Kiedy Beatrice dokonała wyboru
frakcji, jej życie uległo zmianie, ale tylko ze względu na otoczenie i
nowe zadania, jakie miała wykonywać. Ona, jako niezgodna, była oporna na
wpływ symulacji, dzięki czemu zorientowała się, gdy ruszyła machina
samozniszczenia. Tris i Tobias teraz już wiedzą, że nic nigdy nie będzie
takie jak kiedyś i muszą odnaleźć się w nowej rzeczywistości. A jak
będzie wyglądało ich życie po tylu nieszczęściach?
Bardzo
byłam ciekawa drugiego tomu, bo pierwszy bardzo przypadł mi do gustu, a
akcja nie była za bardzo skomplikowana, wciągała i zaciekawiła mnie.
Para niezgodnych zgrała się ze sobą i mimo przeciwności losu potrafili
poradzić w sytuacji krytycznej. Zwycięstwo w walce jednak nie oznaczało
wygranej wojny, a najgorsze jest dopiero przed Tris i Tobiasem.
Zbuntowana przedstawia
czytelnikowi dalsze losy dwójki nieustraszonych, którzy po walce oraz
ucieczce ze swojej frakcji ukrywają się w rzekomo bezpiecznym miejscu.
Dla każdego z uciekinierów sytuacja jest naprawdę trudna, bo wiadome
jest, że nie będą mogli zbyt długo się ukrywać i korzystać z pomocy
niewinnych ludzi, nie mających nic wspólnego z walką do jakiej dopuścili
się niektórzy. W dodatku cały czas Tris i Tobiasa szukają łowcy,
którzy nie mają zamiaru odpuścić. Tak naprawdę nie wiadomo, komu można
zaufać, a kto może okazać się zdrajcą. Chwila prawdy będzie zbyt
brutalna dla wielu osób. Nasza zbuntowana będzie musiała podjąć wiele
decyzji, które będą wymagały odpowiedzialności oraz odwagi. Czy zwycięży
miłość do ukochanego i chęć uratowania tych z którymi się zżyła, czy
może bezmyślność? Jedno jest pewne, co by się nie stało i tak efekt
będzie w jakimś sensie trudny do zaakceptowania przez ogół.
Nie wiem sama od czego zacząć, przede wszystkim to nie było to, czego oczekiwałam po zapoznaniu się z Niezgodną. Czuję
się rozczarowana, zirytowana i ogólne zła. Przede wszystkim Tris – nie
wiem co autorka myślała, co planowała, ale wykreowanie jej na
rozhisteryzowaną i impulsywną buntowniczkę nie było dobrym pomysłem.
Drażniły mnie jej reakcje na pewne sprawy, stała się samolubna, myśląca
tylko o sobie, bo ONA tak chce i tak będzie. Ze zdaniem Tobiasa w ogóle
się nie liczyła, a kiedy już jestem przy nim, to wspomnę o związku tych
dwojga. A raczej czymś co wcale czegoś takiego nie przypominało.
Tris miała o wszystko pretensje. Tobias natomiast był jakby z boku. O ile w pierwszej części to na niego od razu zwracało się uwagę, tak tutaj odbierałam go jako tło. Jeżeli już się pojawiał to w parze ze swą ukochaną, z którą ciągle prowadzili kłótnie, na której później nie miałam siły zwracać uwagi. Dziewczyna przez cały czas wspominała, co się działo, zachowywała się jak histeryczka ze skłonnościami samobójczymi, które tłumaczyła chęcią niesienia pomocy innym. Wydaje mi się, że na "pokładzie zabrakło psychiatry".
Tris miała o wszystko pretensje. Tobias natomiast był jakby z boku. O ile w pierwszej części to na niego od razu zwracało się uwagę, tak tutaj odbierałam go jako tło. Jeżeli już się pojawiał to w parze ze swą ukochaną, z którą ciągle prowadzili kłótnie, na której później nie miałam siły zwracać uwagi. Dziewczyna przez cały czas wspominała, co się działo, zachowywała się jak histeryczka ze skłonnościami samobójczymi, które tłumaczyła chęcią niesienia pomocy innym. Wydaje mi się, że na "pokładzie zabrakło psychiatry".
Natomiast
co się tyczy samej fabuły, z przykrością muszę przyznać, że była nudna
jak flaki z olejem. Niestety przez większość książki toczyła się
bezsensowna bieganina, przepychanki słowne, tak naprawdę do niczego
prowadzące. Cały czas zastanawiałam się czy to jakiś kiepski żart.
Pierwsze 50 stron maltretują czytelnika pobytem uciekinierów w kryjówce,
nic naprawdę się nie dzieje interesującego przez ten długi wstęp, a
później dzieje się jeszcze gorzej. Dopiero przy samym końcu autorka
jakby obudziła się ze snu i zaczęła nadrabiać coś, co pięknie psuła.
Nawet były momenty kiedy czułam się zaskoczona takim, a nie innym
obrotem sprawy. Tris do samego końca mnie drażniła, ale to trzeba
pominąć. Nie spodziewałam się postawy jednego z nieustraszonych, który
przez cały czas wydawał mi się dziwny. Już naprawdę dawno nie spotkałam
się z zakończeniem książki takim, jakie było właśnie w przypadku Zbuntowanej i
teraz czuję niepewność, co może mnie jeszcze spotkać, gdy sięgnę po
ostatni tom. Boje się stwierdzić, że gorzej być nie może.
W
końcowym rozrachunku, druga część wypadła bardzo blado w porównaniu do
swej poprzedniczki. Czuję się najnormalniej w świecie oszukana przez
autorkę. Zepsuła coś, co mogło być naprawdę dobre. Ciekawie zaczęta
trylogia nagle gdzieś zagubiła główny wątek. I kiedy już miałam
całkowicie spisać książkę na straty to ostatnie strony obroniły się –
nie książkę, to by było zbyt wspaniałe – i natchnęły nadzieją, że może w Wiernej spotka
mnie miła niespodzianka. Jestem niezmiernie ciekawa, jakie zakończenie
stworzyła Roth i czy będzie ono totalnym szokiem, czy może ot tak
pożegnamy się z bohaterami i światem, w którym jest podział na frakcje.
Miejmy nadzieje, że seria zostanie porządnie zakończona, że w tym
przypadku coś niedobrego się przytrafiło, co można wybaczyć. Oby tak
było.
Tekst stanowi oficjalną recenzje na stronie redakcji Essentia
Książka bierze udział w wyzwaniu - 52 książki
Tekst stanowi oficjalną recenzje na stronie redakcji Essentia
Książka bierze udział w wyzwaniu - 52 książki
Bardzo
byłam ciekawa drugiego tomu, bo pierwszy bardzo przypadł mi do gustu, a
akcja nie była za bardzo skomplikowana, wciągała i zaciekawiła mnie.
Para niezgodnych zgrała się ze sobą i mimo przeciwności losu potrafili
poradzić w sytuacji krytycznej. Zwycięstwo w walce jednak nie oznaczało
wygranej wojny, a najgorsze jest dopiero przed Tris i Tobiasem.
Zbuntowana przedstawia czytelnikowi dalsze losy dwójki
nieustraszonych, którzy po walce oraz ucieczce ze swojej frakcji
ukrywają się w rzekomo bezpiecznym miejscu. Dla każdego z uciekinierów
sytuacja jest naprawdę trudna, bo wiadome jest, że nie będą mogli zbyt
długo się ukrywać i korzystać z pomocy niewinnych ludzi, nie mających
nic wspólnego z walką do jakiej dopuścili się niektórzy. W dodatku cały
czas Tris i Tobiasa szukają łowcy,
którzy nie mają zamiaru odpuścić. Tak naprawdę nie wiadomo, komu można
zaufać, a kto może okazać się zdrajcą. Chwila prawdy będzie zbyt
brutalna dla wielu osób. Nasza zbuntowana będzie musiała podjąć wiele
decyzji, które będą wymagały odpowiedzialności oraz odwagi. Czy zwycięży
miłość do ukochanego i chęć uratowania tych z którymi się zżyła, czy
może bezmyślność? Jedno jest pewne, co by się nie stało i tak efekt
będzie w jakimś sensie trudny do zaakceptowania przez ogół.
Nie wiem sama od czego zacząć, przede wszystkim to nie było to, czego oczekiwałam po zapoznaniu się z Niezgodną. Czuję
się rozczarowana, zirytowana i ogólne zła. Przede wszystkim Tris – nie
wiem co autorka myślała, co planowała, ale wykreowanie jej na
rozhisteryzowaną i impulsywną buntowniczkę nie było dobrym pomysłem.
Drażniły mnie jej reakcje na pewne sprawy, stała się samolubna, myśląca
tylko o sobie, bo ONA tak chce i tak będzie. Ze zdaniem Tobiasa w ogóle
się nie liczyła, a kiedy już jestem przy nim, to wspomnę o związku tych
dwojga. A raczej czymś co wcale czegoś takiego nie przypominało.
Tris miała o wszystko pretensje. Tobias natomiast był jakby z boku. O ile w pierwszej części to na niego od razu zwracało się uwagę, tak tutaj odbierałam go jako tło. Jeżeli już się pojawiał to w parze ze swą ukochaną, z którą ciągle prowadzili kłótnie, na której później nie miałam siły zwracać uwagi. Dziewczyna przez cały czas wspominała, co się działo, zachowywała się jak histeryczka ze skłonnościami samobójczymi, które tłumaczyła chęcią niesienia pomocy innym. Wydaje mi się, że na "pokładzie zabrakło psychiatry".
Tris miała o wszystko pretensje. Tobias natomiast był jakby z boku. O ile w pierwszej części to na niego od razu zwracało się uwagę, tak tutaj odbierałam go jako tło. Jeżeli już się pojawiał to w parze ze swą ukochaną, z którą ciągle prowadzili kłótnie, na której później nie miałam siły zwracać uwagi. Dziewczyna przez cały czas wspominała, co się działo, zachowywała się jak histeryczka ze skłonnościami samobójczymi, które tłumaczyła chęcią niesienia pomocy innym. Wydaje mi się, że na "pokładzie zabrakło psychiatry".
Natomiast co się tyczy samej fabuły, z przykrością muszę przyznać, że
była nudna jak flaki z olejem. Niestety przez większość książki toczyła
się bezsensowna bieganina, przepychanki słowne, tak naprawdę do niczego
prowadzące. Cały czas zastanawiałam się czy to jakiś kiepski żart.
Pierwsze 50 stron maltretują czytelnika pobytem uciekinierów w kryjówce,
nic naprawdę się nie dzieje interesującego przez ten długi wstęp, a
później dzieje się jeszcze gorzej. Dopiero przy samym końcu autorka
jakby obudziła się ze snu i zaczęła nadrabiać coś, co pięknie psuła.
Nawet były momenty kiedy czułam się zaskoczona takim, a nie innym
obrotem sprawy. Tris do samego końca mnie drażniła, ale to trzeba
pominąć. Nie spodziewałam się postawy jednego z nieustraszonych, który
przez cały czas wydawał mi się dziwny. Już naprawdę dawno nie spotkałam
się z zakończeniem książki takim, jakie było właśnie w przypadku Zbuntowanej i
teraz czuję niepewność, co może mnie jeszcze spotkać, gdy sięgnę po
ostatni tom. Boje się stwierdzić, że gorzej być nie może.
W końcowym rozrachunku, druga część wypadła bardzo blado w porównaniu do
swej poprzedniczki. Czuję się najnormalniej w świecie oszukana przez
autorkę. Zepsuła coś, co mogło być naprawdę dobre. Ciekawie zaczęta
trylogia nagle gdzieś zagubiła główny wątek. I kiedy już miałam
całkowicie spisać książkę na straty to ostatnie strony obroniły się –
nie książkę, to by było zbyt wspaniałe – i natchnęły nadzieją, że może w Wiernej spotka
mnie miła niespodzianka. Jestem niezmiernie ciekawa, jakie zakończenie
stworzyła Roth i czy będzie ono totalnym szokiem, czy może ot tak
pożegnamy się z bohaterami i światem, w którym jest podział na frakcje.
Miejmy nadzieje, że seria zostanie porządnie zakończona, że w tym
przypadku coś niedobrego się przytrafiło, co można wybaczyć. Oby tak
było.
- See more at: http://redakcja-essentia.blogspot.com/2015/02/trudne-decyzje-w-zbuntowanej.html#more
Bardzo
byłam ciekawa drugiego tomu, bo pierwszy bardzo przypadł mi do gustu, a
akcja nie była za bardzo skomplikowana, wciągała i zaciekawiła mnie.
Para niezgodnych zgrała się ze sobą i mimo przeciwności losu potrafili
poradzić w sytuacji krytycznej. Zwycięstwo w walce jednak nie oznaczało
wygranej wojny, a najgorsze jest dopiero przed Tris i Tobiasem.
Zbuntowana przedstawia czytelnikowi dalsze losy dwójki
nieustraszonych, którzy po walce oraz ucieczce ze swojej frakcji
ukrywają się w rzekomo bezpiecznym miejscu. Dla każdego z uciekinierów
sytuacja jest naprawdę trudna, bo wiadome jest, że nie będą mogli zbyt
długo się ukrywać i korzystać z pomocy niewinnych ludzi, nie mających
nic wspólnego z walką do jakiej dopuścili się niektórzy. W dodatku cały
czas Tris i Tobiasa szukają łowcy,
którzy nie mają zamiaru odpuścić. Tak naprawdę nie wiadomo, komu można
zaufać, a kto może okazać się zdrajcą. Chwila prawdy będzie zbyt
brutalna dla wielu osób. Nasza zbuntowana będzie musiała podjąć wiele
decyzji, które będą wymagały odpowiedzialności oraz odwagi. Czy zwycięży
miłość do ukochanego i chęć uratowania tych z którymi się zżyła, czy
może bezmyślność? Jedno jest pewne, co by się nie stało i tak efekt
będzie w jakimś sensie trudny do zaakceptowania przez ogół.
Nie wiem sama od czego zacząć, przede wszystkim to nie było to, czego oczekiwałam po zapoznaniu się z Niezgodną. Czuję
się rozczarowana, zirytowana i ogólne zła. Przede wszystkim Tris – nie
wiem co autorka myślała, co planowała, ale wykreowanie jej na
rozhisteryzowaną i impulsywną buntowniczkę nie było dobrym pomysłem.
Drażniły mnie jej reakcje na pewne sprawy, stała się samolubna, myśląca
tylko o sobie, bo ONA tak chce i tak będzie. Ze zdaniem Tobiasa w ogóle
się nie liczyła, a kiedy już jestem przy nim, to wspomnę o związku tych
dwojga. A raczej czymś co wcale czegoś takiego nie przypominało.
Tris miała o wszystko pretensje. Tobias natomiast był jakby z boku. O ile w pierwszej części to na niego od razu zwracało się uwagę, tak tutaj odbierałam go jako tło. Jeżeli już się pojawiał to w parze ze swą ukochaną, z którą ciągle prowadzili kłótnie, na której później nie miałam siły zwracać uwagi. Dziewczyna przez cały czas wspominała, co się działo, zachowywała się jak histeryczka ze skłonnościami samobójczymi, które tłumaczyła chęcią niesienia pomocy innym. Wydaje mi się, że na "pokładzie zabrakło psychiatry".
Tris miała o wszystko pretensje. Tobias natomiast był jakby z boku. O ile w pierwszej części to na niego od razu zwracało się uwagę, tak tutaj odbierałam go jako tło. Jeżeli już się pojawiał to w parze ze swą ukochaną, z którą ciągle prowadzili kłótnie, na której później nie miałam siły zwracać uwagi. Dziewczyna przez cały czas wspominała, co się działo, zachowywała się jak histeryczka ze skłonnościami samobójczymi, które tłumaczyła chęcią niesienia pomocy innym. Wydaje mi się, że na "pokładzie zabrakło psychiatry".
Natomiast co się tyczy samej fabuły, z przykrością muszę przyznać, że
była nudna jak flaki z olejem. Niestety przez większość książki toczyła
się bezsensowna bieganina, przepychanki słowne, tak naprawdę do niczego
prowadzące. Cały czas zastanawiałam się czy to jakiś kiepski żart.
Pierwsze 50 stron maltretują czytelnika pobytem uciekinierów w kryjówce,
nic naprawdę się nie dzieje interesującego przez ten długi wstęp, a
później dzieje się jeszcze gorzej. Dopiero przy samym końcu autorka
jakby obudziła się ze snu i zaczęła nadrabiać coś, co pięknie psuła.
Nawet były momenty kiedy czułam się zaskoczona takim, a nie innym
obrotem sprawy. Tris do samego końca mnie drażniła, ale to trzeba
pominąć. Nie spodziewałam się postawy jednego z nieustraszonych, który
przez cały czas wydawał mi się dziwny. Już naprawdę dawno nie spotkałam
się z zakończeniem książki takim, jakie było właśnie w przypadku Zbuntowanej i
teraz czuję niepewność, co może mnie jeszcze spotkać, gdy sięgnę po
ostatni tom. Boje się stwierdzić, że gorzej być nie może.
W końcowym rozrachunku, druga część wypadła bardzo blado w porównaniu do
swej poprzedniczki. Czuję się najnormalniej w świecie oszukana przez
autorkę. Zepsuła coś, co mogło być naprawdę dobre. Ciekawie zaczęta
trylogia nagle gdzieś zagubiła główny wątek. I kiedy już miałam
całkowicie spisać książkę na straty to ostatnie strony obroniły się –
nie książkę, to by było zbyt wspaniałe – i natchnęły nadzieją, że może w Wiernej spotka
mnie miła niespodzianka. Jestem niezmiernie ciekawa, jakie zakończenie
stworzyła Roth i czy będzie ono totalnym szokiem, czy może ot tak
pożegnamy się z bohaterami i światem, w którym jest podział na frakcje.
Miejmy nadzieje, że seria zostanie porządnie zakończona, że w tym
przypadku coś niedobrego się przytrafiło, co można wybaczyć. Oby tak
było.
- See more at: http://redakcja-essentia.blogspot.com/2015/02/trudne-decyzje-w-zbuntowanej.html#more
Bardzo
byłam ciekawa drugiego tomu, bo pierwszy bardzo przypadł mi do gustu, a
akcja nie była za bardzo skomplikowana, wciągała i zaciekawiła mnie.
Para niezgodnych zgrała się ze sobą i mimo przeciwności losu potrafili
poradzić w sytuacji krytycznej. Zwycięstwo w walce jednak nie oznaczało
wygranej wojny, a najgorsze jest dopiero przed Tris i Tobiasem.
Zbuntowana przedstawia czytelnikowi dalsze losy dwójki
nieustraszonych, którzy po walce oraz ucieczce ze swojej frakcji
ukrywają się w rzekomo bezpiecznym miejscu. Dla każdego z uciekinierów
sytuacja jest naprawdę trudna, bo wiadome jest, że nie będą mogli zbyt
długo się ukrywać i korzystać z pomocy niewinnych ludzi, nie mających
nic wspólnego z walką do jakiej dopuścili się niektórzy. W dodatku cały
czas Tris i Tobiasa szukają łowcy,
którzy nie mają zamiaru odpuścić. Tak naprawdę nie wiadomo, komu można
zaufać, a kto może okazać się zdrajcą. Chwila prawdy będzie zbyt
brutalna dla wielu osób. Nasza zbuntowana będzie musiała podjąć wiele
decyzji, które będą wymagały odpowiedzialności oraz odwagi. Czy zwycięży
miłość do ukochanego i chęć uratowania tych z którymi się zżyła, czy
może bezmyślność? Jedno jest pewne, co by się nie stało i tak efekt
będzie w jakimś sensie trudny do zaakceptowania przez ogół.
Nie wiem sama od czego zacząć, przede wszystkim to nie było to, czego oczekiwałam po zapoznaniu się z Niezgodną. Czuję
się rozczarowana, zirytowana i ogólne zła. Przede wszystkim Tris – nie
wiem co autorka myślała, co planowała, ale wykreowanie jej na
rozhisteryzowaną i impulsywną buntowniczkę nie było dobrym pomysłem.
Drażniły mnie jej reakcje na pewne sprawy, stała się samolubna, myśląca
tylko o sobie, bo ONA tak chce i tak będzie. Ze zdaniem Tobiasa w ogóle
się nie liczyła, a kiedy już jestem przy nim, to wspomnę o związku tych
dwojga. A raczej czymś co wcale czegoś takiego nie przypominało.
Tris miała o wszystko pretensje. Tobias natomiast był jakby z boku. O ile w pierwszej części to na niego od razu zwracało się uwagę, tak tutaj odbierałam go jako tło. Jeżeli już się pojawiał to w parze ze swą ukochaną, z którą ciągle prowadzili kłótnie, na której później nie miałam siły zwracać uwagi. Dziewczyna przez cały czas wspominała, co się działo, zachowywała się jak histeryczka ze skłonnościami samobójczymi, które tłumaczyła chęcią niesienia pomocy innym. Wydaje mi się, że na "pokładzie zabrakło psychiatry".
Tris miała o wszystko pretensje. Tobias natomiast był jakby z boku. O ile w pierwszej części to na niego od razu zwracało się uwagę, tak tutaj odbierałam go jako tło. Jeżeli już się pojawiał to w parze ze swą ukochaną, z którą ciągle prowadzili kłótnie, na której później nie miałam siły zwracać uwagi. Dziewczyna przez cały czas wspominała, co się działo, zachowywała się jak histeryczka ze skłonnościami samobójczymi, które tłumaczyła chęcią niesienia pomocy innym. Wydaje mi się, że na "pokładzie zabrakło psychiatry".
Natomiast co się tyczy samej fabuły, z przykrością muszę przyznać, że
była nudna jak flaki z olejem. Niestety przez większość książki toczyła
się bezsensowna bieganina, przepychanki słowne, tak naprawdę do niczego
prowadzące. Cały czas zastanawiałam się czy to jakiś kiepski żart.
Pierwsze 50 stron maltretują czytelnika pobytem uciekinierów w kryjówce,
nic naprawdę się nie dzieje interesującego przez ten długi wstęp, a
później dzieje się jeszcze gorzej. Dopiero przy samym końcu autorka
jakby obudziła się ze snu i zaczęła nadrabiać coś, co pięknie psuła.
Nawet były momenty kiedy czułam się zaskoczona takim, a nie innym
obrotem sprawy. Tris do samego końca mnie drażniła, ale to trzeba
pominąć. Nie spodziewałam się postawy jednego z nieustraszonych, który
przez cały czas wydawał mi się dziwny. Już naprawdę dawno nie spotkałam
się z zakończeniem książki takim, jakie było właśnie w przypadku Zbuntowanej i
teraz czuję niepewność, co może mnie jeszcze spotkać, gdy sięgnę po
ostatni tom. Boje się stwierdzić, że gorzej być nie może.
W końcowym rozrachunku, druga część wypadła bardzo blado w porównaniu do
swej poprzedniczki. Czuję się najnormalniej w świecie oszukana przez
autorkę. Zepsuła coś, co mogło być naprawdę dobre. Ciekawie zaczęta
trylogia nagle gdzieś zagubiła główny wątek. I kiedy już miałam
całkowicie spisać książkę na straty to ostatnie strony obroniły się –
nie książkę, to by było zbyt wspaniałe – i natchnęły nadzieją, że może w Wiernej spotka
mnie miła niespodzianka. Jestem niezmiernie ciekawa, jakie zakończenie
stworzyła Roth i czy będzie ono totalnym szokiem, czy może ot tak
pożegnamy się z bohaterami i światem, w którym jest podział na frakcje.
Miejmy nadzieje, że seria zostanie porządnie zakończona, że w tym
przypadku coś niedobrego się przytrafiło, co można wybaczyć. Oby tak
było.
- See more at: http://redakcja-essentia.blogspot.com/2015/02/trudne-decyzje-w-zbuntowanej.html#more
Bardzo
byłam ciekawa drugiego tomu, bo pierwszy bardzo przypadł mi do gustu, a
akcja nie była za bardzo skomplikowana, wciągała i zaciekawiła mnie.
Para niezgodnych zgrała się ze sobą i mimo przeciwności losu potrafili
poradzić w sytuacji krytycznej. Zwycięstwo w walce jednak nie oznaczało
wygranej wojny, a najgorsze jest dopiero przed Tris i Tobiasem.
Zbuntowana przedstawia czytelnikowi dalsze losy dwójki
nieustraszonych, którzy po walce oraz ucieczce ze swojej frakcji
ukrywają się w rzekomo bezpiecznym miejscu. Dla każdego z uciekinierów
sytuacja jest naprawdę trudna, bo wiadome jest, że nie będą mogli zbyt
długo się ukrywać i korzystać z pomocy niewinnych ludzi, nie mających
nic wspólnego z walką do jakiej dopuścili się niektórzy. W dodatku cały
czas Tris i Tobiasa szukają łowcy,
którzy nie mają zamiaru odpuścić. Tak naprawdę nie wiadomo, komu można
zaufać, a kto może okazać się zdrajcą. Chwila prawdy będzie zbyt
brutalna dla wielu osób. Nasza zbuntowana będzie musiała podjąć wiele
decyzji, które będą wymagały odpowiedzialności oraz odwagi. Czy zwycięży
miłość do ukochanego i chęć uratowania tych z którymi się zżyła, czy
może bezmyślność? Jedno jest pewne, co by się nie stało i tak efekt
będzie w jakimś sensie trudny do zaakceptowania przez ogół.
Nie wiem sama od czego zacząć, przede wszystkim to nie było to, czego oczekiwałam po zapoznaniu się z Niezgodną. Czuję
się rozczarowana, zirytowana i ogólne zła. Przede wszystkim Tris – nie
wiem co autorka myślała, co planowała, ale wykreowanie jej na
rozhisteryzowaną i impulsywną buntowniczkę nie było dobrym pomysłem.
Drażniły mnie jej reakcje na pewne sprawy, stała się samolubna, myśląca
tylko o sobie, bo ONA tak chce i tak będzie. Ze zdaniem Tobiasa w ogóle
się nie liczyła, a kiedy już jestem przy nim, to wspomnę o związku tych
dwojga. A raczej czymś co wcale czegoś takiego nie przypominało.
Tris miała o wszystko pretensje. Tobias natomiast był jakby z boku. O ile w pierwszej części to na niego od razu zwracało się uwagę, tak tutaj odbierałam go jako tło. Jeżeli już się pojawiał to w parze ze swą ukochaną, z którą ciągle prowadzili kłótnie, na której później nie miałam siły zwracać uwagi. Dziewczyna przez cały czas wspominała, co się działo, zachowywała się jak histeryczka ze skłonnościami samobójczymi, które tłumaczyła chęcią niesienia pomocy innym. Wydaje mi się, że na "pokładzie zabrakło psychiatry".
Tris miała o wszystko pretensje. Tobias natomiast był jakby z boku. O ile w pierwszej części to na niego od razu zwracało się uwagę, tak tutaj odbierałam go jako tło. Jeżeli już się pojawiał to w parze ze swą ukochaną, z którą ciągle prowadzili kłótnie, na której później nie miałam siły zwracać uwagi. Dziewczyna przez cały czas wspominała, co się działo, zachowywała się jak histeryczka ze skłonnościami samobójczymi, które tłumaczyła chęcią niesienia pomocy innym. Wydaje mi się, że na "pokładzie zabrakło psychiatry".
Natomiast co się tyczy samej fabuły, z przykrością muszę przyznać, że
była nudna jak flaki z olejem. Niestety przez większość książki toczyła
się bezsensowna bieganina, przepychanki słowne, tak naprawdę do niczego
prowadzące. Cały czas zastanawiałam się czy to jakiś kiepski żart.
Pierwsze 50 stron maltretują czytelnika pobytem uciekinierów w kryjówce,
nic naprawdę się nie dzieje interesującego przez ten długi wstęp, a
później dzieje się jeszcze gorzej. Dopiero przy samym końcu autorka
jakby obudziła się ze snu i zaczęła nadrabiać coś, co pięknie psuła.
Nawet były momenty kiedy czułam się zaskoczona takim, a nie innym
obrotem sprawy. Tris do samego końca mnie drażniła, ale to trzeba
pominąć. Nie spodziewałam się postawy jednego z nieustraszonych, który
przez cały czas wydawał mi się dziwny. Już naprawdę dawno nie spotkałam
się z zakończeniem książki takim, jakie było właśnie w przypadku Zbuntowanej i
teraz czuję niepewność, co może mnie jeszcze spotkać, gdy sięgnę po
ostatni tom. Boje się stwierdzić, że gorzej być nie może.
W końcowym rozrachunku, druga część wypadła bardzo blado w porównaniu do
swej poprzedniczki. Czuję się najnormalniej w świecie oszukana przez
autorkę. Zepsuła coś, co mogło być naprawdę dobre. Ciekawie zaczęta
trylogia nagle gdzieś zagubiła główny wątek. I kiedy już miałam
całkowicie spisać książkę na straty to ostatnie strony obroniły się –
nie książkę, to by było zbyt wspaniałe – i natchnęły nadzieją, że może w Wiernej spotka
mnie miła niespodzianka. Jestem niezmiernie ciekawa, jakie zakończenie
stworzyła Roth i czy będzie ono totalnym szokiem, czy może ot tak
pożegnamy się z bohaterami i światem, w którym jest podział na frakcje.
Miejmy nadzieje, że seria zostanie porządnie zakończona, że w tym
przypadku coś niedobrego się przytrafiło, co można wybaczyć. Oby tak
było.
- See more at: http://redakcja-essentia.blogspot.com/2015/02/trudne-decyzje-w-zbuntowanej.html#more
Przede mną nadal pierwszy tom.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię całą trylogię ;)
OdpowiedzUsuń"Zbuntowana" mnie nie porwała. ;)
OdpowiedzUsuńJakoś po pierwszej części nie miałam ochoty na następne i widzę, że nie wiele straciłam...
OdpowiedzUsuńMam w planach tę serię, ale nie wiem kiedy uda się po nią sięgnąć, gdyż obecnie mam inne priorytety czytelnicze.
OdpowiedzUsuńŻeby zrozumieć Twoje emocje to muszę się zapoznać z całą serią :)
OdpowiedzUsuń