września 27, 2018

września 27, 2018

Perłowa Dama



Kiedy pierwszy raz, sięgałam po cykl Circus Lumos, mimo niedociągnięć jakie zastałam, postanowiłam dać kolejną szansę. Bo wiadomo, debiut nie zawsze musi powalić na kolana. Dlatego niezrażona oczekiwałam kolejnego tomu. W końcu byłam zainteresowana, jak autorka poprowadzi fabułę, czy się nieco rozwinie i w pełni zainteresuje czytelnika swoim pomysłem. 

Perłowa dama już od dawna przeczytana, a ja, w końcu zmobilizowałam się, żeby napisać słów kilka, o tym, co zastałam i jakie na mnie wywarło wrażenie. 

Alicja jest uwięziona Hadesie, siedzi sobie w jakimś lochu i myśli. Dlaczego doszło do tego wszystkiego, kto za tym stoi i jak ma się uwolnić. W dodatku nie wie, co myśleć na temat Tristana, złym bracie swojego ukochanego. Niby chłopak pełni rolę tego złego i niosącego śmierć, a jednak ma w sobie coś, co sprawia, że dziewczyna mu ufa. Co takiego, no i dlaczego chłopak chce zabić swojego brata, czy rzeczywiście musi dojść do takiej tragedii? 

Dziewczyna podczas prób ucieczki z niewoli, dowiaduje się wielu cennych informacji. Ma nadzieje, że kiedy w końcu zobaczy ukochanego, będzie mogła mu opowiedzieć, czego się dowiedziała, jak sprawy wyglądają tam na dole i czego można się spodziewać. Tylko dlaczego Hadrian jeszcze jej nie uratował, co dzieje się tam na górze, czy w ogóle uda jej się wydostać?

Och, ileż mogłabym napisać o tej książce, przede wszystkim to, jak bardzo się wynudziłam podczas czytania. Większa część, została opisana w Hadesie, i żeby to chociaż było ciekawe. Bynajmniej, Alicja sobie dyskutuje z Tristanem, przemyślenia i cała reszta, jest tak rozwleczona, że po prostu myślałam, że przeskoczę o te kilkadziesiąt stron, a nie wiele stracę. Prawie jak Moda na Sukces, nie ważne kiedy się przerwało, ile minęło odcinków, bo już po kilku minutach, wiadome było o co chodzi. I tutaj, miałam wrażenie, że jest podobnie. 

Wątek uczuciowy, a dokładniej drętwy związek z Hadrianem, którego to kocha i jest wstanie poświęcić własne życie, po prostu mnie dobił. I kiedy myślałam, że już gorzej być nie może, a uwierzcie, po takim nudzeniu, zmysły moje po prostu były w stanie jakiejś hibernacji, nie zareagowały w porę. I nagle co? Nagle się okazuje, że jakże by nie, musiała nasza autorka, zaserwować smutny i oklepany trójkącik. Borze Tucholski, ja się pytam grzecznie, poważnie? 

Cała magia, tajemnica, która miała być filarem, po prostu mnie rozczarowała i doprowadziła, nie będę opowiadała do czego. No dobrze, to było gehenna. Przyjemność odczułam, w momencie kiedy dobrnęłam do końca.

Powtórzę kolejny raz, pierwsza część była słaba. Jednak pomysł rokował, na naprawdę ciekawą i dosyć zajmującą serię. Niestety, coś się porobiło, albo to ja próbowałam wmówić sobie, że będzie dobrze, gdzie nadzieja zdechła wraz zakończeniem Króla Kier. Powinnam i ja była wtedy zakończyć swoją przygodę. Naiwnie się łudziłam, przez co straciłam czas na czytanie. Mam nauczkę, należy słuchać wewnętrznego głosu. 

Jedyne co zasługuje na pozytywny odzew z mojej strony, są to okładki. I TYLKO okładki.
 
 
 Tekst stanowi oficjalną recenzje dla portalu PapierowyPies.

1 komentarz:

  1. Ja się nie biorę za tę serię, za dużo negatywów :/
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger