Pamiętacie swoje pierwsze samodzielne wakacje, takie ze znajomymi, bez
nadzoru dorosłych? Emocje towarzyszące i radość z przygody. Chyba każdy
ma w swoich wspomnieniach taki wyjazd. Nie ważne czy to był zagraniczny,
czy tylko kilka kilometrów od domu. Ważne, że nie było z nami rodziców i
innych opiekunów. Pełna beztroska.
Pierwsze próby bycia dorosłym, udowodnienia, że się odnajdzie w każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji. Zwłaszcza kiedy taki wyjazd, był w towarzystwie pierwszej miłości.
Dwie pary, które poznaliśmy w poprzednich tytułach z serii miętowej, wybierają się na wakacje objazdowe. W planach mają, najbardziej znane miejsca w Europie. Do dyspozycji samochód i odłożone oszczędności. I przede wszystkim - wielki optymizm.
Dla Kuby i Magdy szczęśliwych narzeczonych jest to kolejna przygoda we wspólnym związku. Oboje są przekonani, że ten wyjazd będzie niezapomniany. Wiktor i Damroka, mają przeżyć prawdziwy test swojego uczucia. I chociaż oboje deklarują o własnej lojalności, to jednak pobyt w tak odmiennym środowisku, daleko od domu, pokaże, że nie wszystkie obietnice łatwo jest dotrzymać.
Również dla obu dziewczyn, wspólne wakacje wiele nauczą. Bo Magda, jak i Damroka, będą miały różne poglądy i odmienne reakcje na pewne sytuacje. I z pozoru beztroski wyjazd, okaże się testem dla wszystkich razem i każdego z osobna. A wszystko w pięknych sceneriach i tym jedynym i wyjątkowym letnim klimacie.
Przeczytałam już dosyć sporo tytułów z tej serii. Jednak to Lawenda w chodakach, była dla mnie najbardziej przyjemna i wciągająca. Co nie znaczy, że inne są złe. Po prostu tutaj niesamowicie wczułam się w wyjazd tych młodych ludzi. Wspominałam swoje własne wyprawy.
Zazdrościłam im odwagi, tego, jak się zdecydowali na kemping w tych cudnych miejscach. Gdzie dla mnie, szczytem odwagi, była samodzielna podróż nad morze pociągiem. I wydawało mi się wtedy, że po prostu osiągnęłam szczyt dorosłości. W sumie nawet teraz nie grzeszę pewnością siebie. Nie umiem z dnia na dzień, wpakować się w pociąg i pojechać, zdobywać szczyty, czy też gapić na piękne fale, bo mam taką ochotę. U mnie zbyt wiele jest analiz. Sprawdzania wszystkich za i przeciw. I niestety, to nie przyszło z wiekiem, zawsze musiałam przemyśleć podejmowane decyzje. Moja spontaniczność kończyła się na wagarach.
Dlatego tak świetnie czytało mi się, o wszystkich przygodach tej czwórki. Te perypetie związane z kempingami. Jejku, jak ja bym chociaż raz, chciała przeżyć klimat kempingu. A nie zawsze wynajęte pokoje w pensjonacie czy hotelu.
Oczywiście nie zabrakło problemów, kłótni zakochanych, zazdrości, która wystawiała na próbę każdą parę. I główny temat zaufania, tego, jak łatwo jest o nim zapomnieć, kiedy w grę wchodziły silne emocje. Obie pary, doświadczyły odmiany, w sobie samych, we własnych związkach. Niektóre zdarzenia zapamiętali na długo. A czy wrócą wspólnie, tak samo, jak pojechali? Odpowiedzi na te i resztę pytań, należy szukać w książce.
Szczerze polecam, jest to chyba najbardziej przyjemny tytuł. I nie będzie cukierkowo różowo, ale podróże i atmosfera wakacji, będą grały pierwsze skrzypce.
Pierwsze próby bycia dorosłym, udowodnienia, że się odnajdzie w każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji. Zwłaszcza kiedy taki wyjazd, był w towarzystwie pierwszej miłości.
Dwie pary, które poznaliśmy w poprzednich tytułach z serii miętowej, wybierają się na wakacje objazdowe. W planach mają, najbardziej znane miejsca w Europie. Do dyspozycji samochód i odłożone oszczędności. I przede wszystkim - wielki optymizm.
Dla Kuby i Magdy szczęśliwych narzeczonych jest to kolejna przygoda we wspólnym związku. Oboje są przekonani, że ten wyjazd będzie niezapomniany. Wiktor i Damroka, mają przeżyć prawdziwy test swojego uczucia. I chociaż oboje deklarują o własnej lojalności, to jednak pobyt w tak odmiennym środowisku, daleko od domu, pokaże, że nie wszystkie obietnice łatwo jest dotrzymać.
Również dla obu dziewczyn, wspólne wakacje wiele nauczą. Bo Magda, jak i Damroka, będą miały różne poglądy i odmienne reakcje na pewne sytuacje. I z pozoru beztroski wyjazd, okaże się testem dla wszystkich razem i każdego z osobna. A wszystko w pięknych sceneriach i tym jedynym i wyjątkowym letnim klimacie.
Przeczytałam już dosyć sporo tytułów z tej serii. Jednak to Lawenda w chodakach, była dla mnie najbardziej przyjemna i wciągająca. Co nie znaczy, że inne są złe. Po prostu tutaj niesamowicie wczułam się w wyjazd tych młodych ludzi. Wspominałam swoje własne wyprawy.
Zazdrościłam im odwagi, tego, jak się zdecydowali na kemping w tych cudnych miejscach. Gdzie dla mnie, szczytem odwagi, była samodzielna podróż nad morze pociągiem. I wydawało mi się wtedy, że po prostu osiągnęłam szczyt dorosłości. W sumie nawet teraz nie grzeszę pewnością siebie. Nie umiem z dnia na dzień, wpakować się w pociąg i pojechać, zdobywać szczyty, czy też gapić na piękne fale, bo mam taką ochotę. U mnie zbyt wiele jest analiz. Sprawdzania wszystkich za i przeciw. I niestety, to nie przyszło z wiekiem, zawsze musiałam przemyśleć podejmowane decyzje. Moja spontaniczność kończyła się na wagarach.
Dlatego tak świetnie czytało mi się, o wszystkich przygodach tej czwórki. Te perypetie związane z kempingami. Jejku, jak ja bym chociaż raz, chciała przeżyć klimat kempingu. A nie zawsze wynajęte pokoje w pensjonacie czy hotelu.
Oczywiście nie zabrakło problemów, kłótni zakochanych, zazdrości, która wystawiała na próbę każdą parę. I główny temat zaufania, tego, jak łatwo jest o nim zapomnieć, kiedy w grę wchodziły silne emocje. Obie pary, doświadczyły odmiany, w sobie samych, we własnych związkach. Niektóre zdarzenia zapamiętali na długo. A czy wrócą wspólnie, tak samo, jak pojechali? Odpowiedzi na te i resztę pytań, należy szukać w książce.
Szczerze polecam, jest to chyba najbardziej przyjemny tytuł. I nie będzie cukierkowo różowo, ale podróże i atmosfera wakacji, będą grały pierwsze skrzypce.
Tekst stanowi oficjalną recenzje dla portalu Papierowe Motyle.