stycznia 08, 2022

stycznia 08, 2022

Miłość w płatkach śniegu


 

Wacław i Albert to dwaj starsi panowie. Spotykają się w pewne zimne popołudnie zupełnie przypadkiem w jednej z kawiarni. Albert jako pierwszy, po kilku rozgrzewających kieliszeczkach nalewki, zwierza się staremu przyjacielowi ze swojego problemu. Otóż jako ojciec czterech, cudownych, ale dorosłych córek uświadomił sobie, że musiał popełnić błąd wychowawczy. 
Żadna z nich, nie kwapiła się, by opuścić rodzinną kamienicę i założyć własną rodzinę.
Dla owdowiałego mężczyzny, który kochał swoją żonę ponad wszystko, nie mieści się w głowie, dlaczego jego ukochane córeczki rezygnują z tak cudownego uczucia, którym jest miłość.

Wacław boryka się z podobnym problemem, o ile jest ojcem tylko jednego, ale jednak syna, który mimo ponad trzydziestu lat w metryce, nie kwapi się do ożenku. A firma trzeba komuś przekazać i co się stanie, gdy jedyny syn, nie będzie miał potomstwa?

Dwaj panowie, odważni i kilka kieliszków naleweczki, postanawiają wcielić w życie swój - jak uważają idealny, ale i lekko podstępny plan. Wspólnie uzgodnili, że syn Wacława w Święta Bożego Narodzenia, oświadczy się jednej z córek Alberta. No przecież, to plan idealny! Dwie szanowane rodziny, w dodatku przyjaciele. Wszystko musi się udać. Tylko zostaje drobny szczegół. Przedstawienia pomysłu głównym zainteresowanym.
I właśnie w tym momencie rozpocznie się zabawa. Ponieważ córki Alberta, z pewnością cudowne, zareagują w wiadomy sposób na pomysł tatusia. Podobnie sprawa będzie wyglądała w przypadku domniemanego Pana Młodego. Na szczęście starsi panowie, nie w ciemie bici, znając swoje pociechy, wiedzieli, które argumenty wytoczą, gdy sprzeciw okaże się zbyt mocny.

"Miłość w płatkach śniegu" - zaskoczyła mnie niezmiernie. Bo byłam przekonana, że zastane, taką typową, słodką, miłosną historię. A tutaj, autorka wykreowała tak niebanalne postaci, oraz fabułę, którą czytałam nie dość, że z ogromnym zaciekawieniem, to jeszcze co chwila wybuchałam śmiechem. Naprawdę, nie miałam pojęcia, że jeszcze znajdzie się książka, w tym klimacie, która mnie rozbawi.

Zacznijmy od postaci - Albert jest taki uroczym starszym panem, w wyobraźni widzi się go jako siwego, ale jeszcze pełnego klasy mężczyznę, kochającego swoje córki. Jego osoba jest pełna ciepła     i dobroci. Myślę, że już od pierwszego zetknięcia, nie ma możliwości, aby nie poczuć sympatii.
Z kolei Wacław, jest typem twardo stąpającego po ziemi, to on trzyma całe przedsięwzięcie twardą ręką. Nie ma możliwości, żeby wycofał się z raz wytyczonego celu. Jakim aktualnie, jest ożenienie swojego jedynego syna, nieważne jak, ale plan musi się udać. Czy można go polubić, ja myślę, że jest on balansem przy dobrym i nieco tkliwym Albercie, razem tworzą świetny duet.

Zanim przejdę do dzieci, muszę koniecznie wspomnieć o Gabrieli - siostry Alberta. Zwanej przez jego córki, cioteczką "G" jak Godzilla. Jest to kobieta, która swoim jestestwem bije po oczach, sposób wysławiania, poruszania, dama z minionej epoki. Oczywiście, jej zdaniem, bratanice są pozbawione ogłady, a niegdyś byłaby nie do pomyślenia. Rozmowy, które prowadzi z czterema kobietami, są komiczne i wnoszą mnóstwo humoru do fabuły.

I nareszcie one - cztery siostry. Aurelia, Kordelia, Emilia i Bibianna. Każda jest inna, tak naprawdę trudno powiedzieć, która wydawała się ciekawsza. Ponieważ wszystkie, odznaczały się silnym charakterem, nawet niepozorna Bibi, najmłodsza z latorośli. Jeśli miałabym ocenić, która z tych kobiet wydawała mi się najbliższa lub czy mogłam się z nią zidentyfikować, to miałabym problem. Nie do końca przypadły mi charakterki tych kobiet. Ich pomysły zniweczenia pomysłu ojca, będą wręcz komiczne, ale nie każdemu będzie do śmiechu, gdy zaczną wcielać go w życie.

Na koniec zostawiłam Pana Młodego - Konrada. Chyba pierwszy raz, było mi autentycznie żal postaci męskiej. Wmanewrowany podobnie jak wyżej wymienione siostry. Miał przeciw sobie, nie tylko absurdalny pomysł ojca, ale w dodatku, stał się celem ataku potencjalnych kandydatek, które wcale go nie interesowały. Szczerze mu współczułam, kiedy dochodziło do zapoznania z czterema zołzami, bo chyba tak można było nazwać siostry.


Tekst stanowi oficjalną recenzje dla portalu DużeKa

12 komentarzy:

  1. Miałem sporo zabawy przy czytaniu tej recenzji , serio ! Swoją drogą - takich historii w "realu" jest chyba mnóstwo. Pozdrawiam serdecznie po zalatanym i pełnym przygód dniu ;-) .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie ciekawe, czy rzeczywiście są takie historie:) również pozdrawiam, widzę,że nie tylko u mnie intensywnie ostatnio:)

      Usuń
  2. Mam ochotę przeczytać zabawną książkę, więc myślę, że ta będzie idealna.

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę że duży plus dla autorki za kreacje postaci.
    Fajny blog, obserwuję!

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam świąteczne powieści, i ta także mnie zainteresowała.

    OdpowiedzUsuń
  5. Możliwe, że przeczytam tę książkę, acz prawdopodobnie poczekam już do kolejnego sezonu świątecznego. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie przepadam za "świątecznymi" książkami, ale ta brzmi naprawdę ciekawie i zabawnie!

    OdpowiedzUsuń
  7. idealna na ten zimowy czas!

    OdpowiedzUsuń
  8. jeju mimo że nie czytuję tego typu pozycji to wewnętrzna ciepłota tej opowieści mnie aż otuliła:)

    OdpowiedzUsuń
  9. No proszę! Zapowiada się rzeczywiście ciekawie. Chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Recenzja brzmi bardzo interesująco (odrazu, domyśliłam się że raczej nie będzie to jakaś słodka historia)- chętnie przeczytam :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Lubię takie książkowe zaskoczenia, kiedy niepozorna książka tak bardzo wciąga :) Ciekawe czy ta historia by tak na mnie podziałała :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger