czerwca 11, 2017

czerwca 11, 2017

Zakwakani -Bajka

źródło



Bajki, mimo że kierowane są dla dzieci, lubię czasem obejrzeć. Bo i aktualne produkcje są ciekawie zrobione, i dobrze jest się odstresować przy czymś kolorowym i często zabawnym. Ostatnio wpadła mi w ręce bajka reżyserii Viktora Lukisova, o dosyć zabawnym tytule Zakwakani, w której główną rolę odgrywały kaczki, a dokładniej mówiąc mędrzec kaczego grodu i jego syn, następca, a zarazem ten, który miał być wybrańcem przepowiedni. Według zapisków raz na sto lat, zła czarownica atakowała słońce, a wybrany kaczy syn, miał stawić jej opór, tym samy ratując cały świat przed zagładą.

Jak większość się orientuje, w takich produkcjach fabuła odgrywa dość skąpo rozbudowaną rolę, więcej zależy od wykreowanych postaci oraz humoru, jakim powinna charakteryzować się bajka. Bardzo dobrze, gdy w treść, zostały przemycone nauki dla małego odbiorcy. Jak więc rzecz się miewa u Zakwakanych? Czy bajeczka, której nazwa nie wydaje się mówić zbyt wiele, ma w sobie, coś, co przyciągnie dziecko i może nawet dorosłego widza?



 Przede wszystkim pomysł na historyjkę, nie do końca zrozumiałam, o co w niej chodziło.Akcja rozpoczyna się w momencie, gdy kaczy syn (tak się cały czas nazywa ów młody kaczor) żali się swojemu ojcu, jednocześnie miejscowemu magowi/mędrcowi, że chciałby w końcu polatać, niestety ciągle, jest mu ta czynność wzbraniana. Dlaczego? Tłumaczenia są dosyć pokrętne i ja albo nie miałam dnia do tej bajki, ale nie zrozumiałam, dlaczego latanie miało zaszkodzić młodemu. Wyjaśnienie było, tylko po prostu głupie.


 Kolejna sprawa, nasze kaczki mieszkają we wiosce, przypominające chińską/japońską wioskę, w takim też klimacie są okoliczne domy i jakby lokalny folklor. Nawet te kaczki mają skośne oczy... Nie miałam pojęcia, że japońskie czy też chińskie kaczki mają skośne oczy... A to dopiero nowinka.


źródło


 Wracając do tej jakże rozbudowanej fabuły. Mędrzec kartkuje swoją prastarą księgę, przeczuwając, że oto już niebawem nadejdzie dzień, gdy zagrożenie zniknięcia słońca, osiągnie apogeum. Zła czarownica nie odpuszcza, co sto lat, ponawia próby objęcia w posiadania tego niezbędnego do życia światła. Ktoś musi przeszkodzić w tym niecnym planie, ale jak można mieć pewność, że uda się kolejny raz?

Skoro, już zaczęliśmy temat czarownicy, wypadałoby się jej bliżej przyjrzeć. Otóż tą złą i okrutną okazuje się młoda, ?piękna? kobieta. Dosyć dziwnie wyglądająca, a jeszcze dziwniej się poruszająca. Stworzona na femme fatale, tylko z takim lekkim defektem kręgosłupa. Ponieważ za każdym razem, gdy stawiała krok, jej sylwetka wyginała się pod dziwnym kątem, co wyglądało dosyć karykaturalnie. Z pewnością zamysłem było uwodzicielskie poruszanie biodrami. Niestety, efekt okazał się tragiczny. 



źródło






Ogólnie, bardzo trudno jest mi cokolwiek powiedzieć o tej bajce. Oglądając, miałam wrażenie, że pomysł w trakcie tworzenia gdzieś się ulotnił. I reszta była marną improwizacją. Kaczki robiły swoje, rzucały tekstami, które nie bawił dorosłego, swoimi sucharami, natomiast dziecko po prostu nie wiedziało, o czym jest mowa. Do oglądania zasiadłam z dzieckiem, żeby mieć porównanie, jak produkcja przypadnie dorosłemu i młodszemu. Niestety. Zakwakani, okazali się nieporozumieniem kompletnym. Dziecko po dwudziestu minutach przestało się interesować tym, co kaczki wyrabiały w swojej osadzie. Dialogi były tak beznadziejne, że nawet mnie zaczęły nużyć, a później irytować.

Niestety, ja nie miałam tego komfortu, by pójść i pobawić się w coś ciekawszego. Musiałam obejrzeć do samego końca, by móc napisać, że ten wyrób od początku do końca jest dnem. Bajkowym dnem. To coś, nawet na miano bajki nie zasługuje. Ani dziecka, ani dorosłego nie zainteresuje. Co gorsza, jedyne co zapamiętałam, to było pompowanie słońca (?!?!) Tak, w tej bajce, kaczka starsza, chodziła pompować słonko, przyrządem, przypominającym miech... Nie wiem, chyba jestem za stara, ale tego naprawdę nie dało się oglądać. Na pewno nie na trzeźwo.

Straciłam czas, dziecko prawie zasnęło. Dobrze, że miało zabawki, chociaż nie straciło czasu, na gapienie w ekran i zastanawianie, dlaczego musi się męczyć. Nie polecam, nikomu. Dla dorosłych puste teksty będą żenujące, dzieci się po prostu znudzą i zaczną denerwować.


Tekst stanowi oficjalną recenzje dla portalu DużeKa

1 komentarz:

  1. Są właśnie takie filmy animowane, które nie maja logicznej racji bytu. Gdy wybieram bajki, które są przedstawione na ekranie kieruje się drugim dnem, humorem, czymkolwiek co mnie zaciekawi (lub sentymentem). W tej bajce nie odnajduje nic wartościowego.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger