października 09, 2015

października 09, 2015

Klątwa Utopców






Pióro pani Iwony Banach polubiłam już przy pierwszym spotkaniu, kiedy to podczas czytania zrozumiałam, że jej styl jest przede wszystkim lekki i zabawny. Okraszony ogromną dozą ironii, czyli tym wszystkim czego oczekuję po pewnych lekturach. Kiedy już mniej więcej pojęłam w jakiej tematyce oscylują jej powieści, wiedziałam, ba byłam wręcz przekonana, że siadając do  tego tytułu ani przez chwilę nie poczuję rozczarowania. Jak więc było w przypadku "Klątwy utopców"? Zapraszam do recenzji.
 
Poznajemy Dagmarę, która z początkiem lata, zamiast na wymarzone wakacje z ukochanym, musi wybrać się na nudną wieś do dziadka. Dziadka będącego ekscentrycznym i dość trudnym staruszkiem.  Traf chciał, że ostatnia gospodyni uciekła z domu dziadziusia z krzykiem, i biednej wnuczce nie pozostało nic innego jak spakować walizki i udać się na uroczą prowincję. Na szczęście mając do towarzystwa koleżankę z dawnych lat, która w przeciwieństwie do poszkodowanej czuła się podekscytowana wyprawą.
 
Z pozoru niewinny pobyt u najstarszego z rodu oraz szukanie nowej gospodyni znajdzie swój finał w zupełnie innym miejscu.
 
Dagmara wraz  ukochanym Filipem i dwojgiem jego znajomych trafia na Roztocze w poszukiwaniu przyjaciółki, do wsi jeszcze bardziej zacofanej niż sobie mogła to wyobrazić. Zajeżdżając pod wskazany adres grupa nie ma pojęcia czy dziadkowi poprzewracało się w głowie, czy ktoś pokusił się o kiepski żart. Oczom nowo przybyłych ukazuje się solidna budowa, w dodatku porządnie nadgryziona zębem czasu.  Na domiar złego właśnie we wnętrzu tego przybytku starszy pan zażądał oczekiwania na swoją osobę.  Zmęczeni, lekko przerażenie, ale przede wszystkim zirytowani udają się do środka gdzie zastają zaginioną Kingę, o dziwo w całkiem dobrym nastroju. Sprawa wygląda co najmniej podejrzanie, zwłaszcza nieobecność dziadka. Tym bardziej, że zamiast generała na przeciw wychodzi im pani Stasia, sąsiadka staruszka.
 
Już tej samej nocy "goście" opuszczonego domu, a dokładniej mówiąc starego zakładu psychiatrycznego dostąpią wstrząsających doznań. Niestety nawet za dnia Utopce nie będą jawiły się zbyt przyjaźnie.  Jest to miejsce gdzie każdy dokładnie dogląda własnej zagrody, dba o pielęgnowanie starych tradycji i... nie jest przychylnie nastawiony do zagrożenia z zewnątrz. Zwłaszcza młodych kobiet. Chyba każdy wie, z autopsji czy telewizji, że najlepszymi strażniczkami "tradycji wiejskich" są... nie kto inny jak okoliczne matki i babcie...
 
Mogłabym napisać bardzo dużo o samej fabule, która porwała mnie od pierwszej strony, ale nie mogę, wręcz nie mam prawa odbierać potencjalnemu czytelnikowi radości odkrywania zdanie po zdaniu, skrawek po skrawku tajemnicy i humoru zawartego na kartach powieści.
 
Zacznę od samych bohaterów. Pani Banach wspaniale kreuje sylwetki postaci, od irytującej i jak dla mnie bezmyślnej Dagmary po nieocenioną Kusiakową. Dzięki, której moje mięśnie brzucha pracowały na najwyższych obrotach przy dzikich napadach śmiechu.
 
Wszyscy bohaterowie są dokładnie dopracowani, nawet Ci, wydający się najmniej ważni, uważajcie to tylko pozory. Autorka w każdej chwili potrafi zaserwować ukrytym asem w rękawie.
 
Mówiąc szczerze, nie spodziewałam się aż takiej dawki poczucia humoru, i chociaż chwilami powinno zrobić się groźnie, bo był trupy, było zagrożenie życia, to jakoś nie byłam w stanie opanować śmiechu w tych z goła najniebezpieczniejszych momentach.

Pokochałam Kusiakową, była i nadal jest moją ulubioną postacią. Polowanie na demony z niezawodną chochlą będę wspominała do końca życia. Jednak chyba nic nie przebije farbowania włosów...

" -U fryzjera tak panią urządzili? (...)
-  A gdzież tam. Krycha trochę ludzi czesała, ale tera to już ni, poza tym to kosztuje. Sama zrobiłam.
-  Jasne, tylko koszt farby...
- A po co mi? U starego w warsztacie bejcę znalazłam, trochę już przechodzona była, ale wiśniowa... Porządna, nie jakaś tam chemia! "

Nie jestem wstanie opisać wszystkich przezabawnych sytuacji, książkę po prostu trzeba, a raczej należy przeczytać! Zwłaszcza w te nadchodzące ponure, czasem deszczowe dni. "Klątwa utopców"  zaserwuje tyle emocji, że nawet jesienne wichury nie będą zdolne oderwać od stron. No i jeszcze zagadka dziadka, na której rozwiązanie przyjdzie bardzo długo poczekać.  Z ogromnym żalem rozstawałam się z bohaterami i starym szpitalem.  Mam nadzieje, że autorka szykuje kolejną, równie świetną książkę. Szczerze i z całego serca polecam fanom kryminałów z ogromną dozą czarnego humoru w stylu... no sami się przekonacie, z pewnością nikt się nie rozczaruje.

"- Mamuniu, co żeście tatusiowi zrobili? - Kusiakowa popatrzyła na rodzicielkę z niekłamanym przestrachem.  - Znowu żeście go bili? Wypić chłopu nie dacie, a potem się dziwić, że nerwy.
 - Kiedy nie! Tatunio od wczoraj nie wytrzeźwiał, pod jabłonką śpi, jeszczem go nie prała! (...)"

 Tekst stanowi oficjalną recenzje dla portalu DużeKa.
Książka bierze udział w wyzwaniu 52 książki.

13 komentarzy:

  1. Nie miałam okazji jeszcze czytać żadnej książki autorki, ale póki co raczej nie sięgnę po ten tytuł. Mam trochę inne plany czytelnicze, choć książka zapowiada się bardzo ciekawie ;).

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha ja to muszę przeczytać :) Pokonam uprzedzenie do polskich autorów, które spowodowała jedna osoba i skuszę się ;) A może pani Banach mnie zauroczy? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jestem jeszcze zdecydowana. :( Niby mnie kusi, ale i coś odpycha.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam w planach tę książkę, jestem jej ciekawa ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Książki z tej serii nie bardzo do tej pory przypadły mi do gustu, ale o tej piszesz tak ciekawie, że się nie oprę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie znam twórczości autorki, ale bardzo chciałabym to zmienić. Może kiedyś mi się uda.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam jedną książkę tej autorki i jestem pewna, że po więcej nie sięgnę. W zeszłym roku zabrałam się za powieść "Lokator do wynajęcia" i dawno nic mnie tak nie wymęczyło i nie zirytowało jak ta historia. Po prostu humor pani Banach nijak do mnie nie przemawia, dlatego mówię pas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę? A ja właśnie dzięki Lokatorowi sięgnęłam po nowość :) ale jak wiadomo każdy oczekuje czegoś innego po książce;)

      Usuń
    2. Niestety naprawdę :( Wtedy przekonałam się, że powieści tego typu raczej nie są dla mnie i na razie je omijam. Wyjątek to książki Rudnickiej, ale też zawsze mam jakieś zastrzeżenia :P

      Usuń
  8. Mnie nie rozbawiły cytaty, więc powieść chyba nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekam na swój egzemplarz;) Cieszę się, że Ci się podobało:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie znam jeszcze tej pozycji, ale chyba po nią sięgnę :D Brzmi świetnie!

    Pozdrawiam,

    Artemis

    http://artemis-shelf.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger