lutego 27, 2014

lutego 27, 2014

Historia kotem się toczy

Historia kotem się toczy


Sporo słyszałam o tej książce zanim zdecydowałam się po nią sięgnąć. Z przeczytanych opinii wyobrażałam sobie świetną książkę, z kotem w tle. Czegóż chcieć więcej dla kociary? Jeszcze fakt,że jedna z bohaterek miała być niezbyt przyjemna teściowa...tylko czytać! A jakie były moje odczucia podczas i po przeczytaniu książki ? Za chwilkę wszystkim wyjaśnię.

Piękne miasto Kraków, mieszkanie skromne lecz przytulne, a w nim mieszkająca Ada, jeszcze. Bo nad jej losem po śmierci męża już nie męża zawisła chmura eksmisji. Straszna świadomość, jednak bywa,że to właśnie żywi muszą ponosić konsekwencje czynów tych co odeszli. Nie cieszy to Adę, spędza jej sen z powiek, po rozwodzie była przekonana,że wszystko co było związane z Henrykiem jest za nią. Oprócz bliźniaczek oczywiście, córki są jej największym i chyba jedynym szczęściem. No właśnie, dziewczęta wpadły na genialny pomysł, genialny według nich, bo matka niekoniecznie będzie zadowolona z propozycji swych dorosłych już latorośli. Chodzi o podjęcie się opieki nad teściową, pół biedy jeszcze gdyby miały ze sobą dobre relacje, ale obie się delikatnie mówiąc nie znoszą. Jak dziewczyny i główna zainteresowana to sobie wyobrażają? Zagrażająca eksmisja też nie pomaga w podjęciu odmownej decyzji. Chcąc nie chcąc Ada przeprowadza się do Kasztelowa, miasteczka w którym rządzą Ślązacy, zaś prym wiedzie teściowa, w myślach nazywaną przez synową wiedźmą. Dwóm kobietom od początku nie udawało się porozumieć, teściowa nie potrafiła zaakceptować wybranki ukochanego syna. Natomiast Adzie w końcu przestało zależeć by kobieta ją polubiła, ograniczała swoje odwiedziny do minimum.
Przyjeżdżając pod dom jeszcze pod nieobecność teściowej Ada zauważa na progu kota, zdziwiła się na jego widok, nie żeby wiedźma nie posiadała stworzenia, po postu nie spodziewała się by Ta postarała się o rasowe stworzenie, które kosztuje nie małe pieniądze.  Jeszcze miało wiele rzeczy zadziwić kobietę ale to dużo, dużo później...

Niedaleko pod lasem stał dom, jego właściciel poruszał się eleganckim terenowym samochodem, wzbudzał nie małą sensację, głównie dlatego,że z nikim nie chciał utrzymywać sąsiedzkich relacji, a jak to na wsiach bywa ludzie spekulowali na różne sposoby, odgadując kim może być ów mężczyzna. Ada również się nim zainteresowała, nawet bardzo, nieudolnie będzie próbowała zwrócić na siebie uwagę, ku jej zdziwieniu mężczyzna nie wykaże się inicjatywą zawarcia znajomości. Również do czasu. 
Jest jeszcze tajemniczy ktoś. Jego głównym zajęciem jest... mordowanie zwierząt, na różne sadystyczne sposoby.  Jednak śmierć bezbronnych kotów i psów przestaje sprawiać mu przyjemność. Zacznie się polowanie na okoliczne groby, a później również ludzi.  Mieszkańcy będą przeczuwali zło, ale nie tylko oni. Głównie zwierzęta zrozumieją,że czyha na nie niebezpieczeństwo, wrodzony instynkt sprawi,że będą się ostrzegać, przez co sadysta będzie miał mniej ofiar.. Jego złość zacznie wzbierać. Strach będzie wychodzić wieczorami, co najgorsze nikt nie będzie zdawał sobie sprawy,że zagrożenie czai się tuż za płotem...


Sięgnęłam po tę właśnie książkę ponieważ miała bardzo dużo pozytywnych recenzji, wręcz zachwalających. Nie powiem żebym się rozczarowała, bo byłaby to nieprawda, jednak coś mi w niej chwilami zgrzytało. Dokładnie główna bohaterka, jak ona mnie denerwowała. Dorosła kobieta, dzieci samodzielne, a ona jakaś taka nie potrafiąca się ani odezwać, ani zachować. Teściowa nią rządziła, biedaczka nie wiedziała jak się sprzeciwić. Biegała za obcym facetem zmuszając by zachował się kulturalnie, robiąc z siebie pośmiewisko. Rozumiałabym gdyby miała te 20 lat, no młoda dziewuszka zafascynował ją mroczny, niedostępny samiec. Jednak Ada zachowywała się chwilami jak niezrównoważona. Najbardziej polubiłam właśnie teściową, jej powiedzonka, oraz przytyki rozbawiały mnie nie jeden raz. Dzięki tej właśnie postaci dobrze czytało się książkę. Niby zołza z niej była, a jednak mimo wszystko nie dało się nie polubić. Ada niby uważała się za rozsądną (ciągle tak o sobie mówiła), ale bezmyślne zostawiła kota w koszu na podwórku niemalże na cały dzień, przepraszam bardzo kto robi takie głupstwa zwłaszcza w upale? Mało ważne,że tam był cień w zamkniętym koszu raczej to nie było zbyt wielką pociechą dla zwierzęcia, bez picia i jedzenia. 

Wróćmy do teściowej, mojej ulubienicy. Niby  taka niepozorna, wiecznie zgryźliwa, jednak przeczucia miała dobre. Nawet się jej nie dziwiłam,że nie jeden raz utyskiwała synowej.  
Ciekawą postacią był Jeremi, tego to w żaden sposób nie mogłam rozgryźć, ileż teorii na jego temat stworzyłam w głowie, a i tak żadna nie okazała się właściwa. Świetnie autorka wprowadziła jego osobę i trzymała w tajemnicy do samego końca. 
Akcja toczy się z perspektywy Ady, jednak autorka wplatała rozważania jeszcze jednej osoby, nie podając jego imienia, żadnych informacji zdradzających pochodzenia, dzięki czemu zagadka kim był ów sadysta morderca była jeszcze trudniejsza. Muszę powiedzieć,że właśnie rozwiązanie uratowało całość do tego stopnia,że książka sama w sobie się wybroniła i w ogólnej ocenie wyszła na  bardzo dobrą. Mnie po prostu nie przypadła do gustu Ada, jednak mam nadzieje,że tylko w moim odczuciu wydawała się nie taka jak powinna i nikogo nie zrażę do książki. Dla samej zagadki warto przeczytać, ja byłam w wielkim szoku, ani przez moment nie podejrzewałam właśnie tej osoby. 


Książka bierze udział w wyzwaniach "Polacy nie gęsi" oraz "historia z trupem".




lutego 22, 2014

lutego 22, 2014

Gra Wyprawa do Dżungli

Gra Wyprawa do Dżungli

Dzisiaj kochani przedstawię wam niepozorną aczkolwiek bardzo ciekawą i wciągającą grę. Nazywa się Wyprawa do Dżungli, w skład gry w chodzi 16 kart skarbów oraz tyle samo kart mapy, dodatkowo mamy 27 żetonów punktów tj. 1, 3, 5 i 10.  Ostatnim elementem jest znacznik gracza rozpoczynającego, który to podaje się kolejnej osobie po ukończonej rundzie. Jak to wszystko wygląda postaram się wam przedstawić. 



Zasady gry są bardzo proste, rozkładamy na stole 16 kart skarbów, natomiast kart mapy rozdajemy dla czterech uczestników,  karty skarbów muszą być odwrócone tak by nie było wiadome co zawierają. Gdy już mamy rozdane karty mapy odkrywamy kartę skarbów i sprawdzamy czy symbol kształt bądź kolor pasuje do tych, które posiadamy. W zależności od zgodności symboli przyznaje się punkty. Jeżeli zgadza się tylko jedna rzecz uczestnik otrzymuje jeden punkt. natomiast przy zgodności kształtu i koloru gracz dostaje maksymalną ilość punktów trzy. 



Przewidziane są cztery rozdania kart, to znaczy tyle ilu jest uczestników gry. Pierwszą rundę zaczyna najmłodszy z graczy po czym według wskazówek zegara podaję się wskaźnik rozpoczynającego rundę.
W grę można grać na różne sposoby, w moim przypadku było tak,że przy układaniu kart skarbów przyglądaliśmy się symbolom w celu zapamiętania gdzie z znajdują się kształty, po około minucie zostały odwracane. Każdy z graczy wybierał jedną ze swoich kart i próbował przypomnieć sobie gdzie znajduje się szukana karta skarbów. Radość była wielka gdy udało się trafić w tą właśnie szukaną, ale i nawet jeden punkt był mile widziany :)


        Na zdjęciu zapatrzona Madzia w karty skarbów, z przykrością muszę przyznać,że szło jej najlepiej ;D


Gra jest przeznaczona dla dzieci od 6 lat, oczywiście dorośli mają nie mniejszą radość, u nas tak się złożyło,że graczami były osoby z trzech pokoleń wiekowych, każda z nas miała wiele frajdy;) Dodatkowo gra rozwija spostrzegawczość, bo w mojej odsłonie trzeba ćwiczyć zapamiętywanie poszczególnych kart, co wcale nie jest takie łatwe jakby się mogło wydawać. Mogę polecić Dżunglę nie tylko dla dzieci, tutaj również dorośli bardzo przyjemnie spędzą czas, a wyprawa po skarby może okazać się czymś niezwykłym:) 




Muszę przyznać,ze do gry z chęcią będę nie jednokrotnie wracała, naprawdę bardzo przypadła mi do gustu, co najważniejsze cena nie jest wygórowana , ponieważ z tego co widziałam w internecie to wynosi 19.99 zł. 
Sami widzicie,że za tyle radości koszty nie są przerażające, a wręcz przeciwnie:) Jeżeli lubicie gry, nie wirtualne zaopatrzcie się w Dżunglę:)





lutego 21, 2014

lutego 21, 2014

No to stosik ;D

No to stosik ;D


Przyszła kolej na stosika, zrobiło się wiosennie tej zimy to i mój stos jest z przewagą zieleni, miejmy nadzieje,że w przyrodzie niebawem ten kolor zacznie królować, tymczasem zapraszam do moich nowych nabytków :)

Od góry czy od dołu? 


1." Prawdziwe morderstwa" Ch. Harris - Recenzja książki jest na blogu dlatego nie będę się nad nią rozwodziła, ciekawy kryminał na jedno popołudnie. Polecam;)

2. "Zbuduj swój dream team"G. Szczerba - Trzeba czasem przeczytać książki naukowe, tutaj coś o menedżerach, jestem ciekawa tej książki bo można się z niej sporo nauczyć. 

3. "Zieleń szmaragdu"K. Gier - ostatnia część przygód Gwen i Gideona, z tego co słyszałam jest chyba najlepsza, więc z jednej strony nie mogę się jej doczekać, zaś z drugiej szkoda,że już koniec..

4. "Błękit szafiru"K. Gier - po zakończeniu pierwszej części nie mogłam się doczekać drugiej, oto ją mam za co bardzo jestem wdzięczna mojemu Bujaczkowi :):*.

5. "Historia kotem się toczy" R. L. Górska - wiedziona pozytywnymi recenzjami postanowiłam przeczytać, jestem w trakcie lektury, no i ..? Dowiecie się w recenzji ;).

6. "Powrót do Ferrinu" K. Michalak -Tego to najbardziej nie mogłam się doczekać, jest wielu krytyków kronik Ferrinu, jednak mnie one przypadły do gustu i cieszę się,że ta najnowsza jest już u mnie w domu. Aha wciąga! siadłam do przeczytania prologu, a oderwałam się na 40 stronie ;D.


Tak wygląda mój mini stosik, niestety jeszcze nie dotarła do mnie paczka na którą tak bardzo czekam, kiedy ona dotrze nie mam pojęcia. No nic trzeba się cieszyć tym co jest. Coś czytaliście? Macie w planach? Piszcie :))



lutego 19, 2014

lutego 19, 2014

Prawdziwe morderstwa

Prawdziwe morderstwa

Aurora Teagarden pracuje jako bibliotekarka w małym miasteczku Lawrencton, zajęcie jak każe inne, daje jej sporo przyjemności, jednak poza pracą ma swoją pasję. Uczęszcza na spotkania grupy zajmującej się dziwnymi morderstwami, o których niegdyś było głośno. Sprawy są bardziej bądź mniej poważne. Każdy z członków ma za zadanie poprowadzić wykład dotyczący otrzymanej sprawy. Tego popołudnia wybrała się na comiesięczne spotkanie. Przypadała akurat jej kolej wykładu, starannie się do niego przygotowywała, miała zrobione notatki. Przyjeżdżając na miejsce spotkań nie ma pojęcia co za chwile ma ją spotkać. Jedna z członkiń zostaje zamordowania bardzo podobnie do ofiary, którą właśnie tego wieczoru miała omawiać, na domiar złego to Aurora jest osobą, która znajduje ciało koleżanki ze spotkań. Policja nie daje wiary przypuszczeniom, według nich jest to paskudna sprawa. Zajmują się śledztwem, badając wszelkie poszlaki. Kobieta wraz ze swoimi znajomymi z klubu nie potrafi otrząsnąć się z szoku. Czyżby to był fatalny zbieg okoliczności, czy ktoś rzeczywiście ma w planach kopiować słynne zbrodnie? 
Ślad się gubi, sprawa powoli cichnie, podczas zwołanego prywatnego zebrania w domu bibliotekarki, pada podejrzenie,że oto ktoś z ich grupy jest mordercą, ponieważ nikt inny nie zajmował się podobnymi sprawami. W dodatku atmosfera między zebranymi staje się zbyt napiętą nie skutkując w żadne nowe wiadomości. 

Miasteczko powoli wraca do normalnego życia, jednak w domu Rory nie jest całkiem spokojnie, ktoś przysłał zatrute czekoladki, dla niej albo jej matki, tego nie wiedzą. Kim jest tajemniczy nadawca? I czy znowu sprawa wiąże się z jedną z omawianych na spotkaniach klubu? Kobieta snuje swoje własne podejrzenia, tak naprawdę zaczyna mieć swoje typy co do mordercy. Każdy dziwnie zachowujący się osobnik budzi niepokój. Kiedy w dziwnych okolicznościach ginie kolejna osoba grupa zaczyna się zastanawiać na kogo padnie kolej. Samotna staruszka, posiadająca niesamowitą wiedzę na temat spraw kryminalnych próbuje połączyć fakty, szuka nawet sprawy pasującej do jej osoby. Aurora próbuje w miarę normalnie żyć. Na ile to jest możliwe, spotyka się z niedawno zamieszkałym w domu obok pisarzem Robinem. Mężczyzna preferuje właśnie kryminały, znajdując się w samym centrum "akcji" może nie czuje się zagrożony co podniecony. Nie znał osobiście ofiar, więc tym łatwiej jest mu przyswoić brutalne wiadomości. 
Razem z Rorą próbują dowiedzieć się jak najwięcej, prowadzą swoje "śledztwo" co nie bardzo podoba się policji oraz Pani detektyw. Kim jest prawdziwy morderca i czy działa sam? Może jest ich dwoje, pomagając sobie nawzajem, kto pasuje do układanki? Wyjdzie wiele faktów, niektóre zaprzeczające tym pierwszym. Coś nie będzie pasowało kobiecie i jakie znaczenie mają w tym wszystkim brązowe włosy ? 

Prawdziwe morderstwa z początku wydawały się lekkim kryminałem, fakt zaczyna się od morderstwa jednak nie wiem w sumie dlaczego myślałam,że będzie to tylko jedno takie zdarzenie, zaś akcja będzie toczyła wokół szukania zabójcy. Język jest niezwykle lekki, przez co odnosi się wrażenie,że książka wcale nie dotyczy strasznych zbrodni. Ja bynajmniej nie odczuwałam mrocznego klimatu, tej aury niebezpieczeństwa kiedy na każdym kroku czyha zagrożenie. Bohaterowie są ciekawi, każdy ma jakieś znaczenie, jednak nie można tak sobie na samy wstępie powiedzieć kto jaki jest. Dla mnie niesamowitym zaskoczeniem było samo rozwiązanie, mianowicie kiedy już dowiedziałam się kto był tym strasznym mordercą. Nawet przez chwilę nie typowałam właśnie tej osoby. Sama osoba Aurory jest dosyć ciekawa, chociaż nie mogę powiedzieć,że bardzo ją polubiłam. Chyba była mi w pewnym stopniu obojętna. Bardziej przypadł mi do gustu Robin, fajny facet. Niby cichy nie rzucający się w oczy, a jednak potrafił zaskoczyć. 
W dodatku te morderstwa, nie byle jakie, dobrze przemyślane, jak ze sceny z naprawdę mocnego thrillera. Kiedy stanęły mi przed oczami ciała zamordowanych z relacji świadków.... Co najważniejsze nie ma nudy, akcja zaczyna się od początku i do samego końca się toczy. Mniej lub bardziej dynamicznie. Jako,że narracja jest pierwszoosobowa, miałam okazję jeszcze bardziej wczuć w fabułę. Muszę przyznać,że bardzo przypadł mi do gustu pierwszy tom z panią bibliotekarką. Mam nadzieje,że będę mogła zapoznać się z jej kolejnymi zagadkami kryminalnymi. 




lutego 15, 2014

lutego 15, 2014

Liebster Liebster ... ;D

Liebster Liebster ... ;D




Kochani ja wiem, znowu odpowiadam, ale co poradzić,zostałam ładnie wytypowana, ktoś o mnie pomyślał, nie potrafię zignorować.Mam nadzieje,że zechce wam się czytać te moje wypocinki, a pytanka są fajne, więc biorę się do dzieła. 
Dziękuję Monice z blogu Książki przy kawie


No to do dzieła! :D

1. Dlaczego piszesz bloga?

Powinnam odpowiedzieć bo tak wyszło;) nie planowałam tego, ale pod wpływem impulsu stworzyłam stronkę no i...została :)

 2.    Czy lubisz czytać literaturę klasyczną?
Tak, chociaż nie robię tego tak często jak bym chciała, czasem wydaje mi się,że jestem "za głupia" by wszystko odpowiednio zrozumieć.


3. Co sądzisz o współczesnej polskiej literaturze?

 Z współczesną literaturą jest różnie, część jest naprawdę świetna, ale bywają "perełki", na które byłoby mi szkoda choćby złotówki, mam wrażenie,że teraz się wydaje na ilość nie jakość. Na szczęście są autorzy z prawdziwego zdarzenia.


4. Jak odnosisz się do używania wulgaryzmów w 
literaturze?

 Nie lubię wulgaryzmów w książkach, jeżeli sięgam po takową to aby się odciąć od wszystkiego co się dzieje wokół, co za tym idzie słuchaniem przekleństw, wydaje mi się,że literatura powinna być na poziomie, uczyć odpowiedniego wypowiadania się,jeżeli autor sobie pozwala na takie "kwiatki" to podczas czytania nie odczuwa się  przyjemności, cieszenia się pięknym językiem. 

5. Czy chętnie sięgasz po powieści debiutantów czy raczej omijasz je z daleka?

 Oczywiście,że czytam debiutantów, trafiają się nie jeden raz bardzo ciekawe i dobrze zapowiadające odkrycia literackie, nie mam nic przeciwko zapoznawaniu się z kimś nowym.

 6. Co sądzisz o modzie na tzw. literaturę erotyczną? 

Ojej, już na samo słowo erotyk dostaje alergii, chociaż z początku byłam ciekawa, ale nie spodziewałam się,że te wytwory będą wszędzie, jak jakaś zaraza. Z każdej strony otaczają. Jest ich stanowczo za dużo, teraz mam takie jedno skojarzenie erotyk - płeć . Na tym zakończę ;D 

7. Zbierasz książki na półkach czy raczej pozbywasz się ich jako zbieraczy kurzu?

Zbieram, z natury jestem chomikiem. Książki kocham miłością szczerą nieustającą. Marzy mi się ogromniasta domowa biblioteczka.

 8. Jaką książkę i czy w ogóle, przeczytałeś więcej niż raz?

Jest, jest oczywiście. Natalii 5 oraz Powrót, tak się ostatnio na nie patrzyłam i stwierdziłam,że muszę sobie kupić nowe egzemplarze, bo te w domu.. ekhhm, są już lekko zaczytane.


 9. Lubisz e – booki?


 Hm, e - booki są, mają swoje plusy, mam kilka na swoim tablecie, jedną książkę nawet do połowy przeczytałam. Czy lubię? Nie wiem, są mi obojętne.

 10. Ile czasu dziennie/tygodniowo poświęcasz na czytanie?
  
 Bardzo dużo, nie liczę godzinami, ale codziennie czytam, czasem jest to jedna książka na dobę, czasem muszę przez kilka dni jedną,zależy jak mi podejdzie czy mam czas. Jednak codziennie kilka godzin czytam.

 11. Czy oprócz pisania własnego bloga umieszczasz swoje recenzje w innych miejscach w Internecie?

Tak, na kilku portalach czytelniczych oraz sklepach internetowych, robię to hurtowo, jak uzbiera się większa ilość recenzji wtedy siadam i wrzucam. 


Dziękuję za uwagę.

                                    Koniec

lutego 14, 2014

lutego 14, 2014

Spotkanie z Kasią Bulicz-Kasprzak !!!!

Spotkanie z Kasią Bulicz-Kasprzak !!!!

Wczoraj miało miejsce jakże wspaniałe i ważne dla mnie spotkanie autorskie. Ważne pod wieloma względami. Przede wszystkim moje pierwsze w życiu, więc jak wyobrażacie sobie emocje były i to ogromne! W dodatku Kasia pochodzi z mojego kochanego Lubania, wiadomość ta była dla mnie wielkim zdziwieniem ale i radością, dlatego z wielką niecierpliwością czekałam na chwilę kiedy będziemy mogły się zobaczyć, taka duma,że oto z miasta, które jest bliskie memu sercu pochodzi autorka świetnych książek!:) 
Zastanawiałam się jak to będzie, czy Kasia mnie pozna, jak się rozmawia z kimś kogo znamy z książek i facebooka. Powiem wam, że pierwsze wrażenie było wspaniałe! Kasia stała sobie, tak normalnie, cały czas uśmiechnięta. Jej serdeczność wręcz promieniuje:) .

Samo spotkanie odbyło się w bardzo wesołej swobodnej atmosferze, każdy miał możliwość zadać Kasi pytanie, na które bardzo obszernie odpowiadała. Mnie jako blogerce, piszącej opinie do przeczytanych książek, nie zawsze pozytywnych podobało się podejście Kasi do tego jak przyjmuje krytykę. Jak wiecie jest wielu pisarzy różnie zachowujących na negatywne recenzje. Otóż Kasia nie dość,że jest zdystansowana, to jak stwierdziła zupełnie się tym nie przejmuje, bo w końcu każdy odbiera po swojemu, ma do tego prawo. Rozumie,że jej książki nie każdemu mogą się podobać. 

Byłam niesamowicie zdziwiona kiedy na zadane pytanie, jak długo pisała swoją pierwszą książkę w odpowiedzi padło... miesiąc! Myślę,ze to była nie lada wyczyn, bo napisać i jeszcze wygrać to nic, ale przede wszystkim musi się spodobać czytelnikom, piękny sukces.  
Szkoda,że nie byłam wstanie wszystkiego spamiętać, bo moi drodzy tyle ciekawych rzeczy dowiedzieliśmy się wszyscy na temat Kasi. Jednak muszę, no muszę wam napisać o tym co nas najbardziej rozbawiło. Ci co nie czytali "Meandrów miłości" proszę omińcie to zdanie, bo one jest spoilerem:)
Kasia opowiadając o pisaniu właśnie tej książki, powiedziała,że bardzo nie lubiła postaci Henryka, tak bardzo,że w pewnym momencie stwierdziła, albo go usunie z książki, albo zabije, No i go zabiła ;D.  Oczywiście moje pisemne zdawanie relacji nie jest takie jak na żywo, ale uwierzcie na słowo było wspaniale! te 1,5 godziny zleciało nie wiedziałam kiedy, przykro się było rozstawać z Kasią, mam nadzieje,że jeszcze do nas zawita i będę mogła z nią dłużej porozmawiać. 

Kochani mam zdjęcia, jednak z góry muszę przeprosić za jakość, moja fotografka, która miała uwieczniać każdą chwilę musiała opuścić spotkanie. Nie miałam sumienia jej zatrzymywać, bo to przyszła mamusia, jest już wysoko w ciąży i gorzej się poczuła. Tak więc zdjęcia są takie jakie są, z mojego telefonu, który mimo tej swojej marki robi tak beznadziejnej jakości fotki,że nie wiadomo śmiać się czy płakać. No ale dla mnie one i tak mają ogromną wartość. 
Na spotkanie Kasi przyjechała znana wielu czytelnikom autorka Joanna Maria Chmielewska!!! :) Siedziałyśmy obok siebie, ja nieśmiało zerkałam w jej strona, Pani Joasia szukała mnie w tłumie, bo dzień wcześniej zapytałam na facebooku czy będę mogła dostać wpis do książki. Tak więc całe spotkanie byłyśmy blisko siebie i nic. We mnie się odezwała nieśmiała dziewczynka i co poradzić. Na szczęście pod koniec się przemogłam, okazało się,że Joanna Maria Chmielewska to równie serdeczna i sympatyczna osoba jak moja Kasia:) oczywiście dostałam piękną dedykację, którą za chwilkę zobaczycie, pamiątkowe zdjęcie na schodkach... bo takie inne. 

Teraz wam pokażę zdjęcia, jak wspomniałam nie będą piękne, ale nic nie poradzę. 

Nie patrzcie na mnie, bo wyglądam jak koszmar hahaha ;)  tutaj Kasia podpisuje książkę dla mojego kochanego Bujaczka, która nie mogła być na spotkaniu.


     Fajna ta moja Kasia prawda??? :))) Mówię Wam radość niesłychana!! wrażenia niesamowite. 

                                                (źródło)
               Słuchajcie to zdjęcie podkradłam ze strony biblioteki w Lubaniu, bo takie ładne im wyszło:)


       Tutaj właśnie z Joanną Marią Chmielewską:) Zobaczcie nawet na schodkach może być miło;)))

           Tutaj ten piękny wpis do mojej kochanej książki, cieszyłam się i dalej siedzę jak dziecko :))


Jeszcze nie koniec relacji, obiecałam Pauli z mój świat szelest kart, że dowiem się o pisanych przez autorki książkach. Pauluniu, Kasia obecnie pisze dwie książki, kryminał z morderstwem w tle oraz o biegaczce, ale jak dodała nie o sobie:)) Pani Chmielewska mówiła tylko o tej nowej książce, która ma być wydana teraz w marcu:))


lutego 12, 2014

lutego 12, 2014

Zapowiedzi ...

Zapowiedzi  ...
Kochani pierwszy raz tworzę post z zapowiedziami, więc jeżeli coś będzie niedopracowane wybaczcie, jak będzie chcieli podzielcie się wskazówkami, jestem otwarta na uwagi, oby nie były złośliwe;)

W  wydawnictwie Replika  18-go lutego ukażą się następujące książki; 

 Kota lubi szanuje -
 Hanka, świeżo upieczona absolwentka dwóch fakultetów, wierzy, że świat stoi przed nią otworem. Gdy więc w spadku otrzymuje mieszkanie, decyduje się chwycić byka za rogi i, w poszukiwaniu szczęścia, przeprowadza się do Warszawy. Szybko okazuje się, że życie w stolicy to nie bajka. Kasa się kończy, a perspektyw na znalezienie pracy brak. I jeszcze ta hałaśliwa agencja towarzyska za ścianą… Czy w stolicy Hanka znajdzie szczęście i miłość?


Jacek Ketchum  Czas Zamykania 
To historie zrodzone przez mistrza grozy, którego sam Stephen King określił mianem prawdopodobnie najstraszniejszego faceta w Ameryce.
Światy, jakie kreuje Jack Ketchum pełne są mroku i tajemnicy. Bijący od nich realizm potęguje wrażenie niesamowitości i wywołuje strach. Strach, przed którym na próżno szukać drogi ucieczki.
To dziewiętnaście przerażających opowiadań, które doprowadzą Was na skraj mrocznej przepaści, która kryć może dosłownie wszystko.



Róża Lewanowicz  Porwana -
Justyna i Łukasz Meyer wiodą z pozoru spokojne życie warszawskich mieszczuchów. On jest funkcjonariuszem Centralnego Biura Śledczego, ona pracownicą jednej z wielu stołecznych korporacji. Problemy w pracy, bezowocne starania o dziecko i wszelkie inne przyziemne sprawy przestają mieć dla nich jakiekolwiek znaczenie w dniu, w którym na oczach zdezorientowanego męża i połowy osiedla ktoś porywa żonę i odjeżdża z nią w nieznanym kierunku...



Jestem ciekawa czy wśród tych trzech tytułów znaleźliście coś dla siebie? Mnie osobiście najbardziej zaintrygowała ostatnia pozycja, lubię takie mroczne, niebezpieczne historie i to będzie mój numer jeden do przeczytania z tej właśnie trójeczki:)



lutego 11, 2014

lutego 11, 2014

Córka czarownic

Córka czarownic


Daleko w lesie w czasach gdy panowanie nad Wielkim Królestwem przemocą zdobyli Urghowie, żaden mieszkaniec wsi oraz miasteczek nie mógł czuć się bezpiecznie, mieszkała czarownica z dzieckiem. Dziewczynka lubiła otoczenie przyrody, zwierząt. Była przyzwyczajona,że często musiały wraz ze swą opiekunką uciekać i poszukiwać kolejnego schronienia z dala od Najeźdźców. Kiedy dziecko osiągnęło wiek odpowiedni do nauki czytania kobieta położyła przed nim Wielką Księgę, była w niej spisana historia Wielkiego Królestwa, czary oraz wiele innych ważnych informacji. Dziewczynka czytała ją, zaś gdy zasypiała czarownica kładąc swe wielkie dłonie na jej głowie wypowiadała zaklęcia. Dni mijały, dziecko rosło gdy skończyła lekturę Księgi, czarownica postanowiła ją spalić, od tej pory jej treść miała się znajdować w pamięci wychowanki. Gdy dziewczynka była bliska swych siódmych urodzin, czarownica wraz z dzieckiem wybrała się w podróż na górę, tam miała przejąć opiekę nad wychowaniem dziewczynki druga z czarownic. 
Było ich pięć, sióstr czarownic, które podjęły się dopełnienia jakże ważnej oraz odpowiedzialnej roli, przygotowania dziecka wybranego do swojego przeznaczenia. Otóż jak głosiła Pieśń Jedyna po siedmiuset siedemdziesięciu siedmiu latach pojawi się istota, która sprawi,że zniknie cierpienie, nie będzie już prześladowania, a ludzie którzy siłą wtargnęli do Królestwa wrócą na stepy skąd przybyli.  Słowa tej pieśni były zakazane, jeżeli żołnierze usłyszeli, że gdzieś w jakimś domu były nucone zakazane zwrotki, osoby te skazywano na śmierć. Trudne to był czasy, ludzie cierpieli na głód i prześladowanie. Jedyne co trzymało ich przy życiu to wiara,że przepowiednia się spełni i pojawi się ta tajemnicza istota, która wybawi lud od ucisku. 

W odległym zamku mieszkał potomek Urgha, bezwzględnego władcy, który miał być szkolony tak by za kilka lat objąć władzę i sprawować ją równie okrutnie jak ojciec. Niestety Ajok był zupełnym przeciwieństwem ojca. Nie potrafił walczyć, zabić zwierzę było dla niego czymś niemożliwym. Jego dusza była delikatna. Czym nie zaskarbił sobie względów u nauczycieli fechtunku oraz samego ojca, ten nim pogardzał, odczuwał wstyd,że z jego krwi wyrósł ktoś tak nieporadny. Jednak Ajok posiadał ukryty dar, który sam w sobie jeszcze nie potrafił odkryć. Może nie potrafił strzelać z łuku, władać mieczem, ale umiał rozmawiać ze zwykłymi ludźmi,  zaskarbić ich sympatię. Właśnie siedząc w kuchni, w towarzystwie służby oraz kucharek nauczył się słów Pieśni Zakazanej, nie tylko ją śpiewać ale i rozumieć sens.. 

Dziecko rosło, uczyło się wielu zaklęć, które mogłyby w przyszłości pomóc w nagłym wypadku, czytać z gwiazd i wielu innych rzeczy. Czarownice uczyły starannie mając nadzieje,że każda lekcja będzie niosła za sobą oczekiwane efekty, jednak panienka nie zawsze reagowała na pewne sprawy tak jak powinna. Była bardzo pojętna, lecz nie miała w sobie uczuć żalu, miłości. Nie rozumiała cierpienia ludzi, chowana z dala od nich wszystkie uczucia były jej obce. Nie musiała pracować ciężko, własną krwią, nie czuła głodu ani zimna. Dlatego też była próżna i niewyrozumiała. Im bliżej było do dnia spełnienia przepowiedni tym bardziej coś niepokoiło czwartą siostrę czarownicę. W samym zamku działy się sprawy, które miały zaważyć na dalszych losach nie tylko mieszkańców, ale również dziewczyny i jej opiekunki...


Zastanawiałam się czym tym razem mnie zaskoczy autorka, każdy kto poznał Terakowską wie,że w jej książkach jest ukryte drugie dno, między wersami wplecione ważne nauki. Tak było i tutaj. Dziecko mimo,że było wybrańcem z przepowiedni musiało się wiele nauczyć, jak wiadomo wychowywanie nie należy do prostych, czego doświadczyły czarownice. Posiadały wielką wiedzę oraz umiejętności, władały zaklęciami, jednak nie wszystko były wstanie nauczyć dziewczynkę. Było coś co musiała ona sama w sobie odkryć, zrozumieć i wypracować. Najważniejszą umiejętność. Jest to chyba jedna z najważniejszych cech, którą ludzie powinni posiadać. 
Słów kilka jeszcze na temat samych bohaterów, nie wiem dlaczego nie za bardzo polubiłam dziewczynki, było w niej coś takiego co mnie odpychało, może ta zuchwałość i wielka chęć pojęcia całej wiedzy czarownic, albo ta dominacja. Nie wiem, ale do jej osoby podchodziła z rezerwą, obserwowałam każdą przemianę, a mimo to nie zachwycała mnie jej postawa w wielu sytuacjach. Natomiast Ajok zaskarbił sobie moją sympatię od samego początku.Czarownice wiadomo były niezwykle mądre, z ich nauk można się wiele dowiedzieć, jak wspomniałam między słowami zostało sporo przemycone, trzeba tylko uważnie czytać. 
Córka czarownic niezwykle mądra i pouczająca książka, którą warto przeczytać, a i sama historia Wielkiego Królestwa została bardzo ciekawie oraz tajemniczo przedstawiona. 






lutego 10, 2014

lutego 10, 2014

Honor

Honor




W odległej Turcji mieszka rodzina Topraków, Berzo wraz ze swą żoną mają nadzieje,że w końcu urodzi się w ich rodzinie syn. Niestety tak się nie dzieje, kobieta rodzi bliźniaczki, jej złość i rozczarowanie jest tak wielkie,że nie potrafi znaleźć sobie miejsca, dziewczynki nie mają imion. Rodzina czeka, aż matka w końcu się zdecyduje.  Jej propozycje są bardzo dziwne, Berzo stwierdza,że nie mogą one tak się nazywać jak wymyśla, ale żona jest nieustępliwa. Koniec końców siostry będą się nazywały Pembe i Jamila. Obie bardzo ze sobą zżyte, niby takie same, a jednak różniące się od siebie. Mimo wszystko bardzo się kochały, nie wyobrażały sobie aby miały się kiedy kolwiek rozdzielić. Do czasu gdy na horyzoncie pojawił się młody mężczyzna, przelotnie przebywający w ich wiosce. Pochodził ze Stambułu, jawiącego się pannom jako miejsce pełne złota i przepychu niczym z bajki. On sam nie miał w planach jeszcze się żenić, najpierw powinno się uregulować służbę wojskową, później praca. Nie wiedział,że uciekając od atakujących psów jego życie już na zawsze się zmieni. 

Esme wspomina swoje życie w Stambule, gdzie w lichym domu oglądając z okienka patrzyła ze swym bratem na nogi ludzi. Było to ich ulubione zajęcie. Kiedy ojciec popadł długi i stracił pacę to matka musiała znaleźć zajęcie, czego nie popierał wuj. Twierdził,że to mąż powinien zarobić na rodzinę, kobieta jest od wychowywania dzieci i prowadzenia domu. Po kilku latach przenieśli się do Londynu, miało im się tam wieść lepiej. Iskander i ona pamiętali poprzednim dom, jednak najmłodszy z rodzeństwa już nie, różnie bywało. Matka pracowała jako sprzątaczka, później w salonie fryzjerskim jako pomocnica. Jej język nigdy nie był zbyt dobry. w domu porozumiewała się po kurdyjsku albo turecku. Esma nie była taka jak jej rówieśnice, nie interesowała się chłopcami. W dodatku matka ciągle powtarzała czego kobiecie nie wolno, jak powinna uważać na kontakty z mężczyznami. Byli zgranym rodzeństwem, dopóki Iskander nie zaczął spotykać się z tymi dziwnymi ludźmi, wtedy zrozumiała,że nie zna brata tak dobrze jak się jej wydawało. Już nie był człowiekiem z którym niegdyś się bawiła, często rozmawiała. 

Jamila w swojej wiosce była nazywana dziewiczą akuszerką, odbieranie porodów było jej powołaniem i misją, ale nie tylko tym się zajmowała. Często też pomagała w leczeniu wielu dolegliwości. wiedziała jakie zioła do czego służą. W swej chatce nie czuła się jednak wystarczająco bezpieczna, kobieta sama mieszkająca zawsze musiała liczyć się z zagrożeniem, dlatego też miała u swego boku broń, nigdy nie było wiadomo kto zapuka do drzwi. Siedząc przy ogniu często rozmyślała, niekiedy przysnęła. Od pewnego czasu niepokoiły ją dziwne sny, które traktowała jako zwiastun czegoś niedobrego. Intuicyjnie czuła,że jej sny mają coś wspólnego z siostrą, listy od niej były pewne niepokoju i rozterek. W dodatku zwierzała się,że w jej małżeństwie nie dzieje się dobrze. Mąż odszedł do innej kobiety, ona sama kogoś poznała. W ich kulturze takie rzeczy były niedopuszczalne. 
Po wydarzeniach, które miały miejsce zaważające na jej życiu oraz przyszłości kobieta postanawia wyruszyć na pomoc siostrze. Lata temu rozdzielone teraz będą miały okazje nadrobić czas oraz wyjaśnić pewne sprawy. 

Wchodząc do miejsca gdzie gra się dla pieniędzy trzeba być przygotowanym na wszystko. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, a jak wiadomo im więcej się wygrywa tym trudniej przestać. Adem miał dobry dzień, grał i wygrywał. Między czasie przed jego oczami mignęła sylwetka kobiety, miała w sobie coś co go przyciągało. 
Roksana nie była jakąś tam kobietą, miała swoją mocną osobowość, dla niej liczył się pieniądze. Adem wyglądał na zamożnego w dodatku sporo wygrał... Mężczyzna nie kochał swojej żony, byli ze sobą wiele lat jednak nie umiał udawać,że jest spełniony w związku. Oczywiście interesował się dziećmi, jednak w chwili wyprowadzki wiedział,że czuły się one przez niego zdradzone. Czasem miał ochotę przyjrzeć się z bezpiecznej odległości własnym dzieciom, ale co by im powiedział? Ukrywa się jak nieudacznik, lepiej było żyć innym życiem. Nie pomyślał,że to co jednego dnia wygrał, następnego może przegrać, a jego życie ulegnie zmianie. Może gdyby pewnego popołudnia zareagował na prośbę najstarszego syna nie doszłoby do strasznej tragedii.
Honor można rozumieć, interpretować na wiele sposobów, czasem chęć niedoprowadzenia do hańby skłania ludzi do strasznych decyzji, jak było w przypadku Iskanedra...


Wiedziałam,że Honor nie będzie książką jedną z wielu. Jednak nie spodziewałam się,że po zakończeniu będę wpatrywała w okładkę mając w głowie gonitwie myśli. A było to kilka dni temu, nie mogłam sobie wszystkiego poukładać. Wywarła na mnie tak wielkie wrażenie,że przez długi czas chodziłam i myślałam o tych wszystkich bohaterach, o tym jak wychowanie, kultura ma wpływ na życie wielu ludzi. Może akcja nie jest dynamiczna, jednak każde słowo, wydarzenie są ciekawe. Ukazują świat dla mnie całkiem nieznany. Owszem oglądam filmy na temat religii muzułmanów, tego jak według ich wyznań traktuje się kobiety, żony czy córki. Nie pojęte dla mnie było zachowanie ojca i macochy (mam nadzieje,że to nie spoiler) , kiedy po powrocie dziewczyny od mężczyzny, który ją oszukał dali do zrozumienia,że hańba jest tak silna, iż sama powinna zdecydować jak ją zetrzeć z ich rodu..to co zrobiła, a czego ja się nie spodziewałam było straszne, nie mogłam sobie z tym poradzić. Przecież u nas rodzina, rodzice wspierają, może nie wszędzie, ale nie coś takiego! Gdy doszło do mnie co się stało byłam w tak wielkim szoku,że nie potrafiłam przejść do kolejnego rozdziału.  Ogólnie kobiety nie dość,że nie miały zbyt wiele do powiedzenia to w dodatku cierpiały wielokrotnie nie ze swojej winy. 
Jamila i Pembe, zastanawiałam się której było mi bardziej szkoda, bo ich obu życie należało do trudnych i raczej nie udanych, chociaż Pembe miała dzieci, które kochała, a one ją. Natomiast Jamila, sama mieszkająca na tym dzikim pustkowiu, udzielając pomocy ludziom mogła spodziewać się wszystkiego. Nie zawsze można pomóc skutecznie, jeżeli poród nie odbędzie się tak jak powinien obwiniać się będzie akuszerkę. 
Wiele autorka poświęciła Iskanderowi, możemy się przyjrzeć jego osobie tak jakby od końca do początku, przemiana jaka w nim następuje.
Ja nie potrafię zrozumieć, chyba nawet nie chcę i nawet jego przemiana do mnie nie przemówiła.
Zabić matkę dlatego,że splamiła honor rodziny spotykając się z innym mężczyzną bo jej mąż ją pierwszy zostawił, było dla mnie wstrząsem. Nie chcę i nie chciałabym sobie wyobrazić,że mój brat robi coś takiego. Nie wiem czy byłabym wstanie coś takiego wybaczyć. Esma nie umiała, czuła nienawiść do Iskandera, rozumiałam jej uczucia. Bardzo mnie zaskoczyło postępowanie najmłodszego z rodzeństwa, nie spodziewałam się po nim tak mądrego i dojrzałego myślenia. Oni oboje czuli ogromny żal do starszego brata.
Zastanawiam się co mogłabym napisać o książce by przekazać jak bardzo do mnie trafiła, jest to jedna z najlepszych pozycji jakie dotąd przeczytałam. Polecam każdemu, kobietom, mężczyzną. Z tego co mi wiadomo właśnie ten tytuł otrzymał nagrodę na granice.pl, jest to jak najbardziej zasłużone wyróżnienie. 
Myślę,że tę książkę nie tyle można co powinno się przeczytać. 









książka bierze udział w wyzwaniu - 52 książki oraz "historia z trupem"

lutego 09, 2014

lutego 09, 2014

Wichrowe Wzgórza

Wichrowe Wzgórza


O historii tejże tragicznej miłości oraz losów mieszkańców Wuthering Heights słyszał niemalże każdy. Bo jakże mroczna i tragiczna jest ta historia. Przedstawiona w tak przejmujący sposób,że człowiek całym sobą przeżywa rozgrywające się sceny.

Postać Heathcliffa już od wczesnego dzieciństwa odznaczała się dziwnymi cechami, bo chyba inaczej nie można nazwać braku reakcji na ból. Każde dziecko w taki czy inny sposób okazuje swoje uczucia, ale nie Heathclif. On się nie odzywał wtedy kiedy od niego oczekiwano. Co nie znaczy,że był bierny na wyrządzaną krzywdę. O nie, ten potrafił się zemścić, uderzyć swego wroga w najczulszy punkt, wtedy gdy się tego nie spodziewał. Pojawił się na Wichrowym Wzgórzu całkiem niespodziewanie, mieszkańcy nie cieszyli się z tego,że ich ojciec, Pan włości postanowił wziąć pod swą opiekę cygańskie dziecko i w dodatku oczekiwać,że będzie ono traktowane jak członek rodziny. Córki i Syn Earnshawa nie kryli swego niezadowolenia, w końcu tatuś miał przywieźć im z miasta obiecane prezenty, a dostały brudne, zdziczałe dziecko! O ile Cathy po pewnym czasie przemogła się do obecności chłopca, tak jej brat nie potrafił go znieść, czego nawet nie starał się ukrywać.

Z biegiem czasu dwoje dzieci tak nie podobnych do siebie zaczyna łączyć nić porozumienia, spędzają ze sobą coraz więcej czasu. Biegają po wrzosowiskach, dokuczają. Cathy przestała przypominać grzeczną i ułożoną panienkę, wiecznie umorusana, odzywająca się bardziej jak prostaczka aniżeli panna z dobrego domu. Spędzało to sen z powiek jej starszemu bratu, jego żonie, a nawet przychylnie nastawionej Heathcliffa pani Dean. Po śmierci właściciela majątku piecze nas odpowiednią edukacją dziewczynki przejmuje starszy brat. Odseparowuje On Catherine od tego nieokrzesanego człowieka. Dobierając inne bardziej odpowiednie towarzystwo dzieci z domu Linotów. Edgar jest bardzo miłym i ułożonym chłopcem, w dodatku bardzo lubiącym Cathy. Jego wadą jest fakt,że nie potrafi zareagować jak prawdziwy młodzieniec. Przez co wiele razy dostępował drwin ze strony Heathcliffa.

Catherine mimo zmiany jaka zaszła w jej zachowaniu oraz wyglądzie dalej  tęskni oraz interesuje się swym druhem z dzieciństwa. W końcu z nikim innym nie potrafiła tak dobrze porozumieć. Miał on w sobie coś takiego co nie pozwalało o sobie zapomnieć.Losy tych dwojga zostają rozdzielone gdy padły słowa, których nie powinien był usłyszeć...

Cathy wychodzi za mąż, Edgar jest troskliwym oraz oddanym mężem. Ona przez długi czas również do powrotu tego, za którym tak bardzo tęskniła, ze stratą jaką nie mogła się pogodzić. Gdy się spotykają oboje są innymi ludźmi. Heathcliff nie jest tym brudnym, zaniedbanym młodzieniaszkiem. Stoi przed Panią Linton dumny oraz jeszcze bardziej pewny siebie. Ma przed sobą cel, który obrał dawno temu, a teraz może go urzeczywistnić, ale najpierw zobaczy Cathy...





Nie potrafię opisać fabuły tak by nie zacząć streszczać całej książki, być może są osoby, które nie spotkały się jeszcze z Wichrowymi Wzgórzami, mają przed sobą. Wiem,że w tym przypadku nie bardzo wyszło mi opisanie, a raczej nakreślenie tego co kryje za sobą powieść Emily Bronte.Jest to wspaniała a zarazem tragiczna, wiele razy przerażająca opowieść. Czytało się trudno, nawet bardzo, dawno nie spotkałam się dawką aż takiej nienawiści. Heathcliff był straszny. Nie potrafię napisać o nim niczego dobrego. Tak bardzo starałam wyszukać się w nim przejawów człowieczeństwa, ale on był od dzieciństwa wyrachowany, wiedzący kiedy co zrobić by zadać odpowiedni cios. Dopóki żył stary Earnshaw manipulował jego uczuciami na każdym kroku. Później po jego śmierci zrobił się jeszcze gorszy. Chwilami nie dziwiłam się dlaczego Hindley go nienawidził. Bo o ile ten pierwszy od samego początku pałał do niego tym uczuciem, to jednak opiekun był dla niego dobry, a ten nigdy nie potrafił powiedzieć choćby dobrego słowa. Dorastał, a z biegiem lat jego zaciętość oraz sadyzm się zmagał. Bo według mnie Heathcliff był sadystą.

Nienawidził ludzi, zastanawiam się czy również do samego siebie nie odczuwał tego uczucia. Miłość do Cathy była dziwna, w sumie ja tam nie zauważyłam miłości. To wszystko było dla mnie zbyt ciężkie, nie do zaakceptowania. Dosyć lubiłam Edgara, może nie był uosobieniem wymarzonego mężczyzny, jednak kochał Cathy, chciała dla niej jak najlepiej. Zdawał sobie sprawę,że ten niebezpieczny człowiek zawsze był obecny w myślach oraz sercu żony. Co do Pani Dean, dziwna z niej kobieta. Tyle widziała, a jednak wiele razy nie robiła nic, kiedy czytałam nie raz się zastanawiałam czy Ci wszyscy ludzie powariowali ?? Żeby każdy tak bardzo musiał być podporządkowany Jednemu człowiekowi? Jednak mógł być ktoś bardziej zepsuty, syn Heathcliffa, ten to doprowadzał mnie do szału. O ile ojciec miał jaki kolwiek swój własny, spaczony bo spaczony charakter, tak ten... Wywoływał we mnie najgorsze uczucia jakie były możliwe.

Tylu ludzi żyło pod żądzami tego jednego mężczyzny. Zastanawiałam się dlaczego nikt nie umiał się mu sprzeciwić? Kimże on był? Sam jeden/ Skoro tak bardzo znienawidzony to było tą nienawiść jakoś wykorzystać....

Nienawiść.. to słowo króluje w Wichrowych Wzgórzach, kiedy już kończyłam miałam wrażenie jakby mi ktoś zrzucił na plecy kilka ton, bo nie miałam siły się otrząsnąć z nadmiaru negatywnych emocji. Wielu było bohaterów zasługujących na miano złych, jednak Heathcliff przebił ich wszystkich. Nie mam nawet najmniejszego zamiaru tłumaczyć tego fanatycznego zachowania nieszczęśliwą miłością. Tego uczucia było tam tyle co nic. Okładka wspaniale odzwierciedla wnętrze książki. Jest ona mroczna, co najważniejsze nawet kiedy były opisywane sceny rozgrywające się latem, ja tego nie odczułam..Dla mnie przez cały czas panował mrok, deszcze, wiatr.

Jeszcze kilka słów chciałam napisać na temat stylu autorki. Siostry Bronte zna chyba każdy, charakteryzują się one wspaniałym bogatym językiem, opisując przestawianą epokę w taki sposób,że człowiek automatycznie przenosi się w czasie. Zauważyłam,że Emily różni się od swej siostry Charlotte. Tej pierwszej język był dla mnie bardziej przystępny, mówi się,że Emily była większą poetką od Charlotte. Może właśnie przez to dramaturgia była tak namacalna. Mimo,że uczucia nie były dobitnie nazwane, wypływały z każdego gestu, spojrzenia bądź postawie. Jeżeli było opisywane cierpienie to dosłownie, nawet otoczenie musiało się z nim zgrać. Coś niesamowitego.

Cóż mogę więcej powiedzieć, jest to wspaniała książka, aczkolwiek trudna, Nie ma co ukrywać. Siadając do jej lektury trzeba się przyszykować,że nie będzie kolorowo, wręcz przeciwnie, ale warto. Z pewnością nikt nie powinien żałować czasu spędzonego w towarzystwie bohaterów. 




 

lutego 08, 2014

lutego 08, 2014

Wesele

Wesele


Kiedy w rodzinie Nowaków jedna z sióstr oznajmia,że wraca ze Stanów w celu przygotowania do ślubu cała rodzina jest szczęśliwa. Karolina należy do osób optymistycznie patrzącą na świat z wielkim poczuciem humoru. Z jej powrotu do domu jest zadowolona starsza siostra Alicja, dzięki niej będzie miała więcej powodu do śmiechu. Pracując w firmie kancelaryjnej nie dzieje się zbyt wiele interesującego, prowadzenie wykładów ze studentami czy też przygotowywanie akt dla szefa potrafią być czasochłonne i chwilami nudne. W dodatku ciągle ktoś ją próbuje zeswatać, mając dwadzieścia sześć lat powinna mieć u swego boku odpowiedniego mężczyznę. Jednak Ala jest uparta i twardo odmawia jakim kolwiek próbom wysłania na randkę z sąsiadem Mateuszem.
Na szczęście wraca Karolina i na chwilę wszyscy domownicy swoją uwagę koncentrują na niej.
Okazuje się,że wybrankiem siostry jest Maciek, mieszkający na stałe w Stanach, jego brat i przy okazji świadek jest milionerem, jest on właścicielem sieci hoteli. Karolina nie jest zbyt przychylnie do niego nastawiona, uważając Wiktora za bardzo zarozumiałego człowieka. Całe szczęście Maciek jest sympatycznym oraz ciepłym mężczyzną, wszystkim przypada do gustu.

Chcąc zapoznać się z przyszłymi teściami córki, rodzice Karoliny zapraszają rodzinę Coldów do siebie na przyjęcie mikołajkowe. Już na pierwszym spotkaniu Alicji i Wiktora dochodzi pomiędzy dwojgiem do nieporozumienia, kobieta stwierdza,że jej siostra miała rację, mężczyzna nie należy do zbyt sympatycznych, niestety jest nieprzyzwoicie przystojny. Co jednak nie oznacza,że Ala jest nim zainteresowana, ależ skąd, oboje udają,że się na siebie nie patrzą, przecież już na dzień dobry się nie polubili. Ona jest taka sobie, niby ma piękne oczęta, szmaragdowe, czy tam zielone. Na jedno wychodzi. On bogaty, pieniędzmi szasta na prawo i lewo. A co! Wolno mu w końcu milionerzy mogą wszystko, a może miliarderzy? Tak więc Ala nie lubi Wiktora, ale o nim myśli. Wiktor też nie jest zainteresowany Alą, ale każe ją śledzić i wszystkiego się o niej dowiaduje, ot tak ie skrzywienie zawodowe, co poradzić, różne ludzie mają zboczenia. Czas mija nadchodzą święta, Wiktora ma nie być ,Alutka jest szczęśliwa, ale czeka, no tak pro forma, bo przecież go nie lubi, o tym nie zapominajmy. Przyjeżdżają goście, zasiadają do stołu i nagle... jest! Ma wielkie wejście, w końcu pieniądze zobowiązują, co będzie wchodził ze wszystkimi, może jako ostatni. Wolne miejsce jest, czeka, siadają. Ona go unika spojrzeniem, ale przecież opłatek, On ją sobie zostawił na deser, to znaczy na koniec. Mówi,że wie na jej temat niemalże wszystko, kobieta jest w szoku, ale jak to?!
Zapomniała w którym wieku żyjemy, biedaczka, a on ciągnie swój wywód, odradza jej pewną sprawę. Jak on tak śmie?! Rozstają się w gniewie, jednak święta, atmosfera, trzeba stwarzać pozory.
W dodatku prezenty, każdy coś ma. Wiktor nie ma, ale.. oto wyciąga asa z rękawa, a raczej funduje całej rodzince sylwestra w Paryżu, no nie stać milionera? Jasne,że stać! Alicja nie jedzie, bo go nie lubi, więc nie chce jechać. Jednak sierotka zapomniała,że nie ma nic do powiedzenia, musi posłuchać rodziny. Naburmuszona jedzie. Hotel jest piękny, bo i drogi. Musi być piękny.
Jego jeszcze nie widziała, ale ma być, dostaje pokój, specjalnie dla niej przez Wiktora wybrany, jako,że jej nie lubi podarował najlepszy. Też bym chciała żeby mnie w ten sposób ktoś nie lubił...

W końcu się w jakimś momencie zakochują, w jakim ja nie wiem, ale gdzieś się po drodze to przytrafiło. Jednak on jest ostrożny, ma swoje powody, dlatego dziewczyna jest śledzona, o czym nie wie. Tylko skąd ten Wiktor tyle wie na jej temat? Dziwne to bardzo, al po co pytać, widać jest jasnowidzem, albo szpiegiem. Mężczyzna jest zazdrosny, ja bym rzekła zaborczy, ale zależy jak dla kogo. Ala się tym denerwuje, jednak gdy spojrzy w jego czarne oczy..(i zobaczy te miliony na koncie) od razu miękną jej nogi. Dlatego nie potrafi długo się złościć. Tylko dlaczego on ją tak pilnuje? W końcu prawda wychodzi na jaw, ukochany najął detektywa, śledzi kobietę i donosi uczciwie co i z kim robi. Alicja nawet się nie denerwuje, chce śledzić proszę bardzo, jak się jest kobietą milionera.. Ot tak sobie dziewuszka tłumaczy. Międzyczasie trwają przygotowania do ślubu, sala, menu i cała reszta. Wszyscy są szczęśliwi, czekają z niecierpliwością , tylko ta biedna Ala nie wie co ma począć, zakochała się w Wiktorze czy jeszcze nie? Są razem czy jednak nie?
Ot takie dylematy dwojga dorosłych ludzi, zdarza się najlepszym.


Myślę,że skończę przedstawianie fabuły bo w końcu ileż można, ja tak mogłam czytać przez wiele, wiele stron. Bohaterowie, byli no byli. Tacy jacyś niby wyraziści a zarazem płascy, Karolina raz mówiła tak, za chwilę zmieniała zdanie. Ala to jakaś całkiem nie wiem z innej planety jak dla mnie. Wielce twardo chodząca po ziemi, ale nie przeszkadzało jej,że miała na karku detektywa, no przecież facet ma prawo jej nie ufać. Boże litości. Gorzej już być chyba nie mogło. To co ja mam złamane serce i teraz będę prowadziła śledztwo czy potencjalny kandydat na męża może mnie zdradzić? Sprawdzać jak się prowadzi? Bezsensu, no ale pomińmy to, Alusia nie miała nic przeciwko tak więc jest wspaniale. Wiktor, ten to wiadomo, przystojniak z milionami, nic więcej do szczęścia nie trzeba, resztę zrekompensują drogie prezenty i wycieczki. Traktuje kobietę jak własność, ma do tego prawo, w końcu nie wydaje się ot tak tylu pieniędzy. Coś za coś.
Wesele jest takim o sobie romansidłem napisanym pod styl amerykański, facet musi mieć kasę, bo jeżeli jej nie ma to jest nikim. Kobieta szara, nijaka, jednak kiedy się jej dłużej przyjrzy okazuje się nieoszlifowanym diamentem ukrytym w powłoce czegoś tam. Tyle tylko,że rozdziały stanowiły miesiące odliczające do tytułowego wesela. Ogólnie nie jest taka tragiczna książka, aczkolwiek to nie jest to czego po niej oczekiwałam. Mogło być naprawdę fajnie, ale nie wyszło. Takie jest moje zdanie. Zwykły romans do przeczytania kiedy nie ma innej lektury pod ręką.



Książka bierze udział w wyzwaniu "Polacy nie gęsi"

lutego 07, 2014

lutego 07, 2014

Pensjonat marzeń

Pensjonat marzeń








Ponowne spotkanie z bohaterami słynnej już Szkoły Żon ukazuje nam życie bohaterek, po powrocie do normalnego życia. Zaszły w nich pewne zmiany, ale czy takie o jakich sobie wyobrażały?
Jadwiga atrakcyjna kobieta w średnim wieku, po zapoznaniu się z pewnym sympatycznym mężczyzną postanawia kontynuować znajomość, w końcu do tej pory jej życie toczyło się tylko w domu oraz świecie stworzonym przez książki. Dzięki wielkim namowom Misi zaprzestała uciekać w alkohol, oczywiście nie odmawia sobie tej przyjemności, jednak teraz pozwala sobie na lampkę wina raz w tygodniu. Relacje z mężem nie uległy poprawie, Roman w prawdzie dostrzegł zmianę w zachowaniu żony, co chwilami go intrygowało, jednak nie wykrzesał w sobie ani odrobiny chęci do naprawienia związku. Nie wiedział,że jego żona od dawna przestała być stłamszoną zdradzaną „sierotką”, stała się silniejsza i pewniejsze siebie. Zaczęła w końcu myśleć o sobie. Dlatego też z wielką chęcią wybierała się na spotkania przy kawie z Andrzejem. Za każdym razem czuła ekscytację podczas szykowania, jakby nie miała tych plus pięćdziesięciu lat a zaledwie naście.
Zrozumiała,że cieszyć życiem i być kobietą można w każdym wieku, nikt jej tego nie odbierze, chyba,że ona sama na to pozwoli.

Julka szczęśliwa jest będąc z Konradem, nie widzi jednak powodu by brać ślub. Już jeden miała na swoim koncie, nie wspomina go zbyt przyjemnie, dlatego teraz przy każdej okazji dawała do zrozumienia,że nie jest on do szczęścia potrzebny, co innego myślał główny zainteresowany Konrad. Bardzo mu zależało na pobraniu się z ukochaną, w dodatku Ewelina postanowiła założyć kolejny pensjonat co łączyło się z wyjazdem, być może na drugi koniec Polski, nie chciał się rozstawać z Julią, gdyby tak podjęła decyzję zdalnej pracy mogliby razem zamieszkać, ale czy kobieta zdecyduje się na taki krok?

Misia jest szczęśliwa za bardzo, dokładnie tak się czuje. W końcu odnalazła spokój i szczęście, ale coś jest nie tak. Od zawsze musiała z kimś być, nie zaznała chwili samotności. Wiadomo,że każdy potrzebuje pobyć sam ze sobą by poukładać pewne sprawy. Spojrzeć na nie z innej perspektywy. Michalinie właśnie tego brakuje, kocha Janka i nie chce go skrzywdzić. Tylko nie bardzo wie jak ma zrobić by poczuć szczęśliwa nie raniąc bliskich jej osób. Niespodziewanie weekendowy wypad do Jagódki przyniesie rozwiązanie o jakim nawet nie marzyła. Będzie to bardzo ważny pobyt u przyjaciółki, która jak zawsze wspomoże ją dobrym słowem oraz zrozumieniem.

Marta chce się odchudzić, chce albo nie chce. Bo gdyby chciała to prosząc trenerkę o pomoc stosowałaby do jej zaleceń, jednak Marcie brakuje samozaparcia, więc siedzi sobie w swoim grubym ciele i użala nad sobą. W końcu tak jest najlepiej. Trenerka na nią krzyczy, a ona płacze. No przecież wie,że ma nadwagę ale co zrobić kiedy pragnienie objadania jest większa? Bo osobista trenerka jest twardą babką, albo taką udaje, fajna figura i te sprawy, jednak musi być jakieś ale.. nie ma kobita szczęścia do facetów. Cóż takie życie, więc Agnieszka skupia się na sporcie i synku. Nie wie jak zmobilizować leniwą Martę do ćwiczeń, w końcu kobieta musi dać coś od siebie...

Koleżanki z turnusu postanawiają się spotkać by poopowiadać co u której słychać, dawno się nie widziały, więc każda z nich jest chętna. Miejscem docelowym mieszkanie Jagody, jej mąż akurat wyjechał w delegacje, chata wolna można organizować sabat. Jadzia ma jednak pewne plany, może by tak poprosić Michalinę o pomoc? Młoda koleżanka wie jak wyczarować ze zwykłej kobiety bóstwo. Natomiast Misia jedzie ze swym problemem, musi o nim porozmawiać, tylko nie wiem od czego zacząć. Na szczęście Jagódka wie jak ma postępować z dziewczyną. Kiedy przybywają na miejsce Marta z Julką kobiety są w trakcie szykowania do wspólnego wieczoru, w końcu muszą wyglądać pięknie!
Każdej z nich było potrzebne spotkanie w starym dobrym towarzystwie. Niby jeden wieczór, a tyle wniósł do życia każdej z nich.


Muszę przyznać,że dzięki Michalinie zaśmiewałam się w głos, jej genialny sposób wypowiadania się oraz określeń doprowadzały do łez ze śmiechu. Niesamowicie pozytywna oraz zabawna postać. Chociaż i tak moją ulubienicą była Jagódka, tej od pierwszej części szczerze kibicowałam i byłam ciekawa jak potoczą się jej losy. Dzięki wspólnym rozmowom z Michaliną mogłam być świadkiem niesamowitej relacji pomiędzy kobietami z różnych wieków. Misia zrozumiała,że kobieta nawet mając więcej niż trzydzieści lat dalej czuje się młodo, mimo tego jak zmienia się ich ciało z biegiem lat, zaś Jagódka nabrała pewności,ze jej też się należy szczęście w drugim etapie życia. Te dwie kobiety wiele razy wywołały uśmiech na mojej twarzy, rozweselały mnie niesamowicie, chwilami śmiałam się po prostu w głos. Wspaniały duet Misia i Jadzia.
Niestety nie polubiłam Marty i Agnieszki, obie wydały mi się jakby bezbarwne, Marta wiecznie narzekająca na swój wygląd. No przepraszam bardzo jak chcę zmienić wagę to przestaję się opychać słodkościami, jeżeli zamierzam ćwiczyć to ćwiczę. Nie rozumiem takiego lenistwa. Kiedy sama chciałam zrzucić parę kilo to się najnormalniej w świecie zawzięłam i poleciało. Trzeba chcieć i już. A unikanie trenerów czy chodzenia na ćwiczenie jest wręcz śmieszne. Nie ma wtedy co siedzieć i płakać jak ktoś mówi prawdę o wyglądzie. Agnieszka znowu po prostu była, trochę pokrzyczała robiąc z siebie nie trenerkę pomagającą a jędzę. Chociaż to w sumie akurat było dobre, bo do leniuchów inaczej chyba się nie da. Nie wiem troszkę mi nie pasowała jej postać do całości.
Bardzo, ale to bardzo polubiłam Pana Karola, Ci co czytali wiedzą, reszcie nie zdradzę kim On jest, ale mogę powiedzieć jedno, mogłabym mieć takiego dziadka!
Jak każdy wie Pensjonat jest erotykiem, znielubiłam ostatnio to słowo jednak dzięki autorce znowu odzyskałam wiarę, że TE sceny mogą być piękne oraz subtelne, nie trzeba wymyślać dziwnych zwrotów, nazw wystarczy być kobietą w pełni tego słowa znaczeniu. Każde chwile gdy nasi bohaterowie byli ze sobą blisko zostały opisane z wyczuciem smaku, achh scena ze śpiącą królewna, moja ulubiona...
No dobrze już więcej nie zdradzam.
Podsumowując według mnie pierwsza część jest bezkonkurencyjna, co nie znaczy,ze Pensjonat Marzeń jest zły, jednak tym poprzednim jestem wręcz oczarowana. Tutaj jak wspomniałam troszkę drażniła mnie Marta no i ta Agnieszka, jednak ogólnie książkę czytało się przyjemnie, niebywale szybko jak siadłam tak kończyłam. No i w końcu Misia z Jadzią moje dwie faworytki, z nimi trzeba się ponownie spotkać!




Za książkę chciałam podziękować autorce oraz wydawnictwu fillia!

Książka bierze udział w wyzwaniu "Polacy nie gęsi"








Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger