października 31, 2018

października 31, 2018

Dzieci z wyspy Saltkråkan



Pamiętacie Dzieci z Bullerbyn? Mam nadzieje, że znajdą się fani tej opowieści, jak i twórczości Astrid Lindgren. Bo właśnie dzisiaj, przychodzę do Was z książką, która została napisana w bardzo ciekawym klimacie. I chociaż figuruje jako literatura dziecięca, to mogę śmiało napisać, że każdy odnajdzie w tej historii coś, co go zainteresuje.

Chcecie wybrać się z bohaterami na tytułową wyspę Saltkråkan? Jesteście ciekawi kogo można na niej spotkać i co takiego w sobie ma, że każdy, kto raz przyjedzie, chce do niej wrócić?


Rodzina Melkersonów wybiera się promem na wakacje. Ich celem jest tytułowa wyspa. Jako że tylko ojciec wie, jak będzie wyglądał ich dom letniskowy, na najbliższe tygodnie, u członków rodziny, niewiedza wzbudza wielkie emocje. Tylko u każdego są one zupełnie inne. Najstarsza latorośl patrzy na decyzje ojca z pewnym dystansem. Maliin wie, jakim jest On człowiekiem. Wspaniałym i cudownym, ale często też, żyjącym w innym wymiarze, często też roztargnionym. U pozostałej trójki, towarzyszy euforia i radość nieznanego. No i wiadomo - przygody!

Gdy dobijają do brzegu, ich oczom ukazuje się osobliwy widok. Na przybyłych czeka dziewczynka i wielki pies. Jak się później okaże, duet ten, będzie bardzo oryginalny i wszystko wiedzący. To znaczy dziewczynka, bo pies jak to pies. Jemu wystarczy towarzystwo i uwaga.

Dom, który zakupił ojciec, jest troszkę podniszczony. Nie, żeby to była ruina, ale co nieco trzeba w nim naprawić. Akurat pogoda nie rozpieszcza, zaczyna padać deszcz i jest zimno. Może niezbyt optymistyczny i zachęcający początek pobytu, ale na szczęście,  kiedy wydaje się, że jest beznadziejnie, z pomocą przychodzą mieszkańcy wyspy.

Wakacje to cudowny okres, a kiedy dopisać do tego pobyt na wyspie, gdzie każdy mieszkaniec, wie o sobie niemalże wszystko. Można powiedzieć, że będzie ciekawie. Zwłaszcza jeśli chodzi o tych młodszych bohaterów. Chociaż i starsi nie zaznają nudy.


Myślę, że każdy, kto poznał twórczość Astrid Lindgren, nie będzie musiał być za bardzo namawiany. Bo autorka, pisze w sposób, który ma w sobie coś przyciągającego. I, mimo że z pozoru, historia wydaje się kierowana tylko do tych młodszych, to uwierzcie mi na słowo. Dorośli nie poczują się rozczarowani.

Zacznę od atmosfery panującej na wyspie. Nie wiem, jak autorki to robi, ale jakoś w momencie, gdy razem z rodziną docieramy do Saltkråkan, czujemy to miejsce. Tak po prostu. Ono ma w sobie to coś. Ludzi, którzy nauczyli się tam żyć porami roku. Od wiosny do jesieni, kiedy to wszystko się budzi, turyści przypływają i chcą pobyć z dala od życia w biegu. Tam, wszystko się zatrzymuje. Nie ma pędu, nie ma tego wszystkiego, co męczy w pojęciu - cywilizacji.

Melkersonowie, są bardzo ze sobą zżyci, ojciec i jego już dorosła córka, sprawują pieczę nad młodszymi chłopcami. Jednak to Maliin, ma w sobie więcej z rodzica niż ojciec. Dziewczyna jest rozsądna i bardzo odpowiedzialna, często musi nadzorować wszystkich. Bracia traktują siostrę, niemalże jak matkę, której za szybko stracili. I mają świadomość, że może nadejść dzień, w którym Maliin się wyprowadzi. Pozna jakiegoś młodzieńca i postanowi założyć własną rodzinę. Ta myśl sprawia, że czują niepokój. Chcą zrobić wszystko, by zniechęcać potencjalnych adoratorów siostry.

Mnóstwo przygód czeka wczasowiczów. Będzie bardzo rodzinnie i przyjaźnie. Tutaj radość, będzie przeplatała się z chwilami nostalgii i poczucia upływu czasu. Tego, co jest nieuchwytne. Powieść w której, życie jest pokazane z każdej strony. I w tym jedynym i niepowtarzalnym stylu Lindgren. Szczerze polecam. Warto wraz z bohaterami wyruszyć na wyspę Saltkråkan.
Tekst stanowi oficjalną recenzje dla portalu Papierowe Motyle.

3 komentarze:

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger