sierpnia 31, 2015

sierpnia 31, 2015

Nominacja od Madzi - czyli liebster liebster :)

Nominacja od Madzi - czyli liebster liebster :)


Dawno nie odpowiadałam na pytania, myślałam, że powiedziałam już o wszystkim co mogłoby ciekawić Was, moich czytelników. A tutaj proszę, po tak długim czasie nominacja - i to od kogo? Magdaleny Kordel :) pytania bardzo ciekawe, dlatego nie będę przedłużała i już odpowiadam :)


Zaczynamy:

1. Gdyby anioła można było zobaczyć, jak twoim zdaniem powinien wyglądać? 

Ooo nie wiem? Różnie sobie wyobrażałam. Jako świetliste zjawy, bądź piękne istoty o promiennych licach? Nie mam pojęcia. Może wyglądałby zupełnie zwyczajnie?:)

2. Horror, romans historyczny czy fantasy? Co byś wybrał/a ? 

Z pewnością odpadnie horror, tych nie znoszę, w moim życiu i tak mało kiedy jest wesoło.                                 Z chęcią pomieszałabym fantasy z tłem historycznym :) bez tego romansu - jak każdy wie, nie przepadam za nimi.

3.  Jeżeli miałbyś/miałabyś taką możliwość, którą z postaci literackich byś ocalił/a ?

Hmm jest tyle postaci za którymi wylewałam łzy, że po prostu nie wiem. Nie umiem powiedzieć kogo na chwilę obecną bym ocaliła. To chyba zbyt odpowiedzialne zadanie:)

4.  Bezludna wyspa, możesz zabrać ze sobą (nie będę tak okrutna i nie powiem, że jedną) 5 książek. Jakie tytuły spakujesz do plecaka?

Ha! wiadome! Natalli 5 !! - coś na rozweselenie :) Jane Eyre - żeby mieć klasykę zawsze obok siebie.  Malice! - świat bez niej byłby szary i ponury.  Coś fantasy - tylko nie wiem co. Bo większość z wykreowanych światów mi pasowała:) Z wątkiem historycznym koniecznie- ale też nie wiem co :)

5. Dokąd byś się wybrał/a  w podróż marzeń? 

Egipt! Zawsze, od dziecka marzyłam żeby zobaczyć piramidy, sfinksa i ogólnie te klimaty! :) No moje marzenie życia! :)

6. Jaki według ciebie jest najbardziej zmysłowy zapach? 

Naturalny :) Naprawdę, lubię naturalny zapach skóry po umyciu:) ogólnie nie znam się na kombinacjach zapachów stosowanych do perfum, ale jeżeli miałabym taki wybrać to słodki owocowy. Tylko takie uznaję. 

7.   Gdybyś mógł/mogła zamieszkać w pałacu, skromnym wiejskim domu albo starym dworku, którą opcję byś wybrał/a?
Mieszkam w wiejskim domu, bardziej niż skromnym ;D więc wybieram pałaca!!! dworki nigdy mnie nie zachwycały, zaś pałacyki intrygowały ;) 

8.  Jesteś w posiadaniu czarodziejskiego stoliczka nakryj się. Jakie potrawy pojawiłyby się na Twoim stole i z kim chciałbyś/chciałabyś zasiąść do posiłku?

Na pewno sałatki. Sałatki są sensem mojego życia :) do sałatki mogę mieć jeszcze jakieś mięsko. nie wiem. Jedzenie niespecjalnie mnie interesuje, byle by tylko nie brakowało czekolady! ;) 
Kogo bym zaprosiła? Pewnie kogoś kto byłby głodny.

9.   Jaki film lub książka zaintrygowały Cię tak, że chciałbyś podążyć śladem ich bohaterów?

Ojej, sporo jest takich książek. Począwszy od historycznych po fantasy. Chyba każda w pewnym sensie sprawia, że chciałabym się znaleźć w danym miejscu. Jednak na pewno przeniosłabym się w czasie do przeszłości. Piękne suknie, dorożki ;) Bohaterowie... sama nie wiem. Dawno temu biegałam za Edkiem, teraz? Powinnam powiedzieć coś poważniejszego z racji upływu czasu. No więc powiem, że jednak Wyznania Gejszy mnie podbiły i chciałabym przyglądać się  Japonii w tamtych czasach, podpatrzeć jak się uczą dziewczynki.  Nie, sama bym nie chciała do nich dołączyć ;)

10.  Podróżujesz z nawigacją czy z mapą?

Ani jedno, ani drugie. Autobus wie gdzie ma dojechać, ja tylko wybieram odpowiedni przystanek:)

11. Zdjęcia - wolisz takie w albumie czy cyfrowe w komputerze?

Album!! Tylko takie i żadne inne:) co mi z tych cyfrowych na komputerze? Nie mogę dotknąć, włożyć do ramki.  Zdecydowanie uwielbiam te wydrukowane:)
  
Dziękuję za wytrwanie do końca!:)
Serdecznie dziękuję za nominację, mam nadzieje, że odpowiedzi są znośne:) Nie powiem by należały do łatwych. To tylko pozory! Nominować nie będę ponieważ z tego co się orientuje nie każdy lubi tego typu zabawy.
Niebawem relacja z mojej krótkiej, ale bardzo udanej podróży :)


sierpnia 26, 2015

sierpnia 26, 2015

Duff ...

Duff ...


O Duff było głośno jakiś czas temu, przez co niespecjalnie miałam ochotę czytać. Jednak w myśl wyzwania organizowanego przez jedną z blogerek, musiałam dopaść książkę zekranizowaną w 2015 roku. Padło na Duff, tylko dlatego, że była dostępna. Z lekką rezerwą podchodziłam do tej opowiastki ( no dobra, będę szczera, wcale nie widziała mi się ona) mimo wszystko postanowiłam odhaczyć kolejną z pozycji na liście.  Zasiadłam do czytania, później miałam w planach obejrzeć film. Opiszę wrażenia po lekturze, po obejrzeniu tego co obejrzałam...

Bianca jest zwykłą licealistką, ma koleżanki ( przyjaciółki) jak kto woli. Nie ma chłopaka, ponieważ cechuje się bardzo silnym temperamentem, mówi co myśli, jeżeli ktoś jej nie podpasuje dobitnie daje do zrozumienia co sądzi o danym osobniku.. Tak, Bianca nie jest z rodzaju sierot, aczkolwiek nie należy też do tych dominujących. Jej przyjaciółki są zupełnie inne, otwarte, roześmiane, typowe flirciary, które korzystają z imprez ile tylko jest to możliwe. Stanowią zgrane trio, z tą różnicą, że obie mają powodzenie wśród płci przeciwnej, zaś Biancka... Cóż nie ma problemu z adoratorami bo żaden młodzieniec do niej nie wzdycha. 
Nie stanowi to dla niej problemu. Do czasu. Gdy pewnego wieczoru największy podrywacz w szkole, którego szczerze nienawidzi, podchodzi i serwuje "koleżance" własne spostrzeżenia względem jej roli w grupie.  Słowa, a raczej to jedno, które pada z jego ust, na długo nie wyjdzie z głowy nastolatki. DUFF - czyli ta brzydka i gruba. Ma stanowić tło dla piękniejszych i bardziej popularnych koleżanek, które oferują jej swoje towarzystwo z jednej przyczyny. 
Nie żeby dziewczyna wierzyła w to co usłyszała, jednak ziarenko niepokoju zostaje zasiane. Od tej chwili nie potrafi przejść do porządku dziennego. 
W dodatku w wyniku niezbyt radosnej sytuacji tych dwoje będzie musiało spędzić w swoim towarzystwie więcej czasu, nie żeby mieli na to ochotę. 


Z pozoru przymusowe spotkania staną się w pewnym sensie pomocne, jak się okaże lokalne ciacho ma sporo tajemnic skrywanych przed otoczeniem. Zaś wizerunek jakim raczy przygodne dziewczęta jest tylko maską. Co takiego ukrywa chłopak? Dlaczego Bianca zatai przed swoimi przyjaciółkami bardzo ważne informacje i... czy Duff ma szansę spotkania miłości? 

Powiem tak. Nie spodziewałam się zbyt wiele po tejże książce. Może dlatego tak przyjemnie spędziłam chwile w jej towarzystwie. Mało tego, kiedy musiałam przerwać czytanie zastanawiałam się co też wydarzy się na kolejnej stronie.  Niby powielony temat, niby nic co mogłoby mnie zaskoczyć, a jednak  całość została napisana lekko i bardzo przystępnie. Dzięki czemu nie widziałam kiedy pochłonęłam całość. 
Bohaterowie sami w sobie nie są Bóg wie jak wspaniali, ot grupa nastolatków z szalejącymi hormonami. Sama Bianca nie była ani fajna, ani zła. Szczerze mówiąc nie potrafię określić czy ją polubiłam, bardziej byłam ciekawa jaki będzie jej kolejny krok. Wesley,  typowy szablonowy przystojniak z tajemnicą za pazuchą. Co do koleżanek naszego Duff-a, na początku miałam mieszane uczucia i jakoś wątpiłam w ich szczerość,  sama nie wiem dlaczego. Chyba moja nieufna natura się odezwała podczas czytania. 
Zaskoczeniem było zachowanie, a raczej to co uczyniła nasza główna bohaterka kiedy stało się co się stało. Wiem piszę niezrozumiale, ale każdy kto czytał będzie wiedział.... chyba, że tylko dla mnie było szokiem zrobieniem tego "czegoś" w zaistniałej sytuacji. Ja chyba jestem jednak stara, albo niedoświadczona, albo z kosmosu.  W każdym razie, Bianca mnie szokowała, potem tylko śledziłam bieg wydarzeń. 
Teraz wtrącę słów kilka na temat filmu. Boże Jedyny Wszechmogący! Przestanę oglądać ekranizacje książek, ja wiem. Ja nawet rozumiem ( staram się przynajmniej) fakt, że reżyser tudzież scenarzysta, nie wiem kto rządzi, musi zmienić fabułę na potrzeby produkcji. Ale!!! Żeby popełnić coś takiego? Już na dzień dobry coś mnie trafiło, pierwsze minuty i miałam serdecznie dość. Później było już tylko gorzej. Film i książkę łączył zaledwie tytuł i szczątki czegoś co było fajnie ukazane, a zostało... zachowam dla siebie własne określenie. Szkoda, wielka szkoda.


Pomijając fakt, że aktorzy zostali beznadziejnie dobrani. Takie jest moje zdanie, nie każdy musi się z nim zgadzać, to już szczytem wszystkiego było... Pozmienianie imion postaciom! Panie Boże zmiłuj się bo nie uniosę... Tutaj zgrzytam zębami i przytupuje. Nie, nie nie! Kto i jak mógł zrobić coś takiego. 
No dobrze, starczy. Film jest porażką, totalną. Nie polecam, wręcz odradzam, chyba, że jesteście filmowymi masochistami, proszę bardzo. Męczcie się. 
Wracając do książki. Duff może nie jest wysokich lotów, nie wnosi niczego szczególnego do naszego życia, jest sztampowa i niezbyt porywająca, ale dobrze się czyta, miło spędza czas w jej towarzystwie. A to chyba najważniejsze. 
Dlatego polecam każdemu kto nie jest pewny czy warto.  Sądzę, że jeżeli  nie postawicie zbyt wysokiej poprzeczki, nie poczujecie się rozczarowani. 


Książka bierze udział w wyzwaniu 52 książki. 



sierpnia 23, 2015

sierpnia 23, 2015

Niedaleko pada jabłko od jabłoni?

Niedaleko pada jabłko od jabłoni?




"Dawno, dawno temu gniew matki Mal przeklął pewną księżniczkę.

  Dawno, dawno temu gniew matki Mal sprawił, że bezsilny książę padł na kolana.

  Dawno, dawno temu gniew matki Mal sprowadził sen na całe królestwo.

 Dawno, dawno temu matka Mal dowodziła wszystkimi siłami piekieł.

 A Mal w głębi serca nie pragnęła niczego bardziej niż tego, żeby jej dorównać. "


O Baśniach powiedziano już wszystko. Chyba wszystko. Przeważnie ukazywane były w cudowny, sielski i magiczny sposób. Gdzie dobro zawsze, ale to zawsze zwyciężało ze złem, jednak do tej pory nie spotkałam się z historią ukazaną od drugiej, mroczniejszej strony. Jak się okazuje opowieść jaką zaserwowała Pani De La Cruz różni się od tych, które czytywałam w przeszłości.

Wybieramy się na wyspę potępionych, gdzie za sprawą króla Bestii, wszystkie ale to wszystkie złe postaci, które do tej pory siały przestrach zostały zamknięte, pozbawieni mocy, która była blokowana przez szczelny klosz, żyli w wiecznej niedoli. Do kary przywrócono nawet umarłych, aby odpokutowali swoje grzechy. 
I tak poznajemy dzieci tych, którzy zasłynęli z mrocznej strony w opowiadanych bajkach.
Mal była zła, zła jak jej matka. W końcu najgorsze cechy były ich atutem i budziły przestrach w całym miasteczku. Dlatego nikt nie ryzykował gniewu wielkiej Diaboliny, nawet jeżeli została pozbawiona mocy. Prawie nikt.  
Carlos żył we własnym świecie techniki, jako syn Cruelli de Mon musiał stawiać czoła wielu wyzwaniom. 
Jay, potomek Dzafara, który słynął ze sprytu oraz zuchwalstwa. 
Na końcu była Evie, córka Złej Królowej, tak tej od zwierciadełka. 
Czworo dzieci, nie lubiących się, pobierali nauki w tej samej szkole, prześcigali się w pomysłach wyrządzaniu zła, splotem wydarzeń połączą siły, w jakim celu i jakie będzie zakończenie historii ?



Szczerze mówiąc, nie miałam pojęcia o czym będzie powyższa książka. Kiedy jednak przeczytałam pierwsze zdania wiedziałam, miałam pewność, że w tym przypadku nie ma mowy o nudzie, zaś całość mnie nie zawiedzie. 
 Autorka pokusiła się o napisanie opowieści dotyczącej złych bohaterów w krzywym zwierciadle. Tutaj nie znajdziemy kolorów i barw jakie nasuwają się podczas czytania znanych nam baśni. 
Postacie są do szpiku kości złe, w celu pielęgnowania swych najgorszych cech pobierają lekcje w jakże zacnej szkole,  noszącą jakże wymowną nazwę szacowna placówka złej edukacji,  Mottem szkoły, które każdego dnia witało uczniów był "cudowny" napis "ZŁU UFAMY" .  
Tak, każdy element diametralnie różnił się od świata, jaki zwykliśmy pamiętać z dzieciństwa, ale uważam,że chyba brakowało właśnie tej wersji. Kiedy przyszło do zapoznania się z przedmiotami myślałam, że nie wytrzymam ze śmiechu. Ogólnie, całość napisana jest w bardzo ironiczny i zabawny sposób.  
Wykreowani bohaterowie również podbili moje serce, oczywiście prym wiedli Mal i Jay, którzy byli bezkonkurencyjni we własnych potyczkach słownych  i nie tylko.


"- Kim jesteś? - zapytała ostro. - Jakimś księciem, czy coś w tym stylu? - Spojrzała podejrzliwie na jego piękną koszulę z wyhaftowaną małą, złotą koroną. 
- Przecież wiesz, kim jestem - odparł chłopak. - Twoim przyjacielem. 
Mal od razu poczuła ulgę. 
- A więc to jednak sen - rzekła z przebiegłym uśmiechem. - Bo ja nie mam przyjaciół. (...)" 

Moją faworytką zdecydowanie została Mal, w sumie nie ma co się dziwić, ze złych postaci najbardziej lubiłam Diabolinę i odkąd pamiętam właśnie jej kibicowałam. Cóż poradzę, że dobre zakończenia bardzo szybko zaczęły się nudzić... 
Pozostaje pytanie, do kogo skierowana jest Wyspa potępionych ? Odpowiedź jest bardzo prosta, dla każdego kto ma poczucie humoru, jest ciekawy losów drugiej strony i... chce poznać jak zakończy się historia czwórki nikczemnych dzieci. 
Książka została naprawdę pięknie wydana, jestem nią zachwycona. Szkoda, że dalsze losy są w wersji filmowej...

 Za możliwość przeczytania książki chciałam podziękować wydawnictwu Egmont.
Książka bierze udział w wyzwaniu 52 książki. 

sierpnia 19, 2015

sierpnia 19, 2015

Nie jestem FaNGIRL

Nie jestem FaNGIRL


Zapoznałam się z najnowszą pozycją autorki słynnej książki Eleonora i Park  która na swój sposób przypadła mi do gustu, miło spędziłam czas w towarzystwie dorastających bohaterów. Miałam nadzieje, że z zachwalaną FaNGIRL będzie podobnie, może i nie jestem już nastolatką, ale czasem lubię cofnąć się do lat młodzieńczych i przeżywać od nowa chwile, które są nowe i nieznane.
Jakie są moje wrażenia? Czy nowi bohaterowie oraz ich codzienność przypadła mi do gustu? Czy autorka kolejny raz wciągnęła mnie w swoją historię? 

Poznajemy siostry bliźniaczki, Wren oraz Cath, które stanowią przeciwieństwo. Ta pierwsza należy do ludzi o otwartej osobowości, łatwo nawiązuje kontakty z rówieśnikami. Nie potrafi usiedzieć w domu. Chce korzystać z młodości tyle, na ile jest to możliwe. 
Cath natomiast żyje w swoim świecie, a raczej w świecie bohaterów książek. Jako wielka fanka bohaterów  Simona i Baza kreuje ich dalsze losy, publikując w internecie fanfiki. Ma sporą liczbę wyświetleń i komentarzy. Jest dumna ze swojej popularności. Wirtualni znajomi są dla niej bardziej absorbujący niż rzeczywistość. 
Gdy obie siostry wyjeżdżają do collegu ich relacje ulegają zmianie. Od tej pory duet zostaje rozdzielony, Wren postanawia poczuć klimat życia akademickiego, Cath zostaje pozostawiona sama sobie, z lękami i zmartwieniami.  Trafia na dosyć specyficzną lokatorkę. Reagan jest silna i dominująca, ale między tymi dwiema po pewnym czasie nawiąże się cienka nić porozumienia. 

Nowa zupełnie odmienna sytuacja zaserwuje niekiedy trudnych wyzwań, dla obu sióstr. Cath przebywająca w skorupie nieśmiałości i niechęci zostanie wciągnięta do życia poza komputerem, jakie będą jej wrażenia? Czy znajomość z dziwna parą Reagan i Levim zmieni jej nastawienie do życia?  
Jak siostry poradzą sobie na studiach i czy rozstanie z ojcem może przysporzyć kolejnych trosk dla dojrzewających córek, czym jest pisanie na poważnie i w jaki sposób poczuć, że to co się robi jest właściwe? 
Wszystkie odpowiedzi znajdziecie zapoznając się z lekturą najnowszej pozycji Rainbow Rowell. 


Nie potrafię opisać jak bardzo się cieszę, że w końcu zmęczyłam ( tak zmęczyłam, nie skończyłam) czytać tą książkę.  Nawet nie bardzo wiem od czego zacząć. Historia ukazana przez autorkę jest tak nudna i bez wyrazu, że bardzo często podczas czytania odpływałam do innego wymiaru, by po pewnym czasie złapać się, że dalej jestem na tej stronie i wgapiam się w jedno i to samo zdanie. Ja już nie mam siły czytać w kółko o tym samym, początek collegu, sierotka, która nie potrafi funkcjonować w społeczeństwie, ludzie przerażają, strach iść zjeść śniadanie więc siedzę na łóżku i wciskam w siebie batoniki. Boże, to się nie dzieje naprawdę. Zawsze, ale to zawsze musi tak być? Dlaczego bohaterka nie mogłaby być silną, atrakcyjną i pewną siebie nastolatką? Już tyle zostało napisanych książek o sierotach życiowych, że chyba wystarczy...  
Cath,  nie umiem się o niej jednoznacznie wypowiedzieć, pełna sprzeczności. Jak Bella ze Zmierzchu, ludzie ją przerażali, ale tatusiem (czy mamusią) zajmowały się na medal. Ktoś mi wyjaśni o co chodzi? Jaki mają problem z ludźmi? Stany lękowe? Radzę udać się na terapię. 
Kolejna rzecz, do samego końca, ale to do ostatniego zdania, nawet nie strony. Oczekiwałam czegoś co mnie zaskoczy, co sprawi, że męczarnie zostaną wynagrodzone. A tutaj co? NIC.  Autorka napisała sobie opowiastkę na temat drętwego życia studenckiego, no gorzej być nie mogło.
Jestem stara, naprawdę. Fanfiki... Boże. Co to ma być? Ale, że naprawdę? Będę szczera, nie czytałam tych opowieści dziwnej treści wymyślonych przez Cath, to było ponad moje siły psychiczne. Wystarczy, że w dialogach ciągle przewijało się, SIMON I BAZ, BAZ i SIMON.  Miałam już koszmary z nimi w roli głównej.
Chciałabym zadać jedno pytanie autorce. Co chciała przekazać w swojej książce? Czego młodzież ma się nauczyć, albo przeżyć podczas czytania? Starałam się, naprawdę, no ale... Nie mam siły.  Już nawet brakuje słów do konstruktywnej krytyki. Po prostu nie odnalazłam się w tym czymś. 
Fangirl jest tak nudne, że aż mnie przerażała wizja siadania i zagłębiania w fabułę, której zresztą nie było. Tam nie było nic ciekawego, ani romantyzmu, ani dramatyzmu, ani czegokolwiek co poruszyłoby podczas czytania. 
Postacie płaskie, bez wyrazu nie polubiłam ich, nie przywiązałam się do nich, nie interesowało mnie co będzie dalej. A wstawki z " o Boziu" doprowadzały mnie nie powiem do czego, siostry tak często wywracały oczami, że dawno powinny im się odkręcić i wypaść. Ogólnie całość nie przypadła mi do gustu. 
Trudno, widać wyrosłam z klimatów typowo nastolatkowych, o ile w Elonorze i Parku czułam dreszczyk emocji, ekscytacje i oczekiwanie do kolejnego spotkania, tak tutaj po prostu umierałam z nudów.  
Fani książki mogą mnie zjeść, ale nic nie poradzę, że dla mnie jest ona totalnym nieporozumieniem i nie pojmuje dlaczego i po co została napisana, a już tym bardziej wydana. Nie polecam, niech każdy przeczyta na swoją odpowiedzialność, jestem zawiedziona.



Zasady akcji Book Tour organizowanej przez  Książkowe kocha nie kocha
 
1. Book Tour z "Fangirl" organizowany jest przez Natalię z bloga Książkowe Kocha, Nie Kocha.
2. Każdy bloger, do którego dotrze książka, wpisuje swoje imię/nick i adres bloga na zaznaczonej stronie. 
3. W ciągu tygodnia od otrzymania książki należy ją zrecenzować i opublikować recenzję na blogu. Mile widziane wstawienie opinii na portal LubimyCzytac.pl oraz stronę księgarni Empik.com.
4. W recenzji należy zawrzeć informację, że jest ona częścią akcji Book Tour oraz wstawić zdjęcie egzemplarza z widocznym wpisem i zasady :)
5. I w końcu trzeba szybko przesłać książkę kolejnej osobie, przy której jesteście pewni, że pośle ją potem dalej :) (Najlepiej listem poleconym, by nigdzie nie zaginęła, a lepiej dodatkowo priorytetem, by była szybciej na miejscu.) Nie musicie ogłaszać, do kogo wysyłacie. Przede wszystkim uzgodnijcie wcześniej z tą osobą, czy na pewno chce książkę.
6. Blogi biorące udział w akcji muszą być prowadzone od co najmniej 6 miesięcy z minimum 4 wpisami miesięcznie. 

Egzemplarz z adresami musi wrócić do Natalii do 15 października 2015
 
 
Książka już znalazła kolejną chętną osobę do przeczytania, ja mogę tylko życzyć by nie było takiego rozczarowania jak u mnie :):) 


sierpnia 18, 2015

sierpnia 18, 2015

Rosół z kury domowej

Rosół z kury domowej


Niemalże każda kobieta na różnym etapie swojego życia marzy o mężczyźnie, przy którym spędzi resztę swych dni. W większości dzieje się to we wczesnej młodości, w trakcie albo świeżo po skończeniu edukacji . Naiwne, noszące różowe okulary, pełne wiary w spełnienie marzeń wiele razy dają się złapać w sieć, zaprzęgnąć do szarej codzienności, do bycia żoną wszechstronną, oprócz jednego – bycia kobietą. Ta rola odeszła w chwili gdy na palec zawędrowała obrączka. Suknie ślubną zmieniły się w podomki.  
O "ukurzeniu", ale przede wszystkim o drodze w walce ku odzyskaniu utraconej wolności dowiemy się z najnowszej książki Pani Nataszy Sochy. 

Wiktoria to perfekcjonistka, w każdym calu. Prowadzenie domu, nie byle jakiego zresztą, stało się jej pasją i w pewnym sensie pracą. Czyszczenie, pranie, gotowanie i pieczenie. Każda czynność musiała być odpowiednio wykonana. Udoskonalała dom, samą siebie oraz wyposażenie. By jak się jej zdawało nigdy nie zabrakło dobrego jedzenia, klimatu domu i ogólnie czuła się spełniona tym co robi. Do czasu. Kiedy nagle, zupełnie niespodziewania podczas oglądania reklamy nowego i jak się wydawało niezbędnego w domu garnka, usłyszała informację, którą nie do końca zrozumiała. Przecież zawsze zgadzali się z Tymonem, ich role były równo podzielone. Ona miała dbać o płomień ogniska domowego – piorąc, czyszcząc no i gotując. On zarabiał. Sprawiedliwie prawda? Jej świat kręcił się wokół domu. Na koleżanki zabrakło czasu. Tak mawiał Tymon. Nie mogła zaryzykować stabilności ich dwuosobowej rodziny na plotki z przyjaciółeczkami. 
Tak, mąż bardzo sprawnie i psychologicznie podszedł do układania życia swej pięknej i zakochanej żonie.  Ta natomiast, niczego nieświadoma trwała w swoich marzeniach, przyzwyczajona i dumna z zajęcia jakie od chwili ślubu wykonywała. W końcu prowadzenie domu jest również pracą. 
Teraz się okazało, że ogień,  o który dbała zgasł. Dla ratowania resztek samej siebie wyjeżdża, zmienia wygląd, myślenie i ucieka do Niemiec.  By złapać równowagę, odszukać utracony sens życia.  
Na obcej ziemi, wśród obcych ludzi, dowie się, że nie ona jedyna zaznała losu nie do końca spełniającego oczekiwania, które przed ślubem jawiły się zupełnie inaczej. 
Cztery kobiety, cztery historie. Jeden pomysł na zawalczenie o siebie, o odzyskanie własnej godności.  
Gotowanie topless ma być w pewnym sensie terapią, sztuką akceptacji własnego wyglądu.
Każda kobieta jest piękna, musi tylko uwierzyć w to piękno. Odszukać i ukazać w odpowiednim świetle. 

Nie chcę zbyt wiele pisać o samej fabule, ponieważ wydaje mi się, że każdy kto zainteresuje się tym tytułem powinien sam się dowiedzieć co kryje się za fasadą tak nietypowej okładki.  
Było to moje pierwsze spotkanie z autorką, o której słyszałam bardzo wiele pozytywnych opinii. Troszkę niepewnie zagłębiałam się w lekturze Rosołu... na szczęście moje obawy okazały się bezpodstawne i już po chwili przepadłam.  
Historie ukazane przez Panią Sochę są brutalnie prawdziwe, chwilami śmieszne, absurdalne, a nawet przykre. Jednakże podobne sytuacje spotykają kobiety nie tylko na kartach powieści. Podejrzewam, że większa część podczas czytania porównywała swoje życie do tych, z którym zmagały się bohaterki, z pewnością nie jeden raz zatrzymały się i zastanowiły czy aby już powoli nie doprowadzają się do "ukurzenia".  Czym ono jest? Tego trzeba się już dowiedzieć z samej książki.  

Natknęłam się w opiniach, że najnowsza pozycja autorki zostanie najlepiej zrozumiana przez żony. Ja żoną nie jestem, może kiedyś będę, ale przyznam szczerze, według mnie tę książkę powinny przeczytać wszystkie kobiety, po i przed ślubem. Dla ostrzeżenia, dla zapobiegania,  dla uświadomienia. A, powiedzenie typu: "mnie to nie dotyczy" jest jak najbardziej złudne. Idealizując, marząc o szczęściu po wyjściu z kościoła nie zauważamy, że wpadamy w sidła czegoś co tak naprawdę nie istnieje. Nie mówię, że zawsze tak jest, jednak w większości przypadkach szara codzienność dopada bardzo szybko, zaczynamy kręcić się w kołowrotku gotowania, sprzątania,  nie dbając o własne pragnienia, a przede wszystkim o same siebie. Jak roboty, mające do wykonania zadanie w określonym czasie. 
Pani Natasza jest genialną obserwatorką, co udowadnia w każdym zdaniu, w każdej opisanej sytuacji. Jestem pod ogromnym wrażeniem talentu, zmysłu i wyczucia. Tutaj nie ma kolorowania, wszystko jest prawdziwe, jak życie. Dlatego tak mocno trafia do odbiorcy. Przywiązałam się do tytułowych kur domowych, polubiłam i dopingowałam. Czuję niedosyt, zbyt szybko musiałam się z nimi rozstać. 
Od pierwszej do ostatniej strony książka trzyma świetny poziom, jednak zakończenie wprawiło mnie w osłupienie. Coś niesamowitego. Dołączam do fanów Nataszy Sochy, mam nadzieje, że będę miała możliwość poznania się ze wszystkimi tytułami. Szczerze polecam, nie tylko kobietom.

Za możliwość przeczytania książki chciałam podziękować wydawnictwu Pascal. 
Książka bierze udział w wyzwaniu 52 książki. 


sierpnia 01, 2015

sierpnia 01, 2015

Cudze jabłka

Cudze jabłka


Każdy z nas w pewnej chwili swojego życia zastanawiał się jakby to było, gdyby nagle okazało się, że w cudowny sposób staliśmy się bogaci.  Większość marzeń ograniczonych budżetowo mogłoby się spełnić, nie brakowałoby na zachcianki. 
Tak, marzenia by być bogatszym są przyjemne, i chociaż przyzwyczajeni do codzienności, lepszej czy gorszej, nie zastanawiamy się nad tym, że możemy stracić co jest teraz i tutaj. Bo przecież wytyczamy sobie cele, krok po kroczku, więc dlaczego niespodziewanie mogłoby się rozlecieć coś wydawało się niezmienne? Jak sobie poradzić w rzeczywistości, która nigdy miała nie nastąpić?

Małżeństwo Ewy i Marka od zawsze było stabilne i niezmącone. Razem z ukochanym przetrwali wiele trudnych chwil. Wspierali się wzajemnie i trwali przy sobie.  Kiedy jednak okazuje się, że ich idealna codzienność rozpada się nieodwracalnie,  zaś cała rodzina zostanie zmuszona do egzystencji dalekiej niż dotychczas nic nie jest pewne, nawet miłość, która zdawała się być ponad wszystko. 
Dla Ewy przez wiele lat zajmującej się domem, wychowującej córkę nowa sytuacja jest trudna do zniesienia. Liczenie każdej złotówki, martwienie o to, za co ugotuje obiad ciąży z każdym dniem coraz bardziej, w dodatku mąż zaczyna dziwnie się zachowywać. Już nie jest twardo stąpającym po ziemi Markiem, przestają ze sobą rozmawiać, na światło dzienne wychodzą skrywane tajemnice, o których wcześniej nie miała pojęcia.  
Kobieta, matka, żona. Poddanie się jest niemożliwe. Gdy uświadamia sobie, że mąż popada w coraz większą obojętność zaczyna działać. Trudno jest znaleźć pracę od zaraz. Do tej pory miał wszystkiego pod dostatkiem, teraz musi się podjąć zajęcia, o którym nigdy by nie pomyślała.  Bo sprzątanie niby jest pracą jak każda inna, jednak jakże niewdzięczną przekona się dopiero na własnej skórze. Niedoszła pani psycholog sprzątająca hotelowe pokoje, łazienki. Wczoraj martwiąca się jakie wino kupić do kolacji – dzisiaj czy będzie miała za co zapłacić rachunki.
Przewrotność losu. Niczego nie można być pewnym, nawet ukochanej osoby...

Moje drugie spotkanie z twórczością pani Krakowiak-Kondrackiej w obu odsłonach uważam za udane. Tak jak w poprzedniej pozycji i tutaj autorka porusza typowe życiowe tematy, które może niczym nie zaskakują, ale trafiają do czytelnika. Ponieważ przyszłości pewny nie może być nikt. Narzekanie jest normalne, chyba większość z nas chciałaby by było nam lepiej. Mieć lepsze mieszkanie, albo wyremontowane. Więcej cyferek na koncie. Tak, to zazwyczaj pieniądze decydują o naszym szczęściu. Bo nie może być mowy by było dobrze gdy nie ma środków na zakupienie jedzenia dla dziecka, opłacenie rachunku za prąd i ogrzewanie. Sprawy przyziemne, a jakże ważne. Szczęście, ile ludzi tyle będzie opinii. Nikt, albo nie wielu jednak zastanawia się nad tym,że w jednej chwili traci wszystko na co niekiedy bardzo ciężko pracował. Miejsce, rzeczy z którymi byliśmy zżyci. Uporządkowany świat nagle się rozsypał. Jak w przypadku rodziny Ewy.  Człowiek szybko przyzwyczaja się do dobrego.  Przekonała się o tym nie tylko bohaterka, ale również jej mąż i córka Pola, której nigdy niczego nie brakowało. Teraz, brutalnie z dnia na dzień musi pożegnać się z dobrami uważanymi za część jej bytności. 
Odnaleźć się w nowej, jakże trudnej rzeczywistości stanowi problem,  w jaki sposób wytłumaczyć dziecku, że nic już nie będzie jak do tej pory, że stan w jakim się znaleźli nie jest na chwilę.  Bieda. Samo słowo wydaje się brutalne. Zetknąć się z nią, to już kompletna tragedia, ale można, a nawet trzeba przetrwać, każde doświadczenie jest cenną lekcją na przyszłość. 
Autorka bardzo ciekawie i przystępnie ukazała problem bohaterów oraz ich zmagania w "nowym", niekoniecznie lepszym życiu.  
Czytając możemy doświadczyć upokorzenia, walki o własną godność, ale i również zastanowić się przez chwilę i wyobrazić siebie w podobnej sytuacji. Książka jest napisana bardzo lekko oraz mądrze, jedyne zastrzeżenie jakie mam, a raczej niedosyt to końcówka. Troszkę za szybka, za słodka.  Oczekiwałam czegoś więcej. Niemniej jednak oceniając całość Cudze jabłka są interesującą lekturą w sam raz na lato, bądź podróż. Czyta się niezwykle szybko. Każda postać odgrywa znaczenie, dzięki czemu fabuła zyskuje na naturalności.  Szczerze polecam, naprawdę warto sięgnąć po najnowszą pozycję autorki.

Za możliwość przeczytania książki chciałam podziękować Wydawnictwu Literackiemu. 
Książka bierze udział w wyzwaniu 52 książki. 

PREMIERA - 27 sierpnia 2015

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger