czerwca 23, 2023
Pałac z tragiczną historią
czerwca 16, 2023
Lirogon
Długo ta książka czekała na półce. Mogę śmiało napisać, że w pewnym momencie zapomniałam o jej posiadaniu. Minęło ładnych parę lat, gdy na fali miłości do twórczości Cecelii Ahern, zaczytywałam się każda pozycją jaka się tylko u nas ukazała. Lirogon dostałam w prezencie z dedykacją od samej autorki, I mimo radości, nie mogłam się przemóc do czytania. Jakby nagle czar prysł. W końcu szukając czegoś, co mnie wciągnie, poczułam, że nadeszła pora właśnie na ten tytuł.
Byłam niesamowicie ciekawa, czy po latach pióro autorki wywoła u mnie podobne emocje jak dawniej?
W małej Irlandzkiej osadzie na kompletnym odludziu mieszka dwóch braci bliźniaków, zajmują się uprawą roli. Ich życie to codzienna praca, skromny tryb życia i właściwe nawet rozmów prowadzą niewiele. Z nikim się nie spotykają, tylko ich dwóch i ziemia. Właśnie o nich, został nakręcony program dokumentalny przez troje przyjaciół - Bo, Rachel i Solomona. Gdy dowiadują się, że jeden z braci zmarł, postanawiają pojechać na pogrzeb, sprawdzić jak ten drugi, który został sam, poradzi sobie z obowiązkami, których wcześniej nie wykonywał. W końcu nie jest już młody, siły nie te same.
Na miejscu postanawiają zrobić materiał w pewien sposób wieńczący temat braci, którzy poświęcili swoje życie pracy, żyli we dwóch nie zakładając rodzin. W czasie kiedy obie kobiety rozmawiają z mężczyzną, Solomon postanawia przejść po obejściu, posłuchać dźwięków natury, odciąć się na chwilę od pracy. W pewnym momencie słyszy coś dziwnego, a gdy idzie głębiej w las, jego Za ukazuje się młoda dziewczyna, piękna blondynka o zielonych oczach. Wydająca odgłosy wyłapane z otoczenia.
Jak się później okazuje, dziewczyna ma na imię Laura i mieszka w maleńkim domku nieopodal lasu. Sama. Jej towarzyszami są dzikie zwierzęta i psy, które czasem odwiedzały. Dla ekipy realizującej swój dokument, odkrycie młodej kobiety, mieszkającej przez tyle lat w odosobnieniu w dodatku tak wyjątkowej - bo dźwięki, które z siebie wydaje, robią na każdym piorunujące wrażenie. Dla Bo, jest to szansa na kolejny wspaniały projekt, postanawia kuć żelazo póki gorące, nakręcić materiał, o tajemniczej osobie, której nikt nigdy nie widział.
Pomysł wydaje się znakomity, sama Laura po namyśle reaguje dosyć pozytywnie, zważywszy na okoliczności - życie jakie do tej pory prowadziła, było dalekie od tego, które proponuje jej troje filmowców. Jednak ciekawość świata i świadomość, że przed zmianami nie zawsze można uciec, sprawia, że wyrusza w podróż, która wszystko odmieni, ale czy te zmiany będą takie, jakby mogła sobie wymarzyć?
Zanim zaczęłam pisać recenzję, zerknęłam na opinie zamieszczone na znanych portalach książkowych. Będę szczera, jest mi po prostu przykro, że książka, która jest napisana pięknym językiem, pełna ważnych rozważań na temat życia i tego co się wokół dzieje, została tak nisko oceniona. Jeszcze żeby argumenty były naprawdę konstruktywne, ale zarzut, że "za długie zdania", czy "za dużo myślenia". Nie wiem, ręce mi opadły, po prostu brakuje słów. Ludzie, ale zamysł pisania książek, był pierwotnie po to, by poszerzać wiedzę, pobudzić myślenie. Ja wiem, lekko się czyta głupiutkie dialogi. Jednak to właśnie wartościowe przekazy, są ukryte tam, gdzie trzeba się jednak chociaż troszkę pochylić nad tekstem.
Lirogon jest przepięknie napisaną historią, ukazującą jak łatwo można zatracić się w pędzie życia, które nie zawsze oferuje nam to, czego chcemy. Postać Laury/ Lirogona (bo tak zostaje nazwana dzięki swojej umiejętności), jest wyjątkowa, nie tylko dlatego, że potrafi naśladować wszystkie usłyszane odgłosy, ale dzięki tej umiejętności sprawia, że każdy, kto ją poznał, mógł zobaczyć samego siebie. Jej zdolność działała jak lustro fonetycznego. Trudno jest w skrócie napisać tę magię, ale byłam pod wrażeniem.
Autorka w swojej historii zmusza czytelnika do wielu refleksji, nad biegiem za karierą, akceptacją ludzi, których nie znamy, ale mamy poczucie, że trzeba wszystkich zadowolić. Jest tutaj wręcz garść porządnych argumentów, które na pewno zostają w pamięci. I tak, zdania są długie, jest niewiele dialogów, za to wiele pięknych opisów. Zwłaszcza kiedy Laura coś przeżywa, gdy dzieje krzywda. Relacja jaka tworzy się między dziewczyną, a Solomonem, może bardziej więź i zrozumienie, bo dla wielu jej zdolność jest czymś dziwnym i nawet męczącym. Pięknie zostało ukazane wiele sytuacji, nie chce zdradzać, bo wtedy nie byłoby sensu czytać.
Nie ukrywam, nie jest to książka dla każdego. Ahern, nie pisze typowych "słodko-pierdzących" romansów, gdzie fabuła rozgrywa według znanych schematów. Ta autorka skupia się na analizie ludzi, temu poświęca swoje książki, a uczucie, jeśli jest ukazane, nie jest głównym wątkiem. Dlatego, jeżeli ktoś oczekuje lekkiego czytadła, niech odpuści. Ja polecam osobom lubiącym książki bardziej wymagające i nieszablonowe.
czerwca 12, 2023
Koncert Andre Rieu
jak kliknięcie w zdjęcie to można sobie powiększyć i przeczytać, fajne ciekawostki.
czerwca 07, 2023
Jesień na Węgierskiej
Sagi rodzinne są gatunkiem, który zajmuje w moim serduszku bardzo ważne miejsce, ale znaleźć taką, którą naprawdę warto przeczytać, nie jest łatwo. Zazwyczaj kieruje się intuicją, musi być to jedno zdanie w zapowiedzi, które sprawi, że będę wiedziała – to jest to. I właśnie tak było w przypadku Sagi rodu Deynerowiczów. Gdy przeczytałam notę od wydawcy, wiedziałam, że bardzo chce poznać losy tej rodziny. Teraz pozostaje najważniejsze pytanie – czy cel był trafny i było warto?
Akcja książki rozpoczyna się w momencie, gdy Jerzy Deynarowicz spotyka się ze swoim bratem Maciejem. Może nie byłoby w tym wydarzeniu nic nadzwyczajnego, ale od lat nie mieli ze sobą kontaktu, co sprawia, że ten drugi staje się nieco podejrzliwy. W jakim celu jest spotkanie i co planuje Jerzy, po którym widać, że jego życie nie do końca ułożyło się, jakby tego mógł oczekiwać. Zresztą dla nikogo nie jest tajemnicą, że jego finanse są ledwo wystarczające do utrzymania rodziny.
Inaczej sprawa wygląda u Macieja, który założył browar i jego interes pozwala na życie, którego zdaje się zazdrości brat, mimo że lata temu każdy krytykował szlachcica parającego się interesami niegodnymi tytułowi. Jak widać, było warto.
Tymczasem Jerzy pogubiony w swoim własnym świecie, próbuje odnaleźć siebie i może własną godność dołączając do wojsk napoleońskich i walczyć o wolną Polskę. Jego głowa nabita jest ideami i wiarą, że z odpowiednim przywódcą, kraj dźwignie się z kolan, a on sam, wróci w chwale do rodziny i nareszcie będzie cenionym człowiekiem. Nie ma jednak pojęcia, czym naprawdę jest wojna i co ze sobą niesie.
Gdy jeden z braci Deynerowiczów będzie odnajdywał zagubiona ambicje wśród koszar, drugi zakończy żywot w nieszczęśliwym wypadku. Tym samym obie kobiety z rodziny, pozostawione same sobie, postanowią połączyć siły, by razem stawić czoła losowi, który w tamtych czasach nie był im przychylny.
Agata – wdowa po Macieju i Marianna. Ta pierwsza nieco zbyt emocjonalna i chwiejna, ale świadoma, że musi sama zarządzać swoim życiem, na przekór wszystkiemu. Jednego czego jest pewna, to niechęć do ponownego wyjścia za mąż. Z kolei druga z kobiet, samą postawą budzi respekt, jest w niej coś takiego, że ludzie ustępowali drogę, patrząc z podziemiem, oczywiście wielu w ukryciu czuło niechęć i zazdrość, jednak mieli świadomość, że ta kobieta nic sobie nie robi z opinii społeczeństwa. To właśnie Marianna przejęła ster zarządzania pracownikami browaru, jej słuchali się bez mrugnięcia okiem. Nawet synowie Agaty czuli respekt połączony z sympatią do wujenki.
Dwie samotne kobiety prowadzące interes, którym powinien zarządzać mężczyzna. Taka sytuacja nie może zyskać aprobaty w czasach, kiedy kobiety nie miały prawa do decydowania o swoim losie. Czy Agacie i Mariannie uda się pokonać przeszkody i iść przez życie na własnych warunkach?
Lektura tej książki była szalenie wciągająca i mogę śmiało stwierdzić, że przeniosłam się w tamte czasy, obserwowałam codzienność kobiet, które były tak od siebie różne, a jednak mimo wszystko potrafiły znaleźć wspólny język. Stworzyły zgrany duet, dając sobie zrozumienie i przestrzeń. Jeśli miałabym określić, do której z pań było mi bliżej, to bez zastanowienia mogę stwierdzić, że Marianna zyskała moja ogromną sympatię. Co nie oznacza, że Agata była negatywną postacią, po prostu jej rozterki i zachowania w konkretnych sytuacjach, były dalekie od moich reakcji. Z kolei ta druga twardo stąpająca po ziemi, budząca respekt, miała cięty język i humor, który dodawał tylko charakteru.
Mam bardzo mieszane uczucia w stosunku do Jerzego, ponieważ przez dosyć większą część książki, starałam się go zrozumieć, nawet chwilami miałam wrażenie, że jego postępowanie naprawdę ma jakiś określony cel. Może przez chwilę czułam współczucie, ale później, gdy zachował się, jak zachował, straciłam do niego szacunek. I nie wiem, czy w kolejnej części, moja niechęć do niego nie zostanie pogłębiona. Jest to mężczyzna przepełniony goryczą i wizjami świata, który nie spełnia jego wymagań, chciałby żyć na określonych warunkach, ale sam od siebie nie wiele wnosi. Nie chcę określać jako tchórz, ale do odważnych również nie należy. Mimo całej negatywnej woalki mam wrażenie, że ten bohater jeszcze zaskoczy – oby pozytywnie.
Fabuła dzieli się na dwie przestrzenie – w jednej części jesteśmy w Sejnach i przyglądamy się życiu dwóch kobiet, które zajmują browarem i wychowują dzieci Agaty i Macieja. Bliźniaków – Jana Macieja i Matusza oraz Elżunię. Słów kilka należy się chłopcom, bo ich rola już teraz podkręcała emocje. Mateusz, który jest zupełnym przeciwieństwem do Jana Macieja. Ten pierwszy butny, mogłabym napisać w niektórych sprawach lekko fanatyczny – ciekawi mnie czy ten wątek zostanie rozwinięty. No i Jan Maciej, bogobojny artysta. Szukający spokoju w modlitwie i rzeźbie. Jestem ogromnie ciekawa, który z nich bardziej zaskoczy w następnej części.
Jestem bardzo ciekawa, co szykuje autorka, bo obrót wydarzeń, mnie nieco zadziwił, a nawet zasmucił, miałam nadzieję, że losy pewnych osób inaczej się potoczą. Jak to już bywa w sagach, te pierwsze tomy są wprowadzające i zazwyczaj niosą więcej pytań, a niewiele odpowiedzi, zatem pozostaje w oczekiwaniu i mam nadzieję, że ten czas szybko zleci.
Oczywiście polecam zapoznać się z Jesienią na Węgierskiej, która została osadzona w trudnych, ale również ciekawych czasach. Mam przeczucie, że ta saga będzie szalenie wciągająca.
Tekst stanowi oficjalną recenzje dla portalu DużeKa.
czerwca 02, 2023
Chatka górzystów
Witajcie w czerwcu! I kolejny miesiąc wskoczył na liczniki. Maj już się skończył, było sporo zwiedzania, prac ogródkowych i wiele innych zajęć. Za to w Czerwiec weszłam bardzo intensywnie, bo z okazji dnia dziecka, wybraliśmy się do Chatki górzystów. O tym miejscu słyszałam wręcz legendy. Każdy kto pochodzi z okolicy, a jest aktywnym w górach zna to miejsce. Ja do wczoraj tam nie dotarłam, męczyło mnie okrutnie, bo naprawdę tyle co słyszałam o szlaku, o tych słynnych naleśnikach z serem i jagodami. To można wręcz napisać osobna historię. Wymęczyłam mojego R, że ja muszę, ale to muszę iść do Chatki. Odszukaliśmy więc szlak. Bo nie myślcie sobie, że dojście jest taki hop siup, co to, to nie. Nie napiszę, że góry są ogromne, ale sama trasa jak się sama przekonałam, potrafi być zwodnicza.
My wystartowaliśmy z Rozdroża Izerskiego - bo Chatka górzystów znajduje się w Izerach dokładnie na Hali Izerskiej. Jest to miejsce, gdzie przecina się mnóstwo szlaków. I jak to jedna znajoma napisała - wszystkie drogi w Izerach prowadzą do Chatki górzystów :). Przyjechaliśmy więc do Rozdroża i wystartowaliśmy.
Trasa przez praktycznie większą część wygląda właśnie tak - prosto prawda? Wręcz nie widać wzniesień, niczego co mogłoby wydawać się trudne do przebycia. I uwierzcie, ja te pierwsze 9 km przeszłam bez uczucia zmęczenia, jeszcze się śmiałam, że spoko - na luzie wrócimy, możemy sobie nawet zmienić trasę - jak łatwo ulec własnej naiwności.
Jak widać, widoki przepiękne - cały szlak to człowiek idzie i chłonie naturę całym sobą - normalnie co kilka kroków można się czym innym zachwycać. No i tupalismy sobie radośnie, byłam pełna wręcz euforii, nie mogłam się doczekać tych naleśników - bo przecież to one mnie ciągnęły! ;)
Sami zobaczcie! Coś pięknego, uwielbiam tego typu klimaty, no idealnie wręcz. w tym miejscu to ogólnie nie ma prądu -zeby się ktoś nie zdziwił, więc jeśli planujecie nocleg, to zalecam powerbanki naładowane.