Jak wiecie, mam dość specyficzne podejście do twórczości Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Kiedy już wydawało mi się,że zostałam kompletnie zrażona do jej książek, w ręce wpadła mi inna jej powieść, mroczna i chwilami straszna. I to właśnie dzięki niej stwierdziłam,że ta autorka naprawdę świetnie pisze. Tylko najwidoczniej podoba się w innej odsłonie. Troszkę z lękiem, ale i z ciekawością sięgałam po pierwszy tym trylogii. Jakie są moje wrażenia? I czy znowu się nie zraziłam?
Poznajemy Zuzannę, kobietę sukcesu, której życie kręci się wokół pracy. Dzierżąc wysokie stanowisko musi wywiązywać się ze swoich obowiązków bardzo dokładnie, w końcu odpowiedzialna kobieta zdaje sobie sprawę,że wizerunek firmy to zgrana i zdyscyplinowana załoga, dlatego ona nie pozwala na żadne potknięcia, nie jest koleżanką, wymaga i oczekuje konkretów. Nie mając litości nawet dla siebie samej. Toteż już od wielu lat zapomniała co to życie prywatne przed godziną dziewiętnastą. Uważając by wyjść z biura ze świadomością dopilnowania każdej sprawy. Zuza ma również rodzinę, dwie siostry i rodziców, ale od dłuższego czasu nie miała okazji się z nimi widywać. Praca zbytnio ją pochłaniała. dlatego też gdy mieszkająca w Chorwacji Gabrysia postanowiła zorganizować spotkanie ich trójki czuje nikłą chęć, ale z drugiej strony nie może pozostawić tego wszystkiego bez jej nadzoru... Jednak dzięki nieoczekiwanemu zwrotowi akcji kobieta pakuje walizki i udaje się na kilka dni odpoczynku, nieświadoma tego,że przeszłość nagle stanie jej przed oczami i to dosłownie, nie tylko w przenośni. Dawno ukrywane uczucie nagle powróci, zaś ona Zuzanna będzie musiała podjąć decyzję. A wszystko w otoczeniu pięknej scenerii, szumiących fal oraz smakowitymi winami popijanymi w towarzystwie ukochany, zwariowanych sióstr.
Lawendę można określić jako lekkie czytadło, do relaksu , poduszki i w podróż. Nie znalazłam w niej porywającej fabuł, która wciągnęłaby mnie do tego stopnia, aby podczas czytania zastanawiać się co będzie dalej, wręcz przeciwnie. Dziwnym trafem całość jest niesamowicie przewidywalna, do tego stopnia,że wręcz nie dziwiła mnie żadna decyzja podjęta przez bohaterów. Nawet cienia zaskoczenia nie otrzymałam. Widocznie w ten sposób ta książka miała być napisana. I była. Z tego co się zorientowałam autorka potrafi i to bardzo dobrze budować napięcie, grać na emocjach, ale kiedy tego chce. W przypadku Lawendy, akcja toczyła się leniwie, bez żadnych porywów, zaleciało romansem, obyczajówką. Pozycja nie wymagająca myślenia, żadnego zmuszania do analizowania wydarzeń, czyli w sam raz do odstresowania. Uważam,że Lingas-Łoniewska znacznie lepiej odnajduje się w innej kategorii, te typowe kobiece są bez wyrazu, ale to tylko moje zdanie. Oczywiście nie mogę powiedzieć,że książka jest zła, nie. Całkiem przyzwoita, pozwala oderwać się od rzeczywistości, tak jak to było w moim przypadku zapomnieć o szalejącym stresie. Czyli swoje zadanie spełniła bardzo dobrze. W dodatku zakończenie sprawiło,iż naprawdę zaciekawiła mnie kolejna część, wydaje mi się,że tutaj akcja nabierze rozpędu, zaś bohaterowie zadziwią nie jeden raz.
Polecam, ponieważ książkę czyta się naprawdę lekko, historia sama w sobie nie jest czymś odkrywczym, ale nic nie stoi na przeszkodzie przeczytać jeszcze raz o zawirowaniach sercowych nowych nieznanych postaci.
PREMIERA KSIĄŻKI -25. 10. 2014 rok.
Bardzo lubię książki autorki więc i tę z chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś się skuszę:)
OdpowiedzUsuńTo inne oblicze autorki, ale dla mnie sama przyjemność ;) Uwielbiam wszystkie powieści autorki i w jej przypadku nawet nie silę się na obiektywizm, a co ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam dwie książki autorki, jedna była rewelacyjna "Szósty", ale niestety druga "W szpilkach od..." bardzo mnie zawiodła, czy skusze się na te - może kiedyś.
OdpowiedzUsuńTej autorki czytałam tylko ,,W szpilkach od Manolo", chciałabym poznać jej kolejne książki :)
OdpowiedzUsuńCzytałam "Szóstego" tej autorki, ale to pozycja z gatunku sensacji. Nie wiem czy przedstawiona przez Ciebie spodobałaby mi się równie mocno jak tamta...
OdpowiedzUsuń