Miałam ostatnio problem. Ze sobą. I chociaż nie bardzo lubię pisać prywatę na blogu, taką typową prywatę. To stwierdziłam, że dziś się wyłamię. Jakieś dwa tygodnie temu, pisałam post, bardzo emocjonalny, gdzie potrzebowałam dać upust temu, co działo się ze mną w środku. I zrezygnowałam. Usunęłam, bo stwierdziłam, że nie ma sensu.
Zauważyłam, że często nazwanie problemu, jest o wiele trudniejsze niż zmierzeni się z nim samym. Ja tak ostatnio miałam. O tym, że miesiąc z kawałkiem umarł mój tato, pisałam kilka postów wcześniej. Wiadomo, że było to, jedno z najtrudniejszych przeżyć. Tylko sytuacja, jest bardziej złożona. Bo żałoba sama w sobie, nie ma terminu. W pracy, oczekuje się, że gdy już zostały "odklepane", ceremonie pogrzebowe, wrócimy i będziemy pracowali jak dawniej.
I wiecie, ja na dwa tygodnie, po prostu się odłączyłam od tych ludzi. Nie umiałam rozmawiać, nie chciałam rozmawiać. Ba, każdy mój uśmiech, każde wypowiedziane zdanie, było katorgą. Wstawałam rano do pracy, ubierałam się i dodatkowo przywdziewałam niewidzialną maskę. Udawałam, że jest w porządku, chociaż wcale tak nie było. Teraz, dochodzę do nazwy postu.
Tak mocno, zapętliłam się w tym udawaniu, tak bardzo chciałam pracować na miarę swoich możliwości, że w pewnym momencie, przydusiłam te emocje, które w tamtym czasie, powinny były znaleźć ujście. A ja, zrobiłam to, co uznałam, że powinnam zrobić. Odcięłam się od nich.
Aż przyszedł moment, w którym zaczęłam czuć ból. Taki fizyczny, głowa, ręce, brzuch i nie wiem co jeszcze. Później, przestałam udawać miłą, byłam zła. Po prostu zła. Denerwowało mnie absolutnie wszystko. To, że ktoś się uśmiechał, to że inni chcieli się bawić bo karnawał. W środku wszystko we mnie buzowało. Chciałam być niemiła i chciałam żeby inni, czuli się źle.
Bo mi było źle. W środku wszystko we mnie krzyczało. Chciałam wykrzyczeć całemu światu, jak strasznie się czuje. Jak nie potrafię sobie poradzić z tym, co się stało. Że minął miesiąc, a ja mam w środku jedną wielką ranę i nie wiem, jak mam się nią zająć. Bo życie toczy się dalej, a ja mam wrażenie, jakby stanęło w miejscu i nie potrafię pójść dalej.
Dopiero gdy siadłam z moim R, zaczęłam mówić, że coś jest ze mną nie tak. Nie umiałam tego nazwać, ale zaczęłam próbować, porównać swoje uczucia. I wtedy do mnie dotarło. Stłumiłam te uczucia, nie pozwoliłam żeby do mnie docierały. Chciałam sprawić przykrość przypadkowym ludziom, żeby przenieść swoje cierpienie, żebym nie była w nim sama. To jest złe, ale dopiero jak o tym powiedziałam, zrozumiałam swój problem.
Przede wszystkim, przestraszyłam się, tego co poczułam te dwa tygodnie temu. Byłam w sklepie. Robiłam zwykłe zakupy, chodziłam między półkami. I zobaczyłam, cukierki, miętowe. Takie, które uwielbiał mój tato, musiał mieć zapas, więc zawsze w domu było kilka paczek. Gdy zobaczyłam te cukierki, nie mogłam złapać oddechy, zrobiło mi się słabo, przestałam widzieć. Ledwo wyszłam z tego sklepu, stanęłam na na parkingu i się rozpłakałam. Nie miałam pojęcia, że w ten sposób zareaguje, na widok głupich cukierków.
Nie mam pojęcia, czy kiedyś będzie lżej, Czy przyjdzie dzień, kiedy powiem - już się z tym pogodziłam. Teraz, balansuje pomiędzy tym, jak powinnam się zachowywać np, w pracy, a tym, co tak naprawdę czuje. Osoby postronne, mogą powiedzieć, no przecież już minął miesiąc. Dla mnie, to dopiero miesiąc. Zresztą, każdy przeżywa inaczej, ale ludzie mają cudowną zdolność narzucania, tego, kiedy i jak powinniśmy przeżywać swoje tragedię. Myślę, że przez oczekiwania innych, robimy sobie największą krzywdę.
Musiałam napisać ten post, czasem po prostu trzeba, dać upust temu, z czym w środku nie potrafimy sobie poradzić.
Bo nikt nas nie przygotowuje na to, jak poradzić sobie ze stratą kogoś bliskiego...
Otóż to! Każdy jest inny i każdy ma inne relacje rodzinne. To jest bardzo indywidualna sprawa. Każdy też ma inną wrażliwość. ...
OdpowiedzUsuńWyrazy współczucia z powodu straty bliskiej osoby. Rozumiem, że jest Ci teraz ciężko. Rany nie zagoją się tak od razu, potrzeba więc na to czasu...
OdpowiedzUsuńTłumione emocje - sama często mam z nimi problem i wiem, jak zatruwają od środka. Nie będę udzielać rad, bo sama uczę się z tym walczyć. Albo z wybuchami, znaleźć ten złoty środek najtrudniej.
OdpowiedzUsuńCo do przeżywania żałoby po stracie bliskiej osoby, zgadzam się z Moniką. Daj czas przede wszystkim sobie. Jeżeli ktoś się dziwi, że nie bawisz się w karnawale, naprawdę ma deficyt wrażliwości. W pracy możesz dawać z siebie teraz 80 zamiast 100% przykładowo. Spróbuj być nie tyle zirytowana na otoczenie, ile bardziej wyrozumiała wobec samej siebie.
Trzymaj się.
Chyba nawet terapeuci mówią, że rozwiazywanie problemu trzeba zacząć od nazwania go
OdpowiedzUsuńMoje kondolencje
OdpowiedzUsuńProblem zazwyczaj jest trudno nazwać. Żałoba po stracie kogoś bliskiego bywa okropna i może trwać nawet kilka lat, jednakże w sercu i wspomnieniach zawsze będziemy mieć tą osobę w pamięci. Pracowników raczej nie interesuje sytuacja osoby zatrudnionej, dlatego większość oczekuje, że każdy będzie pracował jak dawniej. Rozumiem twój ból, bo wiem jak to jest stracić bliską osobę. Emocji oraz uczuć nie warto tłumić w sobie. Nie dziwię Ci się, że rozpłakałaś się na widok tych cukierków, gdyż zwyczajnie ten produkt od razu skojarzył Ci się z tatą. Z mojego doświadczenia mogę Ci powiedzieć, że prędzej czy później będzie lżej, lecz blizna i pustka po tej osobie pozostanie. Nie wiem czy jesteś osobą wierzącą w Boga. W takich sytuacjach zazwyczaj człowiek zadaje sobie pytanie, dlaczego ten ktoś tak wcześnie odszedł, bo przecież mógłby jeszcze żyć. Ja wierzę w Boga chociaż moja wiara jest wyboista, dlatego wierzę, że twój tata jest w dużo lepszym świecie i kiedyś na pewno jeszcze z nim się spotkasz. Na śmierć kogoś bliskiego nikt z nas nie jest przygotowany i to jest jedno z najtrudniejszych przeżyć, które człowieka dotyka na tym świecie. Niemniej jednak życie toczy się dalej, dlatego warto mieć przy sobie osoby, które będą Cię wspierały i nie pozwolą popaść w depresję oraz całkowite załamanie. Życzę Ci dużo siły do przezwyciężenia tych trudnych dni i pamiętaj, że po każdej burzy prędzej czy później wyjdzie słońce :) Pozdrawiam ♥
OdpowiedzUsuńSerdecznie współczuję, to musi być bardzo przykre. Nie można hamować emocji, więc pisz, choćbyś miała kasować i znów pisać, to bardzo pomaga. Też straciłam rodziców, do dziś nie mogę się z tym oswoić :( Trzymaj się, potrzebujesz dużo czasu, żeby złagodzić ból, ale dasz radę <3 Też czasem piszę i kasuję.
OdpowiedzUsuńTeż współczuję Agnieszko :/ . Strata kogoś bardzo bliskiego jest okropna. A te miętowe cukierki - przypominają mi babcię ze strony Św. P. Taty - uwielbiała je . Pozdrawiam serdecznie :-) .
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro z powodu Twojej straty.
OdpowiedzUsuńW takiej chwili trzeba sobie dać czas... Każdy inaczej radzi sobie ze stratą... Nie mówię,że da się zapomnieć, ale blizny będą mniej boleć.
OdpowiedzUsuńDoświadczyłam podobnego po śmierci mamy. Niby wszystko było dobrze, ale traciłam na wadze, spodnie ze mnie spadały, nie potrafiłam odpoczywać nad jeziorem, łapałam się na tym, że chcę do niej zadzwonić, bo cos mi się przypomniało... wydawało mi się, że na ulicy widzę jej sylwetkę.
OdpowiedzUsuńTo trwało około roku.
bardzo współczuję... Może to oklepane, ale czas leczy razy. U nas dziadek zmarł w roku, kiedy miałam brać ślub. Było to trzy lata temu. Całą ceremonię przełożyliśmy bo nie wyobrażałam sobie jak gdyby nigdy nic normalnie sobie hulać
OdpowiedzUsuńDobrze jest wyrzucić z siebie, to co boli.
OdpowiedzUsuńWspółczuję straty tak bliskiej osoby, bo z tego co napisałaś tata był Ci bardzo bliski, a przecież nie zawsze tak bywa. Pięknie opisałaś swój ból. Mój zmarł dwa lata temu, ale ciągle jest w moim sercu, nawet dziś mi się śnił.
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro ;(
OdpowiedzUsuńMnie długo "dręczyły" wedlowskie czekoladki. Kupowałam je mamie, póki mogła jeść stałe rzeczy. Do dziś ich nie kupiłam, mimo że minęło już kilka lat.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się, co tu można więcej napisać. Emocje są dobre, nawet jeśli bolą.
Podobno czas jest najlepszym lekarstwem....ale to lekarstwo czasami nie działa....
OdpowiedzUsuńTłumione emocje w końcu muszą wyjść. Daj sobie więcej czasu na żałobę, jeśli możesz weź wolne, nie bój się płakać, nie bój się opowiadać o tacie. Może napisz post o nim, przelej wspomnienia na papier. Wyrzuć z siebie jak najwięcej. To nie uleczy rany ale pomoże, ranę już zaleczy tylko czas.
OdpowiedzUsuńJa sama bardzo sobie zniszczyłam psychikę tłumionymi emocjami. Niestety nadal często to robię jakby tyle lat na lekach niczego mnie nie nauczyło. Najpierw zmarła moja babcia a ja chciałam być silna, bo mama i jej rodzeństwo cierpią bardziej, bo młodsze kuzynostwo cierpi bardziej. Tak sobie wmawiałam. Potem czułam samotność, stres, gniew i też głupio mi było o tym mówić. A potem rany w sercu stawały się ranami na ciele, które sama sobie robiłam. Nie doprowadzaj się proszę do takiego stanu. Przytul kogoś bliskiego, porozmawiaj, idź na wizytę do psychologa. Wiem, że wyrazy współczucia nic nie pomogą, ściskam Cię jednak wirtualnie.
Strata kogoś bliskiego jest potworna. Rozumiem Cię, pamiętam jak odeszła moja babcia...
OdpowiedzUsuńCzasem dobrze jest wyrzucić emocje w blogosferę, robi się lżej na duszy
Pozdrawiam
Nawet nie wiem co napisać, bo strata tak bliskiej osoby, to coś, co najbardziej mnie przeraża. Bardzo mi przykro.
OdpowiedzUsuńTłumione emocje niszczą od środka, dobrze jest dać im ujście.
Masz prawo do swoich uczuć, warto mieć wsparcie w trudnych momentach. Żałoba to wyjątkowy stan, dobrze że przyglądasz sie temu co czujesz. Żałoba ma różne etapy, ważne by w tym okresie dbać o siebie a narzucanie komuś co w tak trudnym momencie ma czuć jest nie fair.
OdpowiedzUsuńŚuper że masz bloga i czytelników którzy służą wsparciem!
Też miesiąc temu straciłam tatę i brata ciotecznego, dlatego wiem, co czujesz. Najgorsze jest to, że z każdym dniem ból zamiast maleć, to robi się większy :( Trzymaj się jakoś....
OdpowiedzUsuńMoja mama też miała takie ulubione miętowe cukierki ( zielone z takim krzyrzykiem ? )Minęły już ponad 2 lata jak jej nie ma. Teraz czuję się psychicznie i fizycznie lepiej. Ale tęsknota ciągle jest. Współczuję Ci bardzo z powodu Twojego taty. Uwierz mi, toje uczucia są normalne. Ja też przez to przechodziłam. Dobrze, że masz z kim pogadać o swoich uczuciach a i pisanie o tym co boli pomaga.
OdpowiedzUsuńCałkiem niedawno zmarł partner mojej mamy- ostatnio widzieliśmy się trzy lata temu, nie byliśmy jakoś zżyci, wstyd się przyznać, ale niezbyt przejęłam się jego śmiercią. Dziesięć lat temu umarła moja ukochana babcia- tylko na pogrzebie, uroniłam kilka łez. Ciężko mi się rozmawia z ludźmi, pogrążonymi w żałobie, nie wiem dlaczego- dla mnie śmierć, to chyba naturalna rzecz, tak jak narodziny. Świadomość że tych ludzi już nigdy nie zobaczę, nie powoduje we mnie jakiegoś smutku (ok, babci mi brakuje, łapię się na tym że płaczę, gdy dociera do mnie że już nigdy nie porozmawiamy...)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Oh very interesting darling
OdpowiedzUsuńCzęsto łatwiej stłumić uczucia, emocje niż powiedzieć je na głos. Strata bliskiej osoby jest zawsze trudna i potrzeba czasu żeby się oswoić z faktem, że niestety już tej osoby nie zobaczymy. Przykro mi, że Ciebie to spotkało i straciłaś bliska osobę.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się.
Strata jest najgorsza ❤
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro :( Wierzę, jakie męki teraz przechodzisz. To straszny czas, człowiek najchętniej chciałby być sam ze sobą, a musi iść do pracy i udawać, przybrać maskę. Pamiętam, gdy kilka lat temu miałam ciężkie chwile w życiu. Zmarł dziadek, trzeba było się opiekować babcią, moja mama ciężko chorowała, a potem ciocia, którą zawoziłam do lekarzy, też umarła. Ten natłok wszystkiego sprawiał, że w środku wyłam. Bolało mnie wszystko wewnątrz organizmu i na zewnątrz. Nie spałam, budziłam się w środku nocy drzemania i czułam, że nie mogłam oddychać, gula w gardle, panika łapiąca za szyję. Bardzo długo zajęło mi zanim odzyskałam równowagę wewnętrzną. Nikt mnie nie rozumiał. Ciężki czas przed Tobą, ale życzę Ci wszystkiego najlepszego <3
OdpowiedzUsuńTo prawda, każdy przeżywa na swój sposób i czasami dobrze jest wyrzucić to z siebie. Rozumiem Cię i ten trudny czas... Trzymaj się, życzę przede wszystkim spokoju.
OdpowiedzUsuńNigdy nie lubiłam takiego przeświadczenia, że mamy prawo mieć przekonanie jak ktoś w danej sytuacji powinien się zachowywać, jak powinien sobie z trudną sytuacją radzić. Każdy jest inny, nie siedzimy w czyimś wnętrzu.
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno i życzę Ci dużo siły w tym trudnym czasie, ale też umiejętności odpuszczenia, gdy tej siły zwyczajnie zabraknie.