Książki Alicji Sinickiej są ciekawe i dobrze się czyta, pod warunkiem, że zrobi się odstępy między kolejnymi tytułami. Akurat byłam po dłuższym nieczytaniu autorki, więc postawiłam sprawdzić co tam w trawie piszczy, czy pewna powtarzalność dalej ma się dobrze, czy jednak poszła troszkę dalej w swojej twórczości.
Tym razem padło na Karnawał - książkę kupiłam jakoś w grudniu, przeczytałam w lutym, a opiszę teraz. Lekkie obsunięcie, ale to nic. Pamiętam dobrze o czym fabuła i nawet jakie towarzyszył mi wrażenia w trakcie i na zakończenie.
Mija dziesięć lat od tragicznej nocy na wyspie Czarci Ostrów. Amelia - jedna z ocalałych studentów, jakoś poukładała swoje życie. Mimo potwornych wspomnień starała się normalnie funkcjonować, chociaż trudno jest powiedzieć, że po czymś takim jeszcze kiedykolwiek będzie "normalnie". W każdym razie, teraz miała córeczkę, dzięki której jej życie miało sens i chciała stawiać czoła przeciwnościom losu. W końcu tamta noc minęła bezpowrotnie, uciekli z wyspy i wszystko się ułożyło.
Tak jej się wydawało. Do czasu, gdy otrzymała list. Nagle przeniosła się w czasie. Do tamtej grudniowej nocy, kiedy mieli w planie świetną zabawę. A jedyną osobą, która "dobrze się bawiła", był morderca przed, którym starali się uciec i ocalić życie. Była świadoma, że poszukiwania tamtego człowieka nic nie dały. Nie dowiedzieli się kim był. Pytania powracają wraz zawartością listu od nieznanego nadawcy. Amelia zdaje sobie sprawę, że to nie może być przypadek. Przeszłość powraca i wie, że znowu zaczyna się gra z czasem. Tylko czy i tym razem kobiecie uda się ocalić nie tylko swoje życie, ale i córki?
Jak wspomniałam na początku, byłam bardzo ciekawa konstrukcji fabuły. Po dosyć długiej przerwie od książek autorki miałam nadzieję, na pewną zmianę. W pewnym sensie muszę przyznać, że było lekko inaczej, stary schemat gdzieś jakby się zatarł, albo to właśnie zasługa czasu. Muszę sobie porównać z innymi aktualnymi tytułami Sinickiej.
Tymczasem Karnawał - warto nie warto? Zacznijmy od początku. Fabuła podzielona na dwie płaszczyzny czasowe. Czyli noc tytułowego karnawału, kiedy to grupa studentów wyrusza na wyspę, gdzie planują urządzić zabawę sylwestrową. W zamyśle mają się przebrać, a kto nie będzie chętny może włożyć maskę. Właśnie ta maska stanie się symbolem śmierci. Bo do zabawy dołączy morderca ukrywający twarz za maską.
Akcja to retrospekcje z przeszłości jednego z mężczyzn będących wtedy na wyspie i wrzutki nawiązujące do sytuacji, którą w danej chwili przeżywa Amelia. Po tych dziesięciu latach, jest niby bardziej doświadczona, ale stare lęki pozostały. Z ich grupy przeżyło jeszcze trzy osoby. Jednym z nich, jest mężczyzna, który był dla niej bardzo bliski. Jednak po wydarzeniach tamtej nocy ich drogi się rozeszły. Kobieta pomału się dźwignęła, poznała męża urodziła córkę i nawet zdążyła się rozwieść. By po latach, zupełnym przypadkiem znowu go spotkać. Kiedyś był dla niej ważny i jak się okazało, czas tego nie zmienił. Razem będą próbowali stawić czoła temu, który już raz prawie zniszczył ich życie.
Karnawał jest ciekawie skonstruowaną książką, trudno jest mi określić thrillerem, ponieważ nie czułam aż takich emocji. Bardziej mogłabym sklasyfikować do dobrego kryminału. Jest tu zagadka kto zabijał przed laty i wraca po dekadzie. Potężnych emocji nie odczuwałam, gdzieś miałam z tyłu głowy - będzie wszystko okej. A w końcu nie o to chodzi podczas czytania thrillera. Niemniej, szacunek za końcowy plot twist, którego kompletnie się nie spodziewałam i mnie kompletnie rozbił. Nie umiem stwierdzić, czy samo zakończenie do mnie przemówiło. Mimo wszystko, to była dobra książka i mogę polecić.
Twórczość autorki wciąż przede mną, pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńNie znam, może spróbuję...
OdpowiedzUsuńTo ja się piszę.
OdpowiedzUsuńZapisuję, Aga... będzie na liście do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńMam w planach.
OdpowiedzUsuń