W okresie świątecznym postawiłam na nieco lżejsze lektury. Byłam przekonana, że „You soften me”, będzie świetną pozycją, która przeniesie mnie do fabuły pełnej emocji. Opis obiecywał naprawdę wiele, dlatego byłam przekonana, że podjęłam trafną decyzję. Niestety popełniłam wielki błąd, ale zacznijmy od początku.
Poznajemy
Willow, dziewczynę pasjonującą się tańcem. Można śmiało stwierdzić, że
jej życie kręci się wokół tańca i nic poza nim, nie ma większego
znaczenia. Za wszelką cenę chce udowodnić sobie i swojej rodzinie, że
jest w tym bardzo dobra. Dlatego z zaangażowaniem i powagą podchodzi w
przygotowaniach do konkursu, który może otworzyć jej drogę do kariery.
Niestety sytuacja zaczyna się komplikować, gdy wieloletni partner ulega
wypadkowi. Kontuzja jest na tyle poważna, że nie będzie mógł wziąć
udziału w treningach.
Dla Willow jest jasne, że tegoroczny konkurs
musi odpuścić, nie ma drugiej osoby, z którą mogłaby wygrać. A nawet
jeśli jest, to nie ma mowy, by się przemogła do współpracy z właśnie tym
chłopakiem. Victora Dafta, bo o nim mowa, nienawidziła od wielu lat.
Nie mogła rozpocząć z nim pracy przed tak wielkim przedsięwzięciem, ale z
drugiej strony, wizja rezygnacji była naprawdę dobijająca. Zwłaszcza że
ojciec tylko czekał na jakiekolwiek potknięcie córki.
Dla obojga
jest to trudna decyzja, ale zdają sobie sprawę, że każde z nich
potrzebuje wziąć udział właśnie w tym konkursie. Każde z innych pobudek.
Zawierają więc układ – spróbują być profesjonalistami i mimo niechęci –
głównie ze strony Willow – i zaangażują w treningi. Czy jest możliwa
współpraca i osiągnięcie celu, kiedy towarzyszą tak silne emocje? Czym
zawinił w przeszłości Victor i co oboje ukrywają?
Nie ukrywam, miałam swoje oczekiwania względem tej książki. Zapowiadała się naprawdę ciekawa fabuła, a tutaj….
Zacznijmy od wątków, które miały wzbudzać w czytelniku odpowiednie emocje – nienawiść Willow do Victora, cóż chłopak uczynił lata temu dziewczynie, że ciągle powtarzała, jaki jest beznadziejnie arogancki, zadufany w sobie i całe zło świata skumulowało się właśnie w jego osobie? Gdy w końcu wychodzi na jaw motyw, miałam wrażenie, że autorka zrobiła sobie żart z czytelnika. Oczywiście, zaistniała sytuacja mogła wywołać w młodziutkiej dziewczynce pewne negatywne emocje, co miało swoje nasilenie, zważywszy na sytuacje, jaką miała w domu. Niemniej, żeby czuć nienawiść przez tyle lat i upierać się przy ocenie człowieka, którego tak naprawdę nieznała – zwłaszcza w dorosłym życiu. Jawiło się to jak naciągana opera mydlana licealistów na początku edukacji i ich pierwszych rozczarowań rówieśniczych.
Kolejna sprawa i chyba najważniejsza zważywszy na tematykę książki, jak i główny wątek. Taniec, którego nie było. Taniec był tylko słowem i nic poza tym. Oni niby trenowali, ale poza rozciąganiem i kilkoma obrotami, nie dowiadujemy się niczego więcej. Cały czas przyglądamy się dziwnym, wręcz wydumanym potyczkom słownym, które uwierzcie, wcale nie wnosiły fajnych przerywników do całości.
Jedyne co miało naprawę dobry potencjał, a zostało wręcz zamordowane, to była relacja z ojcem oraz jego nową żoną. Tutaj naprawdę można było stworzyć fenomenalne podłoże do pobudek, jakimi kierowała się Willow. Niestety, podczas czytania, odnosiłam wrażenie, że im bardziej autorka chciała zbudować emocje, tym bardziej się nie udawało. Może zabrakło poczucia „tego czegoś” w trakcje pisania? Może początkowy zamysł umarł w butach przed napisaniem prologu? Nie wiem, ale po 150 stronie, wiedziałam, że to będzie droga przez mękę. Wyczekiwałam zakończenia niczym zbawienia.
Nie chcę wiedzieć, kiedy będzie druga część, nie mam najmniejszej potrzeby kontynuacji. Straciłam czas i gdyby nie zobowiązania, nie przeczytałabym tej książki do końca. Tak nijakiej i naciąganej fabuły dawno nie miałam nieprzyjemności czytać. Cóż, po napisaniu opinii planuje zapomnieć o „You soften me”. Nie będę polecała, ponieważ nie poczułam nic, ale decyzję jak zawsze pozostawiam Wam.
Tekst stanowi oficjalną recenzje dla portalu DużeKa
Szkoda, że książka wypadła tak słabo.
OdpowiedzUsuńDziękuję za tę recenzję. Będę wiedziała po co nie sięgnąć...
OdpowiedzUsuńNo cóż, więc i ja nie sięgnę, pozdrawiam Agnieszko .
OdpowiedzUsuńNo popatrz, a temat mógłby być motywem całego cyklu, szkoda.
OdpowiedzUsuńJotka
O masz :( no to rzeczywiście. dobrze wiedzieć - nie będę patrzeć nawet w stronę tego tytułu ;)
OdpowiedzUsuńNo zdarza się, że mocno się rozczarujemy. Dzięki Tobie wiem, że będę unikać książki i następnych tej pani.
OdpowiedzUsuńCóż... pozostaje życzyć udanej następnej lektury! :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że książka Cię rozczarowała. Mnie jakoś szczególnie nie kusi, ale też nie mówię jej 'nie'. ;)
OdpowiedzUsuńoj szkoda że lektura okazała se zawodem a przebrnięcie przez tą mało realistyczna rzeczywistość okazało sie męczarnią. Cóż, oby następna lektura to wynagrodziła. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki za szczere spostrzeżenia. Czasem nawet z pozoru obiecująca fabuła może zawieść.
OdpowiedzUsuńMnie do tej książki nie zachęciłaś powiem Ci szczerze. Dziękuję za szczerą recenzję
OdpowiedzUsuńCześć :) Książka zapowiadała się być bardzo ciekawą, a tu jednak kicha... No nic, dzięki za recenzję i pozdrawiam serdecznie 😃
OdpowiedzUsuńA ja mimo wszystko chciałabym przeczytać tą książkę i wyrobić sobie własne zdanie na jej temat :D Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńRaczej nie mam jej w planach ;)
OdpowiedzUsuńCzuję że mogłaby mi się spodobać ta powieść. Zapisuje ja sobie
OdpowiedzUsuńNie jest to tematyka, po którą chętnie sięgam i widzę, że nic bym nie straciła :). Mówisz, że "opera mydlana licealistów", a ile lat mieli, gdy on dokonał tej "krzywdy"? Dzieciaki czasem robią dramy z małych rzeczy i to jest akurat normalne. Trochę tych dram u dzieci i młodzieży w życiu rozwiązywałam :P. A i u dorosłych się zdarzają... Tylko to zwykle są sytuacje irytujące swoim absurdem i nie chce się o nich dodatkowo czytać :P
OdpowiedzUsuńSzkoda, że „You soften me” okazała się rozczarowaniem. Czasami nie udaje się znaleźć książki, która nas porwie i zainteresuje od pierwszej strony do ostatniej. Dzięki za opinię. ;)
OdpowiedzUsuńCzasami tak bywa, że coś się ciekawie zapowiada, ale przy bliższym kontakcie okazuje się rozczarowaniem. Tej konkretnej książki nie znam, lecz jakoś nie przyciąga mnie zbytnio, zwłaszcza że to raczej nic specjalnego.
OdpowiedzUsuńAch, szkoda że ta historia okazała się nie mieć w zanadrzu nic, co by Cię jakoś poruszyło. Ten brak tańca w powieści, gdzie ten motyw miał być ważny - szkoda!
OdpowiedzUsuń