Kiedyś pisałam, że książki Małgorzaty Wardy nie należą do łatwych, nie każdy odnajdzie się w zawiłościach ludzkich problemów, które porusza autorka. Niemniej, uważam, że każda do tej pory przeczytana przeze mnie książka, zasługuje na uwagę i poznanie, ponieważ jest niewielu autorów, którzy tak wnikliwe zajmują się emocjami, problemami i potrafią zbudować historię, tak realną, że podczas czytania, odnosi się wrażenie, że jest publikacja oparta na faktach.
Tym razem sięgnęłam, jak się okazało już po przeczytaniu przeze mnie książki, wznowienie tytułu - Środek lata. Bardzo przyjemny prawda? Nasuwa na myśl lekką historię, osadzoną w porze wakacyjnej, jednak nic bardziej mylnego. Nazwisko Warda na okładce, powinno wzbudzić czujność. I przygotować, że lekko na pewno nie będzie. W takim razie, co było? Jakaż to historia kryje za tą niepozorną okładką i przyjemnym na pierwszy rzut oka tytułem?
Marlena jest dziennikarką w znanym piśmie, gdy dostaje zadanie zbadania sprawy zaginięcia pewnej młodej dziewczyny, od razu zaczyna działać. Minęło przeszło rok od zaginięcia Sylwii, policja zrezygnowała z dalszych poszukiwań, śledztwo stanęło w miejscu, ale przecież gdzieś musi być jakiś ślad.
Jak wiadomo, pierwszym miejsce do którego udaje się kobieta, jest dom rodziny nastolatki. Bardzo możliwe, że jest coś, co przeoczyła policja, a jej uda odkryć i posunąć do przodu.
Razem z Marleną zanurzamy się w relacje rodziny Fey, a dokładnie obserwujemy dzieciństwo Sylwii, Mateusza i Lucyny. Śledzimy wydarzenia z różnych perspektyw, co daje obraz wielu zawiłości w relacjach między trójką rodzeństwa.
Na uwadze pozostaje pewna bardzo ważna, acz delikatna sprawa. Według nieoficjalnych informacji, sugerowano, że Sylwię i Mateusza łączy związek kazirodczy. Pozostaje pytanie, czy jest to tylko pogłoska i wstrętne domysły, czy rzeczywiście są przesłanki do podejrzeń. I jeśli tak, czy zaginięcie Sylwii jest nieszczęśliwym wypadkiem? Może ktoś odkrył tajemnicę dwojga rodzeństwa?
Cóż mogę napisać, ta książka nie jest lekka. Wchodzi w głowę tak mocno, że po zakończeniu nie można przejść do codzienności. Ja jeszcze w pracy byłam w fabule. Analizowałam to wszystko co przeczytałam i próbowałam zrozumieć. Jednak zacznę od początku.
Jak może się wydawać, wątkiem wiodącym powinno być zaginięcie Sylwii oraz rozwiązanie zagadki co się wydarzyło. Jednak autorka zabiera czytelników dalej. Zapoznaje nas z dziećmi, które są ze sobą mocno związane. Jesteśmy świadkami dzieciństwa Sylwii i Mateusza, więzi jaką tych dwoje się darzy.
Z początku nic nie wydaje się nadzwyczajnym. Dziewczynka choruje, często jest wzywana karetka, co jak nie trudno się domyślić, źle działa na emocje dziecka, dlatego niczym dziwnym jest, chęć towarzystwa brata, w trudnej chwili.
Później jednak, zauważamy, że myśli i zachowanie dziewczynki odbiegają daleko od siostrzanych uczuć do brata. I muszę napisać, ja mam trzech starszych braci, jak sobie przypomnę dzieciństwo, a później czasy nastoletnie, to nie ma szans, bym chociaż przez chwilę pomyślała, że któryś z nich jest piękny. Szczerze mówiąc, do tej pory nie umiem spojrzeć obiektywnie, nie wiem czy są przystojni, bo dla mnie nie są mężczyznami tylko braćmi. Wiem tyle, że różnią się od siebie wyglądem.
Dlatego gdy czytałam fragmenty zachwytu Sylwii nad swoim bratem, czułam lekki niepokój i naprawdę trudno było mi w nich odnaleźć. Następnie doszła zaborcza chęć spędzania czasu i uwagi, a gdy już dochodzimy do etapu młodzieńczości, jest jeszcze gorzej. Co najlepsze, te uczucia dzieją się w obie strony.
W przypadku Sylwii i Mateusza jesteśmy świadkami dziwnej fascynacji między nimi. Ona uwielbia patrzeć na jego usta, oczy i włosy. Uważa, że żaden chłopak nie jest taki piękny - mój Boże, ja nie wiem jaki kolor oczu mają moi bracia. No i kolejna dziwna rzecz - spanie z bratem. Nigdy z żadnym nie spałam, znaczy jako dziecko, bo później wiadomo, każdy miał swój pokój, ale nie przyszło mi do głowy żeby iść się pakować do ich łóżek. Jejku ja o tym piszę i czuję niesmak.
Mateusz również uważał Sylwię za wyjątkowo piękną, dodatkowo nie potrafił się jej w niczym sprzeciwić, wykonywał wszystkie zachcianki i kaprysy, miał ogromną słabość do siostry, ale nie taką jak brat do ulubionej siostrzyczki. Moi bracia to żadnej słabości w moim kierunku nie mieli, nie było lekko..
Żeby nie było, sytuacje opisywane wyżej, nie doprowadzały do zbliżenia seksualnego, ale jak dla mnie były nienormalne. Czy zaszło więcej między rodzeństwem, nie napiszę, ale sama świadomość, że rodzeństwo łączyły takie relacje, jest niepokojące.
Muszę wspomnieć, że to nie jest książka bez wad. Bo o ile warstwa psychologiczna rodzeństwa jest świetnie ukazana, tak było kilka wątków, które według mnie, zostały ominięte, a nawet niewyjaśnione. Chyba, że ja przeżywając uczucie między bratem i siostrą, coś przeoczyłam. I kolejna sprawa, po napięciu całej tej historii, gdy dochodzimy do końca, który wyobrażamy jako porządne tąpnięcie, okazuje się, że już faktycznie koniec. Nie wiem, może tak miało być, ale czegoś zabrakło. Mimo wszystko, uważam, że Środek lata, warto przeczytać. Mnie ta historia porządnie "trzepnęła", mój mózg jednak nie ogarnia tego typu zażyłości. Ja wiem, kiedyś były mariaże w bliskiej rodzinie, ale w moim odczuciu jest to obrzydliwe i tyle.
Znowu napiszę, że nie każdy odnajdzie się w tej historii, ale nie jest brutalna, nie jest mocno przytłaczająca. Po prostu, jest popieprzona.