykami oglądając telewizje, zaś w jego domu każdy zajęty jest sobą. Siostra całymi dniami przesiaduje w swoim pokoju, albo jest w szkole. Tato pracuje oraz zastanawia co powinien zrobić na obiad kolejnego dnia... Na temat mamy nikt nie mówi, a raczej jej braku. Wszystkie wspomnienia związane z jej osobą zostały w domu mgły..To tam rodzina, a raczej ojciec pozbył się wszystkiego co było związane z mamą. Usunął ze swojego oraz dzieci życia...

Chłopiec z nikim nie rozmawia na temat, który został wyparty z jego pamięci. Jednak pewnego dnia całkiem przypadkiem znajduje się w domu sąsiadki z naprzeciwka. Sylvia niemalże na każdej ścianie ma pozawieszane fotografie z mężem. Dla Mila wydaje się to zbyt absurdalne, do momentu gdy kobieta opowiada mu o śmierci ukochanego, swojej tęsknocie oraz bólu i o tym,że w pewnym momencie musiała się z nim pożegnać, a w sercu pozostawić tylko te miłe wspomnienia. Prosi chłopca, aby spróbował wrócić do przykrych wydarzeń i zmierzył z przeszłością.

Biorąc do ręki  Milo spodziewałam się lektury wesołej oraz nawiązującej do przygód chłopca w towarzystwie kolegów z tak zwanej "ławki" i po części tak było, ale niech nikogo nie zmyli, tak jak mnie okładka oraz opis. Ponieważ autor w swej książce przemycił coś jeszcze, problem rodziny po utracie matki, rozterki chłopca oraz jego nieradzenie sobie z tym co przeżył. Mimo,że Milo na co dzień jest radosnym trzynastolatkiem w jego wnętrzu czai się nie ukojony ból po stracie mamy, której na każdym kroku mu brakuje, której szuka w domu swojego kolegi, bądź bawiąc się na ulicy w szukanie najwspanialszej rodziny. Ojciec postanowił usunąć wszystkie pamiątki, rzeczy związane z osobą, którą wszyscy kochali, nie zdając sobie sprawy,że może swym uczynkiem wyrządzić krzywdę dziecku. Milo często nazywał swoje poprzednie miejsce zamieszkania domem mgły , mgła stanowiła pewnego rodzaju ścianę, za którą pozostawił wspomnienia mamy, te wesołe, ale przede wszystkim smutne, kiedy leżała w szpitalu, kiedy widział po raz ostatni i nie zdążył się z nią pożegnać, bo nie spodziewał się,że operacja się nie uda. Nie chciał wracać do poprzedniego życia, którego bardzo mu brakowało. Zwykłych codziennych czynności. 
Bardzo wzruszyło mnie gdy Milo będąc na wyprzedaży garażowej znalazł koc podobny do tego, który mieli w domu, a później matka będąc w szpitalu, jak po raz pierwszy pozwolił sobie na uwolnienie długo tłumionych emocji. Przyznam szczerze,że wiele razy czułam współczucie dla tego chłopca, który nie potrafił odnaleźć się w nowej dla niego sytuacji, gdzie ani starsza siostra, ani ojciec nie pomagali. Dopiero Sylvia uświadomiła mu coś bardzo ważnego. 
Myślę,że ta książka jest bardzo mądrą i pouczającą lekturą nie tylko dla dzieci, ale również dorosłych. Ukazuje jakie błędy można nieświadomie popełnić, ale i pomaga zrozumieć problemy tych młodszych. Szczerze polecam, jak wspomniałam wiele razy się wzruszałam i czytałam z ogromnym zainteresowaniem, bardzo polubiłam Milo jak i jego przyjaciół, których można stawiać za przykład. Jeżeli miałabym ocenić postawiłabym sześć z plusem.





lipca 22, 2014

lipca 22, 2014

Szklany deszcz

Szklany deszcz




Mieszkające w sierocińcu dwie dziewczynki Susanne i Stacy są bardzo źle traktowane przez swoją opiekunkę. Wiecznie marzną oraz są niedokarmianie, o przemocy fizycznej nie wspominając. Pewnego dnia do ich domu przyjeżdżają zamożni państwo, Susanne jest świadkiem zapłaty za Stacy, przyjechali by sfinalizować umowę między właścicielką, która od pewnego czasu ma problemy. Dziewczyna ze zgrozą uświadamia sobie,że jeżeli nie zrobi czegoś to jej ukochana przybrana siostra zostanie wywieziona. Postanawia zabrać małą i uciec na początku do lasu. Kiedy już sobie tak siedzą we dwie i zastanawiają co dalej Susanne przypomina sobie o piórku, które do niej przyleciało dzień wcześniej, postanawia pokazać dziewczynce. Okazuje się,że jest ono magiczne. Nie żeby obie się zdziwiły, no gdzież. Piórko zaczyna przemawiać, coś tam przekazywać obu uciekinierkom. W końcu po pewnym czasie przemienia się w elfa nie elfa, sama już w końcu nie wiem czym to było, bo Emesto jak się przedstawił najpierw twierdził,że tylko wygląda jak elf ale nim nie jest, później im dalej w książce był już tym elfem. Oznajmia naszej odważnej,że jest dzieckiem królewskim, zaś jej przeznaczeniem jest uratowanie magicznego świata Suteinu. Dziewczyna wcale, ale to wcale nie jest zdziwiona tym faktem. Jest zadanie trzeba je wykonać, ale, ale nie tak szybko. Zadań jest tyle,że nie zdążałam ich zliczyć, a każde następne jeszcze bardziej trudniejsze, niebezpieczne i wymagające rzecz jasna odwagi. Susanne nieustraszona radzi sobie z nimi wspaniale, o nic nie pyta, boi się niemiłosiernie, wszak została wyznaczona do ważnej misji...


Pisać więcej na temat fabuły nie ma sensu.Tam dzieje się tyle,że nie wiadomo o co chodzi. Normalnie nawał informacji, istot nadprzyrodzonych. Chwilami to miałam wrażenie,że mój umysł nie ogarnia tego co tam zostało zawarte, Od razu powiem, nie żeby poziom był taki wysoki. Wręcz przeciwnie. Coś na kształt bajeczki, typu dawno, dawno temu, za górami, za lasami itp... Susanne nawet przez chwile nie zastanawiała się czym jest świat z którego rzekomo pochodzi, niby Emesto jej wytłumaczył, ale jego odpowiedzi mnie osłabiały. "tego nie mogę Ci powiedzieć" , " tego jeszcze nie mogę ci zdradzić", " To już mogę ci powiedzieć". Matko jedyna co to miało być??? Dalej czytając okazuje się,że zadania, które ma wykonywać nasza dzielna wojowniczka serca są tak niebezpieczne,że aż strach się bać na samą myśl o nich. I tak jest cały czas. Próbowałam znaleźć jakieś informacje dotyczące autorki, jest jej debiut literacki więc tak z czystej ciekawości chciałam się dowiedzieć w jakim jest wieku. Niestety nie udało mi się nic odszukać. Szkoda.  No i coś jeszcze. Albo ja mam coś nie tak z odbiorem, albo coś tutaj było nie tak. Raz czytamy w pierwszej osobie gdzie całość jest opowiadana z perspektywy Susanne  by po chwili zrobić przeskok na narratora w trzeciej osobie, no dobrze niech będzie, ale tu już niby "gada" trzeci by po chwili wejść na pierwszego... Zastanawiam się czy tylko ja zauważyłam te przeskoki, czy może tak miało być? Mnie osobiście taki zabieg absolutnie nie odpowiadał. Jeszcze jedno. Poziom, a raczej jego brak. Mamy tutaj wszystko, miszmasz, ale co z tego? Skoro napisane bez polotu, o napięciu i zaskoczeniu nie może być mowy. Jeżeli brać się za fantasy to zrobić to konkretnie. Czytając miałam wrażenie,że jest to bajka dla dzieci. Widziałam negatywne opinie tejże książki, mimo wszystko starałam się do niej nie zrażać, jednak uwierzcie mi, nie ma możliwości  żeby coś tutaj się spodobało. Opis od wydawcy bardzo mnie zaciekawił, okładka zrobiła swoje, zaś wnętrze dało pstryczka w nos, chyba na opamiętanie. 
Nie będę więcej marudziła, myślę,że o Szklanym deszczu zostało powiedziane już wszystko. Od siebie dodam tylko tyle,że nie ma sensu sięgać po coś, co nie jest kierowane dla dorosłych, zaś nastolatki nie wiem czy będą chciały czytać pokręcone bajki..



Książka bierze udział w wyzwaniu "Polacy nie gęsi". 



lipca 20, 2014

lipca 20, 2014

Goniąc cienie

Goniąc cienie

Przeszłość lubi o sobie przypomnieć w najmniej oczekiwanym momencie; kiedy próbujemy wymazać z pamięci bolesne przeżycia, ta wkracza w życie bez naszej zgody, nie pytając o zdanie. Wydawać by się mogło, że sprawy z pozoru zamknięte nagle zaczynają ożywać i komplikować dotychczasowe poukładane życie, a wszystko za sprawą przypadku...


Pracujący w agencji detektywistycznej Lucky i Tom prowadzą sprawę jednego z paserów; akcja już od pewnego czasu była planowana, musieli tylko otrzymać odpowiednie informacje co do pojawienia się głównego zamieszanego. Niestety obaj mężczyźni stają się świadkami morderstwa właściciela lombardu, zaś Tomas zostaje postrzelony na ulicy; pomocy udziela "przypadkiem" przejeżdżająca, zatrzymana kobieta. Sprawnie oraz z zimną krwią opatruje rannego, po czym podejmuje decyzje o przewiezieniu go do swojego domu. Chelsea, wyglądająca niewinnie i bezbronnie, kryje mroczne tajemnice. Coś jest w tej kobiecie, co przyciąga uwagę Lucasa... Co? Przede wszystkim jej ciało. Lucky jest znanym uwodzicielem kobiet, żadnej nie odpuścił. Nie żeby był taki kochliwy, ot, po prostu lubi zdobywać, a później porzucać. Kiedy w jego życiu pojawia się tajemnicza kobieta, jego zainteresowanie rośnie z każdym dniem coraz bardziej. W dodatku Chelsea ma problem. Głuche telefony, nękające ją każdego dnia od ponad roku... 

Jednak jego podejrzenia rosną, gdy całkiem przypadkiem odkrywa pewną tajemnicę kobiety, przez co naraża się na gniew głównej zainteresowanej; rodzące się pytania: kim jest napotkana Chelsea oraz czy był to czysty przypadek, nie odstępują Lucasa, na domiar złego jego pożądanie zakłóca spokojne myślenie. Oto owoc jest na wyciągnięcie ręki, tylko nie wiadomo, z której strony do niego podejść...
W międzyczasie pojawiają się kolejne nieoczekiwane problemy, z Chicago lądujemy w gorącym Meksyku. 

Muszę przyznać, że nastawiłam się na sporą dawkę emocji, może nawet tego dreszczu podniecenia czy strachu? Niestety akcja była prowadzona bez mocnego akcentu. Owszem, pojawiają się ciemne charakterki, które może dawałyby postrach, gdyby nie pewna rzecz. Otóż niemal za każdym razem, gdy akcja nabierała rumieńców i można było próbować wyczuć wątek przestępczy, nasi zakochani musieli nabierać ochoty na pocałowanie się... Doprawdy nie pojmuje tego... Strzelanina, przystawianie noża do gardła a budzące się pożądanie na widok trzęsącej się kobiety to trochę fetysz, moim zdaniem. Cóż, każdy lubi co innego.
Słów kilka na temat samych bohaterów. Schematyczność uderzyła mnie od pierwszych stron. 
On – zniewalający przystojniak, na widok którego kobiety mdleją. Nic, tylko modlić się, by wybrał właśnie mnie. Ona – delikatna, ukryta za maską niedostępnej, twardo stąpającej po ziemi, w dodatku ponętna. Musieli się spotkać i oczywiście zapragnąć siebie nawzajem. On ze skaczącego z kwiatka na kwiatek chłopca nagle postanawia się zmienić dla Tej jedynej. Ona nagle czuje, że nie umie się wzbraniać przed Tym mężczyzną. 
Nic nowego się nie wydarzyło; każdy, kto ma w swym czytelniczym dorobku kilka romansów, zrozumie o czym mowa.
Ogólnie całość wieje przygodą miłosną z sensacją w tle. Dokładnie tak odebrałam tę publikację. Chwilami wręcz byłam zmęczona scenami namiętności; z jednej strony ledwo uchodzą z życiem, po chwili rzucają się w pożądaniu, nie mogąc siebie odstąpić. Gdzieś tam bokami przewija się tajemnica związana z obrazem Wenus z Urbino, niby z pozoru niemające znaczenia malowidło odegra ważną rolę w całej fabule.
Miało być tajemniczo, nawet mrocznie, a było tak sobie. W pewnym sensie czuję się rozczarowana, w dodatku bardziej przewidywalnego zakończenia już chyba nie można było stworzyć. Liczyłam na mocniejszy akcent końcowy. Nie mogę powiedzieć, że książka w ogólnym rozrachunku jest słaba. Mnie po prostu nie urzekła; gdyby było mniej love story, z pewnością miałaby szansę otrzymać wyższą ocenę. Książka dla mniej wymagających, nie zmuszająca do myślenia, ponieważ fani kryminałów szybko połączą ze sobą fakty, mając odpowiedź podaną na tacy. Można przeczytać, nie oczekując zbyt wiele.
 Tekst jest oficjalną recenzją zamieszczoną na stronie redakcji ESSENTIA

lipca 18, 2014

lipca 18, 2014

Galop'44

Galop'44



Dwaj Bracia, Mikołaj i Wojtek. Wychowujący się w rodzinie, która pamięć o bohaterach historycznych zaszczepiała już od najmłodszych lat. Dlatego też niczym nowym dla obu chłopców nie było gdy w kolejną rocznicę wybuchu powstania rodzice nakazali wybrać się do muzeum na uroczyste obchody. Wojtek z lekceważącym podejściem do wielu spraw z niechęcią udaje się z Mikołajem na miejsce inscenizacji. Po dotarciu obaj się rozdzielają umawiając na wybraną godzinę. 
Mikołaj zwiedzając muzeum nie pierwszy raz w swoim życiu postanawia zajrzeć do repliki kanałów, którymi podczas wojny przemieszczali się powstańcy. Nieświadomy tego co za chwilę się wydarzy otwiera właz tym samym trafiając w samo centrum walk. Ku wielkiemu zdumieniu Warszawa wygląda jak wyjęta z roku 1944. Nie rozumiejąc co się dzieje wdaje się w rozmowę z chłopcem mniej więcej w podobnym wieku co Mikołaj. Kanał, którym przeszedł posłużył jako przejście w czasie, znalazł się w przeszłości podczas tak ważnych wydarzeń.  Niewiele się zastanawiając daje się wciągnąć w akcję. 
Tymczasem Wojtek zaczyna się denerwować, nigdzie nie może znaleźć niesfornego brata, chcąc nie chcąc udaje się na poszukiwania, idąc tropem upodobań Mikołaja trafia do kanału, gdy wydostaje się na powierzchnię jest równie zdumiony co młodszy brat. Dziwnie poubierani ludzie, strzały. Gdyby przed chwilą nie siedział w sali kinowej pomyślałby,że jest uczestnikiem historycznych walk.. 
Nim się spostrzega zostaje prowadzony do miejsca gdzie młodzi ludzie niosą pomoc walczącym. Poznaje przy tym młodą dziewczynę Lidkę. Wojtek z początku ma zamiar odnaleźć Mikołaja jednak odgłos walki, krzyk ranny za bardzo go przerażają, dlatego też przy najbliższej okazji ucieka do swojego bezpiecznego świata.  Będąc w domu dochodzi do niego beznadziejność sytuacji, jeżeli zostanie sam jak wytłumaczy rodzicom nieobecność młodszego syna? Wraca i tym razem ma zamiar zrobić wszystko aby wydostać się z tego piekła razem z Mikołajem. Nie zdaje sobie sprawy,że życie w tym innym, straszniejszym świecie tak go pochłonie, a początkowo od niechcenia wykonywane czynności będą napawać dumą. Pozna chłopca, który przylgnie do niego i będzie eskortował podczas wypraw z zadaniami, to za sprawą Małego Wojtek przejdzie wewnętrzną przemianę, o której sam nie będzie sobie zdawał sprawy. 
Obaj bracia biorący udział w Powstaniu Warszawskim będą mieli w pamięci jedną druzgocącą informację, walka, która z takim zapałem rozpoczęta mająca trwać tylko kilka dni nie dość,że przeciągnie się o wiele dłużej to jeszcze skończy się klęską...Jak mieli patrzeć w oczy ludziom pełnym wiary i determinacji, nieświadomych przegranej. 


"Wyglądał jakby spał. W rączce ściskał poplątane bandaże, a wokół rozsypywały się starannie nagromadzone opatrunki. Drugą ręką przyciskał do piersi swoją torbę, podziurawioną jak sito(...)"

"Plutonowy spojrzał na niego i pokiwał głową, bo nie mógł wydobyć z siebie głosu. Jego łzy kapały prosto na przestrzeloną torbę .. (...) "  

Po przeczytaniu wiele lat temu Kamieni na szaniec, powiedziałam sobie,że więcej nie sięgnę po literaturę związaną z drugą wojną, i nawet kiedy w szkole byłam zmuszona do zapoznania z lekturami omawiającymi właśnie te czasy starałam się jak najmniej w nich uczestniczyć. Po prostu nie umiałam zmierzyć z tragedią tych wszystkich ludzi, młodych, starszych i dzieci. Jednak tym razem postanowiłam nie uciekać, dlatego też sięgnęłam po publikację pani Kowaleczko-Szumowskiej. Może dlatego,że jest nietypowo napisana, jakby nie było podróże w czasie połączone z prawdziwymi scenami historycznymi wydają się ciekawym i dość ryzykownym połączeniem.  Zabieg ten był świetnie skonstruowany. Bardzo sprytnie autorka postanowiła umiejscowić "wehikuł czasu" w tunelu kanalizacyjnym. Dzięki temu wydawał się być bardziej realny niż fantastyczny. Na dodatek akcje w których brali udział bohaterowie był wzorowane na prawdziwych, przez co łatwo było się  wczuć w atmosferę panującą w sierpniu 44' roku .
Moment przeniesienia się do Warszawy walczącej jest tak bardzo realny,że czytając automatycznie jesteśmy w centrum wydarzeń. Każdy wybuch czy ostrzeliwanie zdają się być tuż obok. Biegałam razem z Wojtkiem oraz Mikołajem ulicami, nosząc amunicje, uczestniczyłam w budowaniu barykady... Po prostu tam byłam, kiedy śmierć poniósł jeden z moich ulubieńców płakałam jakby straciła kogoś najbliższego. Książka tak realnie oddaje klimat tamtych wydarzeń. Jestem naprawdę pod ogromnym wrażeniem. Jak dla mnie Galop'44 jest strzałem w dziesiątkę, to pozycja nie tylko dla młodzieży, ale również i dla dorosłego czytelnika. Szczerze polecam, jestem przekonana,że nikt się nie rozczaruje. Ze smutkiem przewracałam ostatnią stronę, rozstając się z bohaterami. Świetnie napisana, odświeżona historia Powstania Warszawskiego pięknie ukazująca odwagę, miłość, siłę ducha oraz zmuszająca do wielu przemyśleń, "co ja bym zrobił nagle znajdując się podczas prawdziwej walki?". Uciec jest rzeczą prostą, ale zostać i zmierzyć się z tym co nieuniknione? Sama bardzo często stawiałam sama przed sobą to właśnie pytanie...
Mam ochotę powiedzieć - czytajcie bo będziecie zadowoleni!

Książka bierze udział w wyzwaniach - "Polacy nie gęsi" oraz "Grunt to okładka - motyw budynek".

lipca 17, 2014

lipca 17, 2014

Milczące dziedzictwo

Milczące dziedzictwo



Wspominałam jakiś czas temu,że ostatnimi czasy trafiam na dosyć dziwną literaturę. Nie powiem, niekiedy takie nietypowe publikacje wywołują we mnie pozytywne wrażenia, jak było tym razem? 
Poznajemy młodego mężczyznę, studenta mieszkające wraz z matką. Na pozór zwykły dwudziestotrzyletni Leo nie wydaje się kimś szczególnym, ale tylko przez pierwsze zdania. Tak właśnie zdania. Zagłębiając w lekturę jego postać zaczyna irytować. Czym? Podejściem do życia, świata ogólnie całej egzystencji. Mężczyzna buntuje się przeciwko wszystkiemu. Dosłownie. Według niego społeczeństwo jest zniewolone, zmuszone wykonywanie czynności, które tak naprawdę nie dają żadnej przyjemności. Jako,że niedawno zmarł jego ojciec myślami często wędruje do tematu śmierci. Kiedy jego promotorka po raz kolejny odrzuca pracę i nakazuje nanieść stosowne poprawki Leo postanawia rzucić studia, mało tego rodzi się w nim chęć zemsty, do której z pełną precyzją się przygotowuje.
Z matką żyje w dość oschłych relacjach, ponieważ kobieta twierdzi , iż jej syn nie zachowuje się jak normalny młodzieniec. Jej zdaniem jest chory umysłowo. 
Tymczasem były student zaczyna "bawić" się w Pana Boga wymierzając sprawiedliwość na niewinnych ludziach będąc przekonanym, iż jego uczynek był jednym słusznym. Po wszystkim opuszcza dom rodzinny, zmieniając swój wygląd  żyje z dnia na dzień. Po pół rocznej tułaczce przypadkiem poznaje nieznanego mu mężczyznę o imieniu Lazaro, który posiada spore informacje na temat młodzieńca...

Jeżeli do tej pory mówiłam,że czytałam dziwne książki, tak teraz zupełnie nie wiem co myśleć.
Leo był naprawdę "oryginalny" , mało tego jak dla mnie zakrawał na niepoczytalnego. Fakt jego przemyślenia czasami miały konkretne odniesienie do teraźniejszego życia, bo prawdą niestety jest,że ludzie nie potrafią żyć swoim własnym życiem bez styczności z telewizją, internetem oraz telefonami komórkowymi. Uwięzieni w pętli czegoś co sami sobie stworzyli. Z tym mogę się zgodzić. jednak całość jest napisania tak specyficznie, ciężko było przebrnąć przez te strony, których  naprawdę było niewiele. Lazaro uważający się za kogoś kto pewnego dnia wymierzy sprawiedliwość całemu światu. Ogólnie chwilami zastanawiałam się jaki jest przekaz tejże książki. Coś musi w niej być, tylko czemu ciągle było odniesienie do władzy boskiej. 
Szczerze powiedziawszy zmęczyło mnie czytanie. Nie zrozumiałam tego co autor chciał powiedzieć przez swoją publikację. Dwóch mężczyzn mający problem w odnalezieniu się wśród panującego trybu życia, postanawiają się mu sprzeciwić. 
Mnie osobiście Milczące dziedzictwo nie przypadło do gustu, jednak uważam,że każdy powinien wyrobić sobie o niej własne zdanie. Z chęcią przeczytam inne recenzje, może dowiem się czegoś czego sama nie wyczytałam między wierszami ? 






lipca 16, 2014

lipca 16, 2014

Wyjątkowy stosik :)

Wyjątkowy stosik :)
Jakoś tak się ostatnio złożyło,że ostatnie dni nie były dla mnie zbyt wesołe. Jak to w życiu bywa raz z górki raz pod, trzeba sobie jakoś radzić. Grunt,że poza moimi problemami działy się też rzeczy przyjemne, dzięki którym mój nastrój na został zesłany na dno otchłani. Dlatego też chciałam wam kochani zaprezentować stosik, może nie tak obfity jak zazwyczaj ale za to bardzo, bardzo wyjątkowy:) 

Jakiś czas temu brałam udział w konkursie na blogu Z książką w dłoni zupełnie niespodziewanie wygrałam tę oto książeczkę:)) 


Dzisiaj przyjechała do mnie śliczna niespodziewajka, z której się niezmiernie ucieszyłam, nie wiem z czego najbardziej, kochany mój Bujaczek musiał postawić na swoim i sprawiła mi tym ogromną radość!! :)) Dziękuję!! :*:*:* 

 Przede wszystkim kartka, jest słodka, normalnie tylko się na nią patrzeć, kocham Misie, Kotki, Pieseczki, wszystko co tulaśne;))

No ale.. książeczki, obie bardzo bardzo chciałam mieć i tadam! Dostałam! :)))


O Dotyku Julii tyle się naczytałam pozytywnych opinii, ogólnie stwierdziłam,że muszę ją mieć i już. No i jest;D 


 Zakochałam się, zakochałam się w okładce jeszcze przed premierą książki;))) nareszcie spocznie na mojej półeczce i będzie dumnie się prezentowała:)


Sami przyznajcie, fajne dostałam niespodziewajki prawda? :))




lipca 12, 2014

lipca 12, 2014

Grunt to prawdziwa przyjaźń

Grunt to prawdziwa przyjaźń






Idąc na wyższe uczelnie każdy ma głowę pełną marzeń, złudzeń, bo przecież mając dyplom w dłoni na pewno podbijemy świat, a jeżeli nie świat to chociaż wielkie miasta. Mając dobre noty, wiedzę teoretyczną nic tylko szukać i otrzymywać pracę.. Szkoda tylko,że rzeczywistość wygląda znacznie inaczej. 

Trójka przyjaciół jeszcze z czasów studiów próbuje się odnaleźć w życiu szukając swojego miejsca, wymarzona praca jakoś nie zapukała do drzwi, na polu osobistym też coś nie widać tych książąt i księżniczek. Zosia jako dyplomowana pani psycholog wiele sobie obiecywała, była pewna,że jej kariera będzie się szybko rozwijać i w końcu kiedyś otworzy wymarzony gabinet. Jak się okazało nie było nie tylko tych czterech kątów do przyjmowania pacjentów, ale również jakiego kolwiek etatu. Bo jak się okazało nie ma nigdzie miejsc na naukę absolwentów bez doświadczenia, nawet na wolontariat trudno się było załapać. Chcąc nie chcąc musiała objąć posadę w miejscu, którego szczerze nie znosiła. Przyjaciele ze wspólnego mieszkania też nie mieli lepiej. Bartek miał szczęście a raczej pecha, praca się go nigdy nie trzymała, głowa pełna pomysłów, ale w praktyce istna porażka. Jedynie Kaśka miała wymarzoną pracę jako makijażystka na planie filmowym, tylko czegoś jej brakowało, tego o czym najbardziej marzyła. Tego jedynego. Nie ustępowała w poszukiwaniach, a jak wiadomo szukając na siłę można trafiać z deszczu pod rynnę.
Cała trójka była niesamowicie zgrana, trzymali się zawsze razem, nie jeden raz kpiąc z samych siebie, dokuczając, ale mimo wszystko lubiąc. 

Kiedy pewnego wieczoru decydują się zrobić coś, co komuś z boku wydawać by się mogło śmieszne i dziecinne, szczerze wierzą, iż po tym  symbolicznym kroku ich życie w końcu wjedzie na właściwe tory i zacznie się układać. Bardzo szybko się przekonają, że gwiazdy mają inne zamiary wobec nich. Kiedy to ich oczom ukażą się panowie służb mundurowych niezmiernie zaciekawieni dlaczego troje młodych ludzi zachowuje się co najmniej podejrzanie późnym wieczorem w parku, w dodatku mając przy sobie saperkę...
Z każdą minutą sprawa będzie przedstawiała się coraz gorzej, mandat nabierze coraz wyraźniejszych kształtów i wtedy...
Właśnie w tym oto momencie poznajemy Zosię, Bartka oraz Kaśkę. Zawsze trzymających ze sobą. Każde z nich stanie przed nowymi wyzwaniami. Tylko czy będą potrafili wykorzystać te jedną jedyną chwilę? 

Książka z rodzaju odprężaczy nie wymagających wielkiego skupienia się na fabule. Miała rozbawić i tak też uczyniła . Już od pierwszych stron ubawiłam się czytając utarczki słowne oraz wspomnienia grupki znajomych. Czytało się naprawdę przyjemnie, bohaterowie byli tacy jak powinni. Czyli młodzi ludzie pełni energii, pomysłów. Oczywiście nachodziły ich chwile zwątpienia, na szczęście potrafili znaleźć rozwiązanie, ale czy zawsze? 
Każda z postaci jest w pewnym stopniu charakterystyczna, nawet te z pozoru wydające się bez znaczenia. 
Jedyną rzeczą, która troszkę mnie irytowała podczas czytania to było ciągle powtarzające się imię i nazwisko jednego z aktorów,który pojawił się w życiu jednej z postaci.Ja rozumiem raz, dwa razy powtórzyć pełne dane jednak za każdym razem kiedy jedna z bohaterek miała na myśli tego mężczyznę musiało padać imię wraz z nazwiskiem. Zaleciało lekkim przesadyzmem, jakby sam fakt wymawiania stanowił wielki zaszczyt. No ale to tylko taka jedna maleńka uwaga, o której musiałam napisać, inaczej nie byłabym sobą. 
Ogólnie Zaczaruj mnie jest napisana bardzo lekko i przystępnie, dzięki czemu każdy powinien spędzić przyjemnie czas czytając tę właśnie pozycję. Jest jeszcze jedno, według mnie książka niepotrzebnie została porównana do słynnego serialu, którego swego czasu ja szczerze nie znosiłam, myślę,że był to zbędny zabieg gdyż ta pozycja sama w sobie jest na tyle dobra,że nie potrzebuje dodatkowej reklamy.









Książka bierze udział w wyzwaniu - "Polacy nie gęsi" oraz "Grunt to okładka - motyw budynek"

lipca 10, 2014

lipca 10, 2014

Odkrywając rodzinne tajemnice...

Odkrywając rodzinne tajemnice...


Co zrobić kiedy nasze dotychczasowe życie w ciągu kilku chwil ulega zmianie, a zamiast spokoju nasuwają się pytania, na których odpowiedzi nie będzie można łatwo otrzymać? Czy zasiane ziarenko niepokoju pozwoli udawać,że nic się nie wydarzyło? Jak szukać kiedy wszyscy w koło milczą...

Głęboko w szafie zawinięta w dziecięcy kocyk leżała elegancka teczka, Veronika wiedziała,że wyjmowano ją dopiero gdy trzeba było odszukać jakieś ważne dokumenty. Tego dnia leżała rozłożona na mahoniowym stole, zaś dziewczynka przyglądała się wystającemu fragmentowi zdjęcia, ciekawość wzięła górę i postanowiła sprawdzić kto widnieje na fotografii. Oczom ukazała się dziewczynka na oko starsza od Veroniki,na zdjęciu widniał jeden napis. Laura. Nigdy dotąd nie słyszała by w domu ktoś wypowiadał to imię, dlatego postanowiła zwrócić uwagę na rozmowy rodziców. Już w wieku dwunastu lat wiedziała, iż zadawanie niewygodnych pytań może przynieść marny skutek. Matka dziewczynki od wielu lat leczyła się na nerwicę, na szczęście, miała przy swoim boku wierną i oddaną przyjaciółkę Anę... to ona dziwnym splotem okoliczności pojawiała się w ważnych wydarzeniach ich rodziny. To właśnie podczas jednej z wizyt Any w ich domu Veronika usłyszała o Laurze i ukradkiem zobaczyła jak niesie jej zdjęcie by pokazać przyjaciółce. Mimo swojego wieku dziewczynka wiedziała,że sprawa jest poważna, zaś poszukiwana postać ze zdjęcia odgrywa wielkie znaczenie dla jej rodziców..

Odkąd pamiętała jej życie wyglądało stateczne bez żadnych komplikacji, najważniejszą rolą w jej wychowaniu sprawowała babcia, to ona decydowała do jakiej szkoły i na jakie zajęcia ona, Laura ma uczęszczać. Kiedy z pozoru zwykłego dnia w trakcie zajęć lekcyjnych została wywołana z klasy wiedziała,że coś się stało, jednak nie mogła zrozumieć dlaczego właśnie teraz nagle muszą się wyprowadzić i co gorsza zmienić szkołę.. Dawny dom, a raczej Villa bardzo się jej podobały, teraz musiała pogodzić się z mieszkaniem w centrum ulokowanym nad sklepem obuwniczym. Wtedy jeszcze nie miałam pojęcia,że właśnie w tym sklepie odegrają się sceny, które na zawsze odmienią jej przyszłość.

Bardzo zainteresowała mnie tematyka poruszona przez autorkę. Sprawę kradzieży oraz handel dziećmi nie jest tematem z którym mamy do czynienia na co dzień, a jednak takie straszne zbrodnie mają miejsce i czasami ich ofiary nie mają pojęcia,że zostały skrzywdzone w najgorszy z możliwych sposobów. 
Matka długo oczekująca swojego dziecka, mająca świadomość,że ciąża przebiega jak należy nagle dowiaduje się,że jej maleństwo umarło, nikt jej nie chce pokazać ciała bo jak twierdzą specjaliści może wywołać zbyt wielki szok, ale gdzieś tam w środku rodzi się niepewność, czy faktycznie powiedziano prawdę? Dlaczego żaden lekarz nie potrafi sensownie wytłumaczyć co poszło źle. 
Właśnie z takimi pytaniami rozpoczynamy naszą "przygodę"  z Veroniką i Laurą bo to właśnie te dwie postacie odgrywają największą rolę. Trudno jest mi powiedzieć czy polubiłam bohaterów, jaki miałam do nich stosunek emocjonalny. Chociaż jest jedna osoba, której na wstępie nie polubiłam by później to uczucie mogło zamienić się w odrazę. Ana. Kobieta pojawiająca znikąd mająca radę na każdy problem, owiana tajemnicą. W Skradzionej  pojawia się wielu bohaterów, ich osobowości są bardzo rozbieżne, od zrozpaczonej a mimo wszytko pełnej wiary w osiągnięciu celu Betty po stalową, apodyktyczną Lilly. 
Sama fabuła toczy się bardzo powoli, autorka niespiesznie rozwija tempo akcji, chwilami miałam wrażenie,że rozdziały były przegadane, zbyt wiele przemyśleń oraz cofania się w czasie przemyśleń Veroniki. Nie można powiedzieć,że książka trzyma w napięciu. Jako,że rozgrywa się dwutorowo zostajemy pozbawieni tej niewiedzy i niepewności co dzieje się z dziewczynką z fotografii. Również przewidywalne jest zakończenie, jednak mimo tego,że już od początku miałam podejrzenie kto jest głównym sprawcą oraz jak potoczą się losy bohaterów czytałam z ogromna ciekawością. Dlaczego? Ponieważ fabuła wciąga i zmusza do wczucia się w sytuację Betty, Veroniki a później Laury. Do tego stopnia,że nie mogłam się oderwać od stron. Po zakończeniu nie odłożycie tej książki ot tak, w głowach będą się rodziły pytania, jak takie sytuacje mogą mieć miejsce i co my byśmy zrobili na miejscu bohaterów.
Skradziona może nie należy do gatunku porywającego dynamiczną akcją, jednak ma w sobie to coś, co sprawiło,że mogę szczerze polecić, tę pozycję naprawdę warto przeczytać.



Premiera - 14 lipca 2014r.






lipca 09, 2014

lipca 09, 2014

Kedy nadejdzie ten wymarzony czas...

Kedy nadejdzie ten wymarzony czas...


Ponownie wracamy do Malowniczego i jego mieszkańców, gdzie losy każdego z nich nie są jeszcze do końca poukładane..Każdego z nich czekają przeżycia, dobre i złe, ale najważniejsze by w tych trudnych momentach  byli obecni przyjaciele.

Strach potrafi paraliżować, motywować do działania, ale przede wszystkim zmieniać. Marta niegdyś przebojowa dziewczyna od wielu lat panicznie się boi jednej osoby. Zrobiła się tajemnicza oraz wycofana. Gdy jej sytuacja robi się coraz bardziej niepewna, a niepokój o dziecko wzrasta podejmuje natychmiastową decyzję..Później stojąc po środku rynku wraz z córką i psem nie bardzo wie co ma ze sobą począć. Z początku pomysł wydawał się bardzo dobry, ale godziny podróży oraz zmęczenie zrobiły swoje. Gdy beznadziejność osiąga swój punkt kulminacyjny ktoś wyciąga do Marty pomocną dłoń. Pytanie tylko czy ta zdesperowana i nikomu nie ufająca kobieta będzie umiała przyjąć bezinteresowną troskę ze strony zupełnie obcej osoby...

Wrócił Kacper. Ku jego ogromnego zdziwieniu nie zastał w mieszkaniu jak zawsze czekającej córki, początkowa pewność,że jest u znajomych przeradza się w ciekawość. Coś mu nie pasuje i gdy po ogólnych oględzinach pomieszczeń dochodzi do wniosku,że Julia wyjechała(!!) nie może zrozumieć jakim prawem i dlaczego śmiała  nie poinformować własnego Ojca! Wprawdzie próbowała się do niego dodzwonić, ale cóż ma biedny poradzić,że akurat wtedy był zajęty ważniejszymi sprawami...wszak kobiety bywają bardzo absorbujące. Tatuś postanawia dowiedzieć się gdzie jest córeczka, jednak po usłyszeniu tego co tak naprawdę nie chciałby wiedzieć jest w szoku. Oto skrzętnie ukrywana przeszłość wróciła, i to w dodatku bez jego wiedzy, a co najważniejsze zgody. I jakim prawem Julia grzebała w jego, Kacpra poprzednim życiu! Chcąc nie chcąc nasz don juan musi się zmierzyć z tym co przez wiele lat próbował wymazać z pamięci, udaje się do Malowniczego by jak stwierdził zabrać Julię z powrotem do Warszawy, ani przez chwilę nie przejmując się ludźmi , którzy tyle przez niego wycierpieli....

 Nad domem Magdy zagoszczą ciemne chmury. Opieka nad dziećmi, która z początku miała być tylko zwykłą formalnością okaże się trudniejsza niż wszyscy myśleli. I to nie dlatego,że tak musi być. Komuś zależało aby właśnie Ona nie mogła otrzymać zgody. Wszystko zacznie się rozsypywać, na dodatek w domu zagoszczą nowi lokatorzy, niby wszystko dobrze ale ich przybycie będzie owiane nie tyle tajemnicą co czymś znacznie gorszym.  Nikt nie będzie się spodziewał,że okazując pomoc można narazić nie tylko siebie, ale i ukochane osoby na wielkie niebezpieczeństwo... Na wszystko z półeczki będzie patrzyła czarna Sara.  

Wybrałam się do Malowniczego z ogromną przyjemnością, ale i zaciekawieniem. Czym tym razem zostanę zaskoczona i jak poukładają się losy wielu osób, które zdążyłam polubić. Chyba największe emocje wzbudziła we mnie postać sławnego Kacpra, który wróciwszy ze swej eskapady musi wybrać się w kolejną podróż, tym razem do przeszłości by zmierzyć z teraźniejszością. Oj drażnił mnie niesamowicie tatuś Julii, chwilami miałam ochotę kopnąć Kacperka w główkę, jego tupet i bezczelność nie miały granic. A jednak to tego zadufanego w sobie mężczyznę pokochało tyle kobiet. Dlaczego? Miał w sobie coś co sprawiało,że biedaczki leciały do niego jak pszczoły do miodu.  Jednak najbardziej poszkodowaną kobietą okazała się jego własna córka. Osobiście nie polubiłam jego postaci, działał na mnie jakoś jak płachta na byka. 
W tej części dzieje się więcej poważniejszych spraw, gdzie łzy i niepewność mieszają się z codziennym życiem. Wzruszałam się wraz z bohaterami i czekałam na kolejny rozwój wypadków. 
Pięknie została ukazana przemiana bohaterów, którzy niekiedy potrzebowali odpowiedniego bodźca z zewnątrz by zrozumieć co w ich życiu jest najważniejsze. 
Magdalena Kordel zaserwowała nam coś jeszcze, ale tego nie będę zdradzała. Przyznam się, że tak poprowadzona fabuła bardzo przypadła mi do gustu. Oczywiście nie zabrakło poczucia humoru, pojawił się mój ulubieniec Pan Miecio będący chyba największą atrakcją Malowniczego.
Wydaje mi się,że Wymarzony czas nie trzeba polecać, bo tę książkę tak jak i jej poprzedniczkę po prostu trzeba przeczytać, bez wątpienia nikt się nie rozczaruje. 

 

Książka bierze udział w wyzwaniu - " Polacy nie gęsi".

lipca 08, 2014

lipca 08, 2014

Uwierzyć we własną siłę

Uwierzyć we własną siłę

Wsłuchaj się w samą siebie, postaraj się zrozumieć, co mogą oznaczać otaczające sygnały. Może rozwiązanie jest na wyciągnięcie ręki? Wystarczy uwierzyć w siebie i dać się ponieść nowym umiejętnościom. Nie czekaj zbyt długo, czas jest bezcenny, a marnowanie go może się okazać tragiczne w skutkach...   

Kylie cały czas zastanawia się kim, a raczej czym jest. Do tej pory nikt nie potrafi ustalić, do jakiej grupy zakwalifikować jej przypadek; komendantka Holiday uparcie twierdzi, że już niedługo nadejdzie chwila, gdy wszystko stanie się jasne, ale kiedy? Tymczasem dziewczyna musi nauczyć się otwierać umysł oraz próbować odczytywać cudze wzory; same ćwiczenia są o tyle nudne, że nie zajmuje się nimi regularnie. W dodatku od jakiegoś czasu do Kylie przychodzi duch; nie jest w tym nic nadzwyczajnego, jednak ten uparcie informuje, że komuś bardzo bliskiemu potrzebna jest pomoc i pozostało niewiele czasu. Nastolatka jest sfrustrowana faktem, iż nie potrafi dowiedzieć się czegoś więcej od zjawy. W sprawach sercowych nie dzieje się lepiej. Odkąd odszedł Lukas, jej osobą coraz bardziej jest zainteresowany półelf Derek; chłopak dość natrętnie próbuje przekonać do siebie Kylie, wpływając na jej decyzje swoimi zdolnościami. 

Istnieje jeszcze coś. Wodospady Cienia niepokoją pewne istoty, niestety nikt nie jest w stanie określić, kim one są i czego próbują dokonać. Kylie ma przeczucie, że to ona stała się głównym celem nadprzyrodzonych, nie wie tylko, kto i dlaczego jej zagraża...

Druga cześć serii Wodospady Cienia okazuje się znacznie ciekawsza i chyba lepiej dopracowana od pierwszego tomu. Autorka postawiła na bardziej rozbudowaną akcję, w której rozważania Kylie na temat jej osoby przestają być tematem wiodącym. Oczywiście nie brakuje momentów przegadanych, jednak tutaj nie można powiedzieć, że było nudno. Sama Kylie zaczyna się zmieniać, pozytywnie, rzecz jasna. Potrafi się postawić, a nawet zareagować adekwatnie do zaistniałej sytuacji. 

Chyba najbardziej ciekawe oraz zabawne są momenty rozmów, a raczej słownych przepychanek ze współlokatorkami i zarazem przyjaciółkami. Miranda oraz Della żywiołowa wampirzyca i lekko postrzelona Wiedźma już w pierwszej części zaskarbiły sobie moją sympatię. Dodatkowym plusem jest cała przemiana dziejąca się w ciele oraz umyśle Kylie; autorka zgrabnie wodzi czytelnika za nos, nie dając odpowiedzi na pytania, mało tego, serwuje coraz więcej zagadek nie prezentując natychmiastowych rozwiązań. Jeżeli poziom Hunter się utrzyma, bądź nawet wrośnie, to kolejna część powinna być idealna.

Każdy, kto ma za sobą Urodzoną o północy, powinien sięgnąć po kontynuację. Fabuła przyciąga już od pierwszych stron, chwilami zadziwia, a co najważniejsze, zakończenie wzmaga apetyt i pozostawia czytelnika z wieloma pytaniami...
 
 Tekst jest oficjalną recenzją na stronie redakcji ESSENTIA
 
 
 
 

lipca 04, 2014

lipca 04, 2014

Noc rośnie we mnie

Noc rośnie  we mnie


Większość ludzi nosi w sobie jakąś tajemnicę, mniej lub bardziej intrygującą. Czasem powracanie nawet we wspomnieniach do przykrych wydarzeń bywa niesamowicie bolesne, dlatego często tylko całkowite odcięcie się od tego co było może dać ukojenie, albo chociaż na chwilę dawać takie wrażenie...

Mikołaj przechodzi traumę swojego życia, jego ostatnie dni, a może i tygodnie to ciągłe picie i nie trzeźwienie. Nawet nie zdaje sobie sprawy z tego co się dzieje na świecie, szczerze mówiąc ma to kompletnie gdzieś. Jednak komuś zależy na nim, przyjacielowi, który uparcie próbuje skontaktować z mężczyzną. Za każdym razem z marnym skutkiem. Jedyna osoba, której może się udać co kolwiek wskórać to dziadek Jeremi, który kilkaset kilometrów od Londynu odchodzi od zmysłów martwiąc się o wnuka. Gdy dowiaduje się o zaistniałej sytuacji bez zastanowienia śpieszy a pomoc, dzięki czemu po długim czasie Mikołaj wychodzi na prostą i podejmuje życiową decyzję, już nigdy nie powróci do miasta w którym tyle wycierpiał. Chce się odizolować od tych wszystkich wspomnień, wymusza na przyjacielu obietnicę by ten nigdy nie poruszył drażliwego tematu...

Julia poszukuje natchnienia, dlatego też próbując się wczuć w osobowość bohaterki swojej powieści postanawia odegrać pewną rolę i zobaczyć co z tego wyniknie. W tym celu udaje się do klubu, z początku czuje się niepewnie gdyż jest osobą raczej nieśmiałą, ale jej bohaterka wręcz przeciwnie. Kiedy już mając sobie odpuścić na horyzoncie pojawia się przystojny James, kobieta automatycznie zakłada maskę, i od tej chwili jest tą drugą. Fascynacja Mikołajem jest automatyczna, nie spodziewała się takich obrotów sprawy, ale czasem żeby coś osiągnąć trzeba postawić na jedną kartę, widać los się do niej uśmiechnął... Szybko orientuje się w sytuacji i wyłapuje, iż jej nowo poznany mężczyzna ukrywa tajemnicę, która wzbudza w niej niepohamowane pokłady ciekawości.
Chcąc dowiedzieć się jak najwięcej o Mikołaju, a przede wszystkim skrzętnie ukrywanym sekrecie będzie umiała posunąć bardzo daleko, czy istnieją granice moralności? I czy Julia takowe posiada? 

Zainteresował mnie opis fabuły, miałam nadzieje na dramat o lekko kryminalnym zabarwieniu, bo jest tajemnica, owa tragedia. Nic tylko się radować. Sama akcja toczyła się nie spiesznie, ot taki normalnym rytm. Miałam nadzieje,że im bardziej zagłębiając się w fabułę coś zacznie się dziać..no i owszem zaczęło, ale nie tak jakbym sobie tego życzyła...
Przede wszystkim bohaterowie.. Mikołaj był dla mnie dziwnie obojętny, owszem były chwile kiedy mu współczułam, niekoniecznie polubiłam, mimo,że to nie jest negatywna postać, no nie całkiem. Jako człowiek ma swoje wady i słabości.
James jawił się jako ideał przyjaciela, takiego co to można ze świecą ulicami szukać a i tak się nie znajdzie, byłam pod wrażeniem jego wierności i uczuć względem kumpla... do czasu. 
Natomiast Julii nie mogłam znieść już od samego początku. Jak mnie ta kobieta nieziemsko drażniła! Jej zachowanie doprowadzało mnie do szału, nie mogłam zrozumieć jak można być takim człowiekiem, chociaż jej postać miała jakby drugie dno więc... nie mogę za dużo napisać bo zdradziłabym co najważniejsze. 
Wiem jedno ostatnimi czasy mam "szczęście" do pozycji z dziwnie skonstruowanymi fabułami. 
Nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale  tutaj był moment kiedy się pogubiłam i za bardzo nie wiedziałam o co autorce chodzi. Być może to był zamierzony zabieg, a ja się nie najnormalniej w świecie nie odnalazłam podczas czytania.  Nie umiem polecić tego tytułu, ale i też nie chcę zniechęcać, ponieważ całość w ogólnym rozrachunku nie jest zła, tylko nietypowo przedstawiona. Szczerze mówiąc jestem ciekawa opinii innych czytelników.




Książka bierze udział w wyzwaniu "Polacy nie gęsi" oraz "Grunt to okładka - motyw budynek"

lipca 02, 2014

lipca 02, 2014

Stosiczek lipcowy ;)

Stosiczek lipcowy ;)


Przyszła pora na zaprezentowanie moich najnowszych zdobyczy, wprawdzie nie wszystkie jeszcze do mnie dotarły, ale doczekać się nie mogę żeby pochwalić tym co mam :)

Tak więc nie przedłużając zacznijmy od ... samego dołu ;D 

1. "Serce Ferrinu" K. Michalak - Achh nie mogłam się doczekać na kolejną część kronik ferrinu, uwielbiam tę serię, zaś najnowszy tom jest piękny, pachnący i w ogóle śliczny!!;)))

2. "Wymarzony czas" M. Kordel - Jakiś czas temu czytałam wymarzony dom, teraz przywędrowała do mnie druga część Malowniczego i jestem happy, bo .. uwielbiam książki Madzi Kordel:).

3. "Milczące dziedzictwo" M. Czapliński - Trudna to będzie książka, mam nadzieje,że jakoś mi się spodoba i lektura mnie wciągnie:).

4. " Noc rośnie we mnie" Olga Dziedzic - Opis bardzo mnie zainteresował, jeszcze przyciągająca okładka, myślę,że to będzie moja lektura na dziś:).

5. " Kiedy to w końcu nadejdzie"  Lewandowski/Skrobańska - 
Zaciekawił mnie fakt,że jest dwóch autorów, lubię wczytywać się w fabułę pisaną dwoma stylami, a jednak czasem świetnie zgranymi. Zobaczymy jak będzie tym razem:).

6. " Goniąc cienie" Marta Bilewicz - Krymianlik z dreszczykiem czyli coś co niedźwiadki lubią najbardziej;D .

7. "Zaczaruj mnie" K. Frankowska - Bujaczek chwaliła, namawiała, wyboru nie miałam skusiłam się ;) 

8. " Letni domek" M. Willett - Moja zacna nagroda, którą to sama sobie wybrałam, zobaczymy czy mój zmysł czytelniczy jeszcze nie zdechł i historia okaże się wciągająca;)).

Tak oto w skrócie o moich perełkach, dwie z nich z chęcią wlepiłabym w ramki i chłonęła ich widok. ale cóż trzeba przeczytać i uważać by nie zużyły się przy tym za nadto ;D 
A tutaj macie sesyjkę plenerowo-serwetkową ;D trawka była lekko wilgotna więc ułożyłam moje maleństwa na dzierganej serwetuni.













Coś czytaliście robaczki? albo macie na oku? Piszcie! :)
 

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger