grudnia 08, 2019

grudnia 08, 2019

Każdy pies ma dwa końce



Dzisiaj przyszłam z książką, którą znam jeszcze z czasów przełomu dzieciństwa i dojrzewania. Był to dla mnie dosyć ciężki etap, dlatego moja mama, by jakoś załagodzić te wszystkie wahania nastrojów, podrzuciła mi dwie książki. Pierwszą było Nie głaskać kota pod włos, druga to prezentowana dzisiaj. I tak się jakoś stało, że rodzina Leśniewskich i główne postacie, czyli Bąble, stały się dla mnie Panaceum na wszystkie smutki. 

Oddałam serce tym książkom i pozostały ze mną przez wiele lat. Później dorosłam, a one odeszły w kąt. No i teraz, po przeszło 15 latach, postanowiłam przeczytać ponownie. Te, dzięki którym przetrwałam. Czy było jak kiedyś? Gorzej, a może lepiej? O moich wrażeniach i o tym, że warto mieć przy sobie Bąble, napiszę za chwilę. 

Rodzina Leśniewskich szykuje się do wakacji, w skład w chodzą rodzice, bliźniaki Beata i Paweł, zwane przez bliskich Bąble, a to dlatego, że oboje rosną wszerz niż we wzwyż. Jest jeszcze Agnieszka i Leszek. Najstarsi z rodzeństwa, chociaż ja nie pamiętam, które było starsze, w każdym razie dzieli ich jedynie rok. Także no. 

Wróćmy do fabuły, rodzina szykuje się do wyczekiwanych wakacji i urlopu. O ile Agnieszka już wie, jak spędzi pierwszy miesiąc odpoczynku, tak pozostali, nie do końca mają pomysł. Tato niestety nie otrzymał obiecanych wczasów, przez co można by rzec, pozostali na lodzie w środku sezonu letniego. To też, Leszek postanowił wziąć sprawy w swoje ręce, jako prawie dorosły młodzieniec - ma chyba 13 lat. Planuje wraz z kolegami ze szkoły udać się na plantacje malin. Wieść ta wywoła w domu spore zamieszanie. Chociaż maliny, będą niczym w porównaniu z tym, co zmajstruje dwójka najmłodszych latorośli.

Bo gdy dorośli uporają się z nieco chaotycznym planem urlopowym i wszystko będzie sprawiało wrażenie poukładanego, bliźniaki nieświadomie wpakują się w niezłe tarapaty. A wszystkiemu będzie winna akcja odchudzająca i ogórki. 

Nie będę pisała zbyt wiele o fabule. Z kilku powodów, pierwszy to brak tekstu dotyczącego pierwszej części. Musiałabym zbyt wiele zdradzić, a z tego, co widzę, jest sporo osób nieznających tej starej, acz wspaniałej mini serii. Druga sprawa to po prostu radość. Z czytania i odkrywania kolejnych fragmentów przygód. 

Bo musicie mi uwierzyć na słowo, już od pierwszej strony autorka zabiera nas pod skrzydła i przenosimy się do Warszawskiej rodziny lat 70, gdzie toczy się takie zwyczajne, ale urocze życie. Bez żadnego kolorowania, patosu. I chyba za tą szczerość Krystyny Boglar pokochałam te książki, Bo nie bawi się w zabarwianie rzeczywistości, ale pamiętać musimy kiedy powstały. Wtedy, mimo wszystko, pisarze potrafili pisać pięknie i bezpośrednio. Określenie tłuściochy, w odniesieniu do bliźniaków, nikt nie uważał za obraźliwe, bo takim nie było. Ot, po prostu dosadne. Teraz? Teraz z pewnością autorka dostałaby burę, nakaz poprawy, albo usunięta. Bo jak to? Nie można. 

I tak podczas czytania, możemy wspaniale wczuć się w zupełnie inne czasy, niby nie tak odległe, a jakby mające w sobie to coś. Zabawy podwórkowe, wiedza gdzie i o której przesiadują koledzy z klatki. Mimo braku telefonu, komputera, każdy się potrafił odszukać. Chyba dlatego, tak bardzo kocham te książki. Bo są prawdzie. 

No ale, nie narzekam na nasz dwudziesty pierwszy wiek. Musimy docenić co mamy.  I nie zapomnieć, o książkach, które po prostu same się czytają. Naprawdę, ja miałam swego czasu taką fazę, że po zakończeniu obu, zaczynałam od nowa. W rezultacie moje egzemplarze się rozsypały. Ten, tu na zdjęciu, zakupiłam sobie na Mikołaja. Chciałam to stare wydanie. To, które tak mocno pokochałam. I gdy czytałam teraz, po tych 15 latach z hakiem, czułam się najszczęśliwsza pod słońcem. Już nie mogę się doczekać, kiedy trafi do mnie Nie głaskać kota pod włos i znowu będę mogła, na kilka chwil cofnąć się w czasie. 

Jeśli jeszcze nie znacie tych książek, ręczę, obiema nogami i rękami. Kupujcie, szukajcie w bibliotekach. I czytajcie. Nieważne ile macie lat. 




3 komentarze:

  1. Nie znam tych książek, pierwszy raz o nich słyszę. Chyba fajną masz mamę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze, musze je nabyć. Myślisz, że jeszcze się da?

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak zachęcająco piszesz o tej książce kochana, że chciałabym ją przeczytać natychmiast. 😊

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger