Podróże w czasie, któż o nich nie słyszał. Wielu próbowało, a może i
nadal po kryjomu próbuje, sprawdzić, czy istnieje możliwość poruszania
się w czasie. Do przeszłości, a może i przyszłości. Bo wydaje mi się, że
znalazłoby się sporo osób, które chciałyby wybrać się do konkretnego
momentu w życiu i móc zapobiec czemuś albo sprawić, żeby podjęło się inną decyzję.
Tak, sama chciałabym mieć możliwość zmiany jednej decyzji. Niestety,
nie ma tak dobrze, można sobie pomarzyć. I zastanawiać, co by było, gdyby.
Podróże w czasie stały się dobrym materiałem na książki. Autorzy prześcigają się w coraz to lepszych pomysłach. I tak też, możemy cofnąć się przez portal, zegarek, tajemne drzwi, lub... dzięki posiadaniu wyjątkowego genu. Jak główna bohaterka historii, o której dzisiaj Wam opowiem.
Podróże w czasie stały się dobrym materiałem na książki. Autorzy prześcigają się w coraz to lepszych pomysłach. I tak też, możemy cofnąć się przez portal, zegarek, tajemne drzwi, lub... dzięki posiadaniu wyjątkowego genu. Jak główna bohaterka historii, o której dzisiaj Wam opowiem.
Gewndolyn jest normalną nastolatką, to znaczy tak jej się wydaje. Mieszka wraz z matką i dwójką rodzeństwa w domu swojej babki Lady Aristy. Oprócz nich dom zajmują jeszcze ciotka Glenda z córką Charlottą oraz cioteczna babka Maddie. Ojców jakoś zabrakło. To znaczy, ojciec Gwen zmarł na białaczkę, gdy była dzieckiem. Od tamtej pory zamieszkali wraz z babką i ciotkami.
Można by pomyśleć — szczęśliwy, wesoły dom. Otóż nic bardziej mylnego. Rodzina, z której się wywodzi, obdarzona jestem szczególnym genem, podróży w czasie. Nosicielką okazała się kuzynka, Charlotta, to też, od dziecka była specjalnie przygotowywana, szkolona i traktowana wyjątkowo. Gwen natomiast żyła na uboczu, ciesząc się, że ta cała maskarada ją ominęła. I teraz gdy skończyła szesnaście lat, nie musi odpowiadać na ciągłe pytania — czy czuje objawy, charakterystyczne pierwszemu przeskokowi w czasie.
Niestety, los bywa przewrotny i niespodziewanie, okazuje się, że to Gwendolyn przenosi się w czasie. Zupełnie nieprzygotowana, ląduje w odległej przeszłości, nie wiedząc co, powinna zrobić, jak się zachowywać. Z głową przepełnioną myślami, że doszło do paskudnej pomyłki, a ona jest tak jakby, tego ofiarą. A co najzabawniejsze, Charlotta pobierała nauki, zupełnie niepotrzebnie. Z czego na pewno nie będzie zadowolona ona sama, jak i jej matka.
Jednak nie to jest największym problemem, a fakt, że o całej sprawie, musiała dowiedzieć się loża, kontrolująca wszystkich podróżników oraz chronografu. Urządzenia pomagającemu na bezpieczne podróżowanie do przeszłości. Teraz, będą musieli wtajemniczyć Gwen, ale ile i jaką prawdę przedstawią nieświadomej dziewczynie? I czy będzie mogła zaufać ludziom, których tak bardzo obawiała się jej własna matka? Jaką tajemnicę skrywają strażnicy, dlaczego potrzebują krwi wszystkich podróżników. I przede wszystkim, jaką rolę odgrywa w tym wszystkim Ona?
Długo oczekiwałam Czerwieni Rubinu, polubiłam twórczość Gier, dlatego każde kolejne spotkanie z postaciami wykreowanymi przez tę kobietę, uważam za niesłychanie ciekawe i wciągające. W dodatku podróże w czasie moja ulubiona tematyka. Chyba większość książek poruszających ten wątek, są moimi ulubionymi. I nie przejdę obojętnie obok żadnej.
Mowa jednak o Rubinie, tutaj jesteśmy dopiero wprowadzani do tematu. Nasza młoda bohaterka, nie jest świadoma, tego, jakie zadanie zostało jej przydzielone. Nagle, jej życie z dnia na dzień, ulegnie zmianie. I to takiej, która znacznie utrudni normalne funkcjonowanie. Codzienne poddawanie się elapsji, wypełnianie misji, o której celu nie ma pojęcia, bądź ma przedstawione tylko strzępki informacji. Mnóstwo pytań, jeszcze więcej oczekiwań i brak odpowiedzi. Jak więc odnaleźć się w podobnym położeniu? Na domiar złego, partnerem podróży jest przystojny, ale równie zarozumiały Gideon.
Nie wiem, jak to jest, ale Kerstin Gier, ma swoim piórze taką lekkość, która sprawia, że od pierwszych stron, czytelnik wpada w fabułę. I żyje nią, aż do przeczytania ostatniego zdania. Gdy widząc kropkę, przegląda stronę w szukaniu dalszej części tekstu, powoli rozumiejąc, że to już niestety koniec.
Podsumowając, muszę ale to muszę pozachwycać się nad wydaniem. Uwielbiam Media Rodzinę, za to, jak cudownie, wręcz idealnie wydają książki. Dopieszczone w każdym calu (nie, nie mam prowizji za reklamę). Oryginalne okładki są genialne, jestem zakochana i ze zniecierpliwieniem będę oczekiwała kolejnych części. I Wam szczerze polecam trylogię czasu, jest naprawdę świetna. Nie tylko ze względu na swój wygląd. Wnętrze jest jeszcze lepsze.
Za możliwość przeczytania książki, chciałam podziękować wydawnictwu Media Rodzina.
no wydanie piękne <3 ja czytałam w starym i w sumie cała trylogia nie zrobiła na mnie większego wrażenia, ale dla młodszych czytelników będzie idealna (i trochę starszych jak Ty w sumie też może być :D)
OdpowiedzUsuńO ile nazwisko autorki słyszałam nie jeden raz o tyle nie mogę skojarzyć z nią żadnej ksiażki. Tą którą dziś zrecenzowałaś chętnie przeczytam. Byc moze dzieki niej zapamietam imie tej autorki na dlugo.
OdpowiedzUsuńPodróże w czasie i tym podobne historie to kompletnie nie moja bajka, dlatego ową serię zostawię fanom tego typu lektur.
OdpowiedzUsuńJa jednak jestem zachwycona pierwszym polskim wydaniem innego wydawnictwa. I tak, Gier ma w swoim piórze niebywałą lekkość i sprawia, że czytamy książkę w magicznie szybkim tempie. ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam kiedyś cała trylogię, dość dawno temu, ale pamiętam, że miałam pozytywne odczucia :) Coś w trzecim tomie mi nie pasowało.
OdpowiedzUsuńCzytałam całą trylogię już jakiś czas temu i bardzo pozytywnie ją wspominam. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie.
niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com
Wydanie tej książki zachwyca ♥
OdpowiedzUsuńRównież jej treść mnie ciekawi :D Czytam na jej temat przeważnie same bardzo pochlebne opinie, więc mam nadzieję, że uda mi się w końcu ją dorwać :)
Pozdrawiam cieplutko!
Obsession With Books