września 16, 2024

września 16, 2024

Po upałach przychodzi... powódź

Po upałach przychodzi... powódź

 

W telewizji od kilku dni mówią o nieszczęściu w Głuchołazach i Kłodzku. To tam się wszyscy skupili i wcale się nie dziwie. Skala zniszczeń jest ogromna. Jednak nie tylko tam woda zrobiła swoje.

 Moja wieś jak i okolice, również oczekiwała na efekty opadów. Na to, co się będzie działo. Jeszcze w sobotę robiono kontrolowane zrzuty wody z zapory. Wczoraj tj, w niedzielę po godzinie 15.20 Woda zaczęła przepływać "schodami", kaskadą.  Czyli niekotrolowanym zrzutem wody. Jeśli ktoś pomyślał, że to sprawiło ubywanie wody, już mówię - jest w błędzie. Wody zaczęło przybierać i zbliżać do korony zapory. Około godziny pierwszej w nocy, woda przelała się przez górę zapory.

 Ale jak to wyglądało na dole wsi? Nie mam odpowiedzi. Ponieważ w sobotę po godzinie 17.00 wieś została odcięta od prądu - do dzisiaj nie ma prądu. Tym samy większość straciła kontakt ze światem. W tym mój R.  Bo kiedy On został w domu, ja w piatek po pracy, pędziłam do mamy, żeby pilnować, czy nic się nie będzie działo. 


Teraz sobie wyobraźcie, że ja wczoraj ostatnią rozmowę jaka odbyłam z moim R,  była o godzinie 15.00 zanim zapora zrzuciła wodę kaskadą. Wtedy było jeszcze stabilnie. Niebezpiecznie, ale stabilnie. wiedziałam, że nie mogę wracać do domu, bo trwała ewakuacja wsi, było wiadomo, że lada chwilę rzeka całkowicie zaleje dolną część Pilchowic. Zresztą i tak już nie miałam jak dojechać. Bo drogi były zalane - przynajmniej te, które znam i są w miarę bezpieczne w takich warunkach.

Po godzinie 15.20 kiedy wiedziałam, że woda leci ogromną falą, straciłam kontakt z R, nie wiedziałam co się dzieje. Ludzie nie mieli ze sobą kontaktu. Do dziś rano, byłam w niewiedzy.  

Dziś już wiem, że mój dom jest bezpieczny. moja ulica nie została zalana. Niestety nie mogę wrócić. Niestety wszystkie drogi cały czas są nieprzejezdne. Woda utrzymuje się bardzo wysoko, we wsi rozlała się do wielkości ogromnego jeziora. Zapora cały czas zrzuca potężne ilości wody. Jak długo? Niewiadomo....

Niby jestem bezpieczna. Ale bycie uwięzionym, jest straszne. Chcę do domu. I nie mogę. 

 
Może to nie jest skala na miarę Głuchołazów czy Kłodzka. Jednak uwierzcie. Zostało zniszczonych wiele domów, a sama wieś mocno ucierpiała. Jak bardzo? Tego dowiemy się dopiero za kilka dni, jeśli ta przeklęta woda opadnie. 
 
 
 
 

*Wszystkie zdjęcia są autorstwa znajomej, która była ewaukowana do wioski wyżej. Przesłała na moją prośbę.




września 08, 2024

września 08, 2024

Kadry niedogaszonych wspomnień

Kadry niedogaszonych wspomnień


 

Pamietacie jak wyczekiwałam kolejnej części Mrozowej dylogii? Bo mam nadzieję, że raczej nie pokusi się o kontynuację, ja wiem, że Remo lubi w tasiemce, ale czasem trzeba się zamknąć w dwóch częściach i zostawić ludzi w spokoju ;). 

W każdym razie, bardzo byłam ciekawa, jak potoczą się losy naszej Aspen? Co będzie się działo po zakończeniu, które wprowadziło mnie w rozterki. I najważnejsze - czy poziom zostanie utrzymany?



Aspen po znalezieniu polaroida wie, że znała się Graysonem jeszcze przed utratą pamięci. Pytanie tylko, dlaczego chłopak nie powiedział jej tego od razu. Dlaczego ukrywał tak ważną informację w jej życiu i w jaki sposób ma się dowiedzieć kim jest, dlaczego znalazła się w tym miejscu w którym była? 

Dziewczynie nie pozostaje nic innego jak wybrać się w podróż do przeszłości. A dokładniej mówiąc - miejsca z którego przyleciała do dziadka. Teraz właśnie w jego towarzystwie wraca na tak zwane stare śmieci. Może nie dosłownie, bo dom w którym mieszkały z matką, już nie jest ich. Jednak miejsca i ludzie pozostali tacy sami. Chociaż i tutaj może być różnie, ale o tym później. 

Aspen śladem zdjęć - będzie ich więcej. Oraz piosenek rozpocznie swoją podróż do wspomnień.                Te czasem bywają piękne, nie raz niewygodne, a jeszcze czasem bardzo bolesne. Do takich kadrów z przeszłości nie chciałoby się wracać. Tylko to właśnie przeszłość nas kształtuje, to wszystko co było, nie zawsze dobre, jest drogą do tej najlepszej naszej wersji. Dlatego Aspen mimo strachu podejmuje ryzyko i idzie za głosem serca. Co zastanie po drodze i na samym końcu? 


Słyszałam sporo głosów, że poprzednia część była dla fanów Mroza dziwna, taka "Nie Mrozowa". Ale ja właśnie o tym pisałam i mówiłam. Właśnie dlatego zdecydowałam się na przeczytanie Innych tonacji ciszy. Bo właśnie nie była typową książką autora. Rozumiem, że każdy kto jest fali Chyłki i całej reszty może się nie odnaleźć. Mnie wymieniona wcześniej seria nie kręci ani cała reszta z  Frostem itd. Jedynie Chór zapomnianych głosów.  Dlatego gdy już przypomniałam o tej jakże ważniej różnicy. Mam nadzieję, że każdy będzie wiedział na co się pisze - Bo powtarzam. Tu nie ma klimatu tasiemca zaczynającego się od Kasacji. 

Gdy już wszystko (mam nadzieję) zostało wyjaśnione, przejdę do Kadrów - ta część jest bardziej dynamiczna. Jest mniej takiego dziwnego rozważania, co mnie nie przeszkadzało, ale bywali narzekający. Dlatego tutaj już może ktoś zechce się przekonać. Bo od samego początku coś się dzieje, a później to już tylko płyniemy na fali wydarzeń. 

Jest trochę mocniejszych wątków, ale nie ukrywam, że są też braki w ciągłości wydarzeń. Wraz z koleżanką znalazłyśmy pewne niedomówienie - dla mnie było akurat kluczowym elementem, a zabrakło wyjaśnienia. Jestem ciekawa, czy tylko my zwróciłyśmy na to uwagę. Nie mogę napisać zbyt wiele, ale jeśli ktoś przeczytał obie części i się domyśla. Niechaj da znać. 

Niemniej uważam, że obie części są warte przeczytania. Lekkie jak na Mroza, ale bardzo ciekawie i mogłabym się pokusić - odświeżający wizerunek autora. Coś innego - lepsze czy gorsze? Każdy oceni indywidualnie. Ja polecam - jeśli weźmiecie pod uwagę o czym wcześniej pisałam.

września 01, 2024

września 01, 2024

Cześć we wrześniu! :)

Cześć we wrześniu! :)


 Witajcie kochani we wrześniu :))))) Chciałabym móc napisać, że będę publikowała regularnie, często i w ogóle. Niestety nawet sama się nie łudzę. Jutro rozpoczęcie roku szkolnego, a co za tym idzie mojej pracy. Dodatkowo dobrałam pól etatu w innej placówce, więc nie muszę mówić, że czasu mniej. A żeby było weselej.... idę na studia :)))))) A co sobie będę żałowała. 

Tymczasem ostatni weekend "wakacji", ja już wolnego nie mam od tygodnia, więc dla mnie te wakacje się skończyły prędzej.   

Póki jest pogoda, trzeba wykorzystywać i jeździć w plenery. Skoro rozpoczęliśmy wrzesień, grzech nie pojechać we wrzosowiska :). Ja mam akurat dosyć blisko świetne miejsce. Jest to pustyna Kozłowska niedaleko Bolesławca - dolnośląskie. 







 Świetne miejsca do spceru, piknikowania, zabawy lub po prostu odpoczynku. Cisza spokój, nawet jak jest sporo ludzi - dziś było naprawdę wielu wycieczkowiczów, to można znaleźć miejsce w spokoju do posiedzenia i wyciszenia. Jak to na pustyni :). 

Nie wiem, czy słyszeliście albo widzieliście o akcji z kamyczkami. Ja od dawna śledzę jak znajomi znajdują porozkładane kamyki. Jednak do tej pory nie udało mi się trafić - sama planuje rozkładać swoje. No i w końcu dziś, właśnie na pustyni mój R znalazł kamyk :))). 



Zatem kochani, mam nadzieje, że nawet jeśli nie będzie mnie tutaj często, nie zpomnicie o mnie. Ja zaglądam do Was, czytam. Nie zawsze komentuje bo mi w telefonie coś opcja komentowania się buntuje. Ale gdy tylko mogę, od razu zostawiam po sobie ślad.  Mam nadzieję, że jeśli tylko złapię więcej czasu, będą posty, choćby króciutkie co u mnie :). Tymczasem trzymajcie za mnie kciuki! :)  żebym dała radę:).


Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger