lipca 07, 2025

lipca 07, 2025

Poszłam na Wieżę

 


Zaczęło się to jakiś czas temu. Postanowiłam z okazji urodzin wybierać w miejsca, które chciałam zobaczyć właśnie z tej okazji i  przełamywać własne bariery. W tamtym roku byłam nad morzem, jeszcze jakiś czas temu poszłam w góry do miejsca, którego nigdy nie widziałam. No a w tym roku stwierdziłam spontanicznie, że wdrapie się na wieżę widokową. 

Ktoś pomyśli, ale wielka rzecz - wieża widokowa. Właśnie, dla innych nic takiego. Dla mnie paniczny strach. I zawsze, ale to zawsze, kiedy gdzieś napotykaliśmy takie wieże, zostawałam na dole. A mój R wdrapywał na górę, robił mi zdjęcia i opowiadał jak było. Nie dawałam rady, nie umiałam się przemóc. To nawet nie był strach, tylko najnormalniejsza panika. Gdzie robiło się słabo, nogi jak z galarety i cała reszta. 

W tym roku stwierdziłam. Okej, spróbuję. Wyjdę na tę górkę i wdrapie się na wieżę widokową. Obejrzałam sobie zdjęcia w internecie i zdecydowałam. Jedziemy! 



Wieża widokowa na Trójgarbie w paśmie gór Wałbrzyskich. Można wejść z wielu okolicznych miejscowości, My wybraliśmy Witków. Auto zostawiliśmy na parkingu przy placu zabaw. Najpierw drogą asfaltową zmierzaliśmy ku lasowi, gdzie już mieliśmy znaleźć odpowiedni szlak do dotarcia na szczyt Trójgarbu gdzie została umieszczona wieża. Wysokość to 27 metrów. Jest kilka balkonów na których umieszczone są ławki. Można sobie usiąść i podziwiać widoki - o ile nie zmagacie się z lękiem wysokości jak ja;). Co mnie zdziwiło? W większości konstrukcja jest wykonana z metalu. Zazwyczaj widuje tego typu wieże tylko z drewna. Ciekawe było jeszcze, że będąc na wieży nie miałam zasięgu, nigdy jeszcze się z czymś takim nie spotkałam. Bo zazwyczaj nie jest to wysokość przy której zanika. A w każdym innym miejscu był. 


W większości trasa wygląda właśnie tak, jest naprawdę bardzo przyjemnie. Nawet w upał na jaki my trafiliśmy. Mimo wczesnej pory startu. Nie odczuwało się go dotkliwie. Las przyjemnie chłodził i szło się idealnie. Jedynie pod koniec odczuwałam zmęczenie. Może dlatego, że zawijasy dookoła tej góry sprawiały wrażenie jakby się miały nie skończyć ;). Niemniej, to było raczej moje zniecierpliwienie, ponieważ zależało mi, by nie trafić na tłumy ludzi. Jakoś wtedy potęguje się mój strach. 


W tym miejscu był piękny widok i w oddali można dostrzec szczyt Śnieżki :) na zdjęciu jest o wiele mniejsza. W rzeczywistości lepiej była widoczna. Tutaj chyba byliśmy w połowie drogi. Czyli ta lepsza część za nami. Tej gorszej nie fotografowałam, ponieważ skupiałam się na podejściu ;))). 


Ciekawostka. Szlak, który my wybraliśmy był oznaczony właśnie w ten sposób. Mój R żartował, że jest oznaczenie od UFO a na szczycie sobie lądują;). 


Tak właśnie wygląda droga do wejścia do lasu. Jest to dosyć spory odcinek i niech nikogo nie zwiedzie, że można w takim razie jechać dalej i szukać miejsca dla auta. Bo nie znajdziecie. Chyba, że ktoś chce ryzykować i wjeżdżać na prywatne posesje. Tutaj jeszcze szłam w długim rękawie, bo jak wspomniałam byliśmy bardzo wcześnie, więc w cieniu odczuwało się chłód. 





No i tutaj już jednak zaczęło robić się ciepło. Mimo godziny 9.00 słońce zaczęło przygrzewać i między drzewami dawało się odczuć upał. Kolejna sprawa, samo podejście w górę rozgrzewało ;). 



I wreszcie przepiękne widoki z góry wieży widokowej. Są naprawdę zachwycające i warto wdrapać się na ten może niewielki szczyt, ale jednak potrafiący przy końcu dać w kość;). 




Jak wspomniałam na początku. Był to dzień moich urodzin, dlatego niosłam w plecaku ciasto i świeczki. A nawet talerzyk! Żeby było ładniej;). Przyznam szczerze, że podczas wchodzenia skupiałam się na nagrywaniu, żeby nie patrzeć na tę przestrzeń i wysokość. Jednak po wejściu na przedostatni taras, czułam strach i chciałam szybko zejść. Zanim wypakuje to ciasto i świeczki. Mój R złapał mnie za rękę, powiedział, że będzie mnie pilnował i wytrzymam. Więc usiadłam tyłem do tego przepięknego widoku, wyjęłam wszystko co potrzebne. Znowu skupiłam na zadaniu i jakoś poszło! Jest kilka zdjęć, nawet nie widać spięcia. Za każdym podejściem do barierki byłam tam kilka sekund i uciekałam. Nie dajcie się zwieść, że jest tam jakakolwiek pewność siebie. 

No ale.. DAŁAM RADĘ! jest to moja pierwsza wieża widokowa tak wysoka. Jeszcze muszę napisać, że siedząc na tym tarasie, to czujecie jak ona się kołysze. Co u mnie potęgowało panikę. 

Widok na wieżę ze ścieżki, którą schodziliśmy. Troszkę zmieniliśmy trasę na powrocie, żeby nie było nudno. 



Siedzieliśmy sobie na wielkim kamieniu znajdującym na wzniesieniu. Stwierdziliśmy, że to będzie dobre miejsce na odpoczynek i zjedzenie prowiantu. Drzewko, a raczej pozostałość po nim na tle zieleni, bardzo mi się spodobało i postanowiłam uwiecznić. 


Podsumowując, była to naprawdę udana i przyjemna wycieczka. Szczerze polecam, tylko w chłodniejszy dzień żeby jednak się za mocno nie przegrzewać. Na dole pod wieżą są ławeczki i stoliki, można odsapnąć przed wejściem na górę - naprawdę się to przydaje:). Jeśli ktoś zbiera pieczątki zdobywcy szczytów, jest i tam w schowku. Ja jeszcze się za to nie zabrałam i szczyty zdobywam, ale bez pieczątek;).  Fajna atrakcja również dla dzieci, szło ich sporo, dawali radę lepiej niż ja! Także jeśli ktoś się zastanawia, to śmiało można brać pod uwagę jako wypad rodzinny. 


4 komentarze:

  1. Aga, z okazji minionych urodzin przesyłam Ci najserdeczniejsze życzenia spełnienia pragnień i marzeń! I gratuluję przełamania lęku, z którym dzielnie się zmierzyłaś :-))
    Świetny pomysł na spędzenie urodzin, a szczęście maluje się na Twojej twarzy i niech trwa!
    Uściski... Anita

    OdpowiedzUsuń
  2. Urodziny na wysokości - super pomysł!
    Uwielbiam wieże widokowe!
    Wszystkiego pięknego!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie polecaj, nie polecaj, przecież to są góry! Zasłaniają widoki, wznoszą się pod górę i powodują zadyszkę. Góry to ZŁO!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale urodziny na wieży to fajowska rzecz, ja nie mam lęku wysokości.
    A zatem... Niech Ci życie lekkim będzie! Lekkim, łatwym i przyjemnym. Czegóż potrzeba więcej?

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger