Obiecałam, że napiszę tekst do tej części cyklu. Części, którą czytałam
chyba najdłużej. Nie dlatego, że była zła. Przeciwnie. Ja po prostu nie
chciałam skończyć. Nie chciałam rozstawać się z historią, którą snuł
Maciej Grabski. O człowieku, który postanowił zostać księdzem, ale nie przestał być
człowiekiem. Księdzu, którego przykład, powinien być stawiany innym. Ostatnia — na razie, część. Ostatnia i najbardziej poruszająca.
Ksiądz Rafał zżył się z Gródkiem i Gródczanami, żyje z nimi i między nimi. Dzieli radości, troski i niepokoje. Nie ze wszystkimi się zgadza. Temu młodemu księdzu, życie już wiele razy pokazało, że bycie dobrym, nie zawsze idzie w parze ze zrozumieniem innych. Zwłaszcza gdy w ludziach od lat, pielęgnowana jest złość i żale. On sam, na własnym przykładzie, zrozumie, że też jest słaby i ma własne nierozliczone sprawy.
Po wielu przykrych wydarzeniach wydaje się, że w parafii, nic złego się nie wydarzy, znaczy takiego, co mogłoby wstrząsnąć ich życiem. A jednak, jak się okazuje, kropla drąży skałę. A zacznie się od pogrzebu. Niby nic w nim złego, czy nadzwyczajnego. Tylko w czasach, gdy panował konserwatyzm kościelny, gdy potępieniem była śmierć samobójcza, nie może pomieścić się ludziom w głowie, by do obrządku pogrzebowego, na poświęconej ziemi, dopuścić człowieka, znienawidzonego przez okolicznych mieszkańców. Wieść o śmierci Szatana, rozchodzi się błyskawicą, ale to nie jego koniec ziemskiej podróży wzbudzi emocje i podzieli Gródczan, tylko decyzja o pochowaniu na cmentarzu.
Część ludzi będzie oburzona, a nawet zniesmaczona. Inni poprą gest i ryzyko Rafała, znajdą się nawet wdzięczni. Niestety, takie gesty, nie będą mogły przejść bez echa. I tak jak ta kropla, tak pogrzeb szatana, pobudzi niektórych do działania. Wieś zacznie się dzielić. Zima coraz bliższa, wieczory dłuższe. Czasu na rozmyślania więcej, czasem tego myślenia za wiele, nie wyniknie z tego nic dobrego.
Jednak pomiędzy chmurami, jak zawsze będzie wychodziło słońce. I ono wyjdzie, w postaci pewnego człowieka. Przyjazd ten wzbudzi mnóstwo radości i wzruszenia. Rafał poczuje, że nareszcie, dzieje się coś dobrego. Nie spodziewa się jednak, że już w oddali, zbliżają się ciężkie chmury i przykryją słońce, właśnie nad jego głową.
Nie miałam obaw, czy ta część będzie dobra, czy utrzyma poziom poprzednich. Ja wiedziałam, ba! Byłam przekonana, że mnie nie zawiedzie. Jedyne czego się bałam, to tego, co pocznę ze sobą, gdy już zakończę czytanie. I tego nie chciałam bardzo. Odwlekałam nieuniknione, jednak im bliżej końcowi, tym bardziej czułam smutek. Co gorsza, zakończenie, ach to zakończenie. O nim, później.
Przepięknie jest napisana i ta część. Pan Maciej Grabski w żadnym wypadku, nie gloryfikuje Rafała, nie tworzy z niego laurkowej postaci. Księdza ideała z aureolą nad głową. Absolutnie, On też ma swoje przywary, nie potrafi wybaczyć spraw z przeszłości. Tkwią w jego sercu jak drzazga i jątrzą tę ranę coraz mocniej i mocniej. I, mimo że dla swoich parafian jest wzorem, a przynajmniej, tak wielu uważa. To znajduje się osoba, która potrafi wytknąć księdzu, wady i zło, którego nie potrafi się pozbyć.
Wspaniale czytało się, o wydarzeniu, które doszło do skutku. Jakże ja czułam się wzruszona i czułam szczęście tych ludzi. Ta chwila była niesamowicie podniosła. I niby stworzona, na kartkach książki, a jednak tak bardzo autentyczna. Niemalże, jakby działa się naprawdę.
I wreszcie zakończenie. Ono nie znalazło się na ostatniej stronie. Ono się zaczęło dużo wcześniej. I sprawiało uczucie przykrości, z każdą kolejną stroną. By później, po prostu uderzyć echem tych zamkniętych drzwi. I ja powtórzę, te drzwi, sprawiły, że poczułam ból. Taki prawdziwy ból.
Nie wiem, czy wspomniałam, by do czytania przygotować chusteczki, ale jeśli tego nie zrobiłam wcześniej, napiszę teraz. Będą koniecznie. Tyle wylanych łez, smutku i niedowierzania, że oto taki koniec. Mimo odłożonej, zakończonej książki, ja siedziałam, siedziałam i nie miałam pojęcia co dalej, płakałam i próbowałam zrozumieć, co się stało.
Nie wiem, czy dalej bym chciała kontynuacji. Bo na początku, obstawałam przy tym, że ona jest konieczna. Bo przecież nie mogło tak zostać zakończone. Teraz nie wiem. Gdyby Pan Maciej zdecydował się na napisanie, przeczytałabym. Jednak, jeśli tego nie zrobi. Zrozumiem.
Jedno jest pewne. Cykl o Księdzu Rafale Nowinie jest najpiękniejszym, z dotychczas przeczytanych przeze mnie książek. Szczerze polecam, warto przeczytać.
Skoro to jest tak dobry i poruszający cykl to muszę koniecznie go poznać. Dopisane do mojej listy. :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę, jestem oczarowana wszystkimi trzema częściami:) Wrócę do nich, nie jeden raz:)
UsuńJa nadal nie jestem przekonana do tego cyklu :(
OdpowiedzUsuńSkoro polecasz to zapisałam na listę. Jak spotkam w Bibliotece, na pewno przeczytam
OdpowiedzUsuńJa tym razem podziękuje :)
OdpowiedzUsuńRaczej nie moja bajka ;)
OdpowiedzUsuń