Wiele razy chyba już pisałam, że jestem zbyt podatna na polecanki książek przez Sylwię, która to też niebawem stanie się bardzo sławna przez moje wspominki. Jednak prawdą jest, że nasze gusta czytelnicze są bardzo podobne i niestety kiedy Sylwia wyśle do mnie wiadomość o takiej mniej więcej treści " Musisz przeczytać, taki i taki tytuł" to ja niestety zdaje sobie sprawę, że rzeczywiście muszę przeczytać. Nawet jeżeli chwilowo mam debet na koncie i na końcu świadomości zdrowy rozsądek krzyczy do mnie, że już KONIEC! Ja niczym nierozgarnięta gąska, która nie rozumie problemu udaję się na stronę księgarni internetowej (zazwyczaj tam gdzie promocje, więc bywa różnie, nie mam swoich ulubieńców), no więc na takiej stronce szukam tytułu, który muszę koniecznie przeczytać, kupuję i udaje, że wcale nie jest tak, że naprawdę nie mam pieniędzy bo akurat wizyta u okulisty może zaczekać - trudno najwyżej będę czytała wspomagając się lupą. Do pracy zaś zacznę chodzić pieszo - bo w końcu jest wiosna, a i o kondycję wypadałoby zadbać. Nie ma tłumaczeń, czasem nawet bym chciała aby rodzicielka, która nie rozumiem dlaczego, ale od dłuższego czasu przestała reagować na piętrzące się stosy i kierować pytania dotyczące ich pochodzenia, jakoś interweniowała. Bo może gdyby jak niegdyś zagroziła, że na obiad zacznę jeść kiełki, albo w ogóle przestanę mieć dostęp do lodówki, wtedy bym zaprzestała kupna. Nie dzieje się tak. Pogrążam się coraz bardziej. Tyle dobrze, że chociaż jak spadnę na dno to będę miała rozrywkę. No w każdym razie książki kupuję, kupiłam również Czerwoną królową, obwieściłam, że mam i idę czytać.
Kochanej Sylwii nie pozostało już nic jak czekać, czekać na wyrok... Sylwia już wie, za chwilę i Wy się przekonacie jaki był.
Poznajemy Mare Barrow, mieszkankę wioski Pale. Dziewczyna jest czerwoną, co za tym idzie pochodzi z ludu, który nie ma żadnych praw. Muszą wykonywać polecenia Srebrnych - tych lepszych i silniejszych. Różnią się pod każdym względem. Nawet, a może i przede wszystkim cechą charakterystyczną między czerwonymi i srebrnymi jest kolor. Nie tylko skóry - również i krwi. Nazwy mają swoje konkretne podstawy. W tym świecie nic nie dzieje się przypadkowo, a jeżeli wydarzy się coś niespodziewanego od razu zostaje dokładnie sprawdzane, analizowane. Podejmowane są odpowiednie środki, niekoniecznie bezpieczeństwa i w zależności dla której grupy ludzi.
Dziewczyna zdaje sobie sprawę, że już niebawem będzie musiała wstąpić do wojska, które jest przymusem po osiągnięciu osiemnastego roku życia. Jej bracia już dołączyli do armii, walczą na wojnie trwającej już przeszło sto lat, nie mającej celu ani końca. O ile ona sama jakoś się już przygotowała, a dokładniej nastawiła na los, który jest nieunikniony tak nie potrafi wyobrazić sobie swojego przyjaciela Kilorna, sierotę przyuczającego się do zawodu rybaka, prawo pozwala by młodzieniec posiadający umiejętności przydatne dla Srebrnych odstąpił od służby w wojsku na rzecz pracy "zawodowej" dla kraju. Niestety traf chce, że mentor młodzieńca umiera, nie ma możliwości by ktoś zdecydował się wziąć pod opiekę niemalże dorosłego niedouczonego chłopca. Mare wie, że przyjaciel nie poradzi sobie w walce, potrzebna jest pomoc. Musi znaleźć wyjście z sytuacji. Gdyby tak posiadali pieniądze, gdyby mogli uciec, albo chociaż Kilorn.
Ryzyko ogromne, cień nadziei. Wszystko jest zaplanowane. Nawet przez chwilę ani Mare, ani Kilorn i jeszcze jedna osoba nie spodziewają się, że za kilka godzin odmieni się życie nie tylko tej dwójki. Chociaż to dziewczyna dozna ogromnego szoku, chcąc uratować bliską osobę nieświadomie poruszy machinę pędzącą do przodu, odkrywającą nowy świat, nowe tajemnice.
W jednej chwili zostanie zabrana z zapyziałej wioski, ciasnego domu trafi do dworu samego króla. Posada służącej, ciężka ale i zapewniająca w miarę bezpieczną przyszłość. Czerwoni nigdy nie mogą czuć się bezpiecznie, grunt by mieli miejsce do spania i codzienny posiłek. W nowym domu wszystkiego jest aż nadto. Jakim cudem wybrano właśnie ją? Kto zadecydował by zwinna złodziejka, nie wyróżniająca się niczym istotnym otrzymała wyróżnienie?
Siedziba króla, miejsce gdzie można spotkać samych Srebrnych - uważanych za bogów, odznaczających się niesamowitymi zdolnościami. Nieśmiertelnych. Mare przekona się co to prawdziwa siła, bezwzględność i niebezpieczeństwo. Od wewnątrz świat władców jawi się zupełnie inaczej, jednak Ci najgroźniejsi poczują niepewność. Nagle ich niepodważalna władza zostanie zachwiana, ktoś zechce sprzeciwić się jarzmu niewoli i niesprawiedliwości. Szkarłatna Gwardia. Tajemniczy przywódca, który nie cofnie się przed strachem. W dodatku dotąd niewidzialna Mare Barrow pospolita dziewczyna, złodziejka nielubiąca się uczyć zupełnym przypadkiem trafi przed oblicze króla i królowej. I od tej chwili stanie się zupełnie nową osobą, o której istnieniu nawet ona sama nie zdawała sobie sprawy. Gra dopiero teraz się rozpocznie. Kto wygra? Co jest na końcu i komu można zaufać?
Nasłuchałam się na temat tejże książki, swego czasu ciągle widywałam recenzje, filmiki i nawet chyba jakieś gadżety promujące Czerwoną królową książką do tego stopnia się zachwycano, że specjalnie do niej napisano piosenkę. Milusio. Jednak jak większość z Was wie, mnie nie wystarczą peany chwalebne wznoszące pod niebiosa. Nic z tych rzeczy. Im większa reklama, tym moja niechęć się uruchamia i blokuje przed sięgnięciem i przekonaniem się czy faktycznie rekomendacje mają pokrycie w świetnej fabule. Traf chce, że niestety kiedy dostanę zielone światło od Sylwii wiem, mogę śmiało czytać. I wtedy nagle dziwnie rzeczy zaczynają się ze mną dziać, bo chcę czytać już, teraz natychmiast,że jestem zdolna zacząć serię od środka nie każdy wie, ale tak. Taka zdolniacha ze mnie. Tutaj było troszkę inaczej, wywalczyłam sobie Szklany miecz nie było więc wyjścia, musiałam kupić pierwszą część. Do czytania zasiadałam z niepewnością i nawet przestrachem, czy to na pewno jest książka dla mnie?
Zacznę od stylu autorki, do narracji pierwszoosobowych przyzwyczaiłam się na tyle, że już mnie one nie drażnią. Chociaż udawać nie będę, nie jestem fanką tej właśnie formy. Trudno nastała taka, a nie inna moda. Trzeba przetrwać. Wracając do Viktorii Aveyard, która ukazała fabułę oczami głównej bohaterki - wiadoma sprawa. Chyba nie liczyliście, że będzie z perspektywy króla? Jeżeli tak, to niestety muszę rozczarować. Mare jest narratorką. I to jej oczami, uszami i emocjami jesteśmy. Co nie oznacza, że jest to zarzutem. Broń Boże! Przemyślenia czy same dialogi są bardzo ciekawie skonstruowane i co najważniejsze. Pani Aveyard postarała się by opisy nawet te długie były bardzo interesujące i pobudzające wyobraźnię. Dzięki czemu świat do jakiego się przenosimy zdaje się być realny. Widzimy go oczami wyobraźni. Począwszy od wioski do pięknego szklanego Dworu, który mimo swego przepychu i bogactwa jawi się zimno i nieprzystępnie dla żadnej ludzkiej istoty. Tylko przecież srebrni nie są uważani za ludzi, więc chyba nie powinno być problemu.
Dla Mare trudne jest przystosować się do nowego życia, nie może mieć przyjaciół, nie może nikomu zaufać. Tęskni za rodziną. Nowo poznani są nieprzystępni, a nawet jawnie jej grożą. Czy wśród tych wszystkich pięknych i niebezpiecznych istot jest szansa by znalazła się chociaż jedna przychylna osoba? Dla której nie będzie obojętny los jej ludu, po latach niemocy i biedy potrzebującego zmiany.
Postać dziewczyny została dosyć fajnie ukazana, nie jest ona idealna, ma swoje wady i zalety. Chyba przypomina normalną nastolatkę, która jak tylko może próbuje się dostosować do sytuacji w których się znajdowała. Czasem jej decyzje były złe, konsekwencje przynosiły tragiczne skutki. Mimo wszystko podnosiła się i dalej walczyła. Nie mogę się chyba przyczepić do jej postaci. Już dawno nie czytałam o nastoletniej bohaterce, nie mającej cech mnie drażniących. Brawo dla autorki.
Poznajmy bardzo wiele bohaterów, gdybym miała o każdym coś napisać moja opinia stałaby się streszczeniem, a do tego jestem naprawdę zdolna. Niestety tak strasznej rzeczy poczynić nie mogę, chciałabym napisać o dwóch postaciach, które wywoływały we mnie masę uczuć, ale nie mogę. Musicie sami ich poznać, sami wyrobić sobie zdanie, a później tak samo jak ja, doznać szoku. Szoku, który mnie po prostu wytrącił na pewną chwilę z równowagi. Siedziałam oniemiała, miałam ochotę płakać, ale autorka nie za bardzo pozwala by łzy sobie ot tak popłynęły, serwuje kolejne ciosy i później już jesteśmy w centrum akcji, która nie zwalnia nawet na moment. Dopiero pod sam koniec drogi przyszły czytelniku zostaniesz wypluty, by pozostać z masą pytań, zmaltretowaną duszą i sercem. Nie wiem jak inni czytający, ale mnie po prostu wszystko bolało kiedy wraz z Mare przechodziłam przez wydarzenia. Nawet przez chwilę nie miałam pojęcia, że aż tak fabuła mnie pochłonie.
Świat ukazany przez panią Aveyard jest niesamowity, brutalny ale i magnetyczny. Z jednej strony fascynuje, z drugiej przeraża. Można nauczyć się z niej bardzo wiele, ale i przeżyć niesamowitą przygodę. Ja muszę się przyznać, pierwszy raz tak totalnie wczułam się w wątek miłosny - bo taki oczywiście jest. Żadna tajemnica. I ów wątek mnie po prostu maltretował, jeżeli ktoś mi zarzuci, że nie mam serca i uczuć, to bardzo proszę, macie dowód. Jest jednak nadzieja. Przeżywałam całą sobą, no bolało mnie aż tam w środku. I tak po trosze boję się czytać ten drugi tom, bo nie wiem czy mój ból zostanie złagodzony, czy mnie dobije. Zaczęłam i wiem jedno. Łatwo nie będzie. Cóż mogę więcej napisać. Książkę należy przeczytać. Od samego początku do końca jest cudowna. Pod każdym możliwym względem. Mnie zdobyła i podbiła i ogólnie muszę uciekać do Szklanego miecza, a wam nakazuje Czytajcie!
I znowu wyszła mi przydługaśna opinia... wybaczcie! ;)