marca 29, 2016

marca 29, 2016

Niezwyciężona. Zdrada.

Niezwyciężona. Zdrada.


Czekałam ze zniecierpliwieniem. Co ja mówię, odliczałam tygodnie, później dni, a nawet godziny do możliwości przeczytania drugiej części serii, która podbiła moje serce w taki sposób, że nie mogłam spać po nocach. Niemalże zawodziłam niczym kojot do księżyca w rozpaczy, z braku posiadania kolejnego tomu... Tak. Niekiedy z niezrozumiałych dla nas samych przyczyn, książka wyczynia przeróżne rzeczy, działa na emocje i wręcz nie pozwala normalnie funkcjonować.  Tak było z pierwszym tomem. Zarwałam dla niego noc, a kiedy odłożyłam na półkę... poczułam pustkę, jak żyć? Kiedy akcja zostaje przerwana w TAKIM momencie?? Czas mijał. I w końcu nadeszła długo oczekiwana chwila. Dotarła ZDRADA!! Radość niesłychana, kiedy czytać? Kiedy to będzie właśnie TA chwila? Odpowiedni klimat, zasiadam do czytania i....

Do Kestrel powoli dociera odpowiedzialność, jaka wiąże się wraz podjętą decyzją. Heroiczny krok, który wydawał się jedynym słusznym okazuje się mieć wiele czających się za sobą, przed sobą i po bokach cieni... Tak naprawę nikt nie wie czego oczekuje od niej cesarz, jedno jest pewne. Cena z pewnością będzie bardzo wysoka. Zewsząd intrygi, szpiedzy. Komu ufać, z kim rozmawiać i jak prowadzić konwersację by nie zdradzić zbyt wiele, a otrzymać interesujące wiadomości? Kłamanie,. jest chyba najtrudniejszą sztuką, grunt by robić to tak prawdziwie, jakby samemu uważało się, że wypowiedziane słowa są prawdziwe.. Jeden nieopatrzny błąd może kosztować życie, wielu osób.  Dziewczyna zdaje sobie sprawę, że w grę nie wchodzi ona sama, nie tylko ukochany Arin, ale również niewinni ludzie. Bezwzględność imperatora z każdym dniem wydaje się być coraz gorsza. Do czego jest w stanie się posunąć władca? Jaką można zapłacić cenę za nieposłuszeństwo? 

Niespodziewana decyzja, zwrot akcji, którego Arin w najczarniejszych koszmarach sennych by się nie spodziewał. A jednak, stało się. Kestrel od teraz jest narzeczoną syna cesarza, nosząca znak na czole, znak, który raził go po oczach. Przez niego nie potrafił spojrzeć w jej twarz. Dlaczego musiało do tego dojść. Jakim sposobem doszło do zaręczyn, i czy córka generała rzeczywiście pragnie poślubić syna władcy? 

Nie zdradzę więcej z samej fabuły, ponieważ tutaj każdy sam powinien strona, po stornie odkrywać kolejną tajemnicę. 
Na początku muszę troszkę ponarzekać. Na wstępie napisałam, jak bardzo oczekiwałam Zdrady, jak bardzo cieszyłam się kiedy do mnie dotarła. I kiedy w końcu zasiadłam do czytania... poczułam się dziwnie. Początek okazał się po prostu nijaki. W pierwszej chwili nie zniechęcałam się, ot po prostu muszę się wdrożyć w akcję... Im dalej tym było jeszcze gorzej. Niby były intrygi, spekulacje, momentami porażała bezwzględność cesarskich żołnierzy, okrutne tortury podczas przesłuchań. Tego obrazu ukazanego przez autorkę do tej pory nie potrafię zapomnieć. A jednak, przez długi czas nie potrafiłam się wczuć. Kestrel miotała się od jednej decyzji, do drugiej. Arin podobnie, Gdzieś między nimi pojawiał się Verex, przyszły mąż. Cała ta kumulacja obciążała, zamiast pobudzać, zniechęcała. Doszło do tego, że będąc w połowie książki, zdecydowałam się na przerwanie. Czego w życiu bym się nie spodziewała. Zdrada leżała, a czas mijał. Nijak nie potrafiłam się zmotywować do zakończenia. Czułam ogromny żal, że autorka postąpiła w ten sposób, i zgubiła ten niepowtarzalny klimat z poprzedniej części. 

W końcu nadszedł dzień gdy ponownie zasiadłam do lektury... I albo stał się cud, albo autorka po osiągnięciu magicznej liczby 200 stron, przypomniała sobie, że ma ukryty talent, i wreszcie postanowiła go wykorzystać. Czego dowodem było czytanie bez przerwy, nie potrafiłam się oderwać od akcji, która goniła niczym pendolino. Naprawdę. Nie mam pojęcia jak się stało, że akcja nabrała innego wydźwięku, ale czułam się uszczęśliwiona. Czytałam z zapartym tchem, w końcu poczułam dreszcz emocji, tą nutkę adrenaliny i ciekawość. Co będzie dalej? I kiedy nadszedł koniec, ze zdumieniem zaglądałam na stronę z podziękowaniami, zadając sobie pytanie "ale to już"? 
Zakończenie, ale i również poprzedzające rozdziały, sposób w jaki autorka poprowadziła fabułę wprawił mnie w osłupienie. Byłam w tak ogromnym szoku, no nie potrafiłam poukładać w głowie tego co zaserwowała pani Rutkowski. Szok.  Totalny szok. I gratulacje. Bo dzięki tym zdarzeniom książka wybroniła się, mało tego. Sprawiła, że znowu pozostałam z poczuciem upiornej pustki, kolejny raz nie wiem, jak wytrzymać z oczekiwaniem do następnego spotkania. I chyba troszkę się obawiam do czego jest zdolna wyobraźnia autorki. Ponieważ nastąpił  totalnie nieoczekiwany zwrot akcji. Szok i jeszcze raz, szok. Nie wiem co jeszcze mogę napisać. Idę zrobić rozeznanie ile pozostanę w niepewności... 

Podsumowując, Zdrada okazała się nieco trudniejsza do wgryzienia i wczucia, aczkolwiek podołała, Ba!Kiedy już miałam spisać na straty, pójść w kącik i po cichutku rozpaczać, okazało się, że skoro ostatnia kropka nie została postawiona, nie mam prawa osądzać. Książka się wybroniła we wspaniałym stylu, zaś Marie Rutkowski ponownie zyskała w moich oczach. Szczerze polecam. Niech trudny początek nikogo nie zniechęci.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Feeria.

marca 28, 2016

marca 28, 2016

Raven

Raven


O mojej sympatii do wampirów pisałam już przy okazji ostatniej opinii wiadomej książki... Od czasów Zmierzchu, Pamiętników i całej reszty nastąpiła dosyć długa przerwa. Chyba w pewnym momencie zaczęłam odczuwać zmęczenie tematem. Bo o ile na początku wydawał się ciekawy, to niestety późniejsze wytwory skutecznie mnie do siebie zniechęciły. I tak nastąpiła samoistna przerwa w rozglądaniu się za kolejnymi tytułami.
Do teraz, kiedy pojawiła się nowość, już przed premierą zyskująca sporo pozytywnych opinii, czy potrafiłabym się oprzeć? Wampirom? Sami rozumiecie. Pozostaje teraz pytanie, jakie wrażenia wywołała we mnie lektura Raven ? Postaram się wszystko wyjaśnić w dalszej części tekstu. Zapraszam.

 Pewnego późnego wieczoru, wracająca z imprezy Raven jest świadkiem ataku kilku bandziorów na bezdomnego. Dziewczyna, mimo własnej niepełnosprawności próbuje udzielić pomocy bezbronnemu, niewinnemu człowiekowi. Niestety nie jest świadoma, że tym wyczynem zwróci uwagę napastników na własną osobę... 
W tym samym czasie, nieopodal w wieczornej poświacie spaceruje tajemnicza postać, chociaż spacer to zbyt lekkie określenie. Ów przechadzający się zmierza w określonym kierunku, nie specjalnie interesując się wywołaną zamieszką, do chwili gdy w prześladowanej dziewczynie zauważa coś, czego nikt do tej pory nie zauważył - i nie, nie jest to jej olśniewająca uroda. 

Kiedy Raven otwiera oczy ze zdumieniem spostrzega, że.. widzi. Co wydaje się dosyć niepokojące, ponieważ od lat potrzebuje okularów. Z każdą chwilą jej zdziwienie staje się coraz większe, bo jak się okazuje nie dość, że widzi to kalectwo jakby się wyleczyło, zaś nadprogramowe kilogramy podczas snu ulotniły się. Magia! W czystej postaci. Tylko, że Raven to kobieta twardo stąpająca po ziemi i żadne magiczne, nadprzyrodzone i niewytłumaczalne rzeczy po prostu nie wierzy. Pozostaje więc pytanie, co u licha działo się z nią w ciągu tej jednej nocy?! 
Jak się z czasem okazuje, pytania zaczną wypływać niczym grzybki po letnim deszczu, natomiast odpowiedzi ani widu, ani słychu.  Najgorsze ma dopiero nastąpić,kiedy w drodze do Galerii ( w której pracuje, zajmując się konserwacją zabytkowych obrazów),  dowiaduje,że doszło do kradzieży.  Właśnie w czasie jej "magicznej" przemiany...  Współpracownicy traktują koleżankę jak obcą osobę, policja węszy z każdej strony powiązanie między jej zniknięciem (oraz cudownym wypięknieniem) a napadem na Galerię. 

Dotąd w miarę uporządkowane życie kobiety ulega ogromnej zmianie. We Florencji dochodzi do przerażających napadów i tak naprawdę nikt nie potrafi odpowiedzieć, kto lub co było napastnikiem. Co gorsza, nawet życie Raven wydaje się być zagrożone... Nasza bohaterka dowie się, o wydarzeniach o których istnieniu nie miała pojęcia, a postać, która tamtego tragicznego wieczoru udzieliła jej pomocy nie jest zwykłym człowiekiem.

Zdaje sobie sprawę, że pamiętne czasy fascynacji nad istotami nadprzyrodzonymi minęły, że już nic mnie tak nie zachwyci jak lata temu przeczytany Zmierzch,  jednak siadając do lektury autorstwa Sylvain Reynard czułam,że się nie zawiodę. Może nie odczułam aż takiego dreszczyku emocji, zaskoczenia bądź szoku, ale mimo wszystko przyjemnie spędziłam czas zagłębiając się w wykreowanej historii. 
Bardzo przypadła mi do gustu postać Księcia, i nie dlatego, że nim był, tylko charakteru, sposobu bycia. Pokuszę się o stwierdzenie, że takich właśnie facetów nie da się nie lubić. Nie skąpiący ironią, a jednak jego zachowanie niesamowicie przyciągało. Dodatkowo autorka bardzo długo nie zdradzała tajemnicy wyglądu tego jakże niebezpiecznego osobnika. Wiemy tylko, że pojawia się znienacka, pod osłoną ciemności i...
Raven, odnośnie tejże kobietki mam mieszane uczucia, początkowo bardzo ją polubiłam. Zwykła młoda kobieta, mająca niewielu przyjaciół, pracę którą bardzo lubi i nie użalająca się nad własnym życiem. Wszystko ładnie piękne, aż do momentu spotkania z księciem i ich dalszych relacji.  W pewnym momencie, odniosłam wrażenie,że autorka troszkę przekombinowała na polu uczuciowym. Co było zupełnie niepotrzebne, wymuszony dramacik typu "chcę go, ale nie jestem pewna,kocham, ale muszę zostawić". Nie, to było bezsensu i na chwilę zepsuło odbiór całości. Szkoda. Ponieważ konstrukcja jest mocna, ciekawie ukazany wątek malarstwa, obrazów, ich konserwacji, element niewiadomej. Bardzo lubię wzmianki z przeszłości, bawienie się  w "co by było gdyby?". 
Ciekawie zostały ukazane wampiry, jak funkcjonują, co i dlaczego się z nimi dzieje. Widać pisarka poszła w dosyć logiczne wytłumaczenie sprawy ich nieśmiertelności. 

Książka ma w sobie to coś, co sprawiało, że po odłożeniu często wracałam myślami, co będzie działo się dalej. Czyli sam ten fakt mówi bardzo wiele, najgorsze jest gdy fabuła w żaden sposób nie wciągnie czytelnika. Mnie Raven w pewnym sensie pochłonęła, czekałam na wolną chwilę by wrócić do Florencji, dowiedzieć co wydarzy się na kolejnych stronach. Samo zakończenie było tak zaskakujące, że zastanawiam się jak autorka poradzi sobie z kontynuacją. Mam nadzieje,że nie zaserwuje nam, czytelnikom spadku formy... Wierzę, że kolejna część będzie jeszcze lepsza, i bardziej wciągająca. Czego sobie i Wam kochani życzę. Polecam każdemu sympatykowi literatury fantasy i oczywiście miłośnikom wampirów. Udany powiew świeżości w znanej już nam tematyce.

 Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Akurat.

marca 25, 2016

marca 25, 2016

Kuracja samobójców

Kuracja samobójców

No i jest! Druga część trylogii, która już od jakiegoś czasu zapowiadała się całkiem nieźle – promowana wielokrotnie i zachwalana po wsze czasy. Plagę samobójców pochłonęłam praktycznie od razu. Nie mogłam się oderwać i przede wszystkim – doczekać kontynuacji. Tym razem... wypadło to trochę słabiej, niż się spodziewałam. NIESTETY.
Sloane i James wreszcie znaleźli prawdę o sobie i odkryli, że nadal łączy ich miłość. Postanawiają uciekać przed Programem. Trafiają na grupę buntowników, z którą się ukrywają. Główna bohaterka swoją postawą zaczynała mnie w pewnych chwilach nieźle irytować. Potem było trochę ciekawiej – pojawił się Klub Samobójców, nowe ciekawe pigułki, zagadki dotyczące przeszłości Realma. Gdy wczujesz się w fabułę i styl autorki, książkę się pochłania – wiadomo. Jednak zajęło mi to trochę czasu i muszę przyznać, że na początku się nieźle męczyłam, zanim potrafiłam przyzwyczaić się do typu narracji. Klimat drugiej części jest różny, niż w Pladze , co oczywiście ma swój sens. Chociaż ten sens musiałam trochę odkrywać... Emocje, które przejmują kontrolę nad bohaterami też są kompletnie inne: mniej tu smutku i przygnębienia, pojawia się determinacja i nadzieja na lepsze jutro. Autorce wkradło się trochę chaosu i widać, że próbowała z niego wybrnąć, co jej się chwali.
Mimo wszystko, choć jestem dosyć zaskoczona, i tak czekam na trzeci – ostatni – tom. Styl pisania Pani Young ma coś w sobie i nie pozwala tak łatwo o sobie zapomnieć. Książki stoją u mnie na półce i czekają na swoją kolejną część. Mam nadzieję, że tym razem dowiemy się o genezie całego problemu, zagłębimy się bardziej w historie bohaterów, poznamy odpowiedzi na nurtujące nas pytania i przede wszystkim – nie zostaniemy z niedosytem. A jeśli nawet, to lepiej tak, niż się rozczarować. 
Podsumowując, Kurację samobójców oceniam nadal wysoko. Nie jest jakimś romantycznym gniotem, abstrakcyjną historią, czy fanaberią bez podstaw stworzoną przez autorkę dla jej kaprysu. Dziękuję wydawnictwu Feeria young za możliwość przeczytania powieści, bo bądź co bądź – BYŁO WARTO. Po prostu. Tylko tyle i aż tyle. A Wam wszystkim serdecznie polecam, choćby po to, byście mogli przekonać się sami, czy moja opinia jest trafna i uzasadniona. 

marca 23, 2016

marca 23, 2016

Przedświąteczny stosiczek :)

Przedświąteczny stosiczek :)
Nadejszła... ekhmm znaczy się nadeszła wiekopomna chwila na stos, stos, który jest mieszanką wielu gatunków, wielu źródeł przybycia do mnie. Więc teraz Wam umiłowani drodzy zebrani, z racji nadchodzących świąt, w iście świątecznym klimacie, zaprezentuje zdjątka wraz z opisami do każdego, na temat znajdującego się tu i ówdzie tytułu :D Ufff cóż za przedmowa. Pomyślałby kto, że ja taka bystra jestem do przemówień :D 


Zaczynamy!! ;) (: 



1. "Powrót do Daringham Hall,  K. Taylor -  Przyleciało jako prezent z grupy "kobiecym okiem" Jest jeszcze zacna zakładka, na zdjęciu przygnieciona koszyczkiem - podły ten koszyk! ;).

2. "Zdrada" M. Rutkowsky - Druga część z serii Niezwyciężona, kończy się czytać, jak mi się podoba? Niebawem opinia....

3. "Czy wspominałem,że Cię potrzebuje?" E. Maskame -No także ten, każdy już wie, a jak nie wie to recenzyjka jest pod spodem :))) - Zła kobieta jestę...


 4. "Linia serc" R. Rowell - Bujaczku zapożyczyła, jak będzie do kitu to jej wina, bo chwaliła, więc sprawdzimy..

5. "Paryski architekt" CH. Belfoure - Bardzo, ale to bardzo zainteresował mnie opis, gdy do mnie przyszła zastanawiałam się o co chodzi bo ja taki tytuł? Ale potem już sobie przypomniałam i dalej już jestem ciekawa :D Ot, takie zaniki pamięci... 

6. Ostatnie dni królika" A. McPartlin - KAŻDY zachwala, przekonam się czy i ja dołączę do grupy zachwyconych, zapłakanych, a jednak oczarowanych :D - jakby co, znów Ireny wina, najwyżej jej nie odeślę hi hi hi...


 7. "Magonia"  Headley - Irena pożyczyła, Sylwia natomiast mnie zmaltretowała, do tego stopnia,że już miałam zrezygnować z odżywiania się na rzecz TEJ książki!! Bujaczku... prawdopodobnie uratowałaś mnie od śmierci głodowej ;)

8. "Zimowe Panny" C. Sanchez-Andrade - Coś mnie do tych panien tak ciągnie i ciągle na nie zerkam i one tak wołają, ale to jeszcze nie już, jeszcze chwilka :)

9. " W ramionach gwiazd" Kaufman/Spooner - Tutaj zostałam nie tylko zmaltretowana, ale i zmuszona, naciskana, gnębiona a wręcz szykanowana do zakupu. Kupiłam. Patrzę i się boję. Przeczytam, ale się boję... Sylwia!!! Jak się rozczaruje TY robisz mi zwrot kosztów :D he he he - żartuje :) Kupisz mi nową! xD




 10. " Duma i uprzedzenie" Jane Austen - HA! Taki prezencior do mnie przyleciał, mówiłam, że kocham klasyki? Nie? to już wiecie. KOCHAM!!! No i mam, dzięki Bujaczkuuu :) 

11. " Północ i Południe" Elizabeth Gaskell - Moja miłość, moja cudowna miłość życia. Film a raczej serial znam od deski do deski. a raczej kadru, teraz książka, przeczytana rzecz jasna. Opinia będzie niebawem!:)

12. " Wspomnienie o Cecylii. Smutnej Królowej" Janina Lesiak - Bardzo mnie interesuje wszystko co było, dlatego staram się w każdej chwili zaznajamiać z tego typu lekturami. 

13. " Emancypantki" " Bolesław Prus - Przez Lalkę w czasach liceum nie przebrnęłam, ale to było dawno,Prus każdemu znany, więc spróbuję z innej strony, w innym wieku. Jestem szalenie ciekawa własnych odczuć. 


 Dobrnęłam, a Wy razem ze mną do końca!:) Tak prezentuje się stos marcowy, część pozycji mam za sobą, część już jest czytana, kończona, oczekująca opinii. A wy? Co znacie, co chcielibyście przeczytać? Jak zawsze czekam na Wasze komentarze!:):)

marca 19, 2016

marca 19, 2016

Czy wspominałem,że Cię potrzebuję ?

Czy wspominałem,że Cię potrzebuję ?


" Druga część o miłości, która nie powinna się zdarzyć" 

Taki oto cytat możemy znaleźć na okładce drugiej części serii Dimily. Cały czas, a mianowicie od pierwszego tomu zastanawiałam się o co chodzi z zakazaną miłością? Bo jak widzę do tej pory autorka brnie w wymyślanie problemu tam, gdzie go po prostu nie ma. O ile poprzednim razem można uznać było ten zabieg podstępnym chwytem "marketingowym" dla rozgłosu, tak teraz jest to wręcz żenujące i słabe. Jednak do moich rozważań względem całej konstrukcji i zamysłu pani Maskame jeszcze wrócę, później...

Eden w końcu wybiera się do Nowego Jorku, gdzie czeka na nią Przyrodni/Przybrany brat - tutaj autorka zdecydowała się na termin "przybrany" (czyżby postęp? Nie cieszmy się...).
Jak pamiętamy poprzednie wydarzenia, dziewczyna związała się z przyjacielem swojego ukochanego, gdyż tak było po prostu lepiej (dla kogo? Chyba coś mi umknęło).
Podziwiam nastolatki, ogólnie ludzi, którzy kochając jedną osobę potrafią być z inną. Bo tak jest też dobrze. Cóż za potężne pokłady uczuć. Eden potrafi, ogólnie to taka super bohaterka i tak dalej, ale wracając do jej podróży.  Lądujemy wraz z główną bohaterką w miejscu gdzie ma na nią czekać... no właśnie kto? Kim jest Tyler? Ukochanym, troskliwym braciszkiem, przyjacielem? Same zagadki, gdzie odpowiedzi? 

Nasza cudowna para podróżuje po cudownych alejach, chodnikach, ulicach, parkach, ogląda Harrego Potter'a, chleje piwska i robią wiele wiele nic nie znaczących rzeczy, które zajmują większą część książki. Pomiędzy wszystkimi wydarzeniami Edzia zastanawia się czy Tylerowi dalej na niej zależy (nie zapominajmy,że ma chłopaka w Kalifornii), ale przecież może wiedzieć czy jemu na niej dalej... On mówi niewiele, ślizga się po temacie, który interesuje siostrunie, grają przed znajomymi rodzeństwo - bardzo, ale to bardzo nieudolnie.  

Zakończę opis fabuły, której tak naprawdę nie ma. Bo bieganie ulicami Nowego Jorku, picie piwa czy przesiadywanie na dachu bez celu powinno być wątkiem pobocznym, tutaj odgrywa bardzo wielkie znacznie.Jaki poziom książki takie i jej wnętrzne...
Kiedy przeczytałam poprzednią książkę myślałam,że autorka się rozkręci, że to był tylko taki nudnawy wstęp rokujący na coś dobrego. Niestety, ku mojej ogromnej rozpaczy, wściekłości i oburzeniu było gorzej niż źle. Ta książka to dno. Nie boję się tego określenia. Poziom jest fatalny, w tym wytworze nie ma nic co mogłoby zainteresować. Styl jaki zaserwowała Maskame doprowadzał mnie do szału. Dosłownie. Bohaterzy nie mówili. Oni MRUCZELI - Niech mi ktoś wyjaśni czemu miało to służyć? Ani razu nie znalazłam określenia typu "Eden odpowiedziała, bądź odrzekła"  Ona mruczała, On też. Wszyscy mruczeli. Czyżby byli kotami? Niespotykana rasa, na wyginięciu chyba. 
Kolejna sprawa, ileż można męczyć temat z problemem ich relacji rodzinnych?? Między tym dwojgiem nie ma żadnego pokrewieństwa, świetle prawa i etyki mogą sobie wziąć ślub i mieć tuzin dzieci (albo kociaków). Jednak autorka uparła się przy wyimaginowanym skandalu, który musiała upchnąć, a na który nie miała żadnego pomysłu więc poczyniła coś, co jest żenadą. Nie można tego inaczej ująć, w dodatku naciągnęła do rangi dramatu, którego nie powstydziłby się sam Szekspir - To był żart oczywiście. 
Nie umiem, nawet nie chcę doszukiwać się pozytywów w czytadle, które doprowadziło mnie do ataku nerwicy, najgorszy jest zmarnowany mój teraz okrojony wolny czas. Tego nie potrafię przeżyć. Nie dość, że się zdenerwowałam to jeszcze straciłam cenne godziny, które mogłam poświęcić na naprawdę porządną lekturę.  
Pierwszy raz w życiu szczerze i od serca żałuję,że nie znam angielskiego bo bym napisała do autorki by się ogarnęła i zastanowiła czy pisanie jest tym co na pewno chce czynić w swoim życiu.  
Czuję się rozczarowana, zdegustowana. W żadnym wypadku nie polecam, naprawdę stracony czas. Omijać szerokim łukiem. Jest wiele książek kategorii młodzieżowej naprawdę godnych uwagi. Dla mnie pani Estelle Maskame nie powinna pisać. Nie i koniec.  Bo można pisać lekko, ale z pomysłem, powiewem świeżości. Tutaj jest po prostu beznadziejnie, miałam naprawdę pozytywne odczucia, nawet się ucieszyłam kiedy książka dotarła do mnie. W chwili obecnej żałuję,że dałam szansę serii DIMILY.  

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwu Feeria. 
Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger