Kupiłam również chusteczki nawilżające - jedno to chyba papier toaletowy, ale ja tego używam do wycierania kurzy;) średnio tego typu produkty drogeryjne stosuje do ciała. Składy to one raczej mają straszne. Jednak do wycierania kurzy czy innych rzeczy, jak najbardziej. Zapachy mają dosyć intensywne co mnie troszkę męczy, ale jakoś przeżyje. Lubię mieć w domu tzw. mokre chusteczki, bo często ich używam, buty świetnie domywają. Za jedno opakowanie zapłaciłam około 3,50 zł. Cena niewielka.
czerwca 24, 2022
Zakupowy przegląd
czerwca 18, 2022
Bridgertonowie - Grzesznik nawrócony
Jak już kiedyś pisałam, jeśli czytuję romanse, to tylko historyczne. A do cyklu o Bridgertonach mam wyjątkową słabość, chociaż nie wszystkie części na równi podbiły mój gust, to i tak uważam, że czas spędzony przy lekturze losów tej rodziny, są bardzo przyjemną odskocznią od codzienności. Może nie wyczekuję premiery książek ze zniecierpliwieniem, ale gdy już są dostępne, zazwyczaj biorę się za czytanie w wolnej chwili. Przy okazji czterodniowego wolnego, postanowiłam zapoznać się z Grzesznikiem nawróconym, który niedawno miał premierę wznowienia w nowej szacie.
Tym razem poznajemy losy Franceski, szóstej w kolejności rodzeństwa. Chyba o niej było najmniej w poprzednich książkach. Ta postać była zazwyczaj na uboczu, z tego co pamiętam, nie pojawiała się zbyt często. Wreszcie mamy okazję do poznania się z Franceską, autorka ukazuje nam postać dosyć innej osobowości Bridgertonów. O ile pozostała część rodzeństwa, jest niesamowicie kontaktowa i wylewna w swoich emocjach, tak tutaj można się domyślić, trzecia z sióstr, jest bardziej zamknięta w sobie i powściągliwa.
Gdy rozpoczynamy lekturę, dziewczyna jest już mężatką z dwuletnim stażem, a więc w tym przypadku nie jesteśmy świadkami słynnego balu debiutantek i całej zabawy w szukanie odpowiedniej partii. Frannie, związała się z hrabią Johnem Stirling i jest bardzo szczęśliwa u jego boku. Oboje bardzo się kochają, ale jest jeszcze jedna osoba. A dokładnie mężczyzna, który od pierwszego poznania z Franceską, czuje coś więcej niż tylko sympatię. Michael, bo o nim mowa, stryjeczny kuzyn Johna. Obaj byli razem wychowywani, kochają się jak bracia. Pech chce, że jedyna kobieta, która wzbudziła w nim uczucia, których się nie spodziewał, nigdy nie będzie jego.
Myślę, że w tym momencie muszę zakończyć jako taki zarys fabuły, ponieważ jeśli ktoś nie poznał tej historii, albo nie zna ogólnie serii, mógłby się poczuć pozbawiony elementu zaskoczenia.
Przejdźmy zatem do mojej ogólne oceny książki, jak odebrałam postać Franceski, która jak już wspomniałam, jest czytelnikom najmniej znana. Gdzieś mi przemknęło, że sporo osób oceniło ją mniej pozytywnie. Właściwie sama nie wiem, niby mnie nie denerwowała, ale miała w sobie pewne irytujące zachowania, ale nie były zbyt dokuczliwe, ja bardziej przymykałam na nie oko.
Fabuła do pewnego momentu jest dosyć ciekawie poprowadzona, jest ten element czekania, co będzie dalej, jak też potoczą się dalej losy naszych postaci. Nie umiem powiedzieć, czy byłam zaskoczona, a jeśli nawet, to czy było zaskoczenie pozytywne, bo w pewnym momencie, zachowanie naszej Frani, zrobiło się dziwaczne i chwilami nie spójne z tym, co próbowała wykreować autorka. Troszkę czułam zgrzyty, ale mam wrażenie, że w przypadku tej historii, pisarka skupiła się na ukazaniu innego wątku, który trochę wykoleił temat wiodący.
Trudno jest powiedzieć, by Franceska podobnie do reszty rodzeństwa, była zżyta ze swoją rodziną, wręcz przeciwnie. Zachowuje spory dystans w relacjach z siostrami, o braciach już nawet nie wspomnę. O ile w innych częściach, najlepsze sceny to te, gdzie rodzeństwo spędza wspólny czas, ich przekomarzania są po prostu fenomenalne. Tutaj bardzo tego brakuje. Widać, jak odseparowana od rodziny jest ta postać.
Bardzo mnie rozbawił i uważam, za zupełnie nietrafiony tytuł. Nie wiem, kto jest tym grzesznikiem nawróconym - z chęcią go poznam, ponieważ każdy, kto przeczytał książki z serii, na pewno zauważył, że w oczach autorki, a zarazem jej bohaterek, praktycznie większość męskich przedstawicieli, które wzbudzały zainteresowanie wśród panien na wydaniu, byli hulakami i rozpustnikami. Właśnie te nazewnictwa na zmianę możemy spotkać. Cóż za rozwiązły świat Angielskiej socjety, nadmienić należy, że każdy z tych hulaków, był przystojny, inteligenty, czarujący z kryształową duszą, ukrytą za fasadą rozpusty.
I gdyby czytać kolejno każdą część, jestem przekonana, że ta schematyczność mogłaby zmęczyć, jednak raz ,czy dwa razy w roku, nie przeszkadza, na tę chwilę można zapomnieć, że Ci przystojni, to a jakże hulaki, ale jak już spotkają tę jedyną to nagle miłość przesłania widok na inne kobiety. Ciekawe czemu, kobiety usilnie próbują wierzyć w te bajki?
Niemniej, lubię poczytać, dla klimatu odległych czasów, mają w sobie pewien urok i przede wszystkim język, który nie jest żargonem ulicznym. Pełnym wulgaryzmów, co można spotkać we współczesnych romansach. Właśnie dlatego, z ogromną przyjemnością sięgam romanse historyczne, są lekkie, sprawdzają się wyśmienicie, gdy człowiek potrzebuje zresetować głowę.
czerwca 13, 2022
Przedsionek piekła
Przedsionek piekła jest książką, którą przeczytałam dosyć dawno, a jednak musiała trochę odczekać, zanim zdecydowałam się o niej napisać. Właściwie nie wiem, dlaczego od razu nie opisałam wrażeń po zakończonym czytaniu, ale muszę przyznać, że nie spodziewałam się tego wszystkiego, co zaserwowała autorka. Wiedziałam, że będzie to mocny thriller, ale gdzieś w swoich podejrzeniach, szłam ku zupełnie inaczej poprowadzonej fabule, ale zacznijmy od początku.
Jak możemy dowiedzieć się z opisu od wydawcy, pewnego wieczora w małej miejscowości w pobliżu Colorado, podczas imprezy plenerowej, znika młoda dziewczyna - Abi. Z początku mieszkańcy, jak również rodzina, mają nadzieję, że nieobecność nastolatki wiąże się z przeholowaniem podczas zabawy z rówieśnikami. Emma, najbliższa koleżanka, uważa, że stało się coś złego, ponieważ jej zdaniem przyjaciółka nie mogła zaginąć ot tak. Skoro nie odbiera telefonu i z nikim się nie kontaktuje, najwyraźniej potrzebna jest interwencja policji. Co zresztą zostało już zgłoszone.
Rodzina Abigail, uchodzi za dosyć osobliwą oraz przesadnie wierzącą - co moim zdaniem jest dosyć łagodnym określeniem, ale później do tego wrócimy. Matka dziewczyny od wielu lat żyje w zawieszeniu, gdzieś pomiędzy jawą a snem,w domu natomiast rządzi jej mąż i ojciec dzieci. Samuel Blake, jest człowiekiem wręcz obsesyjnie oddanym modlitwie i wygłaszaniem mądrości z Biblii. Zaginięcie córki odbiera za pewnego rodzaju karę od Boga, który daje jego rodzinie szansę na nawrócenie i odkupienie grzechów, a tych wiadomo, jest pod dostatkiem.
Trzeba przyznać, że w miasteczku Whistling Ridge, większość mieszkańców darzyła się dosyć skomplikowanymi uczuciami. Jedno ich wszystkich łączyło - posłuch pastora. Ten miał poważanie i zdanie decyzyjne, które opierało się rzecz jasna, na subiektywnych odczuciach i poglądach.
Gdy znika Abi Blake, wszyscy chcą dowiedzieć się co naprawdę się wydarzyło, czy aby dziewczyna sama zdecydowała o ucieczce z domu i jeśli tak, to dlaczego? I najważniejsze pytanie, najbliższa przyjaciółka Emmy, z którą mówiły o wszystkich sekretach, jaka była naprawdę? Może obraz, koleżanki, był jedynie złudzeniem, a prawda skrywa mroczne tajemnice? Nie tylko związane z zaginioną nastolatką..
Przedsionek piekła - ten tytuł jest niebywale trafiony, ponieważ ukazane wydarzenia, a raczej odkrywane tajemnice, jawiły się jak z przedsionka piekła. Zacznijmy od obrazu miasteczka. Można powiedzieć, że zadupia rządzą się swoimi prawami. Ludzie się lubią mniej lub więcej, ale potrafią ze sobą wspólnie egzystować. Ja zawsze będę powtarzała, że Polacy są marudami i pierwsi do narzekania na wszystko, zwłaszcza na pogodę. Jednak to Amerykanie są nienormalni, pod każdym możliwym względem. Jeśli dzieją się okrutne zbrodnie na wielką skalę to u nich, jeśli nastolatki wyprawiają rzeczy od których włosy dęba stają, to gdzie? No w Ameryce, można by pisać i pisać. Dlatego, gdy sięgam po thrillery ukazujące wydarzenia właśnie w tym państwie, mam świadomość, że będzie się działo.
Zastanawiam się kto w tej historii był normalny. Kto miał tak po prostu szczere zamiary względem drugiej osoby. Jeśli myślicie, że ta książka to oklepana tematyka zaginionej nastolatki, napiszę od razu, nic bardziej mylnego. To jak w tym obrazku z górą lodową, gdzie czubek ledwo wychodzi nad taflę wody, a pod spodem jest ukryta potężna część. Podobnie jest z fabułą tej książki.
Zaczynamy od podłego zachowania rówieśników Emmy, która jako pół latynoska, jest traktowana niczym śmieć, dosłownie. Później, jest tylko lepiej, bo relacje rodzinne w wielu domach, zakrawają od jakieś psychopatyczne kompilacje. No i wisienką na torcie, jest rzecz jasna pastor, we własnej ucieleśnionej, diabelskiej - przepraszam, kościelnej osobie. Pastor, był moją ulubioną postacią, szalenie go podziwiałam. Chociaż, miał groźnego rywala, w swojej miłości do stwórcy, Pana naszego, mocno wielbionego. Samuel Blake. Och, on powinien być żywcem wzięty do Nieba, chociaż myślę, że piekielny kociołek byłby też w sam raz.
Książka jest dosyć mocna, może przytłoczyć, może wywołać wiele emocji, które będą towarzyszyły nawet po zakończeniu czytania. Mimo upływu czasu, mam w głowie te wszystkie wydarzenia, które zostały odkryte, skrawek po skrawku. I nie umiem powiedzieć, które z nich, mną bardziej wstrząsnęło. Mam świadomość, że nie każdy będzie chciał przeczytać ten tytuł, jednak jeśli nie boicie się thrillerów, to polecam.
czerwca 05, 2022
Spełnione marzenie po czternastu latach
Zawsze chciałam robić paznokcie. Nie takie, jak sobie większość z nas potrafi w domu - albo nie potrafi, byle po prostu były. Mnie ciągnęło do tych profesjonalnych. Pamiętam, najpierw były tipsy - kto nosił tipsy? Jako dwudziestolatka miałam szpony na całą długość tego tipsa, nic nie skracałam, tylko robiłam formę. Bo przecież kupiłam sprzęt i dziabałam sama w zaciszu domowym. Oczywiście ilu koleżankom zrobiło się tych, metodą domową tipsów. A jak mnie to odprężało, mogłam tak siedzieć godzinami, jak tylko miałam trochę wolnego czasu.
Jednak było konkretne Ale, nie miałam techniki, nie miałam wiedzy. Owszem, było we mnie mnóstwo zapału i chęci wiedzy, tylko zabrakło funduszy, na realizację. Wtedy, byłam na pierwszym roku studiów, złapałam jakiś staż, dorabiałam pomiędzy jako kelnerka i jakoś się toczyło. Kwota potrzebna do szkolenia, przerażała i w pewnym momencie skutecznie zniechęciła. I w ten sposób, zrezygnowałam z mojego marzenia, może błahego, ale jednak. Skończyłam studia, poszłam do pracy w przedszkolu, długo tam nie wytrzymałam i wylądowałam tu, gdzie jestem.