sierpnia 31, 2014

sierpnia 31, 2014

Hopeless

Hopeless


Chyba już wspominałam,że nie mogę wejść do księgarni, jakiegokolwiek miejsca gdzie są książki i wyjść bez niczego. Czasem biorę tytuł bo wpadnie mi w oczy okładka, niekiedy pamiętam fragmenty pozytywnych opinii, a czasem biorę po prostu w ciemno. Jednak z Hopeless było inaczej. Gdzieś migały strzępki recenzji, których specjalnie nie czytałam, okładka oraz opis. Tytuł miał w sobie coś co mnie przyciągnęło, ale na chwilę, by później zająć się innymi lekturami, do wczoraj. Kiedy weszłam do empiku pierwsze co zauważyłam to właśnie Hopeless, stała przede mną jakby czekała. Wpatrzyłam się i wiedziałam, że nie wyjdę z tego sklepu bez niej. Cieszyłam się jak dziecko kiedy trzymałam przy sobie, ale nie miałam pojęcia, że ta niewielka książka zrobi ze mną coś takiego.

 Nie chcę zdradzić za wiele z fabuły, tutaj każde zdanie jest bardzo ważne i tak naprawdę z chęcią ominęłabym tę część recenzji, by przejść do moich odczuć. Pokrótce wyjawię tyle ile należy, a resztę odkryjcie sami.
Sky jest zwykłą nastolatką, uczy się i ma przyjaciółkę, taką najlepszą. Dzięki niej wie, że nawet przeciwności losu z którymi z pewnością kiedyś będzie musiała się zmierzyć, a dokładnie w chwili gdy zacznie kontynuować naukę na wyższej uczelni. Teraz jednak ma inne bardziej przyziemne sprawy na głowie, na przykład chłopców z którymi spotyka się po kryjomu w swoim pokoju. Plotki z Six oraz zajadanie lodów. Wszystko ulega zmianie w chwili gdy spotyka Holdera. Jako jedyny z dotychczas poznanych młodzieńców przykuwa jej uwagę.  Dla Sky jest to nowe i bardzo dziwne doświadczenie, bo do tej pory czuła obojętność gdy przebywała sam na sam z "adoratorami". 
Gdy w jej życiu pojawia się Dean z początku czuje radość, jednak ta nie trwa długo, szybko jej pierwsze wrażenie zostaje brutalnie odebrane, zaś informacje jakie otrzymuje na temat tego pociągającego chłopca, mówią same za siebie. Nie może mieć z nim nic wspólnego bo będą z tego same problemy. Sama Sky też nie cieszy się kryształową opinią wśród rówieśników, ale nie specjalnie zależy jej by otoczenie zmieniło zdanie. Jest z byt dumna i uparta. Dlatego stawia czoła tym, którzy są przeciwko, a dokładnie wszystkim. No prawie. 
Znajomość z Holderem wbrew jej woli zaczyna się pogłębiać, mimo sprzeciwiającemu głosowi rozsądku. Sam chłopak dość wyraźnie daje do zrozumienia, że jej osoba nie jest mu obojętna, stara się za wszelką cenę dowiedzieć jak najwięcej o Sky.
Jest tylko sporo pytań, na które dziewczyna nie potrafi znaleźć odpowiedzi, zdaje sobie sprawę, że jej życie ulega zmianie.


Szczerze przyznam, opis fabuły, mój czy ten z okładki tak naprawdę nie mówi nic, nie przygotowuje czytelnika na to co serwuje autorka. Bohaterowie są wspaniali i nie chodzi tutaj o fakt, iż ich osoby można by porównać do aniołów, zostali stworzeni tak dokładnie, tak perfekcyjnie, że bez problemu wczuwałam się w odczucia każdego z nich. Kiedy była Sky i jej emocje czułam to co ona, jednak gdy fabuła ukazywała postać Holdera, byłam nim, każdy jego gest, spojrzenie, słowo było niemalże namacalne. Autorka tak wspaniale operuje słowem, iż każde zdanie, każdy wątek jest czymś niesamowitym. Nie można powiedzieć, że jakaś scena była niepotrzebna, bądź drażniła. Losy bohaterki, a raczej wszystkich wciągają, tak naprawdę nie wiadomo w którym momencie przestałam zwracać uwagę na upływ czasu, na późną porę, fakt nieprzespanej nocy za sobą i trudnego dnia. Hopeless mnie pochłonęła. Dosłownie. Kiedy z każdą kolejną stroną otrzymywałam coraz więcej pytań. Przyglądając się rozwijającemu uczuciu tych dwojga uśmiechałam się, wzruszałam, chwilami cierpiałam. Autorka cały czas serwuje plejadę emocji, tak naprawdę przez cały czas bolało mnie w środku, bo miłość Sky i Holdera jest wyjątkowa, pod każdym możliwym względem. Kiedy zostałam wprowadzona w tę najważniejszą część książki, łzy popłynęły same. Odnoszę wrażenie, że co bym nie napisała to i tak nie zdołam ubrać w słowa tego co czułam podczas i teraz po przeczytaniu.
Colleen Hoover poturbowała mnie psychicznie. Dokładnie tak się czuję. Poruszyła bardzo trudne, a zarazem przerażające dramaty, które nigdy nie powinny mieć miejsca.
Dawno nie czytałam o uczuciach w jakże pięknej oprawie, ba! nie wiedziałam,że można tak  cudownie ukazać związek między dwojgiem ludzi, związek który nie jest sielanką, bo przeszłość obojga tych młodych kryje za sobą mroczne tajemnice.Zachwycił mnie styl autorki, jej sterowanie uczuciami czytelnika. 
Co musi się wydarzyć w życiu, by odciąć się od samego siebie, pozostawić tę cierpiącą osobę i o niej zapomnieć... 
Miałam wiele swoich  literackich prywatnych numerów jeden, jednak teraz to właśnie ta pozycja plasuje się z najwyższą notą, jestem przekonana, że długo zostanie na najważniejszym stopniu podium.
Powyższa publikacja wryła się w mój umysł ale i serce, nie potrafię zapomnieć tego wszystkiego z czym przyszło mi się zmierzyć. Hopeless jest wspaniałą lekturą, trzeba przeczytać, trzeba przeżyć po swojemu. Jestem pewna, że w każdym pozostawi jakąś cząstkę, której nie będzie można wymazać z pamięci... Mam ochotę powiedzieć przeczytajcie, bo trzeba, bo to nie jest jakieś tam kolejne czytadło. Gdybym miała ocenić, było by to sześć z plusem.

sierpnia 26, 2014

sierpnia 26, 2014

Obietnica - recenzja przedpremierowa

Obietnica - recenzja przedpremierowa


Często wybierając książkę kieruje się okładką, później zapoznaje  z opisem i upewniam,że wybór był trawny jeżeli chodzi o tematykę. W przypadku "Obietnicy" zaintrygowała mnie twarz dziewczyny widniejącej na okładce, która bez wątpienia nawiązuje do fabuły. I ma w sobie właśnie coś z tej tytułowej obietnicy o ciekawym wnętrzu...

Joanna, piękna dziewczyna jest u progu swej kobiecości, posiada wiele zalet. Przede wszystkim potrafi wspaniale tańczyć, na parkiecie czuje się pewnie i w pewien sposób atrakcyjnie.  Delikatna twarz, okalana pięknymi ciemnobrązowymi włosami, które nigdy nie potrafiła ujarzmić, zawsze jakieś zbłąkane pasemko musiało zalotnie opadać. W dniu kiedy poznaje jednego z malarzy,będącego wschodzącym artystą rozumie,iż do tej pory nie zdawała sobie sprawy czym jest zakochanie, ba zwykłe porywy serca. Jej doświadczenie względem płci przeciwnej opierało się na kilku zdawkowych pocałunkach, randki nie specjalnie budziły w niej zainteresowanie, może dlatego, iż nie znalazł się odpowiedni kandydat? Krzysztof jest inny niż wszyscy, ma w sobie bez wątpienia wrażliwą duszę artysty, który piękno widzi w intensywniejszych barwach. Kiedy Asia otrzymuje propozycję pozowania do pewnego obrazu czuje się nie tylko wyróżniona, ale i ciekawa. Jak wygląda praca tego ciekawego człowieka, czy ona będzie dla niego tylko i wyłącznie obiektem do namalowania, a może zauważy w niej również kobietę? Szybko okazuje się,że młoda dziewczyna zakochuje się w swym artyście. Jednak jej pierwszy poważny związek pozostawia wiele do życzenia, nie jest tym czego tak naprawdę się spodziewała. Kiedy jej młode serce zostaje złamane, zaś gorycz rozczarowania wpędza w stan zawieszenia, na jej drodze pojawia się inny mężczyzna...
Andrzej jest poważnym, bardzo dobrze sytuowanym adwokatem, otoczony wianuszkiem wielbicielek. Jego wewnętrzny urok, oraz postawa dżentelmena zyskuje zachwyty u płci pięknej. Kiedy poznaje uroczą Joannę próbuje zbliżyć się do tej niedoświadczonej, a już skrzywdzonej kobiety. Krok po kroku zyskuje zaufanie Joanny, która może nie czuje do mężczyzny gwałtownych uczuć, jakim jest fascynacja i zakochanie, lecz poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji. I to właśnie z tych powodów postanawia poślubić Andrzeja.. Dzięki temu mężczyźnie Joanna zaczyna dorośleć, jej życie emocjonalne ulega zmianie, wiele razy popełni gafy, zaś cień Krzysztofa chwilami będzie się pojawiał, a jednak z każdym dniem poczuje się szczęśliwa z dokonanego wyboru. Niestety w życiu, nawet w najlepszym związku nie zawsze musi być tak wspaniale.. Co przyniesie przyszłość tym dwojgu i jak ułożą się dalsze losy Joanny i Andrzeja? 


Muszę przyznać,że książka mnie nie zawiodła. Mało tego czytało się niezwykle przyjemnie oraz z zainteresowaniem. Niby brakowało dynamicznej akcji, a jednak. Napisana świetnym językiem, poruszająca wiele przyziemnych, a zarazem jakże ważnych tematów sprawiła,iż przeczytałabym ją w dwa popołudnia, gdyby nie moja choroba. Z drugiej jednak strony cieszę się,że mogłam o kilka dni dłużej obcować z książką pani Jolanty Wachowicz-Makowkiej. Dzięki czemu spędziłam wiele naprawdę przyjemnych chwil, wzruszenia, zawodu, może czasem złości, ale przede wszystkim tego najważniejszego radości czytania oraz odkrywania kolejnych stron życia bohaterów, do których niesamowicie się przywiązałam oraz polubiłam. Każdy z nich wspaniale dopracowany, mający własną duszę, osobowość, zapadał w pamięci na bardzo długo. Joanna młoda, a jednak mająca wyczucie, może nie w każdej sytuacji potrafiła odpowiednio zachować, a jednak jej subtelność działała w specyficzny sposób. Nie prowadziła płytkich rozmów, umiała słuchać i słuchała mądrze. Andrzej... o takim mężczyźnie marzy chyba każda kobieta, silny, a zarazem czuły i delikatny. Odznaczający się siłą charakteru, ale nie tylko. Ten facet miał w sobie coś takiego ci przyciągało.
Był jeszcze Marek, lekarz a dokładnie ginekolog, przyjaciel Jędrka. Wielki Don Juan, żadna kobieta nie przeszła obok niego obojętnie, jego sposób bycia, rozmowy, a nawet zapach przyciągały...Marek miał wiele za uszami, ale jako przyjaciel sprawdzał się niezawodnie. 
Ogólnie w książce występuje wiele przeróżnych osobowości, po Janisię, najwspanialszą z teściowych, matek i babć, której najnormalniej w świecie nie dało się nie pokochać. 
Autorka porusza wiele tematów, jakimi są miłość rodzinna,  pierwsze w życiu zakochania, rozczarowania, ale również stabilizacja. Znaczenie poczucia bezpieczeństwa oraz lojalności bliskich osób. Wchodzeniu w dorosłość, a co za tym idzie popełnianych błędach. Całość umiejscowiona w wielu pięknych zakątkach, jak na przykład Wiedeń czy Budapeszt...
Jestem bardzo mile zaskoczona, książka wywarła na mnie pozytywne wrażenia,dopracowana pod każdym możliwym względem.Styl oraz język miłe w odbiorze,  zakończenie daje wiele znaków zapytania. Mam nadzieje,że nie będę musiała zbyt długo oczekiwać na kolejną publikację autorki. Polecam każdej kobiecie, jest to pozycja, którą naprawdę warto przeczytać.




Książka bierze udział w wyzwaniu - "Polacy nie gęsi".


sierpnia 19, 2014

sierpnia 19, 2014

Szósty

Szósty



"W szóstym dniu Bóg stworzył człowieka - mężczyznę i kobietę,
W szóstym dniu ...odbiorę ci życie, bo ja jestem twoim bogiem".



Jakiś czas temu poznałam twórczość Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, niestety nie wpasowały się w mój gust czytelniczy jej najnowsze publikacje, może dlatego,że kategoria erotyku nie znajduje się na mojej liście ulubienic, albo też sama autorka inaczej podchodzi do pisania tych czytadeł. Prawda jest taka,że po pierwszym tomie znanej trylogii odpuściłam sobie i miałam więcej nie sięgać po książki tejże pisarki. Minął czas i postanowiłam dać szansę, nie Lingas-Łoniewskiej, bo ta ma już rzeszę fanów, ale sobie. Bo skoro jest tak rozchwytywana to musi gdzieś tkwić talent, tego miałam się dowiedzieć sięgając po "Szóstego".  Jakie więc są moje wrażenia i czy warto było zrobić kolejne podejście, przekonacie się w recenzji. 

 Śląska Grupa Śledcza prowadzi nietypową sprawę, Marcin Langer od jakiegoś czasu zastanawia się kim jest zabójca, który porywa młode kobiety, przetrzymuje, by na szósty dzień od porwania zabić i pozostawić ciało. Langer zbiera wszystkie możliwe informacje, nawet te najbardziej absurdalne by móc chociaż o krok zbliżyć się do rozwikłania sprawy. W końcu nie chodzi o jakieś zagadki, tylko o ludzi, a dokładnie kobiety, które brutalnie wyrwane ze swojego codziennego życia padają ofiarą psychopatycznego zabójcy. 
Marcin czeka na zjawienie się psycholog, która zajmie się tworzeniem profilu psychologicznego, szukanego zbrodniarza. Kiedy w otwartych drzwiach ukazuje się sylwetka kobiety, która od sześciu lat prześladuje w snach Marcina, czas cofa się o te kilka lat i mężczyzna przypomina sobie pewne tajemnicze wydarzenie,które teraz nabiera innych, znacznie realnych kształtów. Układanka zaczyna składać się w całość, ale zanim dojdą do najważniejszych elementów wiele czasu upłynie.
Praca w policji, szkolenia, ogólne dokształcanie się, sprawiło,że Alicja poradziła sobie z tragedią, która spadła na nią sześć lat temu. Gdyby ktoś jej tego pamiętnego dnia powiedział,że szczęście zgaśnie szybciej niż zapalony ogień zapałki, popukałaby się w czoło. Jednak życie nie tylko potrafi spłatać figla, ale również odebrać z dnia na dzień to co najważniejsze, coś co było głównym motorem napędzającym. Teraz gdy kobieta miała w miarę ustabilizowaną sytuację zawodową oraz prywatną, chociaż z jej życia prywatnego nie można było za wiele oczekiwać, bo Ala więcej czasu spędzała w pracy jak we własnym domu, to jednak nie było one takie najgorsze. Owszem tęskniła do czasów przed, ale nie można go cofnąć,a życie toczy się dalej, chce tego czy nie. Dlatego gdy okazało się,że w Grupie Śledczej potrzebują pomocy profilera, i to tego najlepszego była dumna i lekko spięta z nowego, poważnego zadania, z którym już niebawem miała się zmierzyć. Nie zdawała sobie tylko sprawy z jednej rzeczy. Chwila gdy przestąpi próg pomieszczenia głównego dowodzącego będzie przełomowa, ale i zaważy na dalszym postępowaniu pewnej osoby. 
Morderca cyklicznie atakuje i zabija. Jego styl jest bardzo intrygujący, ciała kobiet nie noszą praktycznie żadnych śladów walki, bądź pobić, na dobrą sprawę są  nie ruszone, nawet umyte.. poza otarciami świadczonymi o zadanym gwałcie  wyglądałoby,że śmierć nastała w sposób niespodziewany, z zaskoczenia. Co więc dzieje się z porwanymi kobietami, przetrzymywanymi przez sześć dni, dlaczego każde morderstwo wygląda podobnie i jaki jest główny motyw zabójcy, który  nie dość,że sprytnie wybiera, a potem "poluje" na swoje ofiary, ale i  maskuje. Wie jak zatrzeć ślady, kryjówka umieszczona w takim miejscu by nie było świadków. Wszystko precyzyjnie zaplanowane.
Liczba zamordowanych kobiet rośnie, brakuje tropów, Langerowi powoli puszczają  nerwy, bo zamiast zapobiec śmierci niewinnych osób, stoi w miejscu czekając na telefon o kolejnym znalezionym ciele...


Chciałabym napisać więcej na temat samej fabuły, ale niepotrzebnie odebrałabym radość z czytania tym, którzy jeszcze nie mieli przyjemności z powyższą książką. Ja zaś muszę przyznać,że jestem mile zaskoczona i żałuję,że nie zaczęłam swojej przygody z twórczością autorki od jej pierwszych tytułów. Bo może nie miałabym przed sobą tego zniechęcenia i dystansu, który towarzyszył mi zanim nie wciągnęłam się w centrum wydarzeń. Na szczęście fabuła niesamowicie szybko mnie pochłonęła. Nie ma co się dziwić gdyż według mnie została dopracowana w najdrobniejszych szczegółach. Jestem pod ogromnym wrażeniem, stworzone przez autorkę morderstwa, postać psychologiczna zabójcy były genialne. Miewam czasem podczas czytania,że będąc tak bardzo ciekawa co będzie dalej mam ochotę przewrócić strony o kilka dalej, by dowiedzieć się tego co od początku nie daje spokoju, a wyobraźnia działa na najwyższych obrotach. Bohaterowie po prostu świetni, każdy ma swoją wyrazistą osobowość, nie można powiedzieć,że któryś z nich był nijaki, każda z ofiar jest "jakaś". Pokrótce dowiadujemy się jakie prowadzą życie osobiste i odczuwamy żal gdy ich życie zostaje nagle, tak niesprawiedliwie odebrane. Dodatkowo mamy wgląd na przemyślenia mordercy psychopaty, jego podejścia do ofiar oraz prowadzonych poszukiwań. Zaskakujące jest również jak autorka przez długi czas  nie pozwala by trafnie wytypować postać kto jest tym podejrzanym, przez chwilę miałam wrażenie,że już wiem kto to jest, by nagle uświadomić sobie,że zostałam wyprowadzona w tak zwane"pole".Przyznam szczerze,w takiej odsłonie Lingas-Łoniewska prezentuje się fenomenalnie, jestem pod ogromnym wrażeniem. Książka jest świetna i jeżeli inne jej pozycje, oprócz serii typowo dla kobiet,dorównują poziomem, jestem zdecydowana "brać w ciemno".  Warto czasem się przemóc i sprawdzić autora jeszcze raz.






Książka bierze udział w wyzwaniu "Polacy nie gęsi" oraz "wyzwanie kryminalne", " historia z trupem".



sierpnia 17, 2014

sierpnia 17, 2014

Nie licząc kota

Nie licząc kota


Dziwnym trafem rozpoczęłam przygodę z książkami Kasi Bulicz-Kasprzak od środka, najpierw była Nalewka później Meandry by wrócić do samego początku, od którego wszystko się zaczęło. Nie miałam wątpliwości,że fabuła mnie nie zawiedzie. Są autorzy, których książek można być pewnym.Jakie więc są moje wrażenia po Kocie i komu go polecam? Zapraszam do recenzji:).

Związki bywają różne, po te rozpoczęte płomiennym uczuciem trwającym i nie ustającym, nieco bardziej stabilne bez wylewnego okazywania uczuć, po te fałszywe. Prawda jest taka,że na początku żyjemy euforią by później zacząć myśleć, analizować a na końcu węszyć. Co? a to już wedle uznania. Asia od zawsze miała niskie poczucie własnej wartości. Kilka związków co by nie było,że jest z nią coś nie tak. Ma pracę, tytuł doktora. Wykłada na uczelni i mieszka ze swym mężczyzną. Oczywiście jest szczęśliwa. W końcu Łukasz jest bardzo dobrym partnerem życiowym, wysoko sytuowany. Przez co mógłby mieć każdy, a wybrał ją. Asię i to wszystko przez zwykły przypadek. 
Telefony w środku nocy, albo z samego rana nie wróżą nic dobrego, zwłaszcza od rodziców. Joanka słysząc głos matki po drugiej stronie słuchawki próbowała skupić myśli na fakcie, iż jej sen został brutalnie przerwany, w dodatku trzeba było dowiedzieć się dlaczego jej rodzicielka dzwoni o tak barbarzyńskiej porze. Powód był zaskakujący, nie dlatego,że była nim śmierć ciotki z którą od wielu lat nie utrzymywała kontaktu, a termin pogrzebu. Nierealny by być obecną podczas ceremonii, na co Asia w ogóle nie miała ochoty, więc brak czasu była akurat sprzymierzeńcem. Już miała odpuścić sobie sprawę gdy matka zakomunikowała coś jeszcze. Z Joanną chce skontaktować się adwokat, w sprawie spadku, jakiego? tego już nie wiedziała. Chcąc nie chcąc trzeba było udać się w kilkuset kilometrową podróż, by dowiedzieć jak sprawy wyglądają z bliska. Jak najszybciej pozamykać i wrócić do domu, pracy i ukochanego.
Wysiadając już na stacji poczuła się nieswojo, a przecież tyle lat przeżyła w tym miasteczku, musiała mieć jakieś pozytywne wspomnienia, tylko jakimś dziwnym trafem nie mogła żadnego przywołać. Postanowiła udać się do adwokata czy też notariusza, może będzie miał dla niej czas przed umówioną godziną. I rzeczywiście, czas miał a razem z nim wszechobecny bałagan. Przy kawie i bułeczce dowiedziała się co otrzymała w testamencie i jakie podjąć kroki by otrzymać wszystko zgodnie z prawem. Szymon, bo tak miał na imię ów notariusz bałaganiarz, wręczył lekko oszołomionej kobiecie klucze od mieszkania ciotki Wandy. Nie było innego wyjścia jak udać się do miejsca, które nie specjalnie przyciągało wspomnieniami..
Jeżeli myślała,że wejdzie i w spokoju rozejrzy się po kątach była w wielkim błędzie. Już na schodach została napadnięta przez sąsiadkę, która w obronie dobytku zmarłej była gotowa wzywać milicję, by po późniejszych wyjaśnieniach serwować obiadek. Pani Lusia miała wiele cech, ale jej jedną i najbardziej widoczną była cierpliwość, potrafiła godzinami czatować na nowo przybyłą spadkobierczynie. Samotność popycha starszych ludzi do różnych zachowań, byle tylko te miały jeden oczekiwany skutek, towarzystwo!
Jest jeszcze ktoś, komu zdechł człowiek, w sumie nie ma w tym niczego dziwnego. Każdy kto się zestarzeje zdycha, ale co teraz będzie z nim? Jeść dostaje, kuweta czysta, tylko samemu jest smutno, nowa człowiek ma dziwny zapach, a co najgorsze nie potrafi odebrać sygnałów wysyłanych przez niego!
W dodatku Asia ma problem, przeszłość daje o sobie znać, nie jest pewna co tak naprawdę jest z jej związkiem, pada ofiarą zemsty fryzjerki  i  w tym wszystkim nie wie jak wygląda jej nowy kot.


Jak wspomniałam na początku, byłam przekonana,że książka mnie nie zawiedzie, styl Kasi Bulicz-Kasprzak jest bardzo przyjemny w odbiorze, niby powieść nie porusza niczego nowego, bo temat miłości w różnych jej obliczach był poruszony na wiele sposobów, a jednak Nie licząc kota ma w sobie coś takiego co sprawiło,że nie mogłam oderwać się od stron. Jako,że jestem wielką kociarą bardzo ucieszyło mnie,że w fabule został zawarty wątek z przedstawicielem właśnie tego gatunku zwierząt. Zaś wypowiedzi kocura  i jego przemyślenia nie jeden raz sprawiały,że się zaśmiewałam. 
Każdy bohater był charakterystyczny, ale to pani Lucynka podbiła moje serce, osobiście uwielbiam takie staruszki, może i są one natrętne, czasem męczące ale jakież urocze przez swoją nadopiekuńczość, w końcu bycie samemu zbyt długo dla każdego normalnego odbije się w taki czy inny sposób. Lucynka uwielbiała karmić, a to,że nie każdemu jej kuchnia musiała smakować.. no cóż, bywa i tak. Joasia była uprzedzona, może powodem była przeszłość, która nie jawiła się zbyt wesoło, zaś zmierzenie z nią nie należało do najprzyjemniejszych. Osobiście polubiłam jej osobę, chociaż chwilami denerwowało mnie jak traktuje moją Lucynkę. Bardzo, ale to bardzo przypadł do mego kobiecego gustu Szymon, facet z marzeń, szkoda,że tylko w książkach mogę takich poznać. 
Nie jest to książka tylko o pięknej szczęśliwej miłości, przede wszystkim ukazuje jak nasza przeszłość potrafi wpłynąć  na teraźniejsze życie, zaś ludzie, których wydawało się nam,że znamy są zupełnie inni. W każdym są ukryte przykre doświadczenia, jedni potrafią sobie poradzić z tym co zadało bolesny cios, bywa,że to co złe zostaje wyparte, ale nigdy nie można uciec przed tym co dręczy. Nie uporządkowane sprawy wrócą i zmuszą do zmierzenia z nimi. A kiedy w końcu zostaną definitywnie zamknięte będziemy mogli ruszyć dalej.
Książka jest bardzo dobra na tak zwane odstresowanie po trudniejszych lekturach, miło spędzone chwile gwarantowane. Polecam jako odmóżdżacz, poprawiacz humoru, na wakacje i deszczowe dni:).


Książka bierze udział w wyzwaniu "Polacy nie gęsi".


sierpnia 12, 2014

sierpnia 12, 2014

Podwodne miasto. Skrzynia piratów

Podwodne miasto. Skrzynia piratów


Bardzo lubię kiedy w czytanych przeze mnie książkach występują miejsca, które znam, albo miałam okazję odwiedzić. Wtedy tak łatwo jest się przenieść i wczuć w rozgrywającą akcję. Kiedy dowiedziałam się,że Pani Liliana w swej książce zabiera nas w podróż do mojego ukochanego Helu nie miałam wątpliwości czy chcę przeczytać...

Profesor Wężyk ma wielką pasję, otóż poza obowiązkami zawodowymi, spędza czas na odszukiwaniu oryginalnych, bądź najstarszych dzieł bądź informacji dotyczących Stefana Żeromskiego, dzieci profesora wiedzą o nim niemalże wszystko, a jeżeli czegoś nie wiedzą to się dowiedzą, wszak po całym domu porozstawiane są listy, papiery, książki i inne rzeczy związane z pisarzem. Przez te wszystkie lata zdążyli się przyzwyczaić,że w ich Warszawskim mieszkanku jest niewiele wolnej przestrzeni, do tej pory wydawało się,że tato już niczym nie zaskoczy, do czasu. Gdy pewnego wiosennego popołudnia postanowił radośnie oświadczyć,iż na pewien czas przeprowadzą się na... Hel. Na nic się zdały wszelkie próby przekonywania, profesor był nieprzejednany,wszystko zostało przemyślane od początku do końca. Nie pozostało nic innego, jak spakować wystarczającą ilość najpotrzebniejszych rzeczy i wraz z dziadkiem udać się w podróż najpopularniejszym środkiem lokomocji, czyli pociągiem. W aucie niestety nie było miejsca, Stefan miał pierwszeństwo. 
Przybywając na półwysep okazało się,że pogoda nie jest nastawiona zbyt przychylnie do przedwczesnych wczasowiczów, nawet kiedy ich pobyt miałby się przedłużyć i służyć badaniom naukowym. Wiosna słynie ze sztormów oraz wichur, nikt nic nie może poradzić. W domu, którym aktualnie mieli zamieszkać stał na kompletnym odludziu, w wyniku szalejącej zawieruchy odcięto prąd... Niby nic strasznego, ale.. Róża zaczyna słyszeć dziwne rzeczy, tylko ona, jej brat Benek nie pojmuje dlaczego siostra co chwila w nocy budzi się z przerażeniem mówiąc o biciu dzwonów..Nowy dzień nie przynosi zmiany pogody, co gorsza okazuje się,że dojazd na półwysep jest niemożliwy gdyż woda odcięła go od reszty kraju. Profesor Wężyk utknął po drugiej stronie, dziadka nie ma w domu, zaś dwójka rodzeństwa postanawia rozejrzeć się po okolicy.W mieście poznają dziewczyną o niespotykanym imieniu Damroka, która postanawia zabrać ze sobą dwójkę rodzeństwa do Fokarium gdzie pracuje jej starsza siostra. Tam też poznają dziadka Floriana i jego znalezioną starą łódź...W wyniku niespodziewanych okoliczności trójka nastolatków wypływa w morze gdzie wciąga ich wir wodny tym samym przenosząc w czasie do starego Helu, zatopionym jakieś czterysta lat temu. Nie dość,że nie będą wiedzieli co zrobić by wrócić ponownie do swoich czasów, to na dodatek uwikłają się w kłopoty z piratami. Tajemnicza sprawa powróci wraz z nimi do rzeczywistości, zaś przeszłość nie odpuści tak szybko jak będą chcieli. Róża w końcu się dowie dlaczego jako jedyna słyszy bicie dzwonów, i co tak naprawdę stało się w chwili zalania starego miasta... 


Niby książka przede wszystkim skierowana jest dla tych młodszych, ale muszę przyznać,że i ja świetnie spędziłam czas wraz z bohaterami szukając rozwiązania wielu zagadek. Autorka wspaniale odzwierciedliła miejsca w których rozgrywały się wydarzenia, w dodatku wiedza na temat wielu zwyczajów raz nazw tych wszystkich sprzętów, którymi niegdyś się posługiwano wprawiła mnie w zdumienie, ja sama miałam problem w zapamiętaniu nazw, a co dopiero w rozróżnieniu co do jakiej czynności było przeznaczone. Bardzo przyjemnie było znowu znaleźć się w miejscu, które wiele lat temu pokochałam, ścieżki, którymi sama chodziłam, plaże i cała reszta. A do tego wszystkiego wpleciony wątek ze starym Helem oraz piratów, na temat których snuje się wiele opowieści. Postaci zostały bardzo dokładnie zarysowane, dlatego też nie było problemu w ustosunkowaniu się do danej osoby. Polubiłam Mroczkę, która była dość charakterystyczna nie tylko ze względu na imię, ale również wiedzę, którą posiadała. Niektóre słowa wywodzące się z kaszubskiego niewiele mi mówiły, ale zarazem sprawiały, iż całość miała w sobie to coś, co będę wspominała przez dłuższy czas i z zaciekawieniem czekała na kolejną część przygód trójki przyjaciół. 
Szczerze mówiąc Skrzynia piratów niekoniecznie jest przeznaczona tylko dla młodszych, dorosłego również zaciekawi całość, która może i zakrawa na dobrą bajkę, ale mimo wszystko interesuje oraz wciąga jak te morskie wiry. Zdecydowanie polecam, jestem pewna,że absolutnie nikt nie będzie zawiedziony, świetna pozycja.



Książka bierze udział w wyzwaniu "Polacy nie gęsi".


sierpnia 11, 2014

sierpnia 11, 2014

Stosik , stosik ;)

Stosik , stosik ;)

Kochani przyszedł czas na stosik sierpniowy, mam kilka książek przedpremierowych, dałam szansę jednej z autorek, którą wszyscy chwalą, ja zaś nie mogę się do niej przekonać, no ale nie przedłużając zaczynamy od góry:)

1. "Koniki.. Marcysia" Agnieszka Tyszka - Jest to kolejna część opowiadająca o mieszkańcach Szumińskich łąk, jakoś spodobała mi się ta seria kierowana do dzieci :) polecam każdej mamie!:)

2. Skrzynia piratów" Liliana Fabisińska - Jestem w połowie, książka świetna dla młodzieży, ale ja mimo wieku fajnie spędzam w jej towarzystwie czas:).

3. "Szczęście w kolorze burgunda" Karolina Kubilus - Będę szczera, zdecydowałam się na tę książkę ponieważ urzekła mnie jej okładka ;)

4. "Szukaj mnie wśród lawendy" A. Lingas - Łoniewska - I to jest właśnie ta autorka,której postanowiłam dać szansę, mam nadzieje,że jednak się przekonam i nie będę tego żałowała:).

5. "Galop'44" M. Kowaleczko-Szumowska -Książka już przeczytana, świetna i polecam, recenzja na blogu :).

6. "Porozmawiaj z księżycem" J. Adamowicz- Bielkowicz- 
Bardzo lubię sagi rodzinne, więc tutaj nawet się nie zastanawiałam.

7. Obietnica.Wschody i zachody" J. Wachowicz-Makowska -
Tutaj zaciekawił mnie opis i okładka, zobaczymy jak to będzie. Książka dosyć pokaźna więc będzie co czytać ;).

8. "Szósty" A. Lingas-Łoniewska - Jak już dawać szansę to za tak konkretnie, o tym tytule wiele słyszałam, więc pora samej się przekonać czy faktycznie jest godna uwagi:).

9. "Nasza paczka i niepodległość" Zofia Stanecka- zdjęcie będzie ale osobne, książka dla dzieci. Nawiązująca do ważnych świąt, o których każdy powinien pamiętać. 

10. "Dla Ciebie Wszystko" K. Michalak - Recenzja wisi na blogu, jeżeli ktoś chętny, zapraszam do przeczytania. zdjątko poniżej :).


















Coś czytaliście? Polecacie? ;) Piszcie, jestem ciekawa waszych opinii :)))).

sierpnia 07, 2014

sierpnia 07, 2014

Dziany, Nadziany i Gianni czyli jak to bywa z Pechem

Dziany, Nadziany i Gianni czyli jak to bywa z Pechem


Po książki Olgi Rudnickiej mogę sięgać w ciemno, nie czytając wcześniej opinii. Wiem,że wszystko co wyjdzie spod pióra tej właśnie autorki będzie świetne i z pewnością się nie zawiodę. Długo przyszło mi,  wiernej fance czekać na najnowszą książkę. Kiedy w końcu dotarła, niemalże od razu zabrałam się za czytanie. Jakie są moje wrażenia po lekturze? Za chwilkę się dowiecie. 

Nadziany nie ma szczęścia, ba można by powiedzieć,że zamiast normalnego cienia chodzi z mężczyzną pech, I to taki przez duże "P". Mając dosyć wystawiania się na złośliwości i żarty kolegów z pracy podejmuje decyzje. Przenosi się do niewielkiej osady, w której to znajduje się dom otrzymany w spadku. Jakoś wcześniej nie przyszło mu do głowy by sprawdzić stan ów dobytku. Na miejscu okazuje się,że domem to i może kiedyś było w odległej przeszłości, ale teraz? No cóż. Ważne,że są drzwi, chyba. No i fragment dachu. Poddawać się nie miał zamiaru, w końcu skromne warunki nie będą powodem do odwrotu. 
Dla Dzianego praca w policji os samego początku jawi się niezbyt szczęśliwie, zaś czara goryczy przelewa się gdy przez przypadek obdarowuje mandatem żonę samego szefa, nie żeby ten fakt miał go z miejsca zdegradować, ale komentarz z jakim podpisał się podczas opowiadania całego zajścia, a którego nie powinien usłyszeć główny zainteresowany nie pozostawił cienia wątpliwości o dalszej karierze młodego policjanta.  Zdając sobie sprawę z beznadziejności sytuacji odchodzi z pracy i postanawia otworzyć własny interes, a dokładnie biuro detektywistyczne. Dokładnie wszystko planując będzie oczekiwał brata, który będzie mu potrzebny do sfinalizowania pewnej sprawy. 
Gianni zamierzał wrócić do kraju, kiedyś. Niespodziewanie okazuje się,że jego najnowsze zlecenie będzie miało miejsce właśnie w Polsce. Największy mafioso ma problem, co gorsza nie ma pojęcia kto jest ów problemem. Dobrze się ukrywa, a co gorsza odbiera Jemu dochody, zaś wszelkie przejawy sprzeciwu srogo karze. W tym celu zwraca się o pomoc do najlepszego człowieka o jakim słyszał w "tej" dziedzinie. Gianni postanowi upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Dając zlecenie do wytropienia zaufanemu detektywowi. Sama sprawa będzie dziwnie wyglądała, zaś po podejrzanych śladu nie będzie. W celu rozejrzenia się w temacie wstąpi do miejsca gdzie znani sobie w kręgach będą mogli uraczyć odpowiednimi nowinkami. Nie zdając sobie sprawy,że opuści szemrane towarzystwo z nieprzewidzianym "bonusem". 

Jak to z gangami bywa kiedy jest spokój, na jaw muszą wyjść rzeczy, które spowodują lawinę wypadków i tak przypadkowym i zupełnie nie fortunnym zbiegiem okoliczności dochodzi do wojny gangów. Padlina przekonany o ataku na swoich ludzi ,a raczej członków "rodziny" zareaguje natychmiastowo. Ktoś będzie usilnie próbował odzyskać zastawioną kobietę, która może okazać się niewygodnym świadkiem. A w tle urocza wioseczka, gdzie delikatny Dziany wdepnie po raz pierwszy raz w życiu w .. 

Kiedy zobaczyłam książeczkę zrobiło się mi smutno. Taka malutka, niepozorna, Obawiałam się,że akcja nie zdąży się rozkręcić a już zacznie kończyć. Jednak mylne było moje odczucie. Już na wstępie, pierwszej stronie śmiałam się w głos. Dalej było tylko lepiej. W najnowszej odsłonie Olga Rudnicka postawiła na mocniejsze akcenty, a dokładnie wizerunek mafii. Mamy obraz porachunków oraz ciemnego świata i ich "zasad",  tak więc i słownictwo jest adekwatne do tegoż tematu. Osobiście nie lubię zbyt wielu wulgaryzmów w książkach, jednak tutaj każdy epitet był tak wpleciony w wypowiedzi bohaterów,że najnormalniej w świecie czytając dialogi płakałam ze śmiechu, Zaś  teksty Padliny rozkładały mnie na łopatki, chociaż i Tatko potrafił mnie rozbroić. Odnoszę wrażenie,że autorka powolutku zaczyna wplatać między główną akcję, wątki uczuciowe. Dotychczas relacje damsko-męskie były tylko muśnięte i tak naprawdę każdy musiał się domyślić jak było dalej. Mnie osobiście wcale nie przeszkadzał brak romansu w tle, wręcz przeciwnie. Na szczęście tutaj obyło się bez wielkich porywów serc, ale już zaczęło się dziać. Mam cichutką nadzieje,że Rudnicka nie postanowi iść w romanse, tego bym chyba nie zniosła. W jej wykonaniu wspaniałe są kryminały z czarnym humorem. Żadnego wylewania łez, złamanych serduszek i takich tam. Niech reszta autorów zostanie przy "czarnej robocie". Ciekawa jestem czy Fartowny pech będzie miał swoją kontynuację, gdyż zakończenie pozostawiło mnie z pytaniem, co dalej? 
Nie będę polecać, każdy kto poznał twórczość Olgi Rudnickiej wie, że jej książki po prostu trzeba przeczytać i koniec.




Książka bierze udział w wyzwaniach - "Polacy nie gęsi", "historia z trupem", "kryminalne wyzwanie" .

sierpnia 04, 2014

sierpnia 04, 2014

Dla Ciebie wszsytko

Dla Ciebie wszsytko

Ponownie wracamy do Jabłoniowego Wzgórza, dworku który miał magiczną moc przyciągania, nie tylko swym wyglądem, ale również mieszkańcami.  Minęło wiele lat, nasza dzielna Ania jest już dorosłą kobietą, u progu kariery zawodowej. Gdy żyła jej matka obiecała sobie i jej również,że będzie leczyła, pomagała innym by zapobiec podobnym nieszczęściom, które spotkały małą bezbronną dziewczynkę w chwili zapadnięcia strasznej diagnozy..Tak było piętnaście lat temu.

Wiedziała,że informacja jaką ma zamiar uraczyć kochanego dziadka i ciocię Marię wywoła falę pytań, a nawet słowa sprzeciwu. Jednak szansa, którą otrzymała może nigdy więcej się nie powtórzyć,odrzucając z powodu sentymentu zdradziłaby dane słowo umierającej matce. Los bywa przewrotny, z tego zdawała sobie sprawę bardzo dobrze, ale by jej Ani na drodze życiowej postawić i to dosłownie taką "przeszkodę" nie spodziewałaby się w najśmielszym śnie. Jako świeżo upieczona pani doktor wiedziała co zrobić widząc rannego, a jednak widząc nieprzytomnego, zmasakrowanego mężczyznę leżącego przy drodze na chwilę straciła pewność siebie. Gdy minął pierwszy szok, sprawnie oceniła sytuację, miała wezwać pogotowie, a później odjechać mając świadomość,że nie pozostał sam sobie, ale gdy usłyszała słowa sprzeciwu, później rozpoznała twarz pobitego mężczyzny wiedziała jedno. Od tej chwili jej życie ulegnie zmianie, jakiej? Tego dopiero miała się dowiedzieć...
Daniel musiał wrócić do kraju, miejsca gdzie w każdej możliwej chwili zostałby rozpoznany i natychmiast aresztowany. Zaryzykował, dla osób, które kochał nie zastanawiał się ani przez chwilę nad konsekwencjami. Tym bardziej kiedy chodziło o jego ukochane siostry. Dankę i Danusię. One dwie nadawały sens jego życiu, już wkrótce miała dołączyć jeszcze jedna... Nie przewidział,że nim policja dostanie informację o miejscu przebywania słynnego Szakala, wpadną na Jego trop Ci, których brzydził się najbardziej. Wiedzących jak pobić, aby nie zabić. Jak wystraszyć i czekać na poddanie się, ale nie wiedzieli, że On, Daniel nigdy nie okazuje słabości..
Piotruś bał się szpitali, niemiłych pielęgniarek, które wbijały igły do jego malutkich rączek. Bał się tego wszystkiego co niezrozumiałe i straszne. Dlatego gdy mamusia oznajmiła,że musi pojechać i na jakiś czas zostać przerażenie go sparaliżowało. Wtedy jeszcze nie wiedział,że ktoś zadecydował o jego przeznaczeniu, jak strasznemu nie mógł sobie wyobrazić, bo ileż wie o ludziach i ich braku empatii na krzywdę bezbronnego czteroletni, przestraszony chłopczyk. Codziennie wyczekujący matki? 

Chciałabym zacząć swoją opinię od słów "wspaniała", niestety tak się nie stanie.  Przede wszystkim muszę, ale to muszę powiedzieć, przytłoczyła mnie najnowsza powieść Katarzyny Michalak. Miałam nadzieje,że i tym razem będę się wzruszała oraz smuciła wraz ulubionymi bohaterami. Jak się okazało na rodzinę Ani spadły plagi, jedna za drugą. Nieszczęście goniło nieszczęście. Ania, a później Danusia i Danka co chwila zginały się w pół pod wpływem płaczu, zaś ja... próbowałam zrozumieć. Dlaczego trzeba było tak bardzo i brutalnie mieszać w życiu bohaterów. Nie było tego uroku, z którym od początku kojarzyłam serię owocową. Nie mogę oczywiście powiedzieć,że książka jest beznadziejna. Nie. Tylko smutna, nie wzruszająca.  Fabuła o wiele bardziej, według mnie, wpasowałaby się w serię czarnego kota. Najpierw mamy Piotrusia, o którego walczą wszyscy w chwili, gdy dziecko przeżywa katusze psychiczne. Następnie serwowana jest śmierć członka rodziny, i tak co chwila dzieje się dramat za dramatem. Między tym wszystkim ukazane jest zakazane uczucie Ani i Daniela. Bo jak wiadomo, kto czytał Wiśniowy Dworek , Daniel jest poszukiwany przez Interpol, jego życie to ciągłe ucieczki. Czy znajdzie się miejsce dla delikatnej, uczciwej Ani? Wyczekiwałam i to bardzo tejże pozycji. Szkoda,że zabrakło czaru oraz tego czegoś.
Oczywiście książka ma swoje plusy, lekki oraz przystępny styl autorki sprawia,że czyta się szybko. Jak wiemy miłość musi w końcu wygrać ze złem, tylko jakim kosztem?Jest jeszcze jedna rzecz, nie chcę być czepialska, ale... nasi bohaterowie będą ot tak sobie latać do Stanów, a przecież wszyscy wiemy,że wizę nie dostaje się od ręki. No i przede wszystkim jest czasowa...
Myślę,że tutaj zdania będą bardzo podzielone. W ogólnym rozrachunku książka jest dobra. Mnie jak już wspomniałam na początku, przygniotła. Nie zdążyłam otrząsnąć po jednej tragedii, by przeżywać kolejną. Mimo wszystko polecam, gdyż sam fakt pojawienia się Daniela oraz sióstr Danki i Danusi były miłym zabiegiem.

 

PREMIERA KSIĄŻKI - 28. sierpnia 2014









Książka bierze udział w wyzwaniu - "Polacy nie gęsi".


Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger