stycznia 17, 2022

stycznia 17, 2022

Małe zbrodnie

 


Poznałam się jakiś czas temu z książkami Magdaleny Majcher, zazwyczaj poruszały trudne, rodzinne i społeczne tematy. I chociaż tematyka tamtych była ciekawa, a fabuła na pewno zmuszała do spojrzenia na pewne sytuacje z innej perspektywy, tak cały czas miałam wrażenie, że typowa obyczajówka, to nie do końca chyba to, co chciałabym czytać tej autorki. Bo widać, że Majcher posiada świetny zmysł obserwacji, wyszukiwania ciężkich i właściwie mocnych tematów. 

Dlatego gdy przeczytałam opis do Małych zbrodni, byłam niesamowicie ciekawa, jak to wszystko wyjdzie - historia prawdziwa. Oparta na wydarzeniach, które miały miejsce i wstrząsnęły krajem. Zasiadłam do czytania z ogromnym zainteresowaniem, ale również strachem, bo wiedziałam, że lekka lektura to nie będzie. Nie spodziewałam się jednak, do jakiego stopnia na mnie wpłynie. 


W małym miasteczku do miejscowego posterunku policji, wpływa zawiadomienie z komendy powiatowej o pewnym anonimie. Sprawa wymaga wyjaśnienia. Posterunkowy będący na służbie zna rodzinę, której dotyczy list, zresztą jak wszystkich mieszkańców. Wrotnowo jest małym miasteczkiem, tutaj wszyscy się znają. To też, zdaje się, że oskarżenie, które musi wyjaśnić policja, jest zwykłą sąsiedzką złośliwością. 

Na miejscu, okazuje się, że na strychu jednej z rodzin znaleziono szkielet małego dziecka. By dokonać oględzin miejsca, należy wezwać specjalne jednostki. Sprawa zaczyna nabierać tempa, w trakcie poszukiwać zostają odkryte kolejne szkielety. Podejrzana jest tylko jedna, Lidia Gładoch. Kobieta aktualnie nie zamieszkuje w domu swojego męża i teściów - uciekła. Rzekomo nie jest to jej pierwsza wyprowadzka. Zdarzało się już kilkakrotnie, by opuszczała rodzinę, a po pewnym czasie wracała. 

Rozpoczyna się dochodzenie, przesłuchiwanie najbliższej rodziny oraz poszukiwanie potencjalnej morderczyni. 

Tymczasem Lidia nie ma pojęcia co dzieje się w domu, w którym przez wiele lat żyła. Uciekła by dać sobie szansę na lepsze życie. By może któregoś dnia, zabrać dzieci i rozpocząć nowe życie. Nie ma pojęcia, że właśnie ta szansa oddala się z każdą kolejną minutą. Już za chwilę zgłosi się na posterunek policji, zostanie przesłuchana i zamknięta do wyjaśnienia zarzutów. 

Gdy przeczyta się opis tej historii, sprawa wygląda prosto - matka zabijała swoje dzieci. Po czym nie wytrzymała napięcia, które było podszyte wyrzutami sumienia. Dlatego uciekła z miejsca makabrycznych zdarzeń. Tylko rzeczywistość okazuje się o wiele bardziej brutalniejsza i straszna, niż to, co wyżej zostało napisane. 


Muszę zacząć już we wstępie, że przez cały czas, gdy czytałam książkę, tak okropnie było mi żal tej kobiety. I chociaż każdy powie - jest winna. Dopuściła się tego czynu, w taki czy inny sposób. To ja, i tak będę jej broniła, choćby dlatego, że po przeczytaniu jej historii, mam świadomość,  w jakim piekle znajdowała się przez wiele lat i nie mogła liczyć na wsparcie z żadnej strony. Męża, a nawet własnej matki. Jakże ja nienawidzę, gdy muszę czytać, jak matki widząc cierpienie swoich córek, których mężowie się nad nimi znęcali psychicznie, fizycznie i seksualnie, mogą powiedzieć - przysięgałaś, musisz być posłuszna. Niedobrze mi się od tego robi. Według mnie, to te matki, bierne, pozwalające na cierpienie dzieci, są winne temu,że stają się później tragedie. Nie każda potrafi żyć w roli popychadła i traktowana przedmiotowo. 

Lidię Gładoch spotkało wiele złego, chociaż jej wina jest niezaprzeczalna. Szczątki dzieci, są wyraźnym dowodem, to nie umiem napisać, że ona tego chciała i z premedytacją dopuściła do wielokrotnych morderstw. 

Pamiętam na zajęciach z psychologii, nasza wykładowczyni opowiadała nam o osobowościach. Jedne są dominujące, drugie bierne. Nawiązała do pewnego badania, które przeprowadzono w celu, sprawdzenia podatności na manipulacje. Zebrano określoną ilość ludzi, którzy nigdy nie wyrządzili żadnej zbrodni. Mieli wykonywać polecenie. Tym poleceniem, było rażenie prądem człowieka, który błędnie odpowiedział na zadane im pytanie. Wstrząsy były o sile od 15V do 450V - gdzie ta ostatnia groziła śmiercią dla karanego.  

Po otrzymaniu polecenia naciskali wybrane przyciski. Słyszeli krzyk tego człowieka. Jednak każdy, numer po numerze, naciskał. Niewielu poprosiło o przerwanie eksperymentu, niektórzy robili to wbrew sobie. A gdy badający, zapytali, dlaczego mimo wszystko nie przestali,  odpowiedź była jedna - dostaliśmy takie polecenie. Tak właśnie działa manipulacja. Oni robili co im kazano, nie potrafili sprzeciwić się władzy autorytetu.  Gdyby ktoś był ciekawy, jest to  eksperyment Milgrama. 

I teraz pozostaje pytanie, czy jeśli osoba, o skłonnościach podatnych do sterowania sobą i swoim postępowaniem, jest tak samo winna, jak ta, która decydowała i nakazywała? Gdy przez całe życie, było wmawiane posłuszeństwo, tym, od których zależy nasz los? Czy w prawie, powinno istnieć jakieś inne rozpatrywanie winy? 

Mną ta historia porządnie wstrząsnęła i opisane tragedie - mamy wgląd do tego, kiedy dzieci zostały pozbawiane życia, przez kogo. Chociaż tutaj, nie do końca jest wyjaśnione, jednak jeśli ktoś nie zna całej historii, nie będę zdradzała szczegółów. W każdym razie, cały ten proces, to dlaczego Lidia decydowała się na tak okrutne decyzję, mroziły krew w żyłach. Ja, z chęcią, wsadziła bym do więzienia całą rodzinę jej byłego męża. I nie miałabym żadnej litości. Cały czas mam głowie, jakie życie znosiła Lidia  (na potrzeby książki prawdziwe imiona i nazwiska zostały zmienione),czy gdyby miała wsparcie chociaż u jednej osoby, nie doszłoby do tragedii? 

Na sam już koniec, gdyby nie to, że opisana historia jest oparta na faktach, gdyby nie dramat, tego wszystkiego co przeczytałam i mam w głowie. Byłoby mi łatwiej napisać, że jest to fenomenalna książka. Bo jest, świetnie napisana, nie umiałabym się do niczego przyczepić. Widziałam, że autorka w tym cyklu ma inne tytuły. Muszę koniecznie nadrobić, by później znowu, zostać z chaosem w głowie. Niestety, często tak jest, że ocena kogoś obcego, przychodzi zbyt łatwo. O wiele trudniej, jest postawić na miejscu i sytuacji. Tego, z czym nawet oprawca, musiał się zmierzyć, co doprowadziło do tego miejsca, w którym się znalazł. Jak widać, nawet zbrodnie, nie zawsze są takie, jak przedstawiają dowody. 

Zdaje sobie sprawę, że nie jest to książka dla każdego. Niektórzy mogą mieć problem z udźwignięciem tematu. Niemniej, polecam. Warto poznać historię tej kobiety, bo - kto wie? Może gdzieś, w otoczeniu, jest taka Lidia, która potrzebuje pomocy? 



Premiera książki - 26.01.2022


18 komentarzy:

  1. No cóż, dla mnie chyba na razie nie jest to odpowiednia lektura, ale ostatnie zdanie Twojej opinii porusza mnie do głębi, bo co jeśli faktycznie gdzieś obok nas jest i żyje taki człowiek, cierpi i potrzebuje pilnie pomocy, a my to przeoczymy..?

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialna recenzja. świetnie oddałaś "klimat" tej książki. Raczej nie dla mnie, na ten moment Agnieszko, ale recenzja mną wstrząsnęła. Też pamiętam zajęcia z psychologii z czasów studiów. Serdecznie pozdrawiam :-) .

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę od siebie dodać, że jednak w aktualnie czytanych książkach, nawet podręcznikach do historii - udaje się podobne motywy odnaleźć. Pozdrawiam Agnieszko - z rana 15 minut szybkich zakupów, potem 22 minuty szybkim spacerem do drugiego centrum mojego miasta ;-). Ostatnio kładę nacisk na wysiłek fizyczny :-) .

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo mnie zaciekawiłaś swoją recenzją, chcę przeczytać tę książkę!

    OdpowiedzUsuń
  5. wow książka bardzo dla mnie! Na pewno nie jest to lekka i miła lektura, ale coś co przygwoździ i przetrzepie wewnętrznie, ale mam nań ochotę:) z tym eksperymentem o rażeniu prądem co opisałaś aż ciary mam lol

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem bardzo ciekawa tego tytułu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie tytuł zaciekawił. W wolnej chwili się rozejrzę za nim.

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj tak, kiedy stoi się obok to szalenie łatwo jest ferować wyroki.
    Nie myślałam, że to jest aż tak mocna książka, teraz trochę żałuję, że się na nią nie zdecydowałam. Trzeba będzie nadrobić.

    OdpowiedzUsuń
  9. Brzmi na ciekawą, ale przytłaczająca książkę - to chyba nie lektura dla mnie :<

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie znam książek tej autorki, myślę że ta mogłaby mnie zaintereswoać ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Psychologia to temat idealny dla mnie. Chętnie sięgnę po tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  12. Mimo, że z pewnością nie jest to łatwa lektura to chętnie ją przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ogłaszam bankructwo:) kolejna książka do listy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem ten ból! Dlatego postanowiłam wspomagać czytnikiem, bo inaczej poszłabym z torbami;)

      Usuń
  14. Świetna recenzja i powiem Ci, że bardzo bym chciał przeczytać tę książkę, jednak chyba na razie przeczekam. Boję się, że emocjonalnie nie podołam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, jest taka mocno działająca na głowę. Trudno jest sobie to wszystko wyobrazić, a co dopiero pomyśleć, że wydarzyło naprawdę..

      Usuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger