Anię z Zielonego Wzgórza poznał niemalże każdy - jedni z przymusu, bo szkolna lektura. Inni dobrowolnie sięgali po książkę opowiadającą historię sławnej rudej dziewczynki i jej opiekunów. Ja pierwszy i aż do tej pory - ostatni raz, czytałam jeszcze w szkole podstawowej. Nie umiem powiedzieć, bym zapałała miłością do książki. I gdy skończyłam, po prostu nie kontynuowałam dalszych losów bohaterki. Przyczyna była bardzo prosta, nie polubiłam Ani, jej gadulstwa i skrajnych emocji, które mnie wręcz męczyły.
Nigdy mnie nie ciągnęło by powrócić do tej książki. Aż do teraz, kiedy to, rozgorzała dyskusja, a wręcz widziałam słowa krytyki i rozczarowania, na temat przekładu słynnej książki, które poczyniła Pani Anna Bańkowska. Pierwszy raz, zapamiętałam imię i nazwisko tłumacza. Jestem, niestety ignorantką i nie sprawdzam kto podjął się tego trudu - wiem, nie powinno się tak robić.
W każdym razie, już zmiana tytułu wzbudziła ogromne wzburzenie, poryw emocji i reakcje - ależ jak to?! Stwierdziłam, że skoro zmiana wzgórza na szczyty wywołało taki ogrom niechęci, należy sprawdzić i zbadać wręcz sprawę. Dlaczego pani Anna, dopuściła się takiego "niegodziwego" czynu. Osobiście uważam, że spolszczanie imion, jest zbrodnią, dlatego fakt, że Ania jest Anne, a Maryla Marillą, bardzo mnie ucieszyło. Z pewnością, osoby znające książki na pamięć, znalazły wiele różnic. Ja nie, bo to było moje drugie spotkanie z tą sławną serią, więc po prostu czytałam.
O losach Anne, słyszał chyba już każdy, więc nie będę się zagłębiała w opis fabuły, ponieważ nie widzę najmniejszego sensu. Napiszę natomiast, o moich odczuciach względem tłumaczenia. Bo na początku, jest bardzo ciekawy i rozjaśniający wstęp od pani tłumaczącej. Wyjaśnia, dlaczego tytuł został zmieniony, co on, tak naprawdę oznacza i dlaczego, pokusiła się o dokładne przełożenie słów autorki.
Według mnie, tak dokładna interpretacja, jest bardzo dobra. Możemy dzięki temu, przybliżyć sobie, postać autorki, zobaczyć jej oczami osadę, w której mieszkała Anne wraz z opiekunami. Nie rozumiem, dlaczego zwolennicy poprzednich wydań, podnieśli aż takie oburzenie - a uwierzcie, w ostatnim czasie, nie miałam głowy na afery książkowe. I skoro ta, do mnie dotarła, to naprawdę musiało być głośno. Z jednej strony, było mi żal pani Anny, bo w końcu zrobiła kawał porządnej roboty, podeszła do tego przedsięwzięcia naprawdę dokładnie, zasięgnęła różnej wiedzy na temat autorki i oryginału, szukała jak najdokładniejszych tłumaczeń, więc dlaczego została skrytykowana? Później jednak, uznałam, że cały szum wokół tego wydania, mógł wyjść na dobre. W końcu, czytelnicy - w tym ja, zainteresowali się tłumaczem. Nie ma tego złego.
Ja się zdecydowałam po wielu latach, by odświeżyć książkę - przyznam szczerze, spędziłam bardzo przyjemnie czas. Anne wprawdzie dalej mnie męczyła, ale później było już lżej. Etap zanim, podrosła, nie jest moim ulubionym. Na szczęście, w dorosłości jest dosyć znośna. Przyznam również, mnie najbardziej, podoba się postać Marilii, to właśnie dla niej, czytałam tę książkę. Jestem ciekawa, jak będzie z kolejnymi częściami, których nigdy nie przeczytałam.
Mam nadzieję, że będą tłumaczenia właśnie kolejnych części. Tymczasem, muszę czytać w wersji starszej, gdzie Marilla jest Marylą, a Rachel Lhynde, Małgorzatą. Cóż, jakoś przegryzę te niedoskonałości.
Mogę jeszcze dodać, że w mojej ocenie, warto przeczytać właśnie to wydanie książki. I jako pierwsze podejście, czy właśnie spojrzenie z odświeżonym tłumaczeniem. Nie ma sensu się zrażać tytułem - wszystko jest wyjaśnione. Polecam.
Kiedyś oglądałam serial o przygodach Ani
OdpowiedzUsuńSkorzystam z polecenia, ja jeszcze mam dwie papierowe wersje "Emilki". A "Ania" papierowa albo w piwnicy, albo gdzieś wydana ;-) . Pozdrawiam serdecznie. Ps. Mój Kindle 3 Paperwhite działa długo, jeśli się wyłączy wi - fi w nim :-) .
OdpowiedzUsuńU nas tez odbyła się dyskusja na ten temat właśnie i przyznam, że wolę pierwszy przekład, chyba ze ktoś czyta pierwszy raz.
OdpowiedzUsuńCo jakiś czas jest głośno o różnych tłumaczeniach. Z ciekawości może zajrzę do tego wydania. Zawsze warto pamiętać, że praca tłumacza to nie tylko przekład, ale też swego rodzaju twórczość. Tłumacz też adaptuje dla konkretnego odbiorcy i nieco interpretuje tekst po swojemu, wiele zależy od jego indywidualnych preferencji, środowiska, poglądów epoki w jakiej żyje. Czasem tłumaczenia nie są dokładne, bo nie wszystko się da przełożyć bezpośrednio, a czasem chodzi o lepsze brzmienie słów. ;)
OdpowiedzUsuńZa dzieciaka przeczytałam "Anię z Zielonego Wzgórza". Teraz chyba bym nie zniosła tych dziewczęcych głupotek, choćby bohaterka miała na imię Anne
OdpowiedzUsuńJa bary lubiłam "Anię z Zielonego Wzgórza" jak byłam młodsza 😀
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce, ma różne skrajne opinie. Ja się chyba na nią nie skuszę
OdpowiedzUsuńPo prostu klasyka. Na temat tłumaczenia się nie wypowiem, bo nie drążyłam tematu
OdpowiedzUsuńja uwielbiam tę serię i czytałam w całości miliard razy, ale to tłumaczenie mnie zauroczyło
OdpowiedzUsuńOstatnio myślałam właśnie, żeby do niej wrócić. Jednak jakoś tak nie było kiedy. Twój post, to chyba znak, żeby się w końcu za to zabrać!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Ja nie czytałam Ani, przyznam z odrobiną skruchy, ale mam w planach! I może własnie moja historia zacznie się od "Anne"? :)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy zdecyduję się na poznanie tego nowego tłumaczenia, ale tylko dlatego, że mam już po prostu wszystkie tomy w innym wydaniu :) A Anię w dorosłym życiu jakoś bardzo polubiłam i książki Montgomery dawały mi taki przyjemny spokój i oddech.
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńJa akurat książki nie czytałam, nie pamiętam czy była moją lekturą a ja po prostu jej nie czytałam bo często nie było mnie w szkole czy zwyczajnie jej nie było. W każdym bądź razie oglądałam serial/film z 1985 i jestem zachwycona całą ekranizacją ( a wiem że na podstawie książki to było ich kilka) nie obejrzałam wszystkich więc nie mogę się odnieść do całości, nie czytałam książki więc nie mogę się odnieść do oryginału ale Anię, którą poznałam Kevinowi Sullivan pokochałam i chętnie do niej wracam :)
Pozdrawiam cieplutko ♡
Z ciekawością obserwowałam te kontrowersje związane z tłumaczeniem - głównie dlatego że sama miałam co do książki bardzo podobne odczucia co Ty. A teraz jeszcze bardziej kusi, aby jednak sprawdzić to nowe tłumaczenie ;)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa nowego tłumaczenia.
OdpowiedzUsuńOh very interesting darling
OdpowiedzUsuńChcę ją przeczytać, aby porównać do starej wersji.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze cieszę się, że w końcu spotykam osobę, którą też irytował ten rudzielec w szkole :P. Nigdy nie ogarniałam zachwytu nad Anią, ale jeszcze bardziej nie rozumiałam oburzania nad nowym tłumaczeniem. Jakby ktoś moja ulubiona powieść została inaczej i dokładniej przetłumaczona byłabym zachwycona. Na pewno lepsze to niż kojelne jednakowe wydanie w nowej okładce. Co do Anne zgadzam się z Tobą reklama w formie krytyki zadziałała. Może sami ją rozdmuchali... Jak do Ani mnie nie ciągnie nadal, tak to tłumaczenie trochę kusiło.
OdpowiedzUsuńJa cały cykl o Ani bardzo lubiłam. Zawsze kibicowałam Ani i Gilbertowi :D
OdpowiedzUsuńJa chyba pozostanę wierna klasykowi czyli " Ani z Zielonego Wzgórza" :)
OdpowiedzUsuńCoraz więcej książek o Ani, ale ja mam słabość do klasyki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie