Zawsze, odkąd pamiętam, interesowały mnie z reguły książki spokojne, czasem z mocno przewidzianą z góry fabułą, gdzie nic i nikt nie mogło mnie zaskoczyć. Nawet jeśli chodzi o filmy o podobnej tematyce, też nie są mi bliskie w żadnym stopniu.
Przed przeczytaniem Złe dziewczyny nie umierają zadałam sobie pytanie – Wiktoria, co cię napadło? Czemu horror i dlaczego o takiej treści? Przyznam szczerze: NIE WIEM. Może dlatego, że to po prostu moje ukochane wydawnictwo Feeria Young, może dlatego, że zafascynowała mnie okładka... Powodów pewnie jest kilka, ale bądź co bądź, ja – niczego nie świadoma amatorka, postanowiłam zagłębić się w historię stworzoną przez Katie Alender. Z góry byłam przygotowana na kompletną porażkę oraz na fakt, że nic z tego nie wyjdzie, a jedyne, co we mnie pozostanie, to nutka goryczy i rozczarowania. Ale, moi Drodzy! Nic z tych rzeczy i nie tym razem!
Główną bohaterką jest Alexis – typ buntownika, która często pakuje się w tarapaty i wagaruje, skutkiem czego, dziewczyna przynajmniej raz w tygodniu pojawia się na dywaniku u dyrektora. Nie jest też nie wiadomo jak popularna w swojej szkole, z reguły traktują ją jako jakiegoś dziwaka z różowymi włosami. W domu dziewczyna też nie może czuć się swobodnie. Jej matka, kompletnie pochłonięta pracą, nie ma czasu dla swoich córek. Ojciec natomiast niespecjalnie sprawdza się w roli opiekuna i głowy rodziny. Alexis większość czasu spędza w swoim ciemnym pokoju, wywołując zdjęcia. Inaczej jest u Kasey – osoby, z którą główna bohaterka ma całkiem niezły kontakt. Jej siostra od zawsze była dziwna i inna, a wszystkie jej dziwactwa są traktowane z przymrużeniem oka. Sprawa wymyka się spod kontroli, gdy dziewczynka zaczyna rozmawiać z lalkami i pojawiać się wszędzie tam, gdzie Alexis. Jak się potem okazuje – Kasey została opętana przez złego ducha, co skutkuje tym, że stanowi zagrożenie dla całej rodziny. Alexis postanawia działać i spróbować uratować sytuację. Czy jej się uda? Czy wszyscy wyjdą z tego cało? Jak dalej potoczą się losy dziewczyn i ich rodziców? Przekonajcie się sami!
Od pierwszych stron książka całkowicie mnie pochłonęła, a jej sarkastyczny klimat i cięte riposty, które można zauważyć w nienagannym stylu autorki, zmusiły mnie do wybuchania śmiechem lub po prostu uśmiechu. Elementy te sprawiły, że napięcie, które rosło w znaczącym stopniu zostało rozładowane. Ale tylko do pewnego momentu...
Żeby była jasność – nie spotkałam się tu z niczym nowym, ale wszystko zostało tak plastycznie skomponowane w piękną całość, że aż wstyd byłoby o tym nie wspomnieć. A co najważniejsze (przynajmniej dla mnie) – pozycja ta niesamowicie pobudza wyobraźnię i wywołuje gęsią skórkę prawie na całym ciele. Bohaterowie są poddawani różnym uczuciom, czasem skrajnym – od sympatii po znienawidzenie, ale to w niczym nie przeszkadza takiemu czytelnikowi-amatorowi, jakim jestem ja.
Podsumowując, gorąco polecam nowe dzieło wydawnictwa Feeria Young, któremu jednocześnie pragnę gorąco podziękować za możliwość zapoznania się z tą pozycją. To była niezapomniana przygoda i już teraz z niecierpliwością czekam na kolejną część!
Horrory niestety nie dla mnie..
OdpowiedzUsuńteż tak myślałam! :)
UsuńKsiążka fajna, momentami straszna, ale wielkim horrorem bym jej nie nazwała :) Ciekawa opinia :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, zapraszam częściej :)
UsuńJa sobie odpuściłam... ale coś sądzę, że nie na zawsze :)
OdpowiedzUsuńwróć koniecznie, naprawdę warto! ♥
UsuńPowieść zbiera same pozytywnie opinie, więc oczywiście jestem jej ciekawa, zwłaszcza że należy do mojego ulubionego gatunku :)
OdpowiedzUsuńmiłej lektury! :)
UsuńO sarkastyczny klimat i cięte riposty to coś dla mnie ! Koniecznie muszę przeczytać :D
OdpowiedzUsuńpolecam!
Usuń