Życie każdego z nas może zmienić się w przeciągu kilku minut, ba nawet w ułamkach sekund. Wszystko co wydawało się być stabilne i pewne przemija, zaś to co nastąpi może odmienić losy albo na lepsze, albo na gorsze. Gorzej gdy kilka minut, decyduje o przyszłości nie tylko jednej osoby.
Diana jest jedynaczką, nigdy nie przeszkadzał jej brak rodzeństwa, ani też brak rodziców w domu, którzy poświęcali się pracy w szpitalu. Ojciec znakomity lekarz, matka pielęgniarka. Córka radziła sobie od zawsze sama, a jeżeli potrzebna była pomoc, to sąsiadka z ulicy z chęcią zajęła się ich jedynym dzieckiem. I tak, mała Diana większość czasu, które powinna spędzić z własnymi rodzicami, przebywała u jedynej przyjaciółki Alicji oraz jej rodzeństwem. W domu państwa Busz czuła się bardzo dobrze, niemalże jak członek rodziny.
Owszem, brakowało jej towarzystwa najbliższych, ale nawet do nieobecności rodziców w końcu przywykła. W wieku dwunastu lat zaczęła mieć jedno marzenie, by w jej świecie pojawiło się stworzenie, ktoś kto będzie dotrzymywało towarzystwa i czekało gdy wróci ze szkoły. Pies, czasem zwierze potrafi więcej zrozumieć niż człowiek. Okazać zainteresowanie i miłość.
Zmianom nie można zapobiec, następują czy tego chcemy, czy nie. Będąc bardziej lub mniej przygotowanym. Dla Diany pojawienie się na świecie braciszka było dziwnym doświadczeniem. Nie żeby była zazdrosna. Po prostu nagle w domu ktoś oprócz psa na nią czekał po powrocie z lekcji. Matka zajmowała się maleństwem z całym oddaniem, tato też uwielbiał najmłodszego potomka, ona zaś przyglądała się z boku, kochała Bartka, ale nie potrafiła aż tak się nim zachwycać. Będąc nastolatką nie łatwo jest osadzić się w roli opiekuńczej siostry. Zajmowanie maluszkiem jest ogromną odpowiedzialnością, każdy zdaje sobie z tego sprawę.
Chwila, dosłownie kilka minut by świat się zatrzymał, by nadciągnęły ciemne chmury, by życie rozsypało się na maleńkie kawałki.
Mam wiele mieszanych uczuć względem powyższej książki. Przede wszystkim zdecydowanie była za krótka. Zaczynając od początku, sporo jest poświęcone na okres 12-tu lat Diany. Pierwsze samodzielne imprezy urodzinowe, oraz problemy, które według mnie powinny dotyczyć nieco starszym nastolatkom. W wieku dwunastu lat to chyba raczej jeszcze się jest dzieckiem, może gdzieś coś się próbuje podpatrywać, ale... alkohol czy coś innego to zdecydowanie za wcześnie. Chyba, że w większych miastach sprawy się mają inaczej. Dość długo przyglądamy się problemom dorastającej dziewczynki, by dopiero po porodzie matki czas przyśpieszył. Wtedy nagle akcja nabiera rozpędu. Diana staje się nieco bardziej odważną, chwilami zbuntowaną dziewczyną, która chce spróbować czegoś co do tej pory jej nie ciągnęło. Oczywiście bez żadnych przesad. W wolnej chwili stara się uczestniczyć w życiu rodzinnym, a dokładniej mówiąc w pomocy przy zajmowaniu Bartkiem.
Przyglądamy się pierwszym zauroczeniom, randkom, imprezom, kłótnią z przyjaciółką i nawet sprzeczkami z rodzicami.
Gdy nagle staje się tragedia. Wydarzenie pozbawiające ład i porządek w rodzinie. Tragedia podwójna. Przede wszystkim strata bliskiej osoby, ale i również postawa rodziców. I chyba ten wątek jest najbardziej szokujący i niezrozumiały. Osobiście nie potrafiłam pojąć zachowania matki, ale już tym bardziej ojca. Dlaczego i jak mogli w taki sposób postąpić. Widać szok i rozpacz potrafią obudzić w ludziach skrywane reakcje.
Ukazany temat jest poważny, bardzo dobrze, że Iga Wiśniewska pokusiła się o zaprezentowanie problemu wybaczania, obciążenia psychicznego tak okropnym nieszczęściem. Niestety mnie czegoś zabrakło. Właśnie w tym momencie kiedy oczekiwałam rozwinięcia sprawy, przybliżenia stanu emocjonalnego obu stron, wyjaśnienia bądź zagłębienia w ich psychikę zostajemy tego pozbawieni. I nie jest tak, że książka jest słaba. Tylko pozostawia niedosyt. Masę pytań bez odpowiedzi. Jeżeli taki był właśnie zamysł autorki, to gratuluje. Ponieważ po tak nieco beztroskim początku nastąpiło BUM i zostałam porwana w miejsce do wydarzeń gdzie nie chciałabym się znaleźć, brać udziału i czuć tego co Diana.
Całość jawi się bardzo smutno. Można by powiedzieć, że całe dzieciństwo bohaterki jest puste i pozbawione miłości. Co z tego, że mieszkała w pięknym domu, że nie nigdy niczego jej nie brakowało? Zawsze na drugim planie, nawet wtedy gdy była jedyna...
Czy polecam? Oczywiście, Pięć minut jest godna uwagi, jest pouczająca, ale i przygnębiająca. Mimo małej objętości zawiera tak dużo lekcji. Kilka minut, kilka sekund, a wszystko mogłoby wyglądać inaczej...
Za możliwość przeczytania książki chciałam podziękować autorce Idze Wiśniewskiej
Książka bierze udział w wyzwaniu 52 książki.
Czytałam inną książkę tej autorki - Gwiazdę Wschodu, która była nawet dobra, ale nic specjalnego. W tę z pewnością muszę się zaopatrzyć, przekonałaś mnie.
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam i wspominam całkiem pozytywnie, chociaż brakowało mi dopracowania kilku szczegółów.
OdpowiedzUsuńNie mam chyba obecnie ochoty na taką przygnębiającą książkę. Ale nie mówię nie.
OdpowiedzUsuńNie jest to raczej lektura dla mnie. Na razie nie czuję się zainteresowana, ale nie wykluczam, że w przyszłości to się zmieni.
OdpowiedzUsuńChyba wolałabym coś bardziej emocjonującego.
OdpowiedzUsuńSkupiłabym na niej swoją uwagę, ale uważam, że po przeczytaniu bym już o niej zapomniała...
OdpowiedzUsuńNa chwilę obecną nie mam chęci na tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńCzeka na półce... Kiedyś z pewnością po nią sięgnę, ale nie jest jednym z moich czytelniczych priorytetów.
OdpowiedzUsuń