Jak już kiedyś pisałam, jeśli czytuję romanse, to tylko historyczne. A do cyklu o Bridgertonach mam wyjątkową słabość, chociaż nie wszystkie części na równi podbiły mój gust, to i tak uważam, że czas spędzony przy lekturze losów tej rodziny, są bardzo przyjemną odskocznią od codzienności. Może nie wyczekuję premiery książek ze zniecierpliwieniem, ale gdy już są dostępne, zazwyczaj biorę się za czytanie w wolnej chwili. Przy okazji czterodniowego wolnego, postanowiłam zapoznać się z Grzesznikiem nawróconym, który niedawno miał premierę wznowienia w nowej szacie.
Tym razem poznajemy losy Franceski, szóstej w kolejności rodzeństwa. Chyba o niej było najmniej w poprzednich książkach. Ta postać była zazwyczaj na uboczu, z tego co pamiętam, nie pojawiała się zbyt często. Wreszcie mamy okazję do poznania się z Franceską, autorka ukazuje nam postać dosyć innej osobowości Bridgertonów. O ile pozostała część rodzeństwa, jest niesamowicie kontaktowa i wylewna w swoich emocjach, tak tutaj można się domyślić, trzecia z sióstr, jest bardziej zamknięta w sobie i powściągliwa.
Gdy rozpoczynamy lekturę, dziewczyna jest już mężatką z dwuletnim stażem, a więc w tym przypadku nie jesteśmy świadkami słynnego balu debiutantek i całej zabawy w szukanie odpowiedniej partii. Frannie, związała się z hrabią Johnem Stirling i jest bardzo szczęśliwa u jego boku. Oboje bardzo się kochają, ale jest jeszcze jedna osoba. A dokładnie mężczyzna, który od pierwszego poznania z Franceską, czuje coś więcej niż tylko sympatię. Michael, bo o nim mowa, stryjeczny kuzyn Johna. Obaj byli razem wychowywani, kochają się jak bracia. Pech chce, że jedyna kobieta, która wzbudziła w nim uczucia, których się nie spodziewał, nigdy nie będzie jego.
Myślę, że w tym momencie muszę zakończyć jako taki zarys fabuły, ponieważ jeśli ktoś nie poznał tej historii, albo nie zna ogólnie serii, mógłby się poczuć pozbawiony elementu zaskoczenia.
Przejdźmy zatem do mojej ogólne oceny książki, jak odebrałam postać Franceski, która jak już wspomniałam, jest czytelnikom najmniej znana. Gdzieś mi przemknęło, że sporo osób oceniło ją mniej pozytywnie. Właściwie sama nie wiem, niby mnie nie denerwowała, ale miała w sobie pewne irytujące zachowania, ale nie były zbyt dokuczliwe, ja bardziej przymykałam na nie oko.
Fabuła do pewnego momentu jest dosyć ciekawie poprowadzona, jest ten element czekania, co będzie dalej, jak też potoczą się dalej losy naszych postaci. Nie umiem powiedzieć, czy byłam zaskoczona, a jeśli nawet, to czy było zaskoczenie pozytywne, bo w pewnym momencie, zachowanie naszej Frani, zrobiło się dziwaczne i chwilami nie spójne z tym, co próbowała wykreować autorka. Troszkę czułam zgrzyty, ale mam wrażenie, że w przypadku tej historii, pisarka skupiła się na ukazaniu innego wątku, który trochę wykoleił temat wiodący.
Trudno jest powiedzieć, by Franceska podobnie do reszty rodzeństwa, była zżyta ze swoją rodziną, wręcz przeciwnie. Zachowuje spory dystans w relacjach z siostrami, o braciach już nawet nie wspomnę. O ile w innych częściach, najlepsze sceny to te, gdzie rodzeństwo spędza wspólny czas, ich przekomarzania są po prostu fenomenalne. Tutaj bardzo tego brakuje. Widać, jak odseparowana od rodziny jest ta postać.
Bardzo mnie rozbawił i uważam, za zupełnie nietrafiony tytuł. Nie wiem, kto jest tym grzesznikiem nawróconym - z chęcią go poznam, ponieważ każdy, kto przeczytał książki z serii, na pewno zauważył, że w oczach autorki, a zarazem jej bohaterek, praktycznie większość męskich przedstawicieli, które wzbudzały zainteresowanie wśród panien na wydaniu, byli hulakami i rozpustnikami. Właśnie te nazewnictwa na zmianę możemy spotkać. Cóż za rozwiązły świat Angielskiej socjety, nadmienić należy, że każdy z tych hulaków, był przystojny, inteligenty, czarujący z kryształową duszą, ukrytą za fasadą rozpusty.
I gdyby czytać kolejno każdą część, jestem przekonana, że ta schematyczność mogłaby zmęczyć, jednak raz ,czy dwa razy w roku, nie przeszkadza, na tę chwilę można zapomnieć, że Ci przystojni, to a jakże hulaki, ale jak już spotkają tę jedyną to nagle miłość przesłania widok na inne kobiety. Ciekawe czemu, kobiety usilnie próbują wierzyć w te bajki?
Niemniej, lubię poczytać, dla klimatu odległych czasów, mają w sobie pewien urok i przede wszystkim język, który nie jest żargonem ulicznym. Pełnym wulgaryzmów, co można spotkać we współczesnych romansach. Właśnie dlatego, z ogromną przyjemnością sięgam romanse historyczne, są lekkie, sprawdzają się wyśmienicie, gdy człowiek potrzebuje zresetować głowę.
Jeszcze się zastanowię nad tą książką. Podobne od czasu do czasu czytuję, zastanawiam się też nad nowym czytnikiem :-) . Pozdrawiam ! .
OdpowiedzUsuńTeż lubię romanse historyczne i tę serię już znam :)
OdpowiedzUsuńTakie opowieści mają swoich zwolenników, sama czasami żałuję, że książka zbyt szybko się kończy. czytałam kiedyś sagę o pewnym pastorze i mieszkańcach małego miasteczka, wciągająca bardzo.
OdpowiedzUsuńjotka
to jedyna część , której nie przeczytałam :)
OdpowiedzUsuńPierwsze tomy tej serii czekają już na mojej półce, ale jakoś nie mogę się za nie zabrać. :)
OdpowiedzUsuńNie jestem w temacie... książkowym ani serialowym. Tym razem trudno mi się wypowiedzieć, zamilknę dyplomatycznie :D
OdpowiedzUsuń"Łobuz kocha najbardziej" ;)
OdpowiedzUsuńJa też jeżeli chodzi o romanse to toleruje jedynie te historyczne :) Chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam
OdpowiedzUsuńRomansów nie czytuję, rozumiem że obcowanie z ładnym językiem to przyjemność.
OdpowiedzUsuńoj nie czytuję tego typu pozycji:) wolę coś krwistego
OdpowiedzUsuńTeż lubię czasem przeczytać romans historyczny, będę więc pamiętać o tej książce. ;)
OdpowiedzUsuńLubię takie lekkie książki. Z chęcią przeczytam całą serię 😊!!!
OdpowiedzUsuńNie czytałam tej serii ale uwielbiam serial :)
OdpowiedzUsuńTen cykl chyba jednak sobie odpuszczę - mimo,że latem akurat bardzo lubię takie lżejsze książki
OdpowiedzUsuńJa także chętnie sięgam po romanse historyczne. Z tej serii poznałam na razie jeden tom, ale muszę przyznać, że lektura ta była czystą przyjemnością :)
OdpowiedzUsuń