lipca 19, 2017

lipca 19, 2017

Ławeczka pod bzem

źródło


Czytelnicy mojego bloga wiedzą, jak bardzo polubiłam pióro Pani Agnieszki Olejnik, to też wyczekiwałam najnowszej zapowiedzi. Ławeczka jawiła się wspaniałą powieścią w sam raz na letnie popołudnia. Gdy tylko otrzymałam swój egzemplarz, zasiadłam do czytania. A o swoich wrażeniach napiszę poniżej.


Iga mieszka wraz ze swoją matką i jej partnerem w małym mieszkanku. Niby jest już dorosła i mogłaby żyć na własny rachunek, jednak po zdarzeniu, które wydarzyło się jakiś czas temu, a dokładniej mówiąc następstwach tego, co stało się w jego wyniku. Kobieta musiała porzucić studia i dorabiać w salonie fryzjerskim matki, którego prawdę powiedziawszy, szczerze nie znosiła. Co innego książki, te mogła czytać nałogowo. Marzyła się jej własna biblioteczka, a jeszcze lepiej własny dom. Ten niestety, nie miała szansy kupić. Chyba że los obdarowałby niespodziewanym przypływem gotówki.

Pod wpływem chwili Iga wraz z przyjaciółką Agatą postanawiają wypełnić kupon totolotka i sprawdzić, czy szczęście się do nich uśmiechnie, jednocześnie obiecując wzajemnie, że ta, dla której padnie szczęśliwy traf, podzieli się z drugą nagrodą.

Okazuje się, że szczęście uśmiecha do Igi, która nagle zostaje posiadaczką dwudziestu milionów złotych. Mówi się, że brak pieniędzy utrudnia życie, ale nadmiar również może sprawić kłopot. Zwłaszcza dla kogoś, kto od lat żyje w uzależnieniu od własnej matki. Nie wie, czego od życia oczekuje. Poza jednym — ławeczką pod bzem. Teraz to marzenie ma szansę się z iścić, ale droga do niego, okażę się dosyć przebojowa...

Iga, dziewczyna, która nie poczuła głębszego uczucia do żadnego mężczyzny. Nagła posiadaczka milionów. Przyjaciółka z ciągłymi zawirowaniami sercowymi. I niespodziewani adoratorzy... Jak zakończy się cała historia?
 
 


Kiedy zapoznałam się z fragmentem książki, który otrzymałam jeszcze na długo przed finalnym egzemplarzem, byłam bardzo pozytywnie nastawiona. Ponieważ zapowiadała się naprawdę ciekawie i dosyć inaczej do tych, z którymi do tej pory miałam styczność. Jeśli mowa o twórczości autorki.

Niestety, gdy zaczęłam zagłębiać się w kolejne strony, coraz częściej odnosiłam wrażenie, że fabuła zaczyna, brzydko mówiąc — zalatywać absurdami. Kojarzącymi się z inną rodzimą pisarką, bardzo lubiącą odlatywać w swoich fantazjach względem fikcji literackiej.

Co najgorzej, mijając połowę, doszłam do przykrego wniosku, że książka po prostu zaczyna mnie nudzić. Akcja nie miała ani tempa, ani porywów, które by podbijały emocje. Mało tego, było coraz bardziej przewidywalne. Szczerze mówiąc, właśnie po przekroczeniu połowy wiedziałam, jakie będzie zakończenie. I żałowałam, że tak uparcie czytałam. Ponieważ te wszystkie niby zabawne scenki, które serwowała główna bohaterka, były dla mnie troszkę żenujące.

Jestem w lekkim szoku. Poznałam i zachwyciłam się Panią Olejnik, jeszcze, kiedy napisała książkę skierowaną dla dzieci. Później było tylko lepiej. Byłam przekonana, że nie jest w stanie mnie rozczarować. Bo przecież ktoś piszący tak dobrze, nie może wymyślić nijakiej fabuły. A tak niestety było. Tytułowa ławeczka, no niestety, samo marzenie bohaterki to za słaby filar, by stworzyć całość.

Nic tam się nie trzymało ładu i składu. Panowie pojawiający się w tak absurdalnych okolicznościach, jeszcze głupsze były ich pobudki. Nie wiem. Chcę zapomnieć, że przeczytałam tę książkę, że napisała ją moja autorka. Wmawiam sobie, że był to spadek formy, do której każdy ma prawo.

Nie polubiłam bohaterów, nie potrafiłam wciągnąć się w wydarzenia, których zresztą nie było. Iga albo szukała czegoś w sklepach internetowych, albo wymyślała kolejne kłamstwa swojej matce. No i jeszcze snuła marzenia jak uwieść jednego z facetów, którego wmówiła sobie, że kocha.

Odnoszę wrażenie, że książka została napisana naprędce. Ot był jakiś zamysł z ławeczką. Wizja, która nie udźwignęła całości. Szkoda wielka.



Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Czwarta Strona

17 komentarzy:

  1. Ja tez czytałam tę ulotkę. I już wtedy zauważyłam, że pierwsze stroniczki są dobre, a później coś moje zainteresowanie spadło

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że lektura Cię nie porwała. Ale okładkę ma piękną, przykuwa wzrok.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z Tobą, że nie jest to najlepsza powieść autorki, ale mnie osobiście nie przeszkadzała ta przewidywalność i niektóre absurdalne sytuacje, gdyż skupiłam się bardziej na samym przekazie tej książki. Jedynie czuję niedosyt z powodu słabego wątku miłosnego, ale więcej ujawnię w swojej opinii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, mnie trudno było się odnaleźć w kategorii, ani romans, na obyczaj za słabe. Wątku miłosnego na lekarstwo, no czuję okrutny niedosyt:/

      Usuń
  4. Trochę przykro, że zawiodła Cię ta książka, ale w życiu napotkasz się na o wiele lepsze, więc nie ma się co martwić.

    To i tak nie była moja tematyka, więc raczej minęłabym się z tym tytułem i oddała do wiecznego zapomnienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie jak piszesz. Będą jeszcze fajniejsze książki:)

      Usuń
  5. O kurczę, tego się nie spodziewałam... Byłam pewna, że otworzę Twoją opinię i poczytam zachwyty, jak zwykle (i u Ciebie, i u mnie). Ja "Ławeczki" póki co w planach nie mam, najpierw chcę skończyć "Wszystkie smaki życia", ale potem miałam zamiar po nią sięgnąć. I nie powiem, żebyś nastroiła mnie optymistycznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, powiem Ci, że "Wszystkie smaki życia", mnie zachwyciły, myślę, że i Tobie przypadną do gustu. No a ławeczka, cóż... nie trafiła do mnie xD

      Usuń
  6. Ojej, a ja książki pani Agnieszki bardzo lubię. I na tę też czekałam... będę musiała sama się przekonać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nio ja właśnie też bardzo lubię książki Pani Agnieszki, no trudno.

      Usuń
  7. Zalatuje trochę - jak sama przemyciłaś w recenzji - książkami pani Katarzyny :) czyli absurd goni absurd :) Ładna okładka, ale środek robaczywy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie za bardzo leciało panią Katarzyną, aż nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. No cóż. Miejmy nadzieje, że to wypadek przy pracy;)

      Usuń
  8. Przepraszam, że się wtrącę. Z zasady nie zabieram głosu w sprawie własnych książek, a już na pewno nie reaguję na negatywne recenzje - ale tym razem muszę coś powiedzieć. Mianowicie w mojej powieści rzeczywiście pojawiają się absurdalne sytuacje, ponieważ jest to taka odmiana humoru. Ja sama uwielbiam humor absurdalny (np. "Różowa pantera", "Robin Hood. Faceci w rajtuzach" itd.) i czasem przemycam go w książkach, choć oczywiście w formie znacznie łagodniejszej niż występuje on np. we wspomnianych filmach.
    W "Ławeczce..." poza Rafałem i jego rodziną nikt nie został potraktowany poważnie, ta książka to jeden wielki żart z łzawych komedii romantycznych. Sądziłam, że jest to czytelne, bo język też jest "niepoważny".

    Oczywiście macie prawo stwierdzić, że to gniot, macie prawo mieć inne poczucie humoru itd. Ale proszę mi nie zarzucać absurdów, bo to tak, jakby zarzucać "Jasiowi Fasoli", że jest mało prawdopodobny.

    Pozdrawiam, Agnieszka Olejnik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Agnieszko,

      Ja niestety w książce nie odnalazłam nic , co mogłoby mnie doprowadzić do śmiechu, wręcz przeciwnie. A sytuacje, które według Pani miałby być celowym zabiegiem humorystycznym, nie spowodowały choćby uśmiechu. I jeśli jeszcze w całość wpleść tak poważną sprawę jak w przypadku wiadomego bohatera jawi się dosyć dziwnie. Miło, że było wspomniane coś takiego, ale chyba nie w powieści, która jak sama Pani napisała miała być żartem. Cóż możliwe, że to ja się nie znam. Moje poczucie humoru jest słabe.

      Napisałam jak odebrałam całość. Zawsze piszę szczerze. Bardzo lubię poprzednie Pani książki i szczerze polecam. Tutaj niestety nie umiałam i nie mogłam napisać nieprawdy.

      Niestety ani Jasia Fasoli, ani Pantery nie lubiłam. Najwidoczniej tu tkwi mój problem;)

      Pozdrawiam Panią serdecznie

      Usuń
  9. Szkoda, że się aż tak rozczarowałaś. Ja się świetnie bawiłam, potraktowałam ją też trochę jak przerywnik między kryminałami.

    OdpowiedzUsuń
  10. Miałam na nią ochotę, ale teraz mam wątpliwości czy nie zmarnuję na nią czasu :(

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger