Pióro pani Iwony Banach
polubiłam już przy pierwszym spotkaniu, kiedy to podczas czytania zrozumiałam, że
jej styl jest przede wszystkim lekki i zabawny. Okraszony ogromną dozą ironii, czyli
tym wszystkim czego oczekuję po pewnych lekturach. Kiedy już mniej więcej
pojęłam w jakiej tematyce oscylują jej powieści, wiedziałam, ba byłam wręcz
przekonana, że siadając do tego tytułu
ani przez chwilę nie poczuję rozczarowania. Jak więc było w przypadku "Klątwy
utopców"? Zapraszam do recenzji.
Poznajemy Dagmarę, która z
początkiem lata, zamiast na wymarzone wakacje z ukochanym, musi wybrać się na
nudną wieś do dziadka. Dziadka będącego ekscentrycznym i dość trudnym
staruszkiem. Traf chciał, że ostatnia
gospodyni uciekła z domu dziadziusia z krzykiem, i biednej wnuczce nie
pozostało nic innego jak spakować walizki i udać się na uroczą prowincję. Na
szczęście mając do towarzystwa koleżankę z dawnych lat, która w przeciwieństwie
do poszkodowanej czuła się podekscytowana wyprawą.
Z pozoru niewinny pobyt u
najstarszego z rodu oraz szukanie nowej gospodyni znajdzie swój finał w
zupełnie innym miejscu.
Dagmara wraz ukochanym Filipem i dwojgiem jego znajomych
trafia na Roztocze w poszukiwaniu przyjaciółki, do wsi jeszcze bardziej
zacofanej niż sobie mogła to wyobrazić. Zajeżdżając pod wskazany adres grupa
nie ma pojęcia czy dziadkowi poprzewracało się w głowie, czy ktoś pokusił się o
kiepski żart. Oczom nowo przybyłych ukazuje się solidna budowa, w dodatku
porządnie nadgryziona zębem czasu. Na
domiar złego właśnie we wnętrzu tego przybytku starszy pan zażądał oczekiwania
na swoją osobę. Zmęczeni, lekko
przerażenie, ale przede wszystkim zirytowani udają się do środka gdzie zastają
zaginioną Kingę, o dziwo w całkiem dobrym nastroju. Sprawa wygląda co najmniej
podejrzanie, zwłaszcza nieobecność dziadka. Tym bardziej, że zamiast generała
na przeciw wychodzi im pani Stasia, sąsiadka staruszka.
Już tej samej nocy "goście"
opuszczonego domu, a dokładniej mówiąc starego zakładu psychiatrycznego dostąpią
wstrząsających doznań. Niestety nawet za dnia Utopce nie będą jawiły się zbyt
przyjaźnie. Jest to miejsce gdzie każdy
dokładnie dogląda własnej zagrody, dba o pielęgnowanie starych tradycji i... nie
jest przychylnie nastawiony do zagrożenia z zewnątrz. Zwłaszcza młodych kobiet.
Chyba każdy wie, z autopsji czy telewizji, że najlepszymi strażniczkami "tradycji
wiejskich" są... nie kto inny jak okoliczne matki i babcie...
Mogłabym napisać bardzo
dużo o samej fabule, która porwała mnie od pierwszej strony, ale nie mogę, wręcz
nie mam prawa odbierać potencjalnemu czytelnikowi radości odkrywania zdanie po
zdaniu, skrawek po skrawku tajemnicy i humoru zawartego na kartach powieści.
Zacznę od samych bohaterów.
Pani Banach wspaniale kreuje sylwetki postaci, od irytującej i jak dla mnie
bezmyślnej Dagmary po nieocenioną Kusiakową. Dzięki, której moje mięśnie
brzucha pracowały na najwyższych obrotach przy dzikich napadach śmiechu.
Wszyscy bohaterowie są
dokładnie dopracowani, nawet Ci, wydający się najmniej ważni, uważajcie to
tylko pozory. Autorka w każdej chwili potrafi zaserwować ukrytym asem w rękawie.
Mówiąc szczerze, nie
spodziewałam się aż takiej dawki poczucia humoru, i chociaż chwilami powinno
zrobić się groźnie, bo był trupy, było zagrożenie życia, to jakoś nie byłam w
stanie opanować śmiechu w tych z goła najniebezpieczniejszych momentach.
Pokochałam Kusiakową, była
i nadal jest moją ulubioną postacią. Polowanie na demony z niezawodną chochlą
będę wspominała do końca życia. Jednak chyba nic nie przebije farbowania włosów...
" -U fryzjera tak
panią urządzili? (...)
- A gdzież tam. Krycha trochę ludzi czesała, ale
tera to już ni, poza tym to kosztuje. Sama zrobiłam.
- Jasne, tylko koszt farby...
- A po co mi? U starego w
warsztacie bejcę znalazłam, trochę już przechodzona była, ale wiśniowa... Porządna,
nie jakaś tam chemia! "
Nie jestem wstanie opisać
wszystkich przezabawnych sytuacji, książkę po prostu trzeba, a raczej należy
przeczytać! Zwłaszcza w te nadchodzące ponure, czasem deszczowe dni. "Klątwa
utopców" zaserwuje tyle emocji, że
nawet jesienne wichury nie będą zdolne oderwać od stron. No i jeszcze zagadka
dziadka, na której rozwiązanie przyjdzie bardzo długo poczekać. Z ogromnym żalem rozstawałam się z bohaterami
i starym szpitalem. Mam nadzieje, że
autorka szykuje kolejną, równie świetną książkę. Szczerze i z całego serca
polecam fanom kryminałów z ogromną dozą czarnego humoru w stylu... no sami się
przekonacie, z pewnością nikt się nie rozczaruje.
"- Mamuniu, co żeście
tatusiowi zrobili? - Kusiakowa popatrzyła na rodzicielkę z niekłamanym
przestrachem. - Znowu żeście go bili? Wypić
chłopu nie dacie, a potem się dziwić, że nerwy.
- Kiedy nie! Tatunio od wczoraj nie
wytrzeźwiał, pod jabłonką śpi, jeszczem go nie prała! (...)"
Tekst stanowi oficjalną recenzje dla portalu DużeKa.
Książka bierze udział w wyzwaniu 52 książki.
Nie miałam okazji jeszcze czytać żadnej książki autorki, ale póki co raczej nie sięgnę po ten tytuł. Mam trochę inne plany czytelnicze, choć książka zapowiada się bardzo ciekawie ;).
OdpowiedzUsuńHahaha ja to muszę przeczytać :) Pokonam uprzedzenie do polskich autorów, które spowodowała jedna osoba i skuszę się ;) A może pani Banach mnie zauroczy? ;)
OdpowiedzUsuńNie jestem jeszcze zdecydowana. :( Niby mnie kusi, ale i coś odpycha.
OdpowiedzUsuńŁo matko! Muszę przeczytać!!!
OdpowiedzUsuńMam w planach tę książkę, jestem jej ciekawa ;)
OdpowiedzUsuńKsiążki z tej serii nie bardzo do tej pory przypadły mi do gustu, ale o tej piszesz tak ciekawie, że się nie oprę :)
OdpowiedzUsuńNie znam twórczości autorki, ale bardzo chciałabym to zmienić. Może kiedyś mi się uda.
OdpowiedzUsuńCzytałam jedną książkę tej autorki i jestem pewna, że po więcej nie sięgnę. W zeszłym roku zabrałam się za powieść "Lokator do wynajęcia" i dawno nic mnie tak nie wymęczyło i nie zirytowało jak ta historia. Po prostu humor pani Banach nijak do mnie nie przemawia, dlatego mówię pas.
OdpowiedzUsuńNaprawdę? A ja właśnie dzięki Lokatorowi sięgnęłam po nowość :) ale jak wiadomo każdy oczekuje czegoś innego po książce;)
UsuńNiestety naprawdę :( Wtedy przekonałam się, że powieści tego typu raczej nie są dla mnie i na razie je omijam. Wyjątek to książki Rudnickiej, ale też zawsze mam jakieś zastrzeżenia :P
UsuńMnie nie rozbawiły cytaty, więc powieść chyba nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńCzekam na swój egzemplarz;) Cieszę się, że Ci się podobało:)
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze tej pozycji, ale chyba po nią sięgnę :D Brzmi świetnie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Artemis
http://artemis-shelf.blogspot.com