lutego 29, 2020

lutego 29, 2020

Biegając boso

Biegając boso


Dawno nie czytałam książek, które sprawiały, że nie potrafiłam się od nich oderwać, chociaż na chwilę. I szczerze powiedziawszy, bardzo tęskniłam za tym uczuciem. Miałam nadzieję, że nowo kupione tytuły, a chociaż jeden z nich, sprawi, że wreszcie fabuła książki pochłonie mnie bez reszty. Jako pierwszą, postanowiłam poczytać Amy Harmon i jej Biegając boso.
Czy okazała się tym, czego oczekiwałam i poczułam znane i ukochane uczucie przynależności do bohaterów? 


Kiedy umiera mama Josie, dziewczynka przestaje być dzieckiem. Nie dlatego, że nagle dorosła. Po prostu nikt w domu nie miał czasu, tak ją traktować. Ojciec miał sporo pracy na głowie, a wolne chwilę spędzał na tęsknocie za ukochaną. Byli też starsi bracia, jednak jak to między chłopcami bywa, dominowały inne priorytety niż skupianie uwagi nad młodszą siostrą. 

Dlatego nauczyła się radzić sama. Chciała być potrzebna, uważała, że jako jedyna kobieta w domu, musi się nim odpowiednio zająć. Sprzątać i gotować. Opiekować rodziną. Dorosła szybciej od swoich rówieśników. Miała swój świat i niechętnie wpuszczała innych do niego.  Może nie była typem popychadła, ale odstawała od reszty koleżanek i kolegów. 

Do szkoły dojeżdżała autobusem, był to czas, gdy mogła w spokoju poczytać książki. A te, kochała szczerze i nie potrafiła z nimi rozstać. Podobnie było z muzyką. Gdy umarła matka, dziewczynka przypadkiem trafiła do domu nowych sąsiadów, tam nauczyła się jak grać i czytać nuty. Tam poczuła, że muzyka to coś więcej. 

Gdy poznała Samuela, była trzynastolatką, zagubioną, ale czującą co chce zrobić w swoim życiu. Miała pasje i ogromne marzenia. Ukazała temu młodemu mężczyźnie, czym jest piękno muzyki, jak potrafi unieść i wycisnąć wszystko z człowieka. 
Potrafili godzinami ze sobą rozmawiać. Mimo sporej różnicy wieku, pomagali sobie wzajemnie. Ona zyskała przyjaciela i kogoś, kto potrafił ją w pełni zrozumieć. On, że ukazała mu świat w zupełnie innej perspektywie. 
]
Aż przyszedł dzień, w którym Samuel wyjechał. I zabrał ze sobą część Josie i jej przyjaźni. Ich drogi się rozeszły na wiele lat. 
Dziewczynka dorosła, a w jej życiu wydarzyło się wiele rzeczy. Przestała być tą pełną ekspresji i marzeń Josie Jo. Zeszła na ziemię. I zobaczyła świat, tak, jak go wcześniej widział Samuel. Teraz to on, musi pomóc swojej przyjaciółce, wznieść się ponad to, co doświadczyła. Czy mu się uda? 



Biegając boso, jest książką przepiękną. Mogłabym na tym jednym zdaniu zakończyć. Jednak wiem, że to będzie za mało. Każdy, kto zobaczy okładkę, pomyśli - jakiś romans. Nie, to nie jest romans. Historia Josie i Samuela opowiada o miłości. A dokładnie, o wielu stronach tego uczucia. Miłości córki do ojca i rodzeństwa. Miłości do muzyki i książek. Miłości dwojga ludzi, którzy za szybko się poznali i nie mogli być razem. I wreszcie o bólu, który dotyka, gdy tracimy tę miłość. 

Ta książka, była pierwszą od bardzo dawna, którą czytałam do późna w nocy. Mimo, że musiałam rano wstać do pracy. Czytałam i nie umiałam się oderwać. A kiedy już to zrobiłam, to cały czas byłam w niej myślami. Ta książka pojechała ze mną do pracy, jeździła ze mną, do póki jej nie przeczytałam.  Musiała być przy mnie, a ja musiałam, przeczytać chociaż kilka zdań. 

I właśnie o takim uczuciu pisałam we wstępie. Gdy jesteśmy bezwolni. Gdy podczas tych chwil obcowania z tytułem, nie potrafimy myśleć o niczym innym. Trudno jest znaleźć takie książki, trudno jest znaleźć perełki w zalewie wszystkiego, co reklamowane. Ja jednak wiem, mam to szczęście, że kilka lat temu, poznałam i pokochałam Amy Harmon, za to, jak cudownie pisze o ludziach dla ludzi. 

Polecam Biegając boso, każdemu, kto lubi niebanalne historie o życiu, o sile przyjaźni i miłości. No i o muzyce, ponieważ tej, będzie bardzo dużo. 


lutego 23, 2020

lutego 23, 2020

Cynamon kłopoty i ja

Cynamon kłopoty i ja
 


Z Cynamonem to u mnie trochę jak z burzliwym związkiem. Pierwsza część chwilami, okrutnie denerwowała i już w pewnym momencie, powiedziałam sobie koniec, nie będę się brała z drugi tom, ale było coś, co mnie kusiło. Dlatego gdy ujrzałam zapowiedzieć, no nie potrafiłam się oprzeć. Pomyślałam, że druga szansa, a jeśli się rozczaruje, rzucam w kąt i suchej nitki nie zostawię. Takie miałam mocne postanowienie. 
Książkę przeczytałam dawno, jeszcze w ubiegłym roku, latem z tego co pamiętam. Tylko nie potrafiłam zabrać się za opisanie. Sama nie rozumiem dlaczego. I teraz, kiedy wyszła zapowiedzieć trzeciej, myślę sobie, trzeba wreszcie wypowiedzieć się o poprzedniczce, czy trafiła do kąta i teraz spadną na nią cięgi krytyki? O tym przekonacie się w dalszej części tekstu. 


Vicky już oswoiła się ze swoimi przeskokami między światami. Teraz tylko pozostaje zrozumieć jaki mają one cel i wyciągać z nich jak najwięcej wniosków. 
Tym razem, kolejna wizyta w ciele para realnej Victorii ukazuje, zupełnie inną rzeczywistość niż poprzednio.  Świat w jakim żyje jej drugie wcielenie, jawi się na pewien sposób smutno i sprawia, że nasza bohaterka czuje smutek, ale wdzięczność za to, gdzie żyje i jakie relacje łączą ją z rodziną. 

Tym razem, przygody będą może mniej szalone, chociaż nie, będzie się działo. Tylko druga Vicky okaże się zupełnym przeciwieństwem poprzedniczki, a nawet mniej odważna od naszej Victorii. Brzmi nieco poplątanie, ale jeśli ktoś już rozpoczął swoją przygodę z Cynamonem, powinien zrozumieć. 

W każdym razie, będziemy świadkami postępów poszukiwań ciotki Vicky, poznamy nowych mieszkańców pensjonatu, którzy sporo namieszają w całym domu. Będzie sporo nowych, kluczowych informacji, ale niestety nie uzyskamy jeszcze odpowiedzi na najważniejsze pytania.
Jedno jest pewne, uczucie zakochanych nie osłabnie, a nasza bohaterka zrozumie, że niesienie pomocy, nie zawsze wychodzi na dobre. 


Trudno, a raczej burzliwie rozpoczęła się moja przygoda z Cynamonem. Byłam bliska zaniechania czytania, ale gdzieś w środku czułam, że muszę. Nie umiałam się rozstać z bohaterami książki. A ciekawość przypadłości bohaterki zaintrygowała mnie do tego stopnia, że nie było wyjścia. Musiałam dać szansę, czego teraz nie żałuję.  Ponieważ Cynamon. kłopoty i ja, przeczytałam ekspresowo. Pochłaniałam książkę, śledząc z zaciekawieniem każde kolejne wydarzenia. Nie odczułam nudy, czy wątpliwości, czy aby słusznie dałam szansę.  Nic podobnego. 

W tej części, Vicky jest bardziej ogarnięta w tych przeskokach między światami. Potrafi więcej dowiedzieć się o swoich wcieleniach, wszystko za sprawą pomysłu, na jaki wpadła jej przyjaciółka. Dzięki temu, obie osoby, mogą zostawiać informacje na swój temat oraz tego, jakie prowadzą życie. Oczywiście nie zabraknie wpadek, które troszkę namieszają w życiu obu nastolatek. 

No i jeszcze jedna sprawa. Wydarzy się coś, czego nikt - nawet ja, nie mógł się spodziewać. Jestem ciekawa, jak akcja dalej się potoczy, ponieważ po tym, co ujawniło się w drugiej części, zastanawiam się w którym kierunku całość zmierza. Mam nadzieje, że poziom będzie utrzymany, a jeśli poszybuje do góry, to tylko się cieszyć. 

Myślę, że po tę serię można śmiało sięgnąć. Każdy, kto tak jak i ja, interesuje się podróżami w czasie i podobną tematyką, spędzi przyjemnie czas podczas lektury Cynamonu. 


Książkę przeczytałam dzięki wydawnictwu Media Rodzina. 

lutego 10, 2020

lutego 10, 2020

Stażystka

Stażystka


Kiedy miałam rozpocząć czytanie Stażystki, okazało się, że nagle wszędzie zaczęła się pojawiać. Ostatnio jestem poza wszelki stronami poświęconymi książkom, jedynym źródłem informacji stał się Instagram. Z ciekawości zajrzałam na inne strony i tak, ta książka jest na tak zwanej fali. Czy zasłużenie? O moim zdaniu dowiecie się już za chwilkę. Dopiszę tylko jeszcze, że cieszy się mój słaby dostęp do nowinek, inaczej miałabym dosyć tego tytułu, zanim wyrobiłabym własne zdanie. A tak, usiadłam i po prostu przeczytałam.

Jedna ze znanych i prężnie prosperujących firm w Oławie poszukuje stażystki. Na takie ogłoszenie trafia Klaudia, nasza główna bohaterka. Właśnie skończyła studia, niebawem będzie musiała opuścić akademik i rozpocząć życie, samodzielnie. Bo rodziny nie ma. Koleżanka z roku proponuje wspólny interes, ale do tego potrzeba nakładu finansowego, a tego nasza dziewczyna nie ma. To też, oferta, która pojawia się niczym manna z nieba, wydaje się czymś nierealnym.

Ewa zna na pamięć etap rozmów pracy, które przeprowadzi jej mąż Marek. Zdaje sobie sprawę, że przyglądanie się temu, niczego nie wniesie nowego do jej życia. Bo dla męża owszem. Zyska nową stażystkę. Na pewno będzie nią blondynka i na pewno będzie musiała ująć szefa inteligencją i czymś jeszcze. Co zdecyduje czy umowa o staż na okres sześciu miesięcy zostanie podpisana. Od tej osoby, zależy czy równowaga w małżeństwie Skalskich zostanie zachowana i wszystko nareszcie się ułoży.

Między czasie w Oławie dochodzi do odnalezienia ciała młodej dziewczyny. Jak się później okazuje, pracowała w firmie Skalskich, z dnia na dzień przestała przychodzić do pracy, nikt nie wiedział, co się stało i dlaczego. Poprzedniczka dziewczyny zginęła w wypadku samochodowych, obie zajmowało to samo stanowisko, obie były blondynkami. Czy te dwie sprawy mają powiązanie? A nowa pracownica powinna odczuwać strach?

Fabuła książki toczy się specyficznym rytmem. Nie ma nagłych zwrotów, które pędzą, a czytelnik nie nadąża w zastanowieniu, kiedy jego maleńka hipoteza nagle zostaje obalona. Tutaj autorka po prostu prowadzi sobie grę, niespiesznie, ukazując skrawek po skrawku fragmenty układanki. Jako że przyglądamy się wydarzeniom z perspektywy obu pań, Klaudii i Ewy, może mieć jako taki wgląd na to, co dzieje się zewnątrz i w małżeństwie Skalskich, a to wywiera przeróżne wrażenia. Moim pierwszym było, że są oboje porąbani. Naprawę, inaczej nie jestem w stanie ich określić. Nie mogę za wiele napisać, ponieważ w tym wypadku, o słowo za dużo i po zabawie, a tego potencjalnemu czytelnikowi odebrać nie mam prawa.

Z kolei Klaudia, och ta Klaudia. Gdyby nie świadomość czym zajmowała się podczas studiów, mogłabym ją uznać za typowo młodą i niedoświadczoną dziewczynkę. Tylko w jej przypadku jest to wręcz niemożliwe. To co, robiła, było przemyślane i świadome. Nikt jej nie zmuszał i nie namawiał. Dlatego nie potrafiłam zobaczyć w niej ewentualną ofiarę. Być może jestem okrutna, cóż poradzić.
W każdym razie nasza bohaterka, rozpoczyna pracę, a wraz z nią, dziwną relację ze swoim pracodawcą.
I właśnie w tej relacji, mogę powiedzieć, że autorka, troszkę nie przemyślała. Bo jeśli chciała stworzyć sylwetkę nieświadomej, niewinnej i głupiej ofiary, to trzeba było przemyśleć jej przeszłość i wykreować nieco inaczej. Inaczej, jej zachowanie było widziane jako bezmyślne i chwilami kretyńskie. Nie mogę tego ująć innymi słowami.

Nie umiałam polubić Klaudii, był to typ dziewczyny, której nigdy nie lubiłam i zawsze unikałam takiego towarzystwa. Z kolei Ewa, postać bardziej złożona. Tak naprawdę dopiero pod sam koniec, dowiadujemy się, co dzieje się w ich związku i dlaczego zachowuje się tak, a nie inaczej. Co nie oznacza, że możemy zrozumieć. Mnie było trudno.

Ogromnym plusem książki jest szybkie czytanie. Autorka ma lekkie pióro, dzięki czemu ma się wrażenie, że kartki same się przewracają. Ciekawość towarzyszy niemalże do końca, chociaż ja dosyć szybko domyśliłam się, kto stoi za śmiercią obu dziewczyn. Mimo to uważam, że ciekawie wyszło, bo bardzo długo podejrzewa się dosłownie każdego.

Co mnie zawiodło? Może infantylność Klaudii, naprawdę jej reakcje i zachowania były zbyt mocno spłycone. O ile na samym początku czytania można było przymknąć oko, to później po prostu drażniło.

Z kolei wyjaśnienie problemu, jaki krył się za murami domu Skalskich, nie było dla mnie wystarczające. Odniosłam wrażenie, że autorka po prostu chciała już skończyć i tak też zrobiła. Ogólnie zakończenie było słabe i zaniżyło całą moją ocenę książki. A szkoda, bo rokowała dosyć dobrze. A tak, jest średnio. Emocji Bóg wie, jakich nie było. Można przeczytać. Chociaż słaby kryminałek z tego, bo thriller żaden.

Oczywiście w żadnym razie nie odradzam. Śmiało, można przeczytać, jednak jeśli ktoś lubi o wiele bardziej mroczną i skomplikowaną fabułę. Oczekuje mrożących krew w żyłach wrażeń, powinien sobie odpuścić. Nie miałam ciarek i odczucia tych konkretnych emocji, byłam ciekawa, kto jest kim, po co i dlaczego. I właśnie dlatego czyta się tę książkę.

 Tekst stanowi oficjalną recenzje dla portalu Secretum
Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger