kwietnia 26, 2022

kwietnia 26, 2022

Odeszła

Odeszła



 


Dziękuję  za wszystkie dobre słowa,  za wsparcie dla mojej Niuni i dla mnie. Niestety  operacja się nie powiodła. Moje kocie dziecko mnie opuściło💔




                                   ~~~~~

"Ta część nieba to miejsce nazywane Tęczowym Mostem. Kiedy odchodzi zwierzę, które było szczególnie bliskie komuś kto tutaj pozostał, podąża na Tęczowy Most. Są tam łąki i wzgórza, na których wszyscy nasi Wyjątkowi Przyjaciele mogą biegać i bawić się razem. Jest tam mnóstwo jedzenia, woda i słońce, a naszym Przyjaciołom jest ciepło i przytulnie.

Wszystkie zwierzęta, które były chore i stare stają się znowu zdrowe i młode; te, które były ranne lub okaleczone są znowu całe i silne, takie jakimi je pamiętamy w naszych snach i przeszłości, która przeminęła.

Wszystkie one są szczęśliwe i zadowolone, poza jednym małym wyjątkiem – każde z nich tęskni za kimś bardzo wyjątkowym, kimś kto pozostał po tamtej stronie. Wszystkie razem biegają i bawią się, lecz nadchodzi taki dzień, gdy jedno z nich nagle przystaje i wpatruje się w dal. Jego skupione oczy błyszczą, jego ciało zaczyna drżeć. Nagle odbiega od grupy, pędzi nad zieloną łąką, jego nogi niosą go wciąż szybciej i szybciej.

Zostałeś dostrzeżony, a gdy ty i twój Wyjątkowy Przyjaciel się spotykacie, przylegacie do siebie w radosnym połączeniu, by nigdy już się nie rozłączyć. Deszcz szczęśliwych pocałunków pada na twoją twarz. Twe ręce znów pieszczą ukochany łeb i kolejny raz patrzysz w ufne oczy swego przyjaciela, tak dawno odszedł z Twego życia ale nigdy nie opuścił twego serca.

A wtedy razem, Ty i Twój najlepszy przyjaciel przekraczacie Tęczowy Most."



 

kwietnia 24, 2022

kwietnia 24, 2022

O zmianie planów i kolejnym smutku

O zmianie planów i kolejnym smutku

 


Dziś chciałam napisać o czymś zupełnie innym. Miało być o książce, którą jakiś czas temu kupiłam, a która w ostatnie wieczory prowadziła mnie po naszym kraju i dawała wiele radości. Chciałam Wam przedstawić autorkę tej książki, którą większość z Was pewnie zna, ale może nie każdy miał okazje przeczytać tę książkę. I napiszę o niej, ale nie dziś. Bo dziś walczę ze smutkiem i niepewnością, bo jutro będę musiała czekać na wiadomość, która zadecyduje o czyimś losie. A ja, nie wiem, jak sobie poradzę, gdy będę musiała podjąć ostateczną decyzję..

Zawsze, odkąd pamiętam byłam zbyt wrażliwa losem zwierząt. A to ptaszek, który wypadł z gniazda, a to kocięta porzucone przy drodze. To potrącony kot, nad którym płakałam - chociaż nie mój. Nie jest łatwo żyć, gdy każdy zwierzęcy dramat, jest moim własnym. Jeszcze gorzej, gdy coś złego, dzieje się moim pupilom. 




Po świętach moja kotka zrobiła się inna, nagle przestała pić, jeść, leżała smutna. Nie chciała chodzić. Jeden dzień, drugi. Na trzeci - wiedziałam, że jest coś nie tak. Może się przejadła, może zatruła.  Gdy przejście dosłownie kilku kroków kończyło się leżeniem, zdecydowałam o wizycie u weterynarza. Musicie wiedzieć, że są weterynarze od zwierząt i Ci od zarabiania pieniędzy. Zamiast pojechać do mojego zaufanego, wybrałam tego bliżej - bo bałam się, bo chciałam szybciej. Zostałyśmy obie zignorowane - kotu nic nie jest, ale wizyta 225 zł.  Cóż, zapłaciłam i wyszłyśmy. Mimo wszystko, coś mnie niepokoiło, nie miała zrobionych badań, żadnego usg. Nic, pomacać ja też potrafię. 

Zdecydowałam jechać te ponad 45 km do mojego weterynarza. Dla kota stres, ale wiem, że trzeba. 
Jesteśmy na miejscu. Od razu weterynarz widzi, że kot odwodniony - tamta nie zauważyła, chociaż wspomniałam, że nie chce jeść i pić. Później usg brzucha, jeszcze się łudziłam, że może jest dobrze.
Okazuje się, że jest guz - duży, bo 6 cm z naciekami. U człowieka taki guz robi wrażenie, u kota jeszcze większe. Mnie się zrobiło ciemno w oczach. Dla kogoś tylko kot, a ja mam ją, jest dla mnie wszystkim. Inni mają dzieci, ja mam tę moją kotkę. Jutro kolejne badania, najważniejsze, czy będzie możliwa operacja ratująca życie. Jutro się dowiem, czy ta walka, która się zaczęła będzie miała dobry finał. Czy będę musiała podjąć najgorszą decyzję w życiu. 

Każdy kto musiał zdecydować o zakończeniu życia swojego zwierzęcia, wie, jakie to straszne. Świadomość, że nie można pozwolić na jego dłuższe cierpienie, wiedząc, że właśnie go stracimy. 

Mam nadzieję, że tę decyzję, jeszcze nie będę musiała podejmować. Jednak teraz, jestem po prostu załamana. Nie umiem sobie znaleźć miejsca, proszę to moje kocie dziecko, by walczyło, nie zostawiało mnie jeszcze. Dla kogoś, tylko kot, dla mnie, moja rodzina...

Czekam jutra i boję się okropnie, czy przed nami ostatnie wspólne chwile, czy jeszcze ten czas zostanie przedłużony.  Kto rozumie i chce, niech pomyśli jutro o mojej kici, by wyniki były dobre...

kwietnia 19, 2022

kwietnia 19, 2022

Sznur

Sznur

 


Niech was nie zwiedzie sielskość tego zdjęcia. Bo chociaż otoczenie jest świąteczne i przyjemne, tak tytuł, który mam do zaprezentowana jest w o wiele bardziej mrocznym klimacie. Dostałam zapytanie o przeczytanie tejże książki, na chwilę przed świętami, akurat nie miałam nic specjalnego w planach, stwierdziłam - czemu nie? Jak już uporałam się z całym zawirowaniem przygotowań, zasiadłam do czytania. Nie będę ukrywała, gdybym spotkała książkę, z tą okładką w sklepie to z pewnością bym jej nie kupiła, jest dla mnie po prostu brzydka - na szczęście to e-book, więc nie będzie mi szpeciła półek, a w końcu ocenie miało być poddane co innego. Czy zatem w tym przypadku prawdziwe jest powiedzenie, by nie oceniać książki po okładce? 


Do posterunku w Deadwood, zostaje przekazane zgłoszenie o śmierci jednej z mieszkanek miasteczka. Penny Morris, była starszą kobietą, którą znali wszyscy, to też fakt, że jej śmierć została zgłoszona na policję wydawał się niepokojący, zwłaszcza, że osobą, która zgłosiła i próbowała udzielić pomocy wiszącej na sznurze kobiecie - był jej mąż. Nie wiadomo jak doszło do tragicznego wydarzenia, ponieważ mężczyzna nie potrafi powiedzieć co konkretnie się wydarzyło, twierdzi, że próbował reanimacji, ale żona umarła. Jednak oprócz sznura na którym wisiała, widniały ślady po wcześniejszym pobiciu. Nie wiadomo, co było faktyczną przyczyną śmierci. Co najdziwniejsze, Frank  - mąż zamordowanej kobiety, ma na szyi podobny sznur, jednak nie był na nim powieszony. Czy założył go po tym, jak zabił swoją żonę i próbował odebrać sobie życie, ale zabrakło odwagi? 

Dla prowadzącego sprawę Kurta Sandlera, sytuacja wygląda bardzo prosto, stary pokłócił się z żoną, stracił panowanie nad sobą, pobił i potem powiesił. W przypływie wyrzutów sumienia próbował popełnić samobójstwo, ale coś mu na to nie pozwoliło. Niby wszystko wydaje się proste, a jednak milczenie starszego mężczyzny są dziwnie niepokojące. 

Do pomocy zostaje poproszony detektyw Harrison, który jest znany ze swojej efektywności w rozwiązywaniu zagadek - w dodatku, Logan znał się z Penny, często siedząc w barze w którym starsza kobieta dorabiała, słuchał jej opowieści. W pewnym sensie czuł się do niej przyzwyczajony i nie rozumiał dlaczego jej śmierć wyglądała w ten sposób. Musiał dowiedzieć się jaka jest prawda i dlaczego Penny zginęła w ten okrutny sposób, zamiast zasnąć na wieki w swoim łóżku. 

Gdy policja zbiera wszystkie możliwe dowody i informacje, a Harrison szuka czegoś, co mogłoby naprowadzić na jakiś trop, okazuje się, że śmierć starszej kobiety, nie była jedyna, a kolejna ofiara ginie w podobny sposób w dodatku jest powiązana z Penny.  

Kluczenie między dowodami, które co chwila wymykają się spod rąk policjantów, nowe ofiary i w końcu strach oraz niepokój padający na mieszkańców miasteczka. Kto jest mordercą i dlaczego zabija? Czego świadkiem był stary Morrison i dlaczego nie chce powiedzieć całej prawdy?


Zazwyczaj z rezerwą podchodzę do debiutów - z jednej strony czasem można trafić na świetny tytuł, z drugiej mocno się rozczarować. W tym przypadku, nawet nie zwróciłam uwagi, czy autorka ma na swoim koncie jakieś inne książki, zainteresował mnie opis i postanowiłam, że przeczytam. Jeśli coś mi nie podejdzie, zawsze można przerwać. 

Już na samym początku okazało się, że fabuła rusza od pierwszych stron, więc nie ma możliwości na zastanawianie czy nie będzie nudno - bo już się dzieje. Kolejna sprawa, jak napisałam na początku, atmosfera jest taka mroczna, ale nie przytłaczająca - wiemy, że coś za chwilę złego może się wydarzyć, czujemy ten dreszczyk emocji, ale nie przerażenia. Mnie to w zupełności wystarczyło, bo nie lubię się bać gdy czytam, ale ten niepokój oczekiwania już tak. 

Fabuła jest tajemnicza, a z każdym kolejnym rozdziałem zostają ukazywane nowe tropy, które psują wcześniejsze założenia, ktoś próbuje wodzić policje za nos, ale jaki jest prawdziwy cel i kto może być kolejną ofiarą? 

W mojej ocenie jest to wciągający i dobrze napisany kryminał, nie ocieka brutalnością, więc śmiało mogą sięgać co wrażliwsi czytelnicy, a zagadka i jej rozwiązanie bardzo długo i ciekawie ukrywana. No i później zakończenie, które postawiło kolejne pytanie.  Podsumowując, książkę jak najbardziej polecam.


kwietnia 15, 2022

kwietnia 15, 2022

Dziewczynka, która widziała zbyt wiele

Dziewczynka, która widziała zbyt wiele

 


Każdy, kto przeczytał chociaż jedną książkę Małgorzaty Wardy, może powiedzieć, że tematyka jaką porusza, zazwyczaj jest bardzo trudna. Nawet jeśli tytuł wskazuje, na może coś z pozoru lekkiego, to z pewnością takie nie będzie. Ja niby wiem, jak pisze autorka. Wiem, że jeszcze nigdy, nie było łatwo, a już tym bardziej przyjemnie. Ukazywane sytuacje przeważnie są złożone i skomplikowane, początkowe oceny i przypuszczenia szybko weryfikowane, ukazując kompletnie inną stronę.  Mimo tej całej wiedzy i świadomości, nie spodziewałam się, jak bardzo Dziewczynka, która widziała zbyt wiele, poturbuje moje emocje. 


Ania mieszka z bratem Aaronem i mamą, chociaż mamy jakby nie było. Odkąd pamięta, był przy niej starszy brat, który opiekował się i dbał o wszystko. Dosłownie wszystko. Czasem pojawiała się ciocia Gabrysia - siostra nieżyjącego ojca. To ona, wiele razy musiała być pomocą, gdy sprawy wymykały się spod kontroli. Tylko czy owa pomoc, na pewno nią była? 

Dziewczynka nie potrafi funkcjonować bez towarzystwa brata, jest z nią zawsze i zawsze wspiera. Mama czasami była, ale zazwyczaj spała, mało się interesowała życiem swoich dzieci.  Dlatego musieli czasami prosić o pomoc Gabi, to znaczy Ania tego chciała. Aaron zawsze próbował odwlec spotkanie z ciotką, a zwłaszcza z jej facetem - Andrzejem. 

O ile chłopak jest bardzo lubiany wśród rówieśników, ma swojego przyjaciela z którym spędza czas, tak Ania, jest sama. Nie ma koleżanek, z nikim nie rozmawia. Nikt jej nie lubi. W klasie siedzi sama, a nawet jeśli jest ktoś obok, to i tak tylko się z niej śmieje razem z innymi rówieśnikami. 

Rodzeństwo, które zwraca na siebie uwagę. Niby nic złego nie robią, ale ich wyciszenie i wręcz stronienie od innych, budzi niepokój. Co takiego dzieje się w ich domu, że tak bardzo unikają ludzi? 



Nie mogę i nie chcę nawet, napisać zbyt wiele na temat fabuły. Muszę jednak wspomnieć na początku, że jest to książka przerażająca i ciężka. Jest o przemocy, ale o takiej, której nie czytałam w żadnej innej publikacji. Gdy pisałam we wstępie, że miałam pewną świadomość, że tematyka do łatwych nie będzie należała, to nie byłam przygotowana na ten cały ładunek emocjonalny. 

Trudno jest napisać cokolwiek na temat Ani  - to dziewczynka, później nastolatka, która jest bardzo, ale to bardzo zamknięta w sobie. Nie rozmawia z koleżankami, nie wiele dowiadujemy się o jej osobowości, jest bardzo ważna w tej historii, ale tak naprawdę, nie sposób jest przebić się przez jej niedostępność. 

Z kolei Aaron, jest nastolatkiem, który próbuje jakoś poradzić sobie w sytuacji, która trwa od wielu lat. Najważniejsza jest dla niego siostra i jej dobro. Całe swoje młode życie, podporządkowuje tylko temu - by Ani nie stała się krzywda, by była bezpieczna. 

Chłopak jest bardzo inteligenty, dobrze się uczy - o ile pojawia się na lekcjach, a z tym u niego jest z każdym rokiem coraz gorzej. Dodatkowo pisze wiersze, uczęszcza na warsztaty, które szlifują jego pasję. No i przede wszystkim w odróżnieniu do siostry, ma swojego dobrego kolegę, spędzają wspólnie czas, zazwyczaj ten zamiast lekcji.  

Nie do końca wiem ile powinnam napisać na temat wydarzeń z którymi zmierzamy się razem z tym dwojgiem rodzeństwa. Widzimy pewne sytuacje, które miały miejsce w przeszłości, a później znowu jesteśmy w czasie teraźniejszym. Jak nie trudno się domyślić, to właśnie retrospekcje będą miały kluczowe znaczenie w zrozumieniu pewnego postępowania jednego z rodzeństwa. 

Myślę, że te książkę trzeba poznać samemu, żadna recenzja nie jest wstanie przekazać tego co zawarła autorka w całości. Mimo, że polecam, to powtórzę, nie jest ona dla wszystkich, nie na jeden wieczór - chociaż ja zrobiłam ten błąd i później spać nie mogłam.  Z pewnością z ukazanymi sytuacjami nie każdy czytelnik sobie poradzi - jest przemoc, każda. Decyzję czy jest się gotowym, należy podjąć samemu. Jeśli tak - polecam. 


kwietnia 10, 2022

kwietnia 10, 2022

Świece z ukrytą biżuterią

Świece z ukrytą biżuterią


 Dziś przychodzę z dosyć luźnym postem - miała być recenzja książki, ale jeszcze nie potrafię się po niej pozbierać i potrzebuje czasu. 
Dlatego będzie o świecach. Jakiś czas temu przeglądając strony internetowe rzuciły mi się w oczy reklamy świec z ukrytą biżuterią w środku. A kto mnie dobrze poznał, ten wie, kocham biżuterię. Mam pełno wszystkiego, kolczyków, naszyjników i pierścionków - bransoletki zrywam, więc ich nie noszę, 
ale też mam.
Zainteresowana pięknie wyglądającymi świecami o różnych zapach, pomyślałam, że zobaczę, jaka to w ofercie jest biżuteria. Jak się szybko rozeznałam, sprawa wygląda dosyć tajemniczo. Nie wybieramy konkretnego produktu np, pierścionek o wzorze itd. Gdy zdecydujemy się, jaki chcemy zapach świecy, przed wrzuceniem do koszyka, określamy czy to będzie naszyjnik srebrny/pozłacany, kolczyki srebrne/ pozłacane, bransoletka srebrna/ pozłacana i wreszcie pierścionek - tutaj tylko są srebrne.
Cena takiej świecy wynosi 119zł, ale jak kiedyś pisałam, jestem łowcą promocji, więc zazwyczaj poluje na opcje, gdy z wysyłką można zgarnąć za 100 zł. 




Moim pierwszym wyborem był zapach Wisterii - jak się okazało, trochę w moim odczuciu za mocny. Ja ogólnie nie lubię zbyt intensywnie pachnących świec. Zazwyczaj kupuje bezzapachowe, ale one wtedy nie są tak ładne, jak właśnie o konkretnym zapachu. Wisteria jest ładna, ale przy długim paleniu po prostu męczy.  
Jeśli chodzi o biżuterię, byłam ciekawa jak jest zamieszczona w środku, czy długo będę musiała czekać na wyłowienie? Na stronie jest napisane około 4 godziny. Taak, ja aż tak cierpliwa nie jestem... Po godzinie palenia, jak już zobaczyłam, że sreberko się świeci, zaczęłam dziobać i wyłowiłam. Świeca była już na tyle rozgrzana, że bez problemu wyszło. 

Zamówiłam sobie pierścionek, jak wspomniałam wyżej, po określeniu jaki rodzaj biżuterii, w przypadku pierścionka, należy podać rozmiar. Średnice są pokazane przy oznaczenia od S do M.  Nie wiemy, który model będzie w środku. I jeśli chodzi o mnie, jest to świetna zabawa. Bo właśnie ta niewiadoma, ta ciekawość niespodzianki, jest dla mnie największym plusem. 



Pierwszym wyłowionym pierścionkiem był ten po lewej. Bardzo mi przypadł do gustu, lubię skromniejsze i bardziej pokaźne. Dlatego drugi już dopełnił całości. Śmiałam się tylko, że znowu niebieski kolor, ale w żadnym razie nie jestem zawiedziona, bo akurat bardzo lubię niebieski. Chociaż nie powiem, tam jest mój faworyt i mam nadzieję, że kiedyś na niego trafię:). 



Drugi zapach - czerwona świeca. Jest bardzo delikatny, w opisie byłą informacja, że różana. Bardzo mi odpowiada, ponieważ przy długim paleniu nie męczy.  Tym razem również wyławiałam pierścionek po godzinie od zapalenia, oczywiście można czekać 4 godziny zgodne z opisem, wtedy zazdroszczę cierpliwości:). 




Uważam, że Diamentowe świece są świetną propozycją na prezent dla kogoś bliskiego, ale i dla samej siebie. Swoją pierwszą kupiłam sama, ale drugą poprosiłam, mojego R, żeby mi kupił, bo akurat, jest typem mężczyzny, który średnio potrafi w prezenty i zazwyczaj muszę powiedzieć wprost czego sovie życzę w prezencie;). 
Czas oczekiwania na przesyłkę jest bardzo krótki, wszystko starannie zapakowane, nie ma możliwości uszkodzenia. 
Jestem ciekawa, czy już mieliście okazję poznać się z tymi świecami albo czy zainteresowały Was? 

kwietnia 07, 2022

kwietnia 07, 2022

Uwikłana

Uwikłana

 


Książkę Uwikłana przeczytałam jeszcze w lutym, ale ciągle coś mi wypadało i nie usiadłam do napisania chociaż kilku słów na temat fabuły i moich odczuć podczas czytania. Oczywiście nie przeczytałam e-booka w telefonie (chociaż bywało, że mordowałam oczy wyświetlaczem i później kilka dni chodziłam z bólem głowy). Nie wiem dla czego, ale okładka książki, nie ładuje się w czytniku, dlatego jest wersja z telefonu. Tyle słowem wstępu zdjęciowego. Książka jest chyba trzecią, którą przeczytałam z dorobku Alicji Sinickiej - dwie poprzednie były ciekawe, ale i miały w sobie pewną powtarzalność, jak zatem było w przypadku Uwikłanej? 


Zuzanna próbuje poskładać swoje życie, odkąd zaginęła jej siostra Zosia, nie potrafi przejść do porządku dziennego. Nikt nie wie, co stało się z dziewczyną. Były na jednej imprezie, bawili się wśród wielu znajomych. Wszyscy gdzieś się rozeszli, wrócili do swoich domów, ale nie Zosia. Nie znaleziono jej ani martwej, ani żywej. Gdzie jest? Czy żyje? I jeśli tak, to dlaczego nie daje znaku, same pytania doprowadzające do obłędu.  

W ramach oderwaniach od ponurych rozmyślań i złapania równowagi, Zuza planuje wyjechać na jakiś czas do małej wsi, gdzie jej chłopak ma dom - prowadzą agroturystkę razem z bratem. Dziewczyna ma nadzieję, że w miejscu nie kojarzącym się z siostrą, będzie mogła napisać kilka wierszy. Bo jest poetką, jej tomik poezji zyskał ogromne uznanie. A wszystko zaczęło się od głupiego żartu, który chciała zrobić jej siostra, publikując jeden z wierszy.  Od tamtej pory, każdy nowo napisany jest zamieszczany właśnie w ten sposób, jak pierwszy.  

Dlatego pobyt w Zadrze, ma być odczarowujący, w końcu daleko od miejskiego zgiełku, blisko z naturą, będzie mogła skupić się na uczuciach i przelać słowa na papier. Jednak dom jak i jego mieszkańcy - bo oprócz Zuzy i jej narzeczonego, jest  w domu wspomniany brat Juliusz, ale również niemalże prawie mieszkająca - przyjaciółka braci. Trochę dziwne relacje panują między całą trójką, ale to będzie niczym w porównaniu do sytuacji, których świadkiem później stała się Zuzanna. 

Z początku będzie miała wrażenie, że jej stan psychiczny wykracza poza pewne normy. I chociaż omamy wzrokowe i słuchowe mogą przyprawić o niepokój, tak sytuacje, których była pewna, że nie zrobiła, zaczną wytrącać z równowagi. Z każdym dniem, w domu narzeczonego, atmosfera będzie gęstniała. A dziewczyna zrozumie,że nie jest całkiem bezpieczna. Pozostanie pytanie - kto chce jej krzywdy i komu naprawdę może zaufać? 


Kolejna książka autorki, która była przeczytana w jedno popołudnie. Alicja Sinicka pisze lekkim piórem, chociaż ukazane wydarzenia nie należy do tych łatwych i przyjemnych. A sama fabuła potrafi nieźle namieszać w głowie i zrobić troszkę chaosu, to jednak gdy już zacznie się czytać, leci bardzo szybko. Czy można to uznać z plus? Oczywiście, chociaż gdyby tak zaryzykować i zapoznać się ze wszystkimi książkami autorki, jedna po drugiej, z pewnością zostanie zauważona powtarzalność, którą wcześniej wspominałam. 

Jest główna bohaterka - w tym przypadku Zuzanna, wokół której zaczynają się dziać niepokojące wydarzenia. I nie mają one swojego miejsca w krótkim odstępie czasu. One się pomalutku rozpędzają, tak, aby drobne szczegóły nie zwróciły jej uwagi. To właśnie dlatego, dziewczyna bardzo długo nie jest świadoma, kto jej zagraża i kiedy zaczęła się ta dziwna, ale zarazem niebezpieczna gra.  

Mnie ta książka w kilku momentach zaskoczyła, do niektórych osób miałam swoje pewne podejrzenia, z kolei finalnego rozwiązania jednak się nie spodziewałam. Nie wiem, czy podobne sytuacje mają miejsce w rzeczywistości, jeśli tak - to naprawdę nie można ufać. Nikomu.  

Uwikłana jest książką, która wciąga i można poczuć klimat wydarzeń. Ja może nie czułam dreszczyku strachu czy choćby niepokoju, jednak byłam niesamowicie ciekawa, co się dzieje naprawdę i kto stoi za całym zamieszaniem. Dosyć długo typowałam, dlatego myślę, że mimo pewnych mankamentów - które nie wpływają na całość. Mogę uznać, że rozwiązanie było dobrze ukryte. Jestem ciekawa, czy ktoś z Was czytał Uwikłaną i jakie ma wrażenia? 



kwietnia 04, 2022

kwietnia 04, 2022

Demeter

Demeter

 


Dziś będzie o książce, która wywołuje wiele emocji i gdyby nie fakt, na bardzo duże niedociągnięcie w korekcie jak i samej postawie autorki względem pewnego tematu, który jest bardzo ważny i został po prostu niewłaściwie ukazany, mogłabym napisać, że jest to, bardzo dobra książka. Jednak tego nie zrobię. I nie, nie będę zniechęcała do czytania, ale muszę napisać o tym, co w mojej opinii - jak się okazuje nie tylko w mojej, zostały bardzo błędnie ukazane.  Są tematy o których powinno się pisać z odpowiednim przygotowaniem, albo wcale. Zanim jednak dojdę do tego, co mnie po prostu./ zdenerwowało, przedstawię o czym jest książka. 


Olga poszukuje swojej młodszej siostry, nie żeby jej nieobecność była czymś wyjątkowym. Iga lubi znikać na jakiś czas, a później pojawiać się jak gdyby nigdy nic i okazywać zdziwienie, że ktoś jej szukał. Taka już jest, jednak tym razem sprawa wydaje się poważniejsza. Iga opuściła mieszkanie, za które nie zapłaciła, zostawiła swoje rzeczy i po prostu zniknęła. Co się wydarzyło i dlaczego nie  powiadomiła nawet Olgi? Kobieta próbuje dowiedzieć się czegoś, dlatego postanawia przeszukać mieszkanie siostry - i tak musi zresztą zabrać z niego rzeczy, a później oddać klucze właścicielce. 

Na miejscu okazuje się, że jest jeszcze jedna osoba, która poszukuje Igi. Mężczyzna próbuje dowiedzieć się gdzie przebywa i dlaczego nie daje znaku życia. Hubert, bo o nim mowa, przedstawia się jako jej chłopak. W prawdzie ich związek nie był zbyt długi i jakoś specjalnie poważny, to nieobecność partnerki zaniepokoiła. Próbuje ustalić razem z Olgą, co się stało i w jaki uzyskać informacje na temat jej potencjalnego miejsca pobytu. 

Tymczasem daleko od Warszawy, w jednym z Mazurskich hoteli pojawia się kobieta, która chce podjąć pracę kelnerki. Natalia - bo tak się przedstawia, budzi zainteresowanie już od samego pierwszego spotkania. Właściciel od razu zauważa, że nie jest to dziewczyna, jak wszystkie inne, pojawiające się w jego hotelu. Natalia zaczyna go intrygować i bardzo pociągać. Z każdym dniem, nowa pracownica jest coraz bliżej szefa, jak również jego zajęcia, którym zajmuje się poza oficjalnym prowadzeniem hotelu. Na jaw zaczynają wychodzić mroczne sekrety Hotelu Odonata. A to dopiero początek, tego z czym przyjdzie się zmierzyć Natalii. 

Decyzja, która podjęła Natalia, była impulsem, tak naprawdę się nie spodziewała, że za murami hotelu dzieją się rzeczy, które przerosną nawet jej wyobrażenia. Każdy dzień będzie na wagę złota, a przybliżanie do celu podróży, okaże jak wielkie niesie ryzyko. 

Co dzieje się na Mazurach, kim jest Natalia i czego naprawdę szuka w miejscu na kompletnym odludziu? Jakie okrutne tajemnice ukrywa właściciel hotelu i czy wreszcie Olga z Hubertem odnajdą Igę? 


Demeter jest książka, która naprawdę bardzo dobrze się czyta, a temat, który ukazała autorka, potrafi wzbudzić wiele emocji. W dalekiej Mazurskiej posiadłości, która szczycie się luksusami, ginie jedna z kelnerek, natomiast druga znika w nieznanych okolicznościach. Nikt nie wie, dlaczego zginęła dziewczyna i co było przyczyną zaginięcia drugiej. Żeby uzyskać odpowiedzi na pytania, które zostają bez odpowiedzi, należy udać się do paszczy samego lwa i zbadać sprawę - co właśnie robi kobieta o imieniu Natalia. 

Jako, że fabuła jest ukazywana z perspektywy trójki bohaterów - Olgi, Igi i Huberta. Mamy wgląd na wydarzenia, które dzieją od momentu, gdy ta druga znika. Pomału odkrywamy jakie wydarzenia działy się w ich życiu, co nimi kieruje i w jakich są relacjach. Jest oczywiście słynny hotel, to w nim, mają miejsce okropne rzeczy, o których naprawdę nie chcę się czytać, a już tym bardziej, mieć świadomość, że dzieją naprawdę.  

Gdyby nie wątek, który często przewija się w książce, gdyby nie sposób jaki autorka go ukazała, mogłabym naprawdę napisać, że jest to świetna fabuła i czytało się jednym tchem. Tylko właśnie, ja podczas czytania, zwracam uwagi na detale, na spójność miejsca i wydarzeń. A przede wszystkim, na zawarte informacje. 

Jak się dowiadujemy, jedna z sióstr cierpi na Chorobę Afektywno-Dwubiegunową. Co ciągle i z uporem powtarza i zarzuca, nieodpowiedzialne zachowanie, właśnie z powodu tej choroby. Tłumaczy, że brak leczenia objawia się takimi nie innymi zachowaniami - nie chcę pisać konkretnie o która z sióstr chodzi, ponieważ ktoś może jednak chcieć przeczytać. W każdym razie, problem pojawia się dalej. Gdy jestem w rozdziale tej "zdrowej" siostry, ona za każdym razem, podkreśla, że X, robi te wszystkie rzeczy, ponieważ jest chora i nagle pada dosłownie takie określenie - To Bordeline dwubiegunowka. No nie, tego dla mnie, było za wiele. ChAD to nie jest Bordeline. I naprawdę, nie można pisać takich rzeczy. Nawet jeśli książka nie jest medyczna. Między tymi dwiema nazwami, nie może być znak równości. ChAD jest chorobą, bardzo trudną i zresztą niebezpieczną, natomiast Bordeline to zaburzenie osobowości. Nie potrzeba do tego leków - co nie oznacza, że nie są przepisywane, gdy stan emocjonalny bardzo dokucza takiej osobie, Ale! Te leki nie są podstawą terapii i nie muszą być zażywane na stałe, jak jest w przypadku ChAD. I kiedy przeczytałam, rozdział po rozdziale, że bohaterka X ma swoje manie, ma takie zachowania, bo to Bordeline, po prostu była porażona, brakiem rozeznania w temacie i pisania kompletnych bzdur. Nie można, po prostu nie można czegoś takiego robić. Żeby nie było, jest również przykład, kiedy to chora postać, przyznaje się, że nie panuje nad emocjami, bo choruje na Bordeline i odstawiła leki. Kochani, brak leków, w tym przypadku, nie objawia się zaostrzeniem objawów. 

Ja wiem, że to nie jest książka stricte medyczna, tylko tak się składa, że autorka, pokazuje tę domniemana chorą kobietę, jako manipulantką, która potrafi wykorzystywać ludzi - zwłaszcza mężczyzn, bo tak działa jej choroba. I teraz wyobraźcie sobie, że właśnie tę książkę będzie sobie czytałam osoba z ChAD bądź Bordeline, albo już nie daj Bóg, podejrzewająca u siebie, któreś z tych dwóch. Nie dość, że są pomieszane pojęcia, objawy i zachowania. To jeszcze ukazanie całego problemu. To nie jest wątek w jednym rozdziale, to się pojawia ciągle.  

Najzabawniejsze jest to, że napisałam o tym autorce, zwróciłam po prostu uwagę, że jest błąd. Nie powinna  używać obu nazw jako tych samych. I wiecie jaką otrzymałam odpowiedź? Bohaterowie żyją swoim życiem, mają luźne spostrzeżenia na pewne sprawy i to Oni używają takich nazewnictw - mam rozumieć, że to również ONI pisali tę książkę. Później już tylko, dowiedziałam się, że nie mam prawa zwracać uwagi, ponieważ autorka dostaje nagrody, a one są już gwarancja nieomylności i chyba zajebistości - wybaczcie wyrażenie, ale byłam porażona.

 Jeżeli autor,  wykorzystuje w swojej książce tematykę zaburzeń czy chorób psychicznych, w moim mniemaniu powinien się jak najrzetelniej do tego przygotować, by nie pisać banialuk, po których witki opadają.  Jestem naprawdę zła, bo tak wiele przed nami, naszym społeczeństwem, by nie szufladkować ludzi chorych, ludzi z zaburzeniami. A tutaj, pani sobie w książce szafuje Bordeline, ChAD, jakby to był katar kontra alergia i które smarki są bardziej obrzydliwe. Oczywiście, pani autorka mnie zablokowała, skasowała co do niej napisałam. Pisze już od 10 lat i nigdy, ale to nigdy, nie przymykam oczu na tak poważny brak rozeznania.  Gdzie była redakcja? Co się stało z korektą? Powiedzcie tym wszystkim zaburzonym i chorym, że manipulują ludźmi, że nie potrafią nawiązać stałej relacji, bo ich choroby/ zaburzenia na to nie pozwalają.  Nie mam słów już słów. Za coś takiego, ta książka powinna zniknąć. 

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger