"TO, CZEGO NIE CHCESZ, MOŻE SIĘ OKAZAĆ TYM,
CZEGO WŁAŚNIE POTRZEBUJESZ"
Dorota próbuje się pozbierać, po kolejnym rozczarowaniu uczuciowym.
Właśnie zakończyła związek, który jak uważała, na pewnym etapie sam się
rozjechał. I tak naprawdę, nie wiedziała, czy odczuwa żal, że Kuba
odszedł, a może bardziej złość, że znowu, nie poczuła tego, co trzeba. I
teraz została sama. Chociaż nie tak całkiem.
Akurat, gdy ponownie została bez pary, do towarzystwa — na tymczasem, otrzymała pieska. Koleżanka musiała wyjechać, no i po wielu prośbach, wprowadziła do domu Doroty czworonoga. Dla kobiety i nowej lokatorki pierwsze dni nie były łatwe. Jednak szybko się okazało, że obie znalazły porozumienie i nawet zaczęły się lubić.
Jeśli Dorota myślała, że towarzystwo psa, jest wszystkim, do czego zdolny jest los, była w dosyć sporym błędzie. Już niebawem, miała się dowiedzieć, że posiada dziadka. Niby nic nadzwyczajnego, ale nasza bohaterka, nie znał swojego rodzonego ojca. Wychowywał ją ojczym, którego bardzo kochała i czuła się z nim związana emocjonalnie. Nagle, po tylu lata, otrzymuje obcego człowieka — dziadka. Co ma zrobić? Jak się zachować, czy powinna stawić czoła teraźniejszości, nie znając wielu fragmentów z przeszłości?
Podróż do miejsca, o którym nigdy nie słyszała. Do człowieka obcego, a jednak bliskiego. Dziadek, nie wiedziałam o nim, nie miała szansy poznać, polubić czy pokochać. Jak ma go traktować? Co zrobić w zaistniałej sytuacji? Staruszek podupadł na zdrowiu, potrzebuje opieki, ale dlaczego właśnie od niej, jest to wymagane?
Co czeka Dorotę daleko od jej Warszawskiego mieszkania? Czy będzie jej dane, poznać rodzonego ojca i dowiedzieć się prawdy, dlaczego odszedł?
Książkę mogę podzielić na kilka etapów czytania. Najpierw początek, który nie do końca mnie zainteresował, bym odpowiednio się wciągnęła w historię. Na szczęście w chwili, gdy poznajemy dziadka Doroty, akcja nabiera rozpędu.
Postać głównej bohaterki jest dosyć prosta. Ot kobieta, która ma problemy sercowe, swoje uczucia lokuje w nieodpowiednich dla siebie mężczyznach. Nagle musi zająć się dziadkiem, który jest dla niej obcym człowiekiem.
Szczerze mówiąc, nie bardzo potrafię ocenić tę postać. Niby wokół niej toczy się akcja, ale nie poczułam ani sympatii, ani niechęci. Ona po prostu była.
Co innego mogę napisać, na temat ciotki Celiny oraz właśnie dziadka. Oboje z silnymi charakterami. Pod warstwą szorstkości i czasem, zbyt brutalnej szczerości, kryły się dobre serca i dusze. Bardzo polubiłam tych dwoje i właśnie oni, byli tymi, którzy napędzali fabułę. W moim odczuciu oczywiście.
W książce poznajemy sporo postaci, chyba tak naprawdę nie znalazłam nikogo, kto byłby negatywny. Tutaj każdy odgrywa swoją rolę, w odpowiednim momencie.
Fabuła nie porywa, nie wgniata w fotel, ale to dobrze. Spokojnie prowadzona, bez zbędnych zrywów i emocji, które ostatnimi czasy, są bardzo często serwowane w książkach. Powolutku, wraz z Dorotą, oswajamy się ze zmianami, jakie zaszły w jej życiu. Przyglądamy się dziadkowi. Uparciuchowi, który za maską oschłości, ukrywał zupełnie inne oblicze.
Bardzo przyjemnie spędziłam czas, przy czytaniu Spadku. Może nie było ochów i achów. Jednak jest to bardzo sympatyczna książka, na jesienne wieczory. Ukazująca siłę więzów rodzinnych, potrzeby miłości — w każdym wieku. I tego, że tajemnice z przeszłości, dobrze jest odkryć.
Książkę przeczytałam dzięki wydawnictwu Edipresse Książki.
Książka czeka już na mnie w moich stosach książek do przeczytania. 😊
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze książek tej autorki ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam i mam podobne odczucia.
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemna książka na jesienne wieczory.