Czekałam ze zniecierpliwieniem. Co ja mówię, odliczałam tygodnie, później dni, a nawet godziny do możliwości przeczytania drugiej części serii, która podbiła moje serce w taki sposób, że nie mogłam spać po nocach. Niemalże zawodziłam niczym kojot do księżyca w rozpaczy, z braku posiadania kolejnego tomu... Tak. Niekiedy z niezrozumiałych dla nas samych przyczyn, książka wyczynia przeróżne rzeczy, działa na emocje i wręcz nie pozwala normalnie funkcjonować. Tak było z pierwszym tomem. Zarwałam dla niego noc, a kiedy odłożyłam na półkę... poczułam pustkę, jak żyć? Kiedy akcja zostaje przerwana w TAKIM momencie?? Czas mijał. I w końcu nadeszła długo oczekiwana chwila. Dotarła ZDRADA!! Radość niesłychana, kiedy czytać? Kiedy to będzie właśnie TA chwila? Odpowiedni klimat, zasiadam do czytania i....
Do Kestrel powoli dociera odpowiedzialność, jaka wiąże się wraz podjętą decyzją. Heroiczny krok, który wydawał się jedynym słusznym okazuje się mieć wiele czających się za sobą, przed sobą i po bokach cieni... Tak naprawę nikt nie wie czego oczekuje od niej cesarz, jedno jest pewne. Cena z pewnością będzie bardzo wysoka. Zewsząd intrygi, szpiedzy. Komu ufać, z kim rozmawiać i jak prowadzić konwersację by nie zdradzić zbyt wiele, a otrzymać interesujące wiadomości? Kłamanie,. jest chyba najtrudniejszą sztuką, grunt by robić to tak prawdziwie, jakby samemu uważało się, że wypowiedziane słowa są prawdziwe.. Jeden nieopatrzny błąd może kosztować życie, wielu osób. Dziewczyna zdaje sobie sprawę, że w grę nie wchodzi ona sama, nie tylko ukochany Arin, ale również niewinni ludzie. Bezwzględność imperatora z każdym dniem wydaje się być coraz gorsza. Do czego jest w stanie się posunąć władca? Jaką można zapłacić cenę za nieposłuszeństwo?
Niespodziewana decyzja, zwrot akcji, którego Arin w najczarniejszych koszmarach sennych by się nie spodziewał. A jednak, stało się. Kestrel od teraz jest narzeczoną syna cesarza, nosząca znak na czole, znak, który raził go po oczach. Przez niego nie potrafił spojrzeć w jej twarz. Dlaczego musiało do tego dojść. Jakim sposobem doszło do zaręczyn, i czy córka generała rzeczywiście pragnie poślubić syna władcy?
Nie zdradzę więcej z samej fabuły, ponieważ tutaj każdy sam powinien strona, po stornie odkrywać kolejną tajemnicę.
Na początku muszę troszkę ponarzekać. Na wstępie napisałam, jak bardzo oczekiwałam Zdrady, jak bardzo cieszyłam się kiedy do mnie dotarła. I kiedy w końcu zasiadłam do czytania... poczułam się dziwnie. Początek okazał się po prostu nijaki. W pierwszej chwili nie zniechęcałam się, ot po prostu muszę się wdrożyć w akcję... Im dalej tym było jeszcze gorzej. Niby były intrygi, spekulacje, momentami porażała bezwzględność cesarskich żołnierzy, okrutne tortury podczas przesłuchań. Tego obrazu ukazanego przez autorkę do tej pory nie potrafię zapomnieć. A jednak, przez długi czas nie potrafiłam się wczuć. Kestrel miotała się od jednej decyzji, do drugiej. Arin podobnie, Gdzieś między nimi pojawiał się Verex, przyszły mąż. Cała ta kumulacja obciążała, zamiast pobudzać, zniechęcała. Doszło do tego, że będąc w połowie książki, zdecydowałam się na przerwanie. Czego w życiu bym się nie spodziewała. Zdrada leżała, a czas mijał. Nijak nie potrafiłam się zmotywować do zakończenia. Czułam ogromny żal, że autorka postąpiła w ten sposób, i zgubiła ten niepowtarzalny klimat z poprzedniej części.
W końcu nadszedł dzień gdy ponownie zasiadłam do lektury... I albo stał się cud, albo autorka po osiągnięciu magicznej liczby 200 stron, przypomniała sobie, że ma ukryty talent, i wreszcie postanowiła go wykorzystać. Czego dowodem było czytanie bez przerwy, nie potrafiłam się oderwać od akcji, która goniła niczym pendolino. Naprawdę. Nie mam pojęcia jak się stało, że akcja nabrała innego wydźwięku, ale czułam się uszczęśliwiona. Czytałam z zapartym tchem, w końcu poczułam dreszcz emocji, tą nutkę adrenaliny i ciekawość. Co będzie dalej? I kiedy nadszedł koniec, ze zdumieniem zaglądałam na stronę z podziękowaniami, zadając sobie pytanie "ale to już"?
Zakończenie, ale i również poprzedzające rozdziały, sposób w jaki autorka poprowadziła fabułę wprawił mnie w osłupienie. Byłam w tak ogromnym szoku, no nie potrafiłam poukładać w głowie tego co zaserwowała pani Rutkowski. Szok. Totalny szok. I gratulacje. Bo dzięki tym zdarzeniom książka wybroniła się, mało tego. Sprawiła, że znowu pozostałam z poczuciem upiornej pustki, kolejny raz nie wiem, jak wytrzymać z oczekiwaniem do następnego spotkania. I chyba troszkę się obawiam do czego jest zdolna wyobraźnia autorki. Ponieważ nastąpił totalnie nieoczekiwany zwrot akcji. Szok i jeszcze raz, szok. Nie wiem co jeszcze mogę napisać. Idę zrobić rozeznanie ile pozostanę w niepewności...
Podsumowując, Zdrada okazała się nieco trudniejsza do wgryzienia i wczucia, aczkolwiek podołała, Ba!Kiedy już miałam spisać na straty, pójść w kącik i po cichutku rozpaczać, okazało się, że skoro ostatnia kropka nie została postawiona, nie mam prawa osądzać. Książka się wybroniła we wspaniałym stylu, zaś Marie Rutkowski ponownie zyskała w moich oczach. Szczerze polecam. Niech trudny początek nikogo nie zniechęci.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Feeria.