grudnia 10, 2019

grudnia 10, 2019

Listy do utraconej



Nie pamiętam od kiedy ta książka leżała na półce. Nie wiem, dlaczego tak długo czekała na swoją kolej, bo przecież wiedziałam, że chce przeczytać. A jednak, czas leciał, a ona czekała na moment, gdy w końcu po nią sięgnę. I oto, trafiła w moje ręce i zaczęłam czytać. 
Wiecie jak to jest z młodzieżówkami? Jedne trafiają do człowieka już od pierwszych linijek, inne nie można przetrawić, ale się doczytuje do końca. Jeszcze są te, które odrzuca się w kąt i nie wraca już nigdy. 

Nie wiedziałam jak będzie z Listami, ale gdzieś w środku poczułam, że ta pora jest najwłaściwsza i odbiorę ukazaną historię tak, jak powinnam. Przeczytałam, teraz chcę przekazać słowami, uczucia, które towarzyszyły mi podczas lektury, 


Juliet przeżyła tragedię. Straciła mamę, która zginęła w wypadku samochodowym. Od tamtej pory, dziewczyna często pojawia się na cmentarzu, to miejsce, stało się dla niej bardzo ważne. I chociaż zdaje sobie sprawę, że ta, którą straciła jej nie usłyszy, nie potrafi przestać przychodzić. Zwłaszcza, że ma pewien powód. Julie pisze do matki listy, przelewa na kartki papieru uczucia, które jej towarzyszą, ma świadomość o absurdalności sytuacji. Bo te listy nigdy nie zostały i nie zostaną przeczytane, ale robi to, bo tego potrzebuje. 

Declan jest tak zwanym złym nastolatkiem. Za przewinienie, które dokonał musi odbyć prace społeczne. Jego zadaniem jest dbanie o czystość na cmentarzu. Praca jak każda inna. W końcu odrobi te kilkadziesiąt godzin i będzie miał z głowy.  Podczas przygotowywania miejsc wokół nagrobków do koszenia, znajduje list. Czyta go i poruszony słowami, postanawia odpisać. Dwa słowa. Tylko dwa słowa. 

Dla Juliet odkrycie wiadomości na liście do matki będzie wstrząsem. Nie dość, że niepowołana osoba ośmieliła przeczytać prywatną korespondencje, to jeszcze coś dopisała. Niby tylko dwa słowa, można by pomyśleć pomyłkowe. A staną się bardzo ważne dla obojga nastolatków. 


Pierwszy list, który rozpoczyna swoją historię, działa na czytającego. I już po nim, może spodziewać się, jakie emocje będą nam towarzyszyły podczas czytania. Historia ukazana przez autorkę, jest bardzo przygnębiająca i wzbudza wiele smutku. 

Zmagania tych dwoje nastolatków, którzy przeszli w swoim życiu przez rozpacz, gniew i poczucie odosobnienia. Każde próbowało poradzić w przeróżne sposoby. Często ranili siebie samych, nie zdając sobie z tego sprawy. Ból, gniew i rozpacz mieszały się ze sobą. 

Juliet uciekała na cmentarz do mamy, której i tak nie było. Jednak to ostatnie miejsce, które łączyło ją z tą, za którą tak potwornie tęskniła i nie potrafiła poradzić ze stratą. Dziewczyna miała dosyć słuchania porad, oczekiwań, kiedy powinna zakończyć żałobę. Bo czy można w końcu pogodzić się ze śmiercią najbliższej osoby? Jest jakaś konkretna data od do? 

Declan żył w głębokim poczuciu winy. Nie rozumiał, że na pewne zdarzenia po prostu nie mógł mieć wpływu, a jeśli nawet ktoś ponosił odpowiedzialność, za tragedię jaka się stała, nie był to on. Niestety, latami żył w przeświadczeniu, że zawalił. I teraz musi ponieść konsekwencje. Oddalał się od matki, oddalał od innych ludzi. Jedynym człowiekiem z którym rozmawiał, ufał i mógł liczyć w każdej chwili na wsparcie, był przyjaciel Rev. Poza nim, Declan był sam. Unikali go koledzy, unikali go nauczyciele, unikali we własnym domu. Zbuntowany, zły chłopak, po którym należało się spodziewać wszystkiego co najgorsze. 

Juliet i Declan znają się ze szkoły. Nie przepadają za sobą. Ona się go boi i nie wie, jak ma zachować w obecności chłopaka o najgorszej reputacji. On, nie wie, co ma myśleć o dziewczynie, która wydaje się na rozpieszczoną nastolatkę. 
Piszą do siebie listy, zwierzają z najbardziej skrywanych sekretów i przeżyć, nie mając pojęcia, że są tak blisko. Nie chcą zdradzać swojej tożsamości, nie chcą burzyć porozumienia jakie się między nimi zrodziło. Tragedie i potrzeba zrozumienia połączyła ze sobą. Jak zareagują, kiedy dowiedzą się kim są w rzeczywistości?

Ogrom smutku, który spada podczas czytania, chwilami przytłacza. Ta książka, jest wspaniale napisana, Dotyka ogromu problemów, odkrywa w człowieku to, co potrafi zniszczyć. Nie ukazuje samych nastolatków. Tutaj problemy, jakie dotknęły tych dwoje, a raczej tragedie, są o wiele bardziej złożone. Trudno jest napisać dokładnie, by nie zdradzić ważnych elementów całości. Myślę, że każdy, kto zechce zapoznać się z tytułem, powinien sam odkrywać po kolei, etap po etapie tajemnice Juliet i Declana, ale nie tylko ich samych, jak się później okazuje. 

Uważam, że autorka stworzyła genialną młodzieżówkę, którą śmiało można czytać w każdym wieku. Mnie Listy do utraconej ogromnie poruszyły, czytałam dopóki nie skończyłam. Warto było. Przeżywałam wszystko, z czym zmierzali się bohaterowie. Wczuwamy się na zmianę, w Juliet i Declana, przyglądamy się ich reakcjom na zdarzenia, które doświadczają oboje, mając wgląd na odbiór każdej z nich. Dzięki temu, tak bardzo odczuwa się całą historię. 

Cóż mogę jeszcze napisać? Dawno nie czytałam tak dopracowanej książki, wspaniałą, czytajcie. Naprawdę warto!




4 komentarze:

  1. Na pewno przeczytam tę książkę. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest to jedna z moich ulubionych powieści. Bardzo mi się podobała :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszyscy wychwalają tę książkę, więc MUSZĘ ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko, ta książka czeka na mnie już tyle czasu, że aż wstyd :x

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger