stycznia 05, 2018

stycznia 05, 2018

48 tygodni

źródło


Dziwnie było mi czytać, a teraz pisać o pierwszej książce mojej ulubionej autorki. Tak się jednak złożyło, że twórczość Magdaleny poznałam, gdy ten tytuł nie był dostępny, a nie było chętnych do odsprzedania. Dlatego pozostawało czekać i mieć nadzieje, że kiedyś się taka możliwość pojawi. I pojawiła się. Byłam niezmiernie ciekawa, bo i zobaczyć jak wyglądały pierwsze kroki w pisarskiej karierze to raz, ale i dwa. Teraz mając w pamięci najnowsze pozycje, można powiedzieć czy i jaki postęp zrobiła autorka.

 
 
Poznajemy Nataszę, młodą matkę i mężatkę. Może powinnam napisać w odwrotnej kolejności, ale tak się jakoś składa, że kobieta od jakiegoś czasu, czuje się bardziej matką niż żoną. Widać tak już jest, kiedy na świecie pojawia się dziecko.

Nasza bohaterka od jakiegoś czasu czuje się sfrustrowana. Ciągłe zajmowaniem się domem i dzieckiem, pracujący mąż i zbyt często przebywająca w ich towarzystwie była dziewczyna ukochanego, teraz w roli koleżanki z pracy. I niby Natasza wie, że między nimi od dawna nic nie ma, to jednak ta nutka zazdrości, która towarzyszy, pojawia się zawsze bez pytania. Po prostu. Jako kobieta reaguje w taki, a nie inny sposób na domniemaną rywalkę.

Dlatego Natasza, po długim namyśle postanawia coś zmienić. W dodatku zmiany te będą miały wpływ na resztę rodziny. No ale decyzja zapadła. Wraca na studia i poszuka sobie pracy. Córeczka chodzi do przedszkola, mąż pomoże, poradzą sobie.

 
 
 
Gdybym chciała ocenić  48 tygodni, jako nową książkę Madzi, moja ocena mogła być, być dosyć surowa. Ponieważ, nie było w niej nic, co mogłabym uznać za zaskoczenie, za coś, co zatrzymało moją uwagę i trzymało w napięciu.

Z drugiej strony, jest to debiutancka powieść, wcześniej pisana w odcinkach. I mając na uwadze te aspekty, można powiedzieć, że jest to lekka i zabawna opowiastka o młodej matce, jej genialnej córeczce i mężu, chwilami drażniącym, jak to u facetów bywa.

Moją uwagę zwróciło to, jak Magdalena Kordel cudownie rozwinęła skrzydła. Bo z książki na książkę, poziom jest coraz wyższy, poprzeczki nigdy nie spadały. Każda kolejna postawiona nad poprzednią. Niesamowite i godne pogratulowania. Niektórzy autorzy, po osiągnięciu sukcesu i rozgłosu, jakby siadają sobie na laurach, przestają walczyć o czytelnika. Tutaj jest wręcz odwrotnie.

Wiem, że odbiegłam nieco od tematu książki, która jest omawiana. No, ale cóż mogę powiedzieć. 48 tygodni jest lekka, jest dobra jako odskocznia po ciężkim dniu, na wakacje czy ferie. I śmiało można po nią sięgnąć.

Cieszę się, że ten tytuł zapoczątkował Madzi i naszą przygodę z jej książkami. Gdyby nie ona, nie byłoby reszty. A bez nich wszystkich, nie wyobrażam sobie mojego czytelniczego życia.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Znak.

5 komentarzy:

  1. Bardzo chętnie wzbogacę biblioteczkę o to wydanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja w ogóle nie znam tej autorki, więc muszę koniecznie nadrobić!

    OdpowiedzUsuń
  3. Najważniejsze, że autorka konsekwentnie rozwija się z powieści na powieść. Oby tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo się cieszę, że będzie wznowienie tej książki, bo próbowałam na nią polować już od jakiegoś czasu i nie miałam szczęścia. Może teraz uda mi się ją przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie się ją czytało po ciężkich dniach w pracy ;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger