Zawsze, ale to zawsze kiedy dochodzą
mnie wieści (nawet te niepotwierdzone) o najnowszej książce Olgi
Rudnickiej, przytupuje nóżkami. Ze szczęścia, ze zniecierpliwienia i
ogólnie jest szał, szał wyczekiwania. Lata temu, gdy przez przypadek
zamówiłam debiutancką powieść autorki, nie wiedziałam jeszcze, nie
miałam pojęcia, że oto popełniłam spontaniczną i najwspanialszą decyzję w
moim czytelniczym życiu. Tak, tego dnia gdy wracałam do domu z pracy
dzierżąc w dłoniach książkę, zrozumiałam, że to nie jest pierwszy i
ostatni raz, że oto trafiłam na autorkę nie byle jaką. I teraz, gdy
chyba już każdy zna nazwisko kobiety piszącej tak wspaniałe powieści,
czuje się szczęśliwa, że moja przygoda jest od początku, nie z
polecenia, a z przeczucia, które po kilu zdaniach, nie wiele mówiącego
opisu podpowiedziało bym zaryzykowała i zakupiła.
Każda kolejna książka jest lepsza od poprzedniej, jak Olga Rudnica to robi? Nie mam pojęcia, lecz moja radość jest nieskończona.
O czym więc jest najnowsza publikacja?
Jakie zapewniła mnie, wiernej czytelniczce, wrażenia? Przekonajcie się
czytając dalszą część opinii.
Pierwsze dni bywają trudne, zwłaszcza w
pracy. Każdy chyba wie, że w czasach gdy praca jest niemalże nagrodą,
stanowisko w dobrej firmie, nawet śmieszny staż, jawi się niemalże
przedsionkiem nieba. Dla Moniki, jeszcze nieświadomej wydaje się, że
praca jako pomocnicy tych bardziej zapracowanych nie będzie zbyt ambitna
i trudna, jednak i tak czuje stres. Jak wiadomo nowi ludzie i całe to
otoczenie. Już na wstępie zostaje przywitana w sposób daleki od jej
wyobrażeń, później jest już tylko gorzej...
Na szczęście zjawia się jedna osoba z
wyciągniętą na pomoc ręką i to chyba dzięki niej Monika zbiera się w
sobie, by stawić czoła samemu... Diabłu czyli dyrektorowi Dagmarowi
Różykowi i Magdzie Wikcińskiej znanej jako Zdzira, przez wielkie Z.
Pierwsze co czuje Monika po otworzeniu
drzwi do gabinetu dyrektora to szok i niedowierzanie. Jej szef został
zabity. Owszem, nie miała najlepszego zdania na temat Diabła, był
kobieciarzem i flirciarzem, jednak w pewien sposób polubiła tego pewnego
siebie mężczyznę, jak teraz będzie działała firma bez Różyka? Kto i
dlaczego posunął się do zbrodni?
Wszyscy pracownicy zaczynają spekulować,
kiedy policja zajmuje się przesłuchaniami każdy wydaje się mieć motyw. W
końcu większość kobiet wodziła za dyrektorem maślanymi oczami.
Mężczyźni nienawidzili rywala, który nie musiał robić zupełnie nic, by
kobiety klękały pod jego nogami.
Według większości główną podejrzaną jest
Zdzira, to ona nie potrafiła uwieść szefa, piekielnie zazdrosna,
nienawidziła każdej potencjalnej rywalki.
Monice natomiast nie pasuje całość tej
dziwnej układanki, kiedy policja próbuje zasugerować, że jest pierwsza
na liście podejrzanych, ponieważ jako ostatnia widziała Różyka samego,
podejmuje własne kroki w sprawie by dowiedzieć się czegoś więcej. Dzięki
pomocy Mateusza, znajomego pracującego w policji zyskuje kilka ważnych
informacji. Jednak dalej pozostaje główne pytanie. Komu Dagmar Różyk tak
mocno zalazł za skórę, że postanowił uciec się do morderstwa właśnie w
taki sposób?
Nie wiem czy można z tego typu wyznaniami w opiniach, ale muszę. Kocham Olgę Rudnicką!
Jest wspaniałą pisarką, kiedy biorę do
rąk jej kolejne dzieło wiem, jestem przekonana, że po zakończeniu będę
rozpaczała, że to już, tak szybko nastał koniec. I dlaczego tak długo
muszę czekać na następną.
Wracając do samej książki. Diabli nadali
są wspaniale napisanym kryminałem, który zawiera nie tylko tak
charakterystyczny humor Rudnickiej, ale coś jeszcze, co? Tego nie
zdradzę, zachowam tajemnicę by każdy potencjalny czytelnik mógł lepiej
wczuć się w atmosferę.
Co do samej fabuły. Jak zawsze skrojona
na idealną miarę. Nawet gdybym chciała, to nie potrafiłabym się do
niczego przyczepić. Bohaterowie nietuzinkowi, każdy wyrazisty i
odgrywający mniejsze bądź większe znaczenie w całości utworu. Skoro już
jestem przy postaciach, muszę wspomnieć o niektórych.
Monika, miała charakterek, żadna ciapa,
żadna ofiara życiowa. Dziewczyna z zasadami potrafiąca tupnąć nóżką
kiedy należy. Tatuś i braciszki... Wspaniała mieszanka wybuchowa z
ciocią Tereską na czele. Jednak najważniejszy i najbardziej przeze
ulubiony to... Diabeł! Pokochałam go z miejsca, nie dlatego, że taką
odgrywał rolę, ale za jego genialne relacje z Moniką, za jego podejście
do Filipka i Zdziry. Coś przepięknego i no ja.. po prostu kocham tego Faceta! Bardzo
kocham. Wpadłam w Diabelskie macki i dobrze mi z tym.
Wątek z morderstwem, szacunek. Tylko
Olga Rudnicka z tak poważnej sprawy potrafi zrobić komedię i to jeszcze
na najwyższym poziomie. Tutaj nie tyle samo śledztwo wiodło prym, a co
innego. Niestety nie mogę zdradzić niczego więcej. Nie odbiorę tej
przyjemności innym czytelnikom. Jedno jest pewne. Każdy kto zasiądzie do
lektury nie oderwie się zanim nie zakończy. Ja mimo choroby, mimo złego
samopoczucia czytałam do rana, co chwila wybuchając śmiechem. I śląc
miłosne spojrzenia w stronę wiadomo kogo.
Niestety wszystko co dobre ma swój
koniec, gdy dotarłam do ostatniej strony po praz pierwszy od bardzo
dawna poczułam smutek. Smutek, że już muszę rozstać się z ludźmi do
których zapałałam aż tak wielką sympatią.
Mam nadzieje, że nie ma osoby, która
czuje niepewność względem najnowszej pozycji, bo jeżeli tak jest
pozbądźcie się ich. Diabli nadali trzeba, po prostu trzeba przeczytać!
Jestem zachwycona formą autorki, która umacnia się z każdą kolejną
wydaną książką.
Tekst stanowi oficjalną recenzję dla portalu secretum
Bardzo lubię książki Olgi Rudnickiej - to połączenie kryminalnej zagadki, humoru i świetnie nakreślonych postaci zawsze zapewnia świetną rozrywkę :) Ten tytuł też mam w planach :)
OdpowiedzUsuńKilka dni temu i ja o tej książce pisałam. :) Zdecydowanie to lektura rozweselająca. :)
OdpowiedzUsuńI nie wiem co my z tym fantem zrobimy, bo ja także kocham twórczość Olgi Rudnickiej! Mam nadzieję, że ta miłość będzie się dzielić i mnożyć, bo wybitnie pisze ten Rocznik '88 :) Przede mną tylko 2,5 książki zaległości w jej twórczości ;)
Pozdrawiam :)
Ja jestem pewna, że przeczytam, nie ma innej opcji.
OdpowiedzUsuńJak to możliwe, że nie znam jeszcze książek tej pani?
OdpowiedzUsuńAch ja też chcę się zapoznać z twórczością Rudnickiej. Naczytałam się dużo dobrego i jestem ciekawa.
OdpowiedzUsuńRudnicka - muszę zapamiętać to nazwisko :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam nigdzie, że autorka napisała nową książkę. Muszę poszukać :)
OdpowiedzUsuńMoje-ukochane-czytadelka
Mam to samo z książkami Olgi Rudnickiej (-: Już mam i zabieram się za nią, jak tylko skończę książkę, którą teraz czytam (-:
OdpowiedzUsuńPo prostu zazdroszczę Ci że już czytałaś te książkę :D ja na pewno ja tez przeczytam, uwielbiam panią Olgę i jej książki :)
OdpowiedzUsuńJestem świeżo po lekturze tej książki i aż mam ochotę krzyknąć: wow! Rewelacja w każdym calu.
OdpowiedzUsuńUwaga, będzie elokwentnie...
OdpowiedzUsuńUwielbiam, uwielbiam, UWIELBIAM! Świetnie się przy tej książce bawiłam. :)