lipca 27, 2025

lipca 27, 2025

Zabrała mi część serca...

 


Hesa pojawiła się w naszym życiu niespodziewanie. Mały kotek w środku zimy. Skąd przyszedł? Nie wiedział nikt. Jednak była i została z nami. Na chwilę. Hesia odeszła, zabierając ze sobą część mojego czarnego serduszka. Mogłabym napisać, że zostawiła pustkę - ale to nieprawda. Była wyjątkowa pod każdym względem. Nauczyła mnie tak wiele i dlatego nie mogę napisać, że jej odejście to pustka. Jej odejście do ból i tęsknota. Bo za szybko. Chcę jednak wierzyć, że tak miało być. Miała pojawić się nagle, spełnić swoją misję i pójść dalej.



Pilnowała porządku w domu. Nie znosiła gdy inne kotki się "kłóciły". Budziła rano, jeszcze przed budzikiem. Nie za wcześnie. Jakieś 5 minut przed :). Słodko udeptywała jedną łapką. Była mała, ale zarazem wielka. Miała spojrzenie wielkich oczu, z których często się śmiałam, że wygląda jak UFO. Prawda jest taka, że patrzyła mądrze, jakby chciała zapytać - ale dlaczego nic nie rozumiesz? Często nie rozumiałam. Jednak kochała nas bardzo. Sprawiedliwie przychodziła na tulasy, potem układała się do snu pomiędzy. Biegła witając tym swoim rozczulającym - miau miau. Dosłownie, robiła to idealnie. 



Pokochały się z Bobo jakby były prawdziwymi siostrami. A może były? Jedna i druga przeszła tak wiele... Pamiętam, jak zobaczyłam, że zjada ślimaka. Wtedy dotarło do mnie jak ogromny głód musiała przejść. Mimo, że już miała jedzenia pod dostatkiem. Mimo swojego miejsca w domu, przez pewien czas łapała te ślimaki. A my tłumaczyliśmy, że już nie musi. Bo nigdy nie będzie głodna. I nie była. Uwielbiała drobiowe żołądki. Zajadała na swoim miejscu. Wdzięczna i kochająca. 


Nie lubiła zbytniej uwagi. Jednak kiedy potrzebowała bliskości domagała się do skutku. Pamiętam jak przerwała mi naukę. Bo był czas tulenia i "rozmowy". Hesia uwielbiała gadać a robiła to w wyjątkowy sposób, który nie jestem w stanie odtworzyć. Czy miała wady? Nie mam pojęcia. Dla mnie była idealna. Była pierwszym kotkiem z ulicy, który od razu zrozumiał do czego służy kuwetka. Wszystko robiła tak naturalnie.. Jakby wiedziała. Może wiedziała? 


Chciałabym cofnąć czas. Chciałabym żebym nigdy nie musiała się z nią żegnać. Nie trzymając łapki do ostatniego bicia serduszka. Pociesza mnie jednak, że byłam z nią do końca i nie zostawiłam nawet na minutę. Moment gdy jej serduszko przestało bić, złamał moje serce. Wierzę, że jest szczęśliwa w miejscu do którego pobiegła. 


Była tak krótko, ale jestem przekonana, że pojawiła się w konkretnym celu. Odeszło jej kochane ciało, ale nigdy nie odejdzie z pamięci. Zapamiętam waleczną kotkę, która przetrwała tak wiele i miała w sobie tak wiele miłości.  Mam nadzieję, że gdziekolwiek jest, wie jak bardzo ją kocham i nigdy nie przestanę. 

1 komentarz:

  1. Aga, mocno przytulam.
    Trudno mi napisać coś rozsądnego, łzy same płyną...
    Nie napiszę, że wiem co przeżywasz, bo nie wiem :(
    Trzymaj się, kochana!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger