Zdaje sobie sprawę, że nie tylko ja wyczekiwałam wolnego. Każdy na pewnym etapie pracy czuje wyczerpanie i po prostu po ludzku musi odpocząć. Tak jest i koniec. Tylko u mnie w tym roku szkolnym - bo w końcu z pracą startowałam końcem sierpnia, a później we wrześniu. Było bardzo trudno. Poprzedni urlop calutki przechorowałam o czym pisałam kilka razy. Co odbiło się na mnie w pierwszym semestrze. Nie umiałam sobie poradzić z brakiem siły fizycznej i psychicznej. Dodatkowo rozpoczęcie studiów stało się obciążeniem. Pamiętam jak pierwsze dni września szłam niemal z płaczem. Bo nie miałam siły, tak po ludzku. Ileż mnie kosztowało ubieranie maski, że już jest okej, kiedy miałam wrażenie, że siedzenie jest męczarnią. No ale, zaciskałam zęby i pomalutku szłam dalej.
Wiedziałam, że nie byłam jedyna. Większość miała więcej lub mniej na głowie. Dlatego starałam się dawać z siebie jak najwięcej. Ile wylałam łez z bezsilności, które ukrywałam przed większością ludzi, to moje. Na szczęście przyszła przerwa świąteczna i w miarę odpoczęłam. Wiecie to był czas, kiedy chciałam spać. Po prostu spać i mieć spokój. Z drugiej strony nie chciałam tylko być w tej mojej pracy.
No ale, troszkę się doładowałam podczas wolnego między świętami a sylwestrem. To było bardzo pomocne, na tyle, że poczułam - dam już radę. A potem, przed feriami, zbyt duża dawka stresu zemściła się na mnie i... znowu zachorowałam. Potem były już ferie. Odpoczęłam, wróciłam z energią, która powinna być od września.
Ten rok szkolny, był szalenie intensywny pod każdym możliwym względem. Były też studia w które mocno zwątpiłam i byłam bardzo blisko żeby zrezygnować. Balansowałam na cienkiej linie i czekałam kiedy z niej spadnę. Mimo to szłam dalej. Stwierdziłam, że zacznę się martwić jeśli rzeczywiście nie dam rady.
Jednak z czegoś musiałam zrezygnować. Dlatego było mnie tutaj tak mało. Czasem wcale. Po prostu czasami trzeba wybrać, a ja już się nauczyłam, że przeciążanie siebie nie jest dobre. Z kolei pisanie na siłę nigdy nie było w moim stylu. Nie chcę też obiecywać, jak to cudownie będę regularnie tutaj pisała. Nie mam pojęcia, czy i kiedy, albo na ile zniknę. Któż to wie? Wiem jedno, kocham to miejsce. Na pewno będę się pojawiała. Bo to moje miejsce i Wy, którzy jesteście, wzywacie mnie jak się zawieruszę;) odwiedzacie mimo, że ja do Was nie trafiam. DZIĘKUJĘ!!!
Nie chcę żeby ten post wyszedł przydługi i zbyt smętny. Bo w końcu nazwa pozytywna, a tutaj lekkim dramacikiem powiało;). Czułam, że musiałam lekko opisać jak to u mnie było w ostatnim czasie. Bo troszkę czas zatoczył koło. Znowu jest urlop, na który mocno czekałam i myślałam, że koniec roku nigdy nie nastąpi. Na szczęście już zaczęłam odpoczynek i... wzięłam za generalne porządki w domu:)). Wyjazd oczywiście będzie. Relacje też będą. W tym roku na spokojnie. Chcę odpocząć, nie ważne gdzie, ważne by głowa się zresetowała.
Czuję Twoją radość! Wyglądasz świetnie! To zdjęcie, gdy idziesz ścieżką odwrócona tyłem jest po prostu kapitalne i niesamowite!
OdpowiedzUsuńStaram się zrozumieć , co przeszłaś- choroba, brak sił, zmęczenie...Ale teraz jest dobrze i to najważniejsze!
Wszystkie zdjęcia są piękne, bardzo udane!
Udanego Urlopu, Agnieszko!