Kiedy pierwszy raz, sięgałam po cykl Circus Lumos,
mimo niedociągnięć jakie zastałam, postanowiłam dać kolejną szansę. Bo
wiadomo, debiut nie zawsze musi powalić na kolana. Dlatego niezrażona
oczekiwałam kolejnego tomu. W końcu byłam zainteresowana, jak autorka
poprowadzi fabułę, czy się nieco rozwinie i w pełni zainteresuje
czytelnika swoim pomysłem.
Perłowa dama
już od dawna przeczytana, a ja, w końcu zmobilizowałam się, żeby
napisać słów kilka, o tym, co zastałam i jakie na mnie wywarło
wrażenie.
Alicja
jest uwięziona Hadesie, siedzi sobie w jakimś lochu i myśli. Dlaczego
doszło do tego wszystkiego, kto za tym stoi i jak ma się uwolnić. W
dodatku nie wie, co myśleć na temat Tristana, złym bracie swojego
ukochanego. Niby chłopak pełni rolę tego złego i niosącego śmierć, a
jednak ma w sobie coś, co sprawia, że dziewczyna mu ufa. Co takiego, no i
dlaczego chłopak chce zabić swojego brata, czy rzeczywiście musi dojść
do takiej tragedii?
Dziewczyna
podczas prób ucieczki z niewoli, dowiaduje się wielu cennych
informacji. Ma nadzieje, że kiedy w końcu zobaczy ukochanego, będzie
mogła mu opowiedzieć, czego się dowiedziała, jak sprawy wyglądają tam na
dole i czego można się spodziewać. Tylko dlaczego Hadrian jeszcze jej
nie uratował, co dzieje się tam na górze, czy w ogóle uda jej się
wydostać?
Och,
ileż mogłabym napisać o tej książce, przede wszystkim to, jak bardzo
się wynudziłam podczas czytania. Większa część, została opisana w
Hadesie, i żeby to chociaż było ciekawe. Bynajmniej, Alicja sobie
dyskutuje z Tristanem, przemyślenia i cała reszta, jest tak rozwleczona,
że po prostu myślałam, że przeskoczę o te kilkadziesiąt stron, a nie
wiele stracę. Prawie jak Moda na Sukces, nie ważne kiedy się
przerwało, ile minęło odcinków, bo już po kilku minutach, wiadome było o
co chodzi. I tutaj, miałam wrażenie, że jest podobnie.
Wątek
uczuciowy, a dokładniej drętwy związek z Hadrianem, którego to kocha i
jest wstanie poświęcić własne życie, po prostu mnie dobił. I kiedy
myślałam, że już gorzej być nie może, a uwierzcie, po takim nudzeniu,
zmysły moje po prostu były w stanie jakiejś hibernacji, nie zareagowały w
porę. I nagle co? Nagle się okazuje, że jakże by nie, musiała nasza
autorka, zaserwować smutny i oklepany trójkącik. Borze Tucholski, ja się
pytam grzecznie, poważnie?
Cała
magia, tajemnica, która miała być filarem, po prostu mnie rozczarowała i
doprowadziła, nie będę opowiadała do czego. No dobrze, to było gehenna.
Przyjemność odczułam, w momencie kiedy dobrnęłam do końca.
Powtórzę
kolejny raz, pierwsza część była słaba. Jednak pomysł rokował, na
naprawdę ciekawą i dosyć zajmującą serię. Niestety, coś się porobiło,
albo to ja próbowałam wmówić sobie, że będzie dobrze, gdzie nadzieja
zdechła wraz zakończeniem Króla Kier. Powinnam i ja była wtedy
zakończyć swoją przygodę. Naiwnie się łudziłam, przez co straciłam czas
na czytanie. Mam nauczkę, należy słuchać wewnętrznego głosu.
Jedyne co zasługuje na pozytywny odzew z mojej strony, są to okładki. I TYLKO okładki.
Tekst stanowi oficjalną recenzje dla portalu PapierowyPies.
Ja się nie biorę za tę serię, za dużo negatywów :/
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com