Twórczość pani Agnieszki Olejnik poznałam wiele lat temu. Gdy rozpoczynała swoją przygodę może nie z pisarstwem, ale na pewno wydawaniem tego, co stworzyła. Moją pierwszą przeczytaną książką autorki była Ava i Tim, skierowana do młodszych odbiorców, ale tak naprawdę dobra dla każdego wieku. I właśnie ta historia, a dokładnie problemy wśród dzieci, przemycone w ciekawą i fantastyczną historię, sprawiły, że poczułam sympatię do debiutującej autorki. Chciałam przeczytać kolejne. Polubiłam serię smaki życia, później były kolejne. Te bardziej świąteczne zupełnie nie w moim klimacie, ale te poruszające trudniejszą tematykę, według mnie - są genialne. Jak na przykład Mów szeptem. Dlatego, gdy otrzymałam propozycje przeczytania "Nie jest za późno", pomyślałam, że to będzie kolejne ciekawe spotkanie z twórczością Pani Olejnik, a jakie było? Postaram się dokładnie opisać.
Poznajemy dwoje nastolatków Anikę i Bruna. Dziewczyna pochodzi z dosyć zamożnej rodziny, specjalnie nic więcej na jej temat nie wiemy. Ojciec ma swoją firmę, matka sklep i na tym koniec. Jest jeszcze pies - Gapa.
Z kolei Bruno mieszka sam z mamą, nie ma zbyt wielu przyjaciół, tak naprawdę zaraz po szkole wraca do domu. Nie posiada komórki ani konta na znanych portalach społecznościowych. Jest świetnym rozgrywającym w siatkówce. Bardzo lubi czytać książki i co najciekawsze - pisze wiersze, dzięki którym wygrywa konkursy.
Pewnego dnia, na corocznym Mikołajkowym meczu, organizowanym przez szkoły średnie. Anika i Bruno przypadkiem się spotykają. Ta chwila jest krótka. On idzie w swoją stronę, ona również. Później dziewczyna widzi przypadkowego chłopaka na sali, podczas gry, jest nim nieco zaciekawiona, ale również szybko zwraca uwagę na ubiór - Stary i noszący ślady użytkowania. Zaczyna rozmyślać kim jest ów młodzieniec, podpytuje kolegów, którzy przyszli kibicować swoim drużynom.
Anika zaczyna rozmyślać o spotkanym siatkarzu, szuka na stronach portali społecznościowych informacji, ale nigdzie nie ma wzmianki o nim. W jednej z rozmów dowiedziała się w jakich okolicach miasteczka mieszka. Pod pretekstem spaceru z psem, kieruje w stronę, gdzie mieszka Bruno. I w końcu się spotykają.
Wspólne spacery, które nigdy nie trwają zbyt długo, bo chłopak musi wracać do domu, jego czas jest ograniczony. A Patrycja nie potrafi o nim przestać myśleć, w końcu zaczyna zaniedbywać relacje z koleżankami, które w końcu chcą się dowiedzieć co jest przyczyną zmiany w jej zachowaniu. Wtedy, dziewczyna wypowiada słowa, których później bardzo pożałuje.
Gdy otrzymałam propozycje przeczytania tej książki, byłam przekonana, że spotkam rozbudowane wątki i fabułę na miarę autorki. Bo każdy, kto poznał się z pierwszymi tytułami, wie jak świetnie potrafi poprowadzić akcję i włączyć wszystkie emocje. W prawdzie miałam świadomość, jakiej kategorii jest książka, niemniej oczekiwałam, że mnie kopnie. Niestety tak się nie stało.
Zacznijmy od tego, dlaczego we wstępie wspomniałam o debiutanckiej książce, która czytałam ładnych lat temu. Gdy przypomnę sobie na jakim poziomie była pierwsza, wydana pozycja autorki, a to, co przeczytałam dwa dni temu. Odnoszę wrażenie, że nastąpiła pomyłka. Poziom jednej i drugiej, mimo zupełnie inne tematyki, jest przepaścią.
Historia Aniki i Bruna jest do bólu płytka i nudna. Nie odczułam żadnych, ale to żadnych emocji. Ich "związek", celowo pisze go w cudzysłowie, bo czy można nazwać związkiem, kilka spotkań na spacerze, a resztę dziejącą się w wyobraźni obojga? Szczerze, ja nie spotkałam takich par, które kiedyś, w czasach liceum się zauroczyły, a później przez wiele lat, nie potrafiły stworzyć związku z nikim innym, ponieważ mieli w pamięci, tego przystojniaka z 3d czy piękność z ogólniaka. Nie wiem, może gdyby ich relacja była dokładniej ukazana, gdybym była świadkiem młodej miłości która naprawdę się wydarzyła. Nie w trakcie 15-to minutowych spacerów. Może, byłoby łatwiej poczuć, tę dziwną więź, albo obsesje? Uwierzę w zauroczenie, ale nie wielkie uczucie, które odmieniło tych dwoje.
W czasach nastoletnich wręcz nagminnie się zakochiwałam, Jak sięgnę pamięcią, to mój etap liceum, składał się z ciągłych wzdychań do jednego czy drugiego. Nie wiem, jak można poczuć aż tak silne coś, po kilku spotkaniach, by nie potrafić ułożyć sobie później życia.
Bo tak było w przypadku naszych bohaterów. W tej książce zabrakło wielu czynników, dzięki, którym można powiedzieć, że czuło się opisywaną historię. Tak, jakbym czytała zarys, który jeszcze nie został rozbudowany, a kluczowe fragmenty odpowiednio rozwinięte.
Trudno jest mi napisać czy ta książka jest zła, bo ona jest najnormalniej w świecie niedopracowana. Każda postać jest potraktowana wręcz po macoszemu. Nie poznajemy zbyt tych ludzi. Anika, no jest młoda, niby o czymś marzy, ale tak naprawdę, jest zmienna w swych założeniach względem przyszłości. Bruno, on jeszcze ma jakiś charakter, do przeskoku w czasie, bo potem zaczyna zachowywać wręcz irracjonalnie.
Koleżanki Aniki, czyli Patrycja i Natalia. No z takimi istotami, to ja bym w życiu nie chciała utrzymywać kontaktu, nawet do wspólnego zjedzenia śniadania. Widać, jestem już stara i nie rozumiem młodzieży.
W każdym razie, te wszystkie osoby, zostały ukazane bardzo powierzchownie. Wydaje mi się, że zamysł mógł być naprawdę ciekawy, ale coś nie wyszło. Mnie tak książka bardzo rozczarowała. Nie umiem polecić czegoś, co jest nijakie.
Premiera książki - 26.01.2022
Zwykle trzymam się z daleka od takich książek, a od tej będę jeszcze dalej ;< To też przykre, że zawiodłaś się na autorce.
OdpowiedzUsuńNaprawdę jest mi przykro, bo wiem, że niektóre książki są naprawdę świetne!
UsuńFakt - przykre. Ale tak jest z wieloma twórcami - z jednej strony niektóre książki są genialne, inne średnie, a jeszcze inne - do omijania. Szkoda, że wątek - który jest dość na czasie - nie został rozwinięty. Serdecznie pozdrawiam, miałem dzień z przygodami ;-) .
OdpowiedzUsuńJakie to przygody? :)
UsuńPodobne jak w "Wielkim Oczekiwaniu" - mam takiego bloga - gdzie pisuję różne rzeczy. Przygody to m.in. w czasie wyprawy porannej na cmentarz i z powrotem - a to radiowozy, a to samochody ochrony ;-). No i bankomat musiałem po drodze odwiedzić - muszę w poniedziałek się obciąć :-). No i po trzecim szczepieniu jestem - z piątku na sobotę byłem ledwo "żyw" w nocy ;-) .
UsuńCzęsto bywasz na cmentarzu,mam koleżankę, która uważa, że najlepszy spacer tylko po cmentarzu. Na mnie radiowozy czy karetki nie robią juz wrażenia. Po mieście non stop jeżdżą jak szaleni, a jak się pracuje obok szpitala, to nawet można przywyknąć do sygnałów :D. Myślałam, że spotkałeś jakiegoś zombie, albo coś w tym stylu ;D
UsuńNie wiem, czy po nią sięgnę. Okładka zachęca, ale treść budzi wątpliwości.
OdpowiedzUsuńZależy czy takie proste konstrukcje fabuły są w guście. Tutaj niewiele zaskoczy, a dokładnie to nic;)
UsuńPrzykra sprawa. Oby kolejna lektura była lepsza! :)
OdpowiedzUsuńZ pewnością:) w końcu nie można źle trafiać kilka razy z rzędu;))
Usuńja średnio takie klimaty czytuję:) widzę że nic straconego bo szału nie ma;)
OdpowiedzUsuńJeśli to nie są klimaty, rzeczywiście nie ma sensu się zabierać;)
UsuńMam teraz tyle książek na oku, że tę sobie na pewno odpuszczę, skoro jesteś nią rozczarowana. Swoją drogą, nie czytałam jeszcze nic spod pióra tej autorki.
OdpowiedzUsuńAutorka fajnie pisze, ogólnie ja właśnie lubię gdy wypuszcza te książki z problemami społecznymi, czy młodzieży. Są naprawdę super. Świąteczne wiadomo - ja ogólnie nie lubię, więc mi nie podeszly. Za dużo cukru;)
Usuń