sierpnia 28, 2024

sierpnia 28, 2024

Urlop w Hesji :)

Urlop w Hesji :)



 Podczas ferii zimowych, kiedy byłam u przyjaciółki, obiecałam przyjazd latem. Bo wiadomo ciepło, przyjemniej i można więcej zwiedzieć. Już przed wyjazdem zaczęło mi dokuczać gorsze samopoczucie, ale stwierdziłam, że ok. jakoś to będzie... zebrałam się w sobie i pojechałam.  

 

 

Muszę przyznać, że już zimą okolica w której mieszka przyjaciółka przypadła mi do gustu, ale latem po prostu jest tak sielsko, przyjemnie. Lubię klimat tamtych okolic, domy w starym styliu nie nowoczesne. Ostatnio stwierdziłam, że jestem stara mentalnie, mnie nowoczeność kompletnie nie pasuje, wszystko co wiekowe o wiele bardziej przyciąga ;) 





 
Bardzo ciekawe miejsce znajdujące się w Kassel, ogromna rzeźba Herkulesa usytuowana na górze, wznosząca nad panoramą miasta. Samego Herkulesa z bliska można zobaczyć na tarasie, ale i tak jest dosyć daleko, myślałam, że u doły będzie bardziej widoczny, ale jest tak wysoko, że tylko zdjęcia z dronu dają efekt. Ogólnie bardzo ciekawe miejsce, ale z tego co słyszałam od wielu lat w remoncie, co psuje klimat porozstawianymi sprzętami. 

Tam w oddali majaczy wspomniany wyżej monumentalny Herkules :))






Jak widać ogrody i park naprawdę bardzo przyjemny, miło można spędzić czas. Niemcy umieją w estetykę roślinności :)
Wyjazd był naprawdę udany, a czas spędzony z przyjaciółmi nie może się z niczym równać. Bardzo się cieszę, że mogliśmy pobyć ze sobą jak za dawnych czasów. Teraz niestety już nie tak często, ale jeśli dobrze pójdzie, planujemy wspólny urlop na następny rok.... w Hiszpanii :)). Trzymajcie kciuki żeby się udało :)


A tymczasem... no powrót do pracy ;) Jeszcze chwilka oddechu, a od poniedziałku wsiadamy do kolejki i pędzimy przez kolejne miesiące aż do końca czerwca... 


Jeszcze pytanie organizacyjne, czy tylko ja mam problem logowaniem do bloggera? Z telefonu nie mogę wcale, z komputera ta walka jest długa. Nie mogę dodawać komentarzy. Dlatego jeśli mnie nie ma, to już nie dlatego, że nie zaglądam, albo zapomnę dodać, coś mi się popsuło w bloggerze :((((( Dajcie proszę znać jak to u Was wygląda.



sierpnia 15, 2024

sierpnia 15, 2024

W pigułce ...

W pigułce ...

 

Tegoroczny urlop jest trudny. Gdy po przyjeździe z nad morza pisałam, że złapała mnie infekcja i jestem na etapie zdrowienia. Nie miałam pojęcia, że to jest niestety dopiero początek złego. Nie będę się zagłębiała w szczegóły, jednak powaliło mnie okrutnie, a moje zdrowie, energia i radość zabrały fale morskie. Wszystko co zaplanowałam padło, wyrywałam chwile, by mieć chociaż trochę miłych wspomnień, żeby mieć poczucie, że nie przeleżałam  tylu tygodni, zastanawiając, czy w końcu przejdzie. 

No więc, by nie wyszło tak przygnębiająco, właśnie te chwile zamknę w pigułce. Nie planuje już nic, niebawem powrót do pracy, może we wrześniu uda sie wyszaprać weekend, może jeszcze teraz. Może...


Tymczasem wyjazd na moment, krótki, ale piękny, nad jeziora do mojego ukochanego Pszczewa. Serce tam zostawiłam, w tym roku niestety byłam ulotną chwilkę.. ale może za rok.. uda się dłużej...





Naprawdę jest to wspaniałe miejsce i jeśli lubicie jeziora, a jeszcze tam nie byliście. Warto odwiedzić. 

 Ale to co ostatnio sprawiło, że piszczałam z radości i zrozumiałam, że właśnie trzeba łapać chwilę i przekuwać na pozytywną energię, wtedy nawet poległe plany, nie będą aż tak przygniatały. No więc, dwa dni temu, doświadczyłam spełnienia jednego z największych moich marzeń. Moje marzenia nie są jakieś spektakularne, ale od zawsze, dosłownie od zawsze. Chciałam zobaczyć zorzę. Ileż to razy widziałam relacje zdjęciowe, że była nad Polską, a ja akurat przegapiłam, nie zdążyłam itd. No i kochani, w poniedziałek jest informacja. oprócz perseidów na mur beton, będzie zorza. Więc pakujemy dobytek - żartuje oczywiście, ale pakujemy koce, termos z herbatą, ciepłe ubrania i lecimy na naszą łąkę na górkę, Czekamy, a później... później to już działa się MAGIA!  







Jestem przeszczęśliwa! Działo się na początku spokojnie, ot niebo zabarwione fioletem, nie robiło wrażenia,  ale wiedziałam wręcz czułam, że się rozkręci, chociaż nie musiało. I nagle leżę, patrzę sobie na perseidy, gdy mój wzrok skupił się na miejsce, gdzie gołym okiem z początku było widać tylko jasne miejsce - bo zorza w kolorze to tylko przez aparat ujawnia się odpowiednio,  muszą być naprawdę wysokie parametry żeby można było dostrzec nieuzbrojonym okiem. Tutaj u nas w Polsce rzecz jasna. No i właśnie, nalge patrzę a na niebie są wyraźne słupy, te na zdjęciach. Więc krzyczę w euforii do mojego R - Zonacz ona idzie w słupy! Rzucam się do telefonu, już na 3 sekundowym naświetlaniu było pięknie! Jednak uwierzcie, przez kilka minut dostrzegalna była gołym okiem, jak świeciła i przesuwały się te słupy. Po prostu magia....


sierpnia 01, 2024

sierpnia 01, 2024

Szept

Szept

Ach.. urlop jest pięknym czasem kiedy mogę czytać i potem pisać. Mam czas i ogólnie czuje, że żyję. Jeśli chodzi o mój blog i całą resztę. Jeszcze kiedy dojdzie do tego "szczęścia" choroba, to nie pozostaje nic innego jak leżeć i czytać, by nie wpadać w czarną rozpacz. Tak też pochłonęłam książkę, która przypadkowo przeleciała mi przed oczami. Jak zawsze zerknęłam na opis i wstępne opinie. Jednak patrząc na wydawcę, wiedziałam, że tutaj nie powinno być słabizny. Czwarta strona zazwyczaj celuje w konkretny poziom.

Zatem o czym opowiada Szpet i czy warto się pochylić nad tym tytułem?  

 

 Karolina Sajna wraca po urlopie macierzyńskim do pracy w policji. Ma nadzieję, że zajmie się sprawą morderstwa nastolatki, którą znała osobiście. Co nie znaczy, że w innym przypadku jej podejście byłoby mniej zaangażowane. Po prostu pierwszy raz, poczuła, że zamordowana osoba, jeszcze niedawno była u niej w domu, zajmowała się jej córeczką. A teraz po prostu jej życie się skończyło, bo ktoś tak zdecydował.  Dlatego chce sprawdzić, czy podejrzany, który został schwytany na pewno dokonał zbrodni, jeśli tak, co nim kierowało i dlaczego właśnie Kaja?

Siostra zamordowanej dziewczyny nie potrafi wytrzymać w domu. Zawsze bywało trudno, ale odkąd doszło do tragedii, jej rodzina przestała istnieć. Matka trwa w dziwnym letargu, ojciec jest ciągle spożywa alkohol. A ona, musi uporać się z własnymi myślami. Ze wspomnieniami, które nie dają spokoju i wracają falami. To jasne, że morderca powinien ponieść karę, ale czy nie powinien tego zrobić ktoś odpowiedni? Dlaczego ten chłopak skrzywdził Kaję, dlaczego oboje znaleźli sie wieczorem przy wodzie? Czy było coś, o czym siostra nie wspomniała? Ich realcje nie były idealne, różniły się od siebie, ale w końcu nie chciała, by Kaja zginęła..

Kim jest Piotr Janik, który czeka w areszcie na osądzenie, dlaczego tamtej feralnej nocy spotkał się z Kają i do czego doszło między nimi? Chłopak jak dotąd nigdy nie zrobił nikomu krzywdy. Był inny, jednak nie sprawiał kłopotów z prawem. A przede wszystkim, co ma wspólnego przedawniona sprawa zaginięcia ciotki chłopaka, która przed laty wyszła z domu i ślad po niej zaginął? 

 


Autorka stworzyła ciężką fabułę, w której pewne wydarzenia mogły wzbudzać niepokój w czytelniku. Zwłaszcza na początku, kiedy mieszczają się dwie płaszczyzny czasowe. Jesteśmy rzuceni do przeszłości, czasów młodości sióstr Janik, by później próbować połaczyć te dwa wydarzenia w spójną całość.

Siostry Janik były zupełnie różne.  Starsza ta twardo stąpającą po ziemi, wypełnia swoje obowiazki i nie buja w obłokach. Z kolei druga, delikatna wiecznie rozmarzona. Wierzy, że może doświadczyć czegoś ciekawego. Zwłaszcza gdy na Wielkiej Żuławie zjawia się ekipa filmowa w celu nakręcenia filmu. Młodziutkiej Annie marzy się otrzymanie roli w filmie, jednak szybko się okazuje, że jej pomoc będzie przydatna zupełnie w czym innym. Dla dziewczyny czas spędzony na planie jest ogromnym przeżyciem, zwłaszcza, że zaprzyjaźniła się z kostiumografką.                                                                                            Niestety niespodziewany wyjazd kobiety, zaburza codzienność Anny, staje się apatyczna i próbuje odszukać celu. Swoją osobowością wzbudza zainteresowanie, ale i często utyskiwania ze strony najbliższych. A Ci, nie mają pojęcia, co zdarzyło się pewnego wieczoru nad brzegiem jeziora. 

Mimo upływu lat, nikt nie wiedział co stało się z młodszą sióstr Janik. Piotr od dziecka interesował się losem ciotki. Wiedział ze zdjęć jak wyglądała, często porozumiewał się z nią w myślach. Wiedział o innych tajemnicach, ale nikomu o nich nie mówił. Jego pasją było obserwowanie puszczyków. Zapisywał w notatniku gdzie gniazdowały i ile ich jest. Często wybierał się wieczorami w celu obserwacji, zauważył sowę przy domu Kai, tam też pierwszy raz oboje się zobaczyli. 

Weronika Mathia ciekawie połączyłą wątki przeszłości z teraźniejszymi, chociaż przez większą część książki, trudno jest zrozumieć, co te dwie sprawy może mieć ze sobą wspólnego. Poza pokrewieństwem podejrzanego o morderstwo Piotra z zaginioną przed laty ciotką Anną.  Dlatego, gdy doszło do rozwiązania zagadki, byłam  pod wrażeniem. Mam pewien niedosyt, ponieważ pewne sprawy autorka porzuciała. Szkoda, jakoś mi brakowało spięcia sytuacji jaka działa się w pracy Inspektor Sajny. 

Niemniej uważam, że książkę warto przeczytać, ma odpowiedni klimat, który współgra z opisywanymi wydarzeniami.

 


Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger