września 28, 2014

września 28, 2014

Dziewczę z sadu

Dziewczę z sadu



Lucy Maud Montgomery zna chyba każdy, bo kto nie czytał o rudowłosej Ani z Zielonego Wzgórza, przeżywając jej etapy dorastania, pierwszych przyjaźni i miłości. Wydaje mi się,że nie ma osoby, która chociaż raz nie miała styczności z twórczością tej autorki. Do tej pory czytałam tylko o Ani Shirley, wprawdzie wiedziałam,że pisarka ma swoim dorobki inne powieści, ale nie miałam sposobności się z nimi zapoznać. Kiedy została wydana seria romantyczna, a wraz z nią Dziewczę z sadu  z wielką radością i zaciekawieniem postanowiłam zapoznać się z tą lekturą. 

Będąc absolwentem college'u Eric Marshall jest przepełniony dumą oraz ochotą do życia, jeszcze nie bardzo wie jak będzie wyglądała jego przyszłość, ale  tym póki co nie musi się przejmować Wróciwszy do domu znajduje list zaadresowany do niego, okazuje się,że przyjaciel prosi go o przysługę, mianowicie Eric miałby objąć w zastępstwie stanowisko nauczyciela w miejscowej szkole. Może praca nie wydaje się być zbytnio interesująca gdyż małe miasteczko nie wiele może mieć do zaoferowania z atrakcji, jednak młody mężczyzna postanawia udać się na wyspę Księcia Edwarda i nauczać dzieci w Lindsay. Jeżeli miał nadzieje na niesforne łobuzy przy każdej możliwej chwili dokazujące, był w wielkim błędzie. Jego poprzednik bardzo dobrze poradził sobie z prowadzeniem dyscypliny, dlatego też lekcje wydawały się być monotonne i niezbyt zajmujące. Czas po pracy spędzał w towarzystwie państwa u których wynajmował pokój, ale jak wiadomo i to mogło się znudzić młodemu pełnemu życia nauczycielowi. 
Dlatego też pewnego popołudnia Eric postanowił wybrać się na spacer po okolicy, zawędrował do pewnego starego sadu, który od dawno nie był utrzymywany, w oddali usłyszał piękną melodię, która wydobywała się ze strun skrzypiec. Młodzieniec postanowił podejść bliżej by zobaczyć kto tak pięknie gra, jego oczom ukazała się młoda dziewczyna o niespotykanej urodzie i talencie muzycznym. Jednak gdy chciał nawiązać kontakt z tą nieznaną damą, ta uciekła. Zaś nauczyciel pozostał z chaosem w głowie Zainteresował się pochodzeniem dziewczyny, nie zdając sobie sprawy, iż jej przeszłość skrywa tragiczną rodzinną tajemnicę...


Przyznam,że bardzo miło spędziłam czas czytając serię romantyczną. Aż szkoda,że to tylko dwie pozycje, ponieważ każda z nich miała bardzo ciekawe wnętrze. Dziewczę z sadu  jest może i krótką , ale bardzo ciekawie opisaną historią miłości, delikatnej i czystej. Autorka nie rozwleka niepotrzebnie rozdziałów, są zatytułowane odpowiednio i nawiązujące do przedstawionego wydarzenia. W pewnym sensie było mi szkoda,że fabuła jest taka króciutka zaś akcja rozgrywa się szybko, to znaczy wszystko ma swój określony czas, a jednak dla mnie zbyt szybko nastąpiło zakończenie i poczułam niedosyt, ponieważ z chęcią dłużej przebywałabym w towarzystwie Erica oraz Kimleny. Jednak trzeba spojrzeć na fakt do jakiej  grupy odbiorców jest kierowana powyższa pozycja, to rzeczywiście napisane zostało wszystko tak, aby uczucie zostało ukazane w odpowiedniej formie, przedstawione z tej dobrej, ale i nawet tragicznej strony. Bo miłość nie zawsze musi mieć piękne zakończenie. Postaci są interesujące, każdy z mieszkańców Lindsay ma konkretną osobowość. W dodatku tajemnica związana z rodziną Kimleny jest naprawdę ciekawa i przejmująca Zaś sama osoba dziewczyny wzbudza sympatię. Chwile spędzone z książką były naprawdę udane, szkoda,że takich powieści romantycznych, o miłości jest co raz mniej, gdzie maleńkie gesty, niedopowiedziane słówka mówią tak wiele.
Bez wątpienia Lucy Maud Montgomery świetnie operuje piórem, jej opisy pobudzają wyobraźnię, do tego stopnia,że podczas czytania siedziałam w sadzie obok Kilmeny, słuchałam jej pięknego grania oraz syciłam zapachem otaczających kwiatów.
Polecam każdej kobiecie, obojętnie w jakim wieku, tutaj młodsza i troszkę starsza czytelniczka spędzi naprawdę bardzo przyjemne chwile. 




września 25, 2014

września 25, 2014

Powód by oddychać

Powód by oddychać



Niniejsza pozycja na długo przed premierą zyskała mnóstwo fanów,  dlaczego? Być może powodem była tematyka, nastolatka wychowująca się u wujostwa, katowana przez ciotkę no i oczywiście zakazany wątek miłości? Dlaczego zakazany? No bo inaczej nie byłoby emocji, więc musiało być zakazane. Druga sprawa, to wspomniana wcześniej przemoc. Ostatnio coraz więcej autorów pokusza się o ujawnianie problemów, tragedii domowych, z tak zwanej kurtyny. I to jest bardzo dobre o ile będzie odpowiednio ukazane, a temat sam w sobie zostanie porządnie wykorzystany. Jak było z oddechami i czy rzeczywiście książka sprawia,że nie można o niej zapomnieć, turbuje psychicznie? Postaram się dokładnie opisać i wyjaśnić...

Główna bohaterką jest Emma, bardzo inteligentna, aczkolwiek niebywale wycofana nastolatka, w jaki sposób wycofana? Otóż nie posiada przyjaciół. Nie dlatego,że nikt jej nie chce polubić. Po prostu nie zwraca uwagi na szkolnych rówieśników, jedyną przyjaciółką jest Sara, ale i przed nią nie potrafi się otworzyć. Dlaczego? Tego nie wie nikt. W prawdzie Em kiedyś podała powód, ale był niejasny i tak naprawdę nie tłumaczył powodu jej postępowania. Dziewczyna mieszka z ciotką, wujkiem i ich dwójką dzieci, którzy podjęli się wychowania po śmierci ojca Emmy, matka niestety nie była wstanie zająć się córką z powodu problemów alkoholowych. Tak naprawdę nie wiemy dlaczego brat ojca nastolatki zgodził się na sprawowanie opieki nad nią. Bo z powodu znikomych uczuć braterskich, które wywoływały w nim poczucie jakiej kolwiek odpowiedzialności nikt nie uwierzy. Carol, ciotka jest nienormalna, o ile swoje własne dzieci traktuje normalnie, tak Emmę nienawidzi, dlaczego? Tego też niestety nie wiemy. Po prostu jej nie znosi, a skoro jej nie znosi to musi ją bić, przeróżnymi przedmiotami. I tak nie jeden raz nasza bohaterka chodziła z pociętymi rękami, poobijanymi plecami i innymi częściami ciała. Oczywiście bardzo ją bolało, ale nigdy się nie poskarżyła. Ponieważ nie chciała dzieciom odbierać kochanej mamusi, bo o ile dla niej ciotka była okropna, tak swoje dzieci kochała. Strach pomyśleć jak długo potrawa owa miłość niezrównoważonej psychicznie kobiety..
Pewnego dnia, na zajęciach szkolnych Emma poznaje chłopca, który ją irytuje, tym,że jest, albo gorzej, ośmielił się do niej odezwać. Przecież do niej nikt poza Sarą się nie odzywa, a tutaj proszę. Taka impertynencja. Negatywne emocje aż buzują w umyśle nastolatki, ale ten oto młodzieniec nie daje się zrazić, ba nawet powziął sobie za wyzwanie zbliżyć do intrygującej koleżanki. Czas mija, Evan nie odpuszcza no i wychodzi na to,że zaczynają się przyjaźnić,nie są parą. Emma nie może mieć chłopaka, gdyby Carol się o tym dowiedziała zniszczyła by jej życie. Tak więc oboje robią niemalże wszystko to co robi para, ale są przyjaciółmi. Do pewnego czasu, jak to bywa w zakazanej miłości, (nie zapominajmy,że oni są tylko przyjaciółmi, ale się kochają). Musi dojść do czegoś czego nie chcą.


Właśnie przeczytałam na jednym z opisów od wydawcy,że to co się dzieje między Emmą a Evanem rozrywa jej serce na kawałeczki. Za chwilę do tego dojdziemy. Zacznijmy od początku. Mianowicie. Nie rozumiem, a starałam się, naprawdę i to bardzo. Czym tutaj się zachwycać? Zgodzę się, dramat domowy dziewczyny jest okropny i naprawdę taki koszmar jest nie do ogarnięcia, ale... Emma przez cały czas powtarza,że nie chce się poskarżyć na zachowanie ciotki, gdyż tak bardzo jest jej żal dzieci. No dobrze, pięknie z jej strony. Tylko czy nikomu przez chwilę nie przyszło do głowy,że może w jakimś momencie cioteczce coś się przestawi w głowie i zacznie katować swoje własne dzieci? Bo fakt,że jest chora na głowę nie pozostawia żadnych wątpliwości. Wujaszek też jest genialny, wie co się dzieje, ale tak pięknie udaje,że nic nie widział, pomroczność jakaś, albo nie wiem. On również nie wpada na genialny pomysł,że żona może odbić w drugą stronę i zaatakować jego własne pociechy. Nie, on tego nie widzi. Tak więc rodzinka sobie żyje, Em jest tłuczona, wyzywana , przyjaciele nie mogą nic zrobić bo koleżanka im na to nie pozwala, a oni przecież muszą się słuchać mimo,że jak to często powtarzała Sara, bała się,że podjeżdżając pod jej dom okaże się,że ona nie wyjdzie, ponieważ będzie już martwa. Ja wiem, tak autorka chciała i tak zrobiła, ale... no bez przesady, która przyjaciółka pozwoliłaby na coś takiego? Widząc,że bliska jej osoba z każdym kolejnym występkiem cioteczki odnosi coraz gorsze rany. Wiele razy zastanawiałam się nad całą sprawą, i proszę mi nie mówić,że będąc ofiarą przemocy w rodzinie jest się zablokowanym albo nie wiem co. Nie. Można działać, tylko trzeba wyjść z roli ofiary i męczennicy. Emma właśnie taką rolę otrzymała. Niby taka inteligentna, świetna zawodniczka sportowa, a tutaj nie wiadomo jaka. Gdyby ktoś się mnie zapytał czy polubiłam jej postać ,powiedziałabym,że nie. Bez zastanowienia. Jej zachowanie było tak sprzeczne,że chwilami miałam dość. Cały czas powtarzała,że nie może pozwolić Evanowi zbliżyć do siebie, ale to co wyprawiała z innym chłopcem było skrajnie głupie. Cóż, widać ja nie wczułam się w jej osobowość, nie mogę nic na to poradzić. 
Autorka pomysł miała może i dobry, tylko gdzieś w trakcie pisania zgubiła główny wątek, fabuła wiele razy była przegadana, dialogi nie wnoszące nic interesującego, nużyły mnie, wiele razy chciałam przekartkować daną scenę. Uczucie tych dwojga w mojej ocenie było płytkie, żadnych porywów serca, autorka ani razu nie zagrała na moich emocjach. Czytałam, czytałam i czekałam. Na coś, kiedy zbliżałam się ku końcowi odczuwałam radość. A nie o to chodzi. Zakończenie zostało skonstruowane tak by czytelnik chcąc nie chcąc sięgnął po drugi tom, ja nie wiem czy będę chciała kontynuować tę serię,. niestety czuję się rozczarowana, nie porwała mnie. 
Książka z pewnością ma jakieś plusy, jednak jest ich tak niewiele,że nawet nie będę na siłę wyszukiwała, zamysł był dobry, tylko źle wykorzystany. Czy polecam? Nie wiem. Z tego co widziałam publikacja już zyskała fanów piejących z zachwytów, cóż widocznie do mnie nie przemówiła.



września 24, 2014

września 24, 2014

Mała księżniczka

Mała księżniczka


O małej księżniczce słyszał chyba każdy, sama będąc dzieckiem uwielbiałam oglądać tę bajkę w telewizji. Niestety nie przeczytałam książki, dlatego teraz mimo,iż wiek mam jaki mam postanowiłam wrócić troszkę do przeszłości i przenieść się wraz z bohaterką do innego świata, jakiego? O tym każdy musi przekonać się sam. 
Sara kończąc siedem lat została wysłana do londyńskiej szkoły gdzie miała pobierać naukę. Ojciec bardzo zatroszczył się by jego ukochanej jedynaczce nie zabrakło niczego, co miałoby załagodzić tęsknotę za domem. Zajmując piękny pokoik z najładniejszymi ozdobami dziewczynka mieszka jak mała księżniczka. Będąc pojętną i ambitną nie posiadała żadnych problemów w odrabianiu lekcji, zaś jej wybujała fantazja skłaniała do tworzenia wymyślnych opowieści, które nie jeden raz snuła przed swymi koleżankami, albo nawet ukochaną lalką Emilką. Mimo dostatku w jakim żyła nie chodziła zarozumiała, ani nie obnosiła się z racji dobrobytu. Dyrektorka pensji, przebiegła i chciwa kobieta w lot zwietrzyła dobry interes mając wśród swoich wychowanek tak zamożną uczennicę. Spełniając każde zachcianki Sary miała zamiar przypodobać się jej ojcu, tak by nie tylko promował jej szkołę,ale również nie żałował grosza. Wszystko wyglądało jak w pięknym śnie, jednak do czasu. Kiedy podczas uroczystości urodzinowej dziewczynki przychodzi straszna informacja. Okazuje się,że ojciec Sary zmarł nie pozostawiając po sobie żadnych pieniędzy, gdyż w niefortunnym ulokowaniu majątku stracił wszystkie oszczędności i zbankrutował. Kiedy do dyrektorki dochodzi ta straszna prawda, wpada w szał. Natychmiast skazuje nieświadome dziecko na nędzę, robiąc z niej popychadło do wykonywania najgorszych zadań. Dziewczynka doświadcza biedy, upokorzenia oraz głodu. Chcąc poradzić sobie ze straszną rzeczywistością ucieka w świat marzeń, który staje się dla niej ostoją i pocieszeniem w najtrudniejszych chwilach, wmawiając sobie,iż jako księżniczka powinna poradzić sobie w każdych warunkach... 

Książka niby dla młodszych czytelników, a ma w sobie coś takiego,że nawet starsi zapragną ją przeczytać. Przypomnieć sobie losy małej, a jakże mądrej dziewczynki, która mimo swej kruchości potrafiła być silna, a przede wszystkim nie siedzieć i załamywać ręce na własnym tragicznym losem. Bardzo cieszyłam się z ponownego spotkania z Sarą, kiedy byłam dzieckiem bardzo przeżywałam niesprawiedliwości oraz okrucieństwo z jakim musiała się zmierzyć biedna dziewczynka. Zastanawiałam się czy z wiekiem moje wrażenia ulegną zmianie, i pomimo faktu jakim było,że znałam zakończenie przeżywałam wszystkie przykrości z którymi spotkała się bohaterka. Cieszę się,że wydawnictwa wracają do tych serii, które są pouczające i wpływają na uczucia odbiorcy. Dodatkowo piękne wydanie sprawia,że wręcz przyjemne jest posiadanie tej właśnie książki. Myślę,że tutaj nie trzeba polecać, kto już wcześniej miał okazje poznać Małą księżniczkę zechce jeszcze raz się z nią spotkać, zaś Ci, którzy słyszą o niej po raz pierwszy nie powinni mieć żadnych wątpliwości. Osobiście spędziłam bardzo miłe chwile w towarzystwie dzielnej dziewczynki, kto wie może sprawiła, iż inaczej spojrzałam na pewne sprawy?



września 17, 2014

września 17, 2014

Stosik na wrzesień :)

Stosik na wrzesień :)


Przyszła pora na stosik, jesienny, wprawdzie do tej kalendarzowej jeszcze troszkę brakuje, ale ja coś w kostkach i powietrzu czuję nieuchronnie zbliżającą się złotą porę, która póki co złota się nie robi, bo albo pada, albo udaje,że jeszcze chce być latem. No mniejsza o szczegóły. Przedstawiam wam moje nabytki. 


1. "Dziewczę z sadu" Lucy Mount Montgomery - nie słyszałam o niej aż do tej pory, a ponoć jest fajne, więc mam. no ślicznie wydane.

2. "Mała księżniczka" F. H Burnett - Kiedyś w odległej przeszłości oglądałam bajeczkę, nie pamiętam bym przeczytała, ale skoro postanowiono wydać ponownie, grzechem było nie capnąć;D .

3. "Pora na życie" Cecelia Ahern -Tyle o nie słyszałam dobrego, no i w dodatku ta magiczna okładka, musiałam mieć no i mam. hurra. 

4. "Ty jesteś moje życie" K. Zyskowska-Ignaciak - i to też bardzo mocno chciałam mieć, no i zakupiłam, jest i czeka aż przeczytam, ale ważne,że jest. 

5. "Hopeless" Collen Hoover - Chciałam, zdobyłam, przeczytałam i zakochałam. Teraz myślę żeby jeszcze raz przeczytać ;).

6. "Złoto głupców" Philippa Gregory - Trzeci tom, czegoś co czytałam chyba wiosną, cieszę się ponieważ twórczość tej pani bardzo polubiłam. 

7. "Chiński ekspres" Damian Dibben - Przyjechało do mnie całkiem przypadkiem, to nic,że trzeci tom ,a dwóch poprzednich nie czytałam;) to nic, mam i jest, a ja myślę co dalej ;))).

8. "Życie Charlotte Bronte" Elizabeth Gaskel - Już sam tytuł powinien powiedzieć wszystko, jako,że kocham siostry Bronte, nie mogłam odpuścić książki o życiu tej niesamowitej kobiety...

9. "Basia i narty" Stanecjka/Oklejak - Coś dla dzieci, bo skoro jesień to i zaraz zima, a jak zima to i narty, więc sami rozumiecie ;D .

No to teraz okładeczki, popatrzcie, jakie śliczne, magiczne. Tylko mieć i paczeć jak mój kocur w monitor;). 













No i tak to wygląda, jeżeli czytaliście coś, albo macie również na oczku, piszcie, dzielcie się swoimi wrażeniami :)

września 14, 2014

września 14, 2014

Porozmawiaj z księżycem

Porozmawiaj z księżycem


Nie wiem dlaczego, ale po krótkim opisie od wydawcy stwierdziłam,że książka przypadnie mi do gustu, może i nie zapowiadała się na coś wielce porywającego, ot dzieje rodziny mieszkającej  Warszawie, autorka zaś ukazuje losy Radziwiłłowiczów na przestrzeni kilkunastu lat, dzięki czemu mamy wgląd na najważniejsze etapy życiowe każdego z członków rodziny jak i ich wspólnych znajomych.

Akcja rozpoczyna się w roku 1990 w wieczór wigilijny, rodzina Radziwiłłowiczów szykuje się wspólnie do spędzenia świątecznej kolacji, dwoje rodziców oraz czwórka rodzeństwa, dzielą się obowiązkami by wszystko było gotowe o czasie. Już od pierwszych stron można zauważyć, iż wszyscy są ze sobą niesamowicie zżyci, zaś w domu nie brakuje poczucia humoru, który jest zauważalny na każdym kroku. Trzy siostry oraz brat, Helena, Agata i Celinka no i Karol, niby każde od siebie różne, a jednak widoczne są podobieństwa, zwłaszcza jeżeli chodzi o dwie najstarsze siostry. Natomiast Cela nazywana przez wszystkich Ciri łączy niewidzialna nić porozumienia z bratem, nie tylko ze względu na dzielący wspólnie pokój, czy faktu, iż oboje są najmłodszymi w rodzinie. Po prostu dziewczynka bardzo dobrze potrafi wychwytać humory brata oraz jego emocje, częste rozmowy sprawiają,iż wie praktycznie wszytko na temat Karola, nie jeden raz więcej niż pozostali członkowie rodziny. 
Dzięki przeskokom w czasie uczestniczymy w pierwszych związkach najstarszych sióstr, ich rozstaniach złamanych sercach, podjęciach pracy, ale i również widok na rozwój emocjonalny Celi, która już jako mała dziewczynka była poważniejsza niż jej rówieśnice, nie wiele mówiła,ale była świetną obserwatorką, w dodatku kiedy już się odzywała potrafiła odciąć się ciętą ripostą. Mimo, iż autorka przybliża nam każdą z postaci, a jest ich naprawdę sporo i możemy bez problemu wczuć się w każdą z nich, to jednak można odczuć, iż największa uwaga skupiona jest na najmłodszej latorośli tejże rodziny.
Dzieje się bardzo wiele wesołych jak i wzruszających sytuacji, nie brakuje również chwil kiedy w Warszawskim mieszkanku śmiech ustępuje ciszy, zaś w oczach domowników można dostrzec smutek, a nie niekiedy rozpacz. Jak to bywa w życiu...

Będę szczera, tutaj nie można zrobić typowego opisu fabuły, ponieważ musiałabym streścić całą książkę a tego nie dość,że nie chcę to po prostu nie mogę uczynić. Trzeba samemu usiąść i dać się wciągnąć w ten wspaniały klimat jaki zbudowała autorka, za co serdecznie dziękuję. Ponieważ dawno nie czytałam tak wciągającej zwykłej, niezwykłej sagi rodzinnej, która pochłonęła mnie do tego stopnia,iż nie potrafiłam oderwać się nawet gdy naprawdę musiałam, a jeżeli już to robiłam, to myślami byłam z moimi ulubionymi bohaterami, z którymi się zżyłam i niesamowicie polubiłam. 
Przede wszystkim kreacja postaci, nie można stwierdzić,iż któraś z nich była obojętna. Nie. Każda, ale to każda była charakterystyczna, pozytywna, wesoła bądź drażniąca. Eufrozyna i Juliusz, przykład rodziców, którzy potrafią kochać, rozmawiać ze swoimi dziećmi i być oparciem dla innych, mimo różnych przeciwności losów zawsze przy sobie. Agata oraz Helena, obie miały w sobie dobroć, ale i potrafiły postawić na swoim jeżeli sytuacja tego od nich wymagała.  Celina, od dziecka charakteryzowała się silną osobowością,ale również wrażliwością, nie potrafiła przejść obojętnie obok krzywdy bądź problemów bliskich jej osób, nie dało się nie polubić tej może z początku niezbyt urodziwej dziewczynki. Kiedy w jej życiu dochodzi do tragedii, przechodzi wewnętrzną przemianę, która poprzestawia jej dotychczasowe życie. 
Nie mogę nie wspomnieć o pewnej, bardzo ale to bardzo irytującej postaci. Karolina, tak pustej i wrednej baby nie można było znieść, za każdym razem kiedy wysuwała się na pierwszy plan miałam ochotę, na miejscu Ciri, Agaty lub Heli przywalić jej po głowie. Zołza jakich mało, w dodatku głupia. 
Czytając czułam się jakbym uczestniczyła we wszystkim co działo się w tej niezwykłej rodzinie, kiedy przytrafiało się coś przykrego bądź radosnego smuciłam i śmiałam na przemian. Pani Justyna wyczarowała coś niesamowitego, język jest taki lekki, nic nie wydaje się sztuczne bądź nie na miejscu. Dialogi genialne prowadzone, potyczki słowne, sprzeczki ukazane dosłownie tak, jak można spotkać w niejednym domu.
Jestem pod ogromnym wrażeniem stworzenia historii o ludziach, którzy wiodą zwykłe życie, a jednak tak poprowadzić całość by porywało choćby jedno zdanie. 
Kiedy przewracałam ostatnią kartkę nie mogłam zrozumieć, dlaczego to już koniec? Przecież oni wszyscy byli, są dla mnie bardzo bliscy. Jestem pewna,że jeszcze nie jeden raz wrócę do tej książki, mam nadzieje,że autorka napisze kontynuacje, gdyż nie wyobrażam sobie by nie spotkać się ponownie z Radziwiłłowiczami i dowiedzieć jak potoczyły się ich dalsze losy. 
Cóż mogę więcej powiedzieć, Porozmawiaj z księżycem jest fantastyczną książką, nic dodać nic ująć.  Trzeba przeczytać i koniec.



września 12, 2014

września 12, 2014

Nasza paczka i niepodległość

Nasza paczka i niepodległość



Już od najwcześniejszego dzieciństwa należy wpajać dzieciom jakie ważne wydarzenia narodowe mają znaczenie dla naszej kultury czy patriotyzmu. Najlepszą formą są zabawy, bądź czytanie bajek  najlepiej ilustrowanych, bo wtedy maluchy lepiej przyswoją wiedzę oraz zapamiętają to co najważniejsze. 
Autorka książeczki Nasza Paczka i niepodległość postanowiła każde święto wpleść w wydarzenia sześciu krótkich wesołych opowiadań, gdzie bohaterami jest szóstka uczniów, trzech chłopców i dwie dziewczynki, zaś w roli mentora występuje dziadek. 
Między tym wszystkim zostały zawarte cenne informacje na temat wartości oraz tego czego człowiek nie może sprzedać za pieniądze, gdyż wiele razy bywa tak, iż zdobycz jest o wiele cenniejsza, na przykład takie jak pamiątki wojenne.

  "Nie po to mój ojciec walczył pod Piłsudskim,
   rozbrajał wroga i wyszarpywał mu każdą piędź ziemi,
   żeby jego prawnuk poddawał się przemocy najeźdźcy!
   NIE DAJCIE SIĘ WYDRZEĆ NIEPODLEGŁOŚCI! 



Dodatkowym wielkim plusem książeczki są ilustracje, na każdej stronie zdobiące oraz nawiązujące omawiany temat, jest naprawdę świetny zabieg, gdyż mnie samą bardzo zainteresowały nie tylko obrazki, ale również fotografie. Dodatkowo nie brakuje ciekawostek oraz anegdotek.  Bohaterzy biorący udział w opowiadaniach są bardzo weseli oraz bystrzy, zaś dziadek prawdziwą skarbnicą wiedzy, wydaje się być lekko nie z tej epoki, ale nie jeden raz zaskakuje wiedzą.
Mogłabym naprawdę sporo napisać na temat bajeczki pani Zofii Staneckiej, ale wydaje mi się,że po nią po prostu warto samemu sięgnąć i zapoznać z tym co ma do zaoferowania wnętrze,które zostało dopracowane pod każdym możliwym względem, nie można się do niczego przyczepia.Polecam dla rodziców, których pociechy dopiero co rozpoczynają naukę w szkole, ta publikacja będzie strzałem w dziesiątkę.  
Jestem zdecydowanie na tak, tego typu pouczającym książeczkom dla młodszych czytelników. Lekki język jakim operuje autorka sprawi,iż każde samodzielnie czytające dziecko już na samym wstępie da się pochłonąć i bez problemu zapamięta najważniejsze daty oraz nazwy. 





września 10, 2014

września 10, 2014

Szumińskie łąki drugi raz

Szumińskie łąki drugi raz



Wracamy do Szumińskich łąk, trzech przyjaciółek, które po pierwszych trudnościach losu w swym jakże młodym wieku zdały egzamin z lojalności i teraz tworzą zgrane trio. Dziewczynki uczą się w tej samej klasie, razem dojeżdżają do szkoły rowerami, ale jest coś jeszcze, co połączyło je wszystkie. Miłość do koni. O ile w pierwszej części przyglądaliśmy się wydarzeniom z perspektywy Klary, tak tym razem będziemy mogli bliżej poznać Hanię, jej rodzinę oraz Marcysię, konika którym się opiekuje. 
W Szuminie nadchodzi wiosna, Hania, Klara i Paulinka szykują się do konkursu organizowanego w miejscowej bibliotece. W tym celu udają się w głąb wsi mając zamiar zebrać jak najwięcej materiału. Fotografują ciekawe okazy kwiatów tych rosnących wiosną. Przez przypadek znajdują się w okolicach pałacu Polickich. Kiedy ciekawość bierze górę wchodzą na teren budowy, a tam znajdują bardzo dziwną rzecz. Paulinka ze swą żyłką detektywistyczną postanawia uwiecznić jako dowód znaleziony podejrzany przedmiot. Okazuje się,że komuś bardzo nie podobają się przypadkowi, nieproszeni goście. Niemiły pan przegania dziewczynki, nakazując by nigdy więcej nie pojawiały się w tych okolicach. Cała sprawa wydaje się być dla dziewczynek interesująca, ale i... straszna, zwłaszcza dla Hani czującej niepokój, nie żeby była tchórzem, po prostu ma złe przeczucia. 
W dodatku nad domem zawisa ciemna chmura, mama po powrocie z pracy informuje,że już niebawem zostanie zamknięta biblioteka i od tej pory pozostanie bez pracy, albo znajdzie sobie gdzieś dalej z codziennymi dojazdami, czego bardzo by chciała uniknąć. Hania nie potrafi zrozumieć jak można zlikwidować miejsce, które według niej i wielu innych osób jest bardzo ważne. Koniecznie trzeba będzie znaleźć odpowiednie wyjście z sytuacji, takie aby mama była zadowolona i przestała płakać.
Powoli nadchodzą święta Wielkiej Nocy, a wraz z nimi ślub babci Leokadii, cała wieś bardzo starannie przygotowuje się do tego wydarzenia, jednak najbardziej tajemniczą sprawą jest strój pani młodej. Gdyż ta, odmówiła pomocy przy uszyciu okolicznym paniom z KGS-u. Co nie znaczy,że te nie mogły popisać się swym talentem krawieckim, miały w końcu do zrobienia sukienki dla druhen, czyli Hani, Klary i Paulinki.

Sprawa z pałacem zaczyna zataczać szersze kręgi, bo już nie chodzi tylko o jakieś jedno przypadkowe znalezisko, kiedy jedna z przyjaciółek odkrywa,że uwięziony został piesek Klary do akcji wkraczają rodzicielki, udając się na rozmowę z panem piastującym stanowisko stróża. Niby na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się w porządku, a jednak coś przykuwa uwagę pani Arietty. Po powiadomieniu pewnych osób na światło dzienne wyjdą niespodziewane fakty..

Kolejny udany pobyt w Szuminie, tym razem autorka zaserwowała zagadkę związaną z remontowanym pałacem. Mnie samą zainteresowało co tam takiego się dzieje i jaka tajemnica kryje za ogrodzeniem. Książka jak poprzednia część napisana jest bardzo lekkim i przystępnym językiem dodatkowe ilustracje wzbogacają całość. Bardzo przypadła mi do gustu seria z konikami, dzieci czytające powinny być zadowolone, bo nie zabraknie humoru, przygód i najważniejsze, zgrabnie przemyconych nauk. Tutaj jak i w przypadku Augusta mamy możliwość spojrzeć na sprawy z perspektywy konika, czyli tytułowej Marcysi  ulubienicy Hani, która bardzo polubiła odwiedziny w stadninie i zajmowanie konikami, ale przede wszystkim ukochanej Marcowej.   
Myślę,że Szumińskie łąki są godne polecenia, kolejna część trzyma poziom, wydaje mi się,że każdy kto zapoznał się z Augustem nie będzie rozczarowany. 




września 07, 2014

września 07, 2014

Szczęście w kolorze burgunda

Szczęście w kolorze burgunda


W książce przykuła moją uwagę okładka, ma w sobie coś ciepłego i przyciągającego, dlatego też mimo niezbyt ciekawie zapowiadającej się fabuły postanowiłam zaryzykować i przeczytać. O autorce jak dotąd nie miałam okazji słyszeć. Jako,że jestem otwarta na zapoznawanie się z nowymi pisarzami skusiłam się na Szczęście w kolorze burgunda, wrażenia są i owszem, ale jakie? O tym przekonajcie się z recenzji. 

Magda jest żoną,matką ma nawet pracę. Jej małżeństwo jest normalne, bez porywów serc, romantyzmu i ogólnie zamiast ognia już dawno tli się leciutki płomyczek, co by nie zamarznąć. Nie ma co się dziwić, w końcu po piętnastu latach życia we dwoje może się coś zmienić. Czego nie bardzo rozumie główna zainteresowana, w prawdzie zdaje sobie sprawę,że współmałżonek jest zapracowany, ale dlaczego musiał zapomnieć o rocznicy ślubu? Właśnie teraz kiedy ona, Magda tak bardzo potrzebowała pobyć z nim sam na sam, ale zamiast mężusia w progu stanęli kochani teściowie, niczym zakopiańskie owieczki. Sama radość. Już wystarczy świadomość,że tu i ówdzie jest za dużo, chodzi o nadmiar ciałka rzecz jasna. Cóż.. lata świetności dawno przeminęły, zaś samo zaparcia do diety i ćwiczeń dziwnie jej brakuje. Najlepsze przyjaciółki Dorka i Majka wyglądają, fakt ta pierwsza nigdy nie miała problemu z nadwagą, zaś Majka prędzej potrafiła odmówić słodyczy, bądź zmobilizować się do ćwiczeń. Magda oczywiście również ma zamiar się odchudzać, tylko jeszcze nie do końca wie od którego jutra, ale ważne,że jest zdecydowana i potrafi przyznać sama przed sobą, że jej rozmiar jest więcej niż niezadowalający. 
Od nieszczęsnej rocznicy ślubu zaczyna odczuwać podejrzenie, względem męża, może sama z siebie by nie wpadła na pomysł domniemanej zdrady, gdyby ziarenko niepokoju nie zasiała jedna z przyjaciółek. Dlatego też zaczyna obserwować, powątpiewać, ale nie działać. No bo sama niepewność nie jest dowodem zdrady. 
Kiedy Boguś oznajmia,że na długo wyczekiwane rodzinne ferie zimowe nie pojedzie, Magda jest niemalże przekonana,iż w grę wchodzi jakaś flama. Zdobyć się na sprawdzenie, nie potrafi, ale.. nie ma nic przeciwko wypiciu grzańca z pewnym uprzejmym mężczyzną, nie samotnym na szczęście.
Trzy kobiety, każda ma z nich problem. Maja z zazdrosnym mężem, Dorka z Wallią, no a Magda? Przede wszystkim z brakiem własnej wartości no z mężem też...

Chciałabym napisać,że książka mnie zachwyciła, albo spędziłam w jej towarzystwie mile spędzone chwile. Niestety nie do końca tak było. Owszem książka nie jest zła, ba nawet mogę powiedzieć,że na dobrą sprawę nie powinnam się do niczego przyczepić, gdyby nie jedna rzecz. Okropnie się wynudziłam. Przede wszystkim główna bohaterka, taka jakaś ciamajda. Coś podejrzewała, ale wolała żyć w niewiedzy bo co będzie jeżeli jej czarne myśli się sprawdzą, więc lepiej nie robić nic, tylko ryczeć i żreć cukierki, albo ciastka. Potem siedzieć i użalać się nad sobą, bo nadwaga, co się dziwić, nie jedz tyle, nie będziesz marudziła.  Majka i Dorka, o ile Majkę od razu polubiłam, tak o Dorce nie potrafię powiedzieć nic.Dla mnie była nijaka. Panowie są, nawet bardzo sympatyczni, aż chwilami nierealni, poza Bogusiem, gdyż ten wydaje się niezwykle tajemniczy w tym swoim nic nie robieniu w małżeństwie.
I jeszcze jedno, jeżeli tak sobie troszkę narzekam, muszę o tym wspomnieć. Niesamowicie drażniące był dla mnie wątki z teściową, nie z samego faktu,że jej osoba była paskudna, ale po co było rozwodzić się kilkoma stronami nad odczuciami Magdy, żeby one były jakieś wesołe, albo nie wiem wnosiły coś interesującego do fabuły. Nie. Takie przegadane, odnoszę wrażenie,że tylko po to by nabić większą ilość stron w książce. Zupełnie niepotrzebnie, bo bez tego byłaby niemalże przyzwoita. W ogólnym rozrachunku książka nie wypada źle, jest z kategorii tych co nie trzeba zmuszać się do myślenia, fabuła toczy się swoim rytmem, niespiesznie, chwilami może zbyt wolno, ale ogólnie jest dobrze. Ciekawie przedstawiona przyjaźń trzech kobiet, które mimo swoich własnych problemów, pracy i dzieci mają czas na ogólne wparcie, słowem i nie tylko. Nie mogę powiedzieć,że książka całkowicie nie przypadła mi do gustu, bo bym skłamała, ale czegoś i zabrakło. Czuję lekki niedosyt, mimo wszystko myślę,że warto po nią sięgnąć, gdyż czas poświęcony lekturze na pewno nie będzie zmarnowany. Szczęście w kolorze burgunda działa odprężająco i z tą myślą powinno się zasiadać do czytania. 




Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger