Dziś będzie o książce, która wywołuje wiele emocji i gdyby nie fakt, na bardzo duże niedociągnięcie w korekcie jak i samej postawie autorki względem pewnego tematu, który jest bardzo ważny i został po prostu niewłaściwie ukazany, mogłabym napisać, że jest to, bardzo dobra książka. Jednak tego nie zrobię. I nie, nie będę zniechęcała do czytania, ale muszę napisać o tym, co w mojej opinii - jak się okazuje nie tylko w mojej, zostały bardzo błędnie ukazane. Są tematy o których powinno się pisać z odpowiednim przygotowaniem, albo wcale. Zanim jednak dojdę do tego, co mnie po prostu./ zdenerwowało, przedstawię o czym jest książka.
Olga poszukuje swojej młodszej siostry, nie żeby jej nieobecność była czymś wyjątkowym. Iga lubi znikać na jakiś czas, a później pojawiać się jak gdyby nigdy nic i okazywać zdziwienie, że ktoś jej szukał. Taka już jest, jednak tym razem sprawa wydaje się poważniejsza. Iga opuściła mieszkanie, za które nie zapłaciła, zostawiła swoje rzeczy i po prostu zniknęła. Co się wydarzyło i dlaczego nie powiadomiła nawet Olgi? Kobieta próbuje dowiedzieć się czegoś, dlatego postanawia przeszukać mieszkanie siostry - i tak musi zresztą zabrać z niego rzeczy, a później oddać klucze właścicielce.
Na miejscu okazuje się, że jest jeszcze jedna osoba, która poszukuje Igi. Mężczyzna próbuje dowiedzieć się gdzie przebywa i dlaczego nie daje znaku życia. Hubert, bo o nim mowa, przedstawia się jako jej chłopak. W prawdzie ich związek nie był zbyt długi i jakoś specjalnie poważny, to nieobecność partnerki zaniepokoiła. Próbuje ustalić razem z Olgą, co się stało i w jaki uzyskać informacje na temat jej potencjalnego miejsca pobytu.
Tymczasem daleko od Warszawy, w jednym z Mazurskich hoteli pojawia się kobieta, która chce podjąć pracę kelnerki. Natalia - bo tak się przedstawia, budzi zainteresowanie już od samego pierwszego spotkania. Właściciel od razu zauważa, że nie jest to dziewczyna, jak wszystkie inne, pojawiające się w jego hotelu. Natalia zaczyna go intrygować i bardzo pociągać. Z każdym dniem, nowa pracownica jest coraz bliżej szefa, jak również jego zajęcia, którym zajmuje się poza oficjalnym prowadzeniem hotelu. Na jaw zaczynają wychodzić mroczne sekrety Hotelu Odonata. A to dopiero początek, tego z czym przyjdzie się zmierzyć Natalii.
Decyzja, która podjęła Natalia, była impulsem, tak naprawdę się nie spodziewała, że za murami hotelu dzieją się rzeczy, które przerosną nawet jej wyobrażenia. Każdy dzień będzie na wagę złota, a przybliżanie do celu podróży, okaże jak wielkie niesie ryzyko.
Co dzieje się na Mazurach, kim jest Natalia i czego naprawdę szuka w miejscu na kompletnym odludziu? Jakie okrutne tajemnice ukrywa właściciel hotelu i czy wreszcie Olga z Hubertem odnajdą Igę?
Demeter jest książka, która naprawdę bardzo dobrze się czyta, a temat, który ukazała autorka, potrafi wzbudzić wiele emocji. W dalekiej Mazurskiej posiadłości, która szczycie się luksusami, ginie jedna z kelnerek, natomiast druga znika w nieznanych okolicznościach. Nikt nie wie, dlaczego zginęła dziewczyna i co było przyczyną zaginięcia drugiej. Żeby uzyskać odpowiedzi na pytania, które zostają bez odpowiedzi, należy udać się do paszczy samego lwa i zbadać sprawę - co właśnie robi kobieta o imieniu Natalia.
Jako, że fabuła jest ukazywana z perspektywy trójki bohaterów - Olgi, Igi i Huberta. Mamy wgląd na wydarzenia, które dzieją od momentu, gdy ta druga znika. Pomału odkrywamy jakie wydarzenia działy się w ich życiu, co nimi kieruje i w jakich są relacjach. Jest oczywiście słynny hotel, to w nim, mają miejsce okropne rzeczy, o których naprawdę nie chcę się czytać, a już tym bardziej, mieć świadomość, że dzieją naprawdę.
Gdyby nie wątek, który często przewija się w książce, gdyby nie sposób jaki autorka go ukazała, mogłabym naprawdę napisać, że jest to świetna fabuła i czytało się jednym tchem. Tylko właśnie, ja podczas czytania, zwracam uwagi na detale, na spójność miejsca i wydarzeń. A przede wszystkim, na zawarte informacje.
Jak się dowiadujemy, jedna z sióstr cierpi na Chorobę Afektywno-Dwubiegunową. Co ciągle i z uporem powtarza i zarzuca, nieodpowiedzialne zachowanie, właśnie z powodu tej choroby. Tłumaczy, że brak leczenia objawia się takimi nie innymi zachowaniami - nie chcę pisać konkretnie o która z sióstr chodzi, ponieważ ktoś może jednak chcieć przeczytać. W każdym razie, problem pojawia się dalej. Gdy jestem w rozdziale tej "zdrowej" siostry, ona za każdym razem, podkreśla, że X, robi te wszystkie rzeczy, ponieważ jest chora i nagle pada dosłownie takie określenie - To Bordeline dwubiegunowka. No nie, tego dla mnie, było za wiele. ChAD to nie jest Bordeline. I naprawdę, nie można pisać takich rzeczy. Nawet jeśli książka nie jest medyczna. Między tymi dwiema nazwami, nie może być znak równości. ChAD jest chorobą, bardzo trudną i zresztą niebezpieczną, natomiast Bordeline to zaburzenie osobowości. Nie potrzeba do tego leków - co nie oznacza, że nie są przepisywane, gdy stan emocjonalny bardzo dokucza takiej osobie, Ale! Te leki nie są podstawą terapii i nie muszą być zażywane na stałe, jak jest w przypadku ChAD. I kiedy przeczytałam, rozdział po rozdziale, że bohaterka X ma swoje manie, ma takie zachowania, bo to Bordeline, po prostu była porażona, brakiem rozeznania w temacie i pisania kompletnych bzdur. Nie można, po prostu nie można czegoś takiego robić. Żeby nie było, jest również przykład, kiedy to chora postać, przyznaje się, że nie panuje nad emocjami, bo choruje na Bordeline i odstawiła leki. Kochani, brak leków, w tym przypadku, nie objawia się zaostrzeniem objawów.
Ja wiem, że to nie jest książka stricte medyczna, tylko tak się składa, że autorka, pokazuje tę domniemana chorą kobietę, jako manipulantką, która potrafi wykorzystywać ludzi - zwłaszcza mężczyzn, bo tak działa jej choroba. I teraz wyobraźcie sobie, że właśnie tę książkę będzie sobie czytałam osoba z ChAD bądź Bordeline, albo już nie daj Bóg, podejrzewająca u siebie, któreś z tych dwóch. Nie dość, że są pomieszane pojęcia, objawy i zachowania. To jeszcze ukazanie całego problemu. To nie jest wątek w jednym rozdziale, to się pojawia ciągle.
Najzabawniejsze jest to, że napisałam o tym autorce, zwróciłam po prostu uwagę, że jest błąd. Nie powinna używać obu nazw jako tych samych. I wiecie jaką otrzymałam odpowiedź? Bohaterowie żyją swoim życiem, mają luźne spostrzeżenia na pewne sprawy i to Oni używają takich nazewnictw - mam rozumieć, że to również ONI pisali tę książkę. Później już tylko, dowiedziałam się, że nie mam prawa zwracać uwagi, ponieważ autorka dostaje nagrody, a one są już gwarancja nieomylności i chyba zajebistości - wybaczcie wyrażenie, ale byłam porażona.
Jeżeli autor, wykorzystuje w swojej książce tematykę zaburzeń czy chorób psychicznych, w moim mniemaniu powinien się jak najrzetelniej do tego przygotować, by nie pisać banialuk, po których witki opadają. Jestem naprawdę zła, bo tak wiele przed nami, naszym społeczeństwem, by nie szufladkować ludzi chorych, ludzi z zaburzeniami. A tutaj, pani sobie w książce szafuje Bordeline, ChAD, jakby to był katar kontra alergia i które smarki są bardziej obrzydliwe. Oczywiście, pani autorka mnie zablokowała, skasowała co do niej napisałam. Pisze już od 10 lat i nigdy, ale to nigdy, nie przymykam oczu na tak poważny brak rozeznania. Gdzie była redakcja? Co się stało z korektą? Powiedzcie tym wszystkim zaburzonym i chorym, że manipulują ludźmi, że nie potrafią nawiązać stałej relacji, bo ich choroby/ zaburzenia na to nie pozwalają. Nie mam słów już słów. Za coś takiego, ta książka powinna zniknąć.