lutego 15, 2017

lutego 15, 2017

Czerwony kapturek

Bajki, znamy od wczesnego dzieciństwa, kiedy to rodzice czytali nam, a później sami pomalutku składając literki, w poszczególne wyrazy, odkrywając na nowo, znane już historyjki. Nie będę ukrywała, jako dziecko bardzo lubiłam te z pięknymi ilustracjami. Feeria barw oraz w mych dziecięcych oczach realistyczny wygląd postaci.

Gdzie Królewna Śnieżka miała czarne jak heban włosy, czerwone niczym płatki róż usta, białą jak śnieg cerę... Ilustracje, bardzo wiele nam oddawały, bo skąd miałam wiedzieć, jak to wygląda heban? Dzięki namalowanym czarnym włosom zrozumiałam, że heban czymkolwiek nie był, na pewno był koloru głębokiej czerni, bez żadnych domieszek.
Bajki, to dzięki nim dzieciństwo nabierało uroku, każde dziecko mogło wyobrazić siebie jako ulubioną postać, wybranej historyjki. Księżniczki, rycerza, a może Kubusia Puchatka?
Przepiękne książeczki, ustawiane na półeczce, czekające, by znowu przeczytać i przy okazji podziwiać ilustracje...





Niedawno otrzymałam książeczki dla dzieci. Taka informacja widniała na stronie wydawnictwa, które od lat bardzo szanuje i podziwiać. Jednak tym razem poczułam się rozczarowana. Dlaczego?

Rzekome bajeczki dla dzieci, które w moim mniemaniu miały być podziwiane, okazały się nie tylko szkaradne, ale wręcz odpychające.

Przeczytałam dokładnie informację zawartą na samym końcu tej jakże nowoczesnej publikacji. I o ile rozumiem chęć powrotu do pierwotnej wersji tekstu, tak nie zgadzam się, by ta forma powinna była zostać skierowana do najmłodszych czytelników.

Twórcom, a również wydawcy pomylił się chyba przedział wiekowy odbiorcy. Może są dzieci, które nie przestraszą się przekazu tekstu i braku zakończenia, które zostało zmienione. Niestety mam świadomość, że większość po prostu się przestraszy. Mało tego. To, co rzuca się w oczy, to ohydne ilustracje, szkaradne a wręcz groteskowe.

Wyobraźnia małych dzieci potrafi spłatać figle. O ile jedno dziecko nie zobaczy w obrazkach niczego dziwnego, tak inna grupa będzie przerażona zniekształconą dziewczynką, jak i również wilkiem, którego ja sama chyba bym nie poznała, gdyby nie fakt, że znam historyjkę.







Mała zgadywanka, co okazuje powyższy bohomaz? Bo ja szczerze mówiąc, wątpię w jego prawdziwe przeznaczenie. Cały czas wmawiam sobie, że ta „bajka” jest jednym wielkim nieporozumieniem. Żeby nie być gołosłowna i czepiać się, dla samego czepiania, bo „tej jak zwykle się nie podoba”, poszłam z bajką do znajomych mam i ich dzieci. Dowiedzieć się u głównych zainteresowanych, jak też ta cudowna publikacja zostanie odebrana.

Zacznę od tego, że już samem matki nie chciałyby pokazywać ten wytwór dzieciom - Bo się wystraszą. No ale w końcu bajeczka dla dzieci prawda? Może to mamusi histeryzują i nawiedzone blogerki.

Niestety, nie tylko my poczułyśmy niechęć, dzieciom wcale nie spodobały się ilustracje. Nie miały pojęcia, dlaczego dziewczynka ma dziwną głowę, a wilk ma oczy jedno pod drugim.

Teraz moje pytanie. Kto wypuścił ilustracje przekłamujące obraz rzeczywisty? Dzieci uczą się. Tego, co znajduje się na ich twarzy. Teraz patrząc na obrazeczki, jakże urokliwe i pouczające, sama zastanawiam się, gdzie jest moje drugie oko. Dlaczego nie pod spodem, a z lewej/prawej strony?

Brawo droga autorko ilustracji, brawo wydawco. Niniejsza Bajka naprawdę powinna być skierowana do najmłodszych czytelników. Nauczyciele nauczania początkowego powinni zostać uprzedzeni, by przygotować odpowiedzi na pytania — dlaczego ja nie mam takich oczu, jak czerwony kapturek w bajeczce?

Na koniec mam przeuroczy fragmencik, kończący jakże milutką i pouczającą bajeczkę. Mnie uczono morałów. Widzę, teraz nastąpiła nowa moda. Tak mało jest brutalności. Włóżmy jeszcze troszkę do książeczek dziecięcych.

Czytałam już o zachwytach, o jakim fenomenie okazuje się najnowsze wydanie Czerwonego Kapturka. Naprawdę? Taka jest cudowna? Bo co? Bo obrazki są obrzydliwe, tekst nie do przyswojenia dla dziecka — starszym owszem, ale nie dzieci. Proszę pamiętać, że odbiorcami są dzieci. Jedno zrozumie, a większość będzie miała problem z przyswojeniem tekstu.

Przeraża mnie wszechobecna komercja, teraz produkuje się wszystko, aby tylko być na TOP-ie, aby czymś zabłysnąć. Szkoda.

Chciałabym wymazać z pamięci te szkaradne obrazki, które wypaczyły mi zapamiętane z dzieciństwa. Nie muszę iść z postępem, swoim dzieciom w otoczeniu dalej będę polecała starsze, ale przyjaźniejsze wersje. Na przykład takie.


źródło


Nie polecam najnowszego wydania Czerwonego Kapturka, nie dałbym nikomu w prezencie tego wytworu. Jestem przerażona pomysłem. Zastanawiam się, co zrobić z tym czymś.  Uważam, że dzieci powinny zaznajomić się z łagodniejszą wersją bajki.  Mają czas by zostać uświadomionym o otaczającej brutalności. 



Tekst stanowi oficjalną recenzję dla portalu DużeKa.

5 komentarzy:

  1. Mnie już sama okładka zniechęciła, a po Twoim tekście to już w ogóle...

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko, są bym się przeraziła. Co to w ogóle jest.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości. Rysunki są ohydne, tekst w wielu miejscach za trudny i dość sugestywny. Fragment w którym miękkie ciało Kapturka podnieca wWilka, nie powinien się znaleźć w wydaniu dla dzieci. A jeśli chodzi o rysunki to Wilk przypomina mi bardziej skrzyżowanie lisa z wężem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Może owe wydania są chwalone, bo niektórzy wysławiają każdy egzemplarz recenzencki, nawet jeśli na to nie zasługuje... Cieszę się, że Twoja opinia jest tak rzetelna - jako mama chciałabym zapoznać moje dziecko z różnymi bajkami i baśniami, ale na pewno nie w tak przerażającej formie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Co to za koszmar! Chyba specjalna książeczka mająca na celu zniechęcić dziecko do czytania.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger