Nie wiem dlaczego, a może i wiem. No w każdym razie zawsze obawiam się kontynuacji serii. Jakoś przeważnie się dzieje, że ta druga zazwyczaj rozczarowuje mnie. I chociaż nie wiem jak się staram to i tak wychodzi, że kolejna nie dorównuje drugiej. Dlatego też po genialnej Czerwonej królowej, którą byłam naprawdę niesamowicie zachwycona z pewną rezerwą zasiadłam do czytania historii o Mare i srebrnym księciu oraz rewolucji jaka nastąpiła.
Czy przy lekturze Szklanego miecza towarzyszyły mi podobne emocje do poprzednich?
O tym jak zakończyła się pierwsza część pisać nie muszę, kto ma za sobą powinien pamiętać, a jeżeli nie to mówi się trudno. Wraz Mare musimy stawić czoła Mavenowi oraz jego podłej nikczemnej matce. Królowej srebrnych.
Teraz jednak zmierzają do miejsca, które rzekomo ma być bezpieczne, gdzie w końcu będzie można obmyślić plan odszukania ludzi z kartki otrzymanej od Juliana. Dziewczyna zdaje sobie sprawę, że muszą to uczynić przed okrutnym nowym królem. Ci wyjątkowi są dla nich jedynym ratunkiem.
Niby wszystko jest dobrze, niby zostali uratowani. Oboje z Calem żyją, ale coś nie daje spokoju dziewczynie. W dodatku książę został zamknięty w osobnej celi. Jakby nikt nie zdawał sobie sprawy, że gdyby chciał mógłby wszystkich pozabijać. Niechęć czerwonych jest zbyt silna. Napięcie widać w każdym ruchu, a nawet mimice twarzy. Jaka przyszłość czeka ocalałych, dokąd zmierzają i co dalej?
Miejscem do którego zmierzają jest wyspa, położona bardzo daleko, gdzie znajdują się bunkry. To tam żołnierze pułkownika przesiedlili mieszkańców Pale, wśród nich znajdują się rodzice i rodzeństwo Mare. Jeszcze chwila a się spotkają. Ile to czasu minęło kiedy ostatni raz się widzieli? Jakimi wtedy byli ludźmi w porównaniu do teraz? Ona sama opuszczała dom jako zwykła nastolatka, powraca zupełnie inna, dziewczyna od błyskawic. Ktoś kogo boją się sami czerwoni, chociaż wcale nie chcą się do tego przyznać.
Przed Mare stoi trudne zadanie, musi odnaleźć się w nowej sytuacji w dodatku przekonać czerwoną gwardię do poszukiwań ludzi z listy, którzy zdają się być naprawdę ważni. Ponieważ w niewoli u Mavena będą stanowili śmiertelne zagrożenie. Rozpocznie się wyścig z czasem, niebezpieczne decyzje i jeszcze bardziej ich konsekwencje. Do czego jest zdolny człowiek aby osiągnąć cel i jak władza potrafi zmienić przekona się o tym sama Mare, już nie zwykła nastolatka, a dziewczyna z potężną mocą i siłą, która niekiedy będzie przerażała samego księcia Cala...
Bardzo, ale to bardzo cieszyłam się, że mam w posiadaniu Szklany miecz i kiedy tylko odłożyłam na półkę czerwoną, zabrałam się za czytanie dalszej części i nagle po kilkunastu stronach utknęłam. Z początku myślałam, że to z nadmiaru emocji, że potrzebuję zrobić sobie chwilkę przerwy i później będzie lepiej. Ba! Byłam przekonana, że fabuła mnie porwie i nie wypuści ze swoich szpon do samego końca.
Zrobiłam jedno podejście, później drugie i nic. Nie poczułam tego. Co gorsza nie poczułam nic, później zaczęła się we mnie wzbierać irytacja i znużenie. Odnosiłam wrażenie, że w książce nie dzieje się nic ciekawego poza chęcią znalezienia tych nowych, i nic poza tym nie ma większego znaczenia.
O ile w poprzedniej byłam pochłonięta wydarzeniami tak tutaj, no drażniły mnie. Mare zrobiła się irytująca, nagle poczuła swoje zdolności, nie potrafiła ich ogarnąć. Sama nie wiem jak mam ocenić to co porobiło się z bohaterką. Z jednej strony dobrze, ogrom odpowiedzialnością, wszystkie wydarzenia musiały odcisnąć piętno, ale całość została tak dziwnie skonstruowana i w moim odczuciu dziewczyna była denerwująca i jakaś sadystyczna. Jakby w pewnym momencie poczuła radość z tego jaka jest i korzystała do woli ze swej mocy.
W dodatku sama fabuła dobiła mnie kompletnie. Niestety nie tego się spodziewałam co zaserwowała autorka. Zdawałam sobie sprawę jak mniej więcej będzie wyglądało poszukiwanie, ale nie miałam pojęcia, że pani Aveyard poświęci na to wszystko aż tyle książki i co gorsze odbędzie się właśnie w taki, a nie inny sposób. Czuję się rozczarowana. Ponieważ kiedy już dzierżyłam książkę w dłoniach czułam się jak dziecko, szczęśliwa i pełna euforii, a tutaj coś takiego.
Co do samego zakończenia, znowu wyjdzie, że jestem jakaś kosmitka albo jak zwykle się czepiam jednak nie zaskoczyło mnie w żadnym stopniu, chyba prędzej byłabym w szoku jakby nagle pojawiła się ekipa krasnoludków z królewny śnieżki.
Nie chciałam aż tak skrytykować, do samego końca trzymałam się nadziei, bo czasem właśnie to zakończenie broni całość. Niestety. Z przykrością stwierdzam, że było źle. I jedynie co mnie jeszcze kompletnie nie zniechęciło to ciekawość zakończenia. Oby autorka poradziła sobie i chociaż dorównała Czerwonej Królowej.
Mam na nią wielką ochotę :D Muszę poznać tę serię :d
OdpowiedzUsuńSzkoda, że się rozczarowałaś, strasznie nie lubię tego uczucia jak pęknięty balonik:(
OdpowiedzUsuńNo tak, mi zawsze wiatr w oczy, bo mam w domu tą część a nie pierwszą, którą tak chwaliłaś. Ehhh...
OdpowiedzUsuńNie jesteś jedyna, której nie podoba się kontynuacja Czerwonej królowej. Z tego, co czytam, są o wiele gorsze recenzje. Mam nadzieję, że gdy ja już będę miała okazję przeczytać, spodoba mi się o wiele bardziej. ;)
OdpowiedzUsuńOj, szkoda że się zawiodłaś. Ja miałam nosa i pozbyłam się pierwszego tomu, żeby nie zbierać serii, która mnie nie wciągnie (bo chyba tak by było, zepsułam się...).
OdpowiedzUsuńPS. Krasnoludki :D :D :D