Pamiętam, kiedy poznałam twórczość Nataszy Sochy, jak ogromne wrażenie
wywarły na mnie jej postrzeganie zwykłych spraw codziennych. Gdy
brutalna szczerość wychodzi na pierwszy plan, wypierając lukrowany i
nieszczery obraz życia. I chyba właśnie za te cięte uwagi polubiłam
autorkę.
Moja przygoda z książkami zaczęła się nieco od środka, dlatego, gdy tylko nadarzyła się możliwość, postanowiłam nadrobić zaległe.
I tak przyszła pora na Macochę, o której swego czasu sporo czytałam na innych blogach. Czy zgadzam się z pochwalnymi opiniami? I warto było, poświęć kilka godzin na lekturę?
Moja przygoda z książkami zaczęła się nieco od środka, dlatego, gdy tylko nadarzyła się możliwość, postanowiłam nadrobić zaległe.
I tak przyszła pora na Macochę, o której swego czasu sporo czytałam na innych blogach. Czy zgadzam się z pochwalnymi opiniami? I warto było, poświęć kilka godzin na lekturę?
Roma żyje sobie ze swoim mężem. Prowadzi spokojne i jak się wydaje poukładane życie. Prowadzi wraz z koleżanką kafejkę internetową, która
bardziej służy jako zabicie nudy niż praca, dzięki której może zarobić.
Bo interes prosperuje coraz gorzej, o czym obie dobrze wiedzą, jednak
nie chcą się do tego przyznać.
Mąż Bruno jest weterynarzem. I właściwie to on utrzymuje ich rodzinę. Ona po prostu pracuje, by nie czuć się na garnuszku. Dla zaspokojenia swojej dumy. I słusznie. Wszystko ma swój porządek, aż do pewnego dnia. Gdy nagle i bez uprzedzenia, pojawia się córka Bruna z poprzedniego związku.
Sprawa niby normalna, bo przecież Roma wiedziała o dziecku, ale od tylu lat młoda mieszkała z matką i nigdy nie wyrażała potrzeby zmiany, że teraz, gdy zakomunikowała chęć zamieszkania z ojcem i jego nową żoną, wytrąca kobietę z równowagi i burzy dotychczasowy spokój.
Wyrzucić dziewczyny nie może, nawiązać kontakt nie wie jak. Bo nastolatka nie przejawia żadnych chęci. Wręcz przeciwnie, obnosi się ze swoimi grymasami i wszystko krytykuje. Dla Romy zapala się lampka. Czy aby była partnerka, pod pretekstem córki, nie chce zburzyć związek? Gorzej, jeśli, ta bezczelna smarkula sama powzięła sobie taki plan.
W końcu kobieta zaczyna działać. Musi zrobić wszystko, by pozbyć się pasierbicy z domu. Sama nie wyobraża sobie, by mogła polubić pyskatą dziewuchę. Zresztą z wzajemnością.
I gdy wydaje jej się, że już gorzej być nie może, bo nieproszony gość, panoszy się po jej domu z coraz większą śmiałością, to w dodatku zaskarbia sobie poparcie u matki, Romy! Wróg we własnym domu, brak oparcia ze strony tej, która powinna stanąć murem.
Desperacja i frustracja. W dodatku brak światełka w tunelu, a dokładniej spakowanych walizek dziewczyny. Jak odnajdzie się w nowej sytuacji Roma? I czy jest możliwe, by poczuła sympatię do trudnej nastolatki?
Opowiedziana historia może i jest przewidywalna, ale mnie się niebywale dobrze czytało i szczerze powiem, uśmiałam się chwilami porządnie.
Z jednej strony heroiczna walka Romy, by pozbyć się pasierbicy, z drugiej jej poczucie zagrożenia. Bo nagle pojawia się obca dziewczyna, z którą nie ma wspólnych tematów, nie wie jak się zabrać do nawiązania kontaktu. Przez co od razu kapituluje, a jej niechęć, nawet przykryta uprzejmością przebija zbyt mocno.
No prawdą jest, że niespodziewany gość, nie należy do miłych, z którymi chce się spędzać każdy wolny czas. Wręcz przeciwnie. Córka Brunona, na każdym kroku afiszuje się ze swoimi poglądami, Dając do zrozumienia, że nikt jej nie rozumie, a ona gardzi wszystkimi w koło.
Nastolatka, w najgorszym etapie życia, gdzie każdy wydaje się wrogiem i macocha, z poczuciem zagrożenia, tylko nie bardzo wiedząca jakiego. Bo przecież pojawienie się córki w ich domu, nie może sprawić, że Bruno nagle przestanie ją kochać. No ale.. Kobieca wyobraźnia lubi podsuwać najgorsze scenariusze. Co tak też się dzieje, w głowie Romy.
Ciekawa i książka, można pośmiać się z pomysłów Romy, popatrzeć na zachowanie dwóch odległych biegunów. Troszkę mi nie bardzo odpowiadała postać męża. Bo był jakby tłem. Ona walczyła, on niczego nie widział i nie rozumiał.
Tutaj pierwsze skrzypce grają Roma i Kasia. Obie walczą o zwrócenie na siebie uwagi. Z tą różnicą, że pierwsza po prostu czuje irracjonalne zagrożenie, a druga krzyczy za akceptacją, mimo popełnianych błędów.
Co może wyniknąć z takie mieszanki wybuchowej? Ano mnóstwo zabawnych sytuacji.
Mnie się podobało, może nie jest to książka, którą czyta się w napięciu, co będzie dalej, ale potrafi oderwać na pewien czas i wywołać uśmiech na twarzy. Polecam.
Książkę przeczytałam dzięki Legimi.pl
Mąż Bruno jest weterynarzem. I właściwie to on utrzymuje ich rodzinę. Ona po prostu pracuje, by nie czuć się na garnuszku. Dla zaspokojenia swojej dumy. I słusznie. Wszystko ma swój porządek, aż do pewnego dnia. Gdy nagle i bez uprzedzenia, pojawia się córka Bruna z poprzedniego związku.
Sprawa niby normalna, bo przecież Roma wiedziała o dziecku, ale od tylu lat młoda mieszkała z matką i nigdy nie wyrażała potrzeby zmiany, że teraz, gdy zakomunikowała chęć zamieszkania z ojcem i jego nową żoną, wytrąca kobietę z równowagi i burzy dotychczasowy spokój.
Wyrzucić dziewczyny nie może, nawiązać kontakt nie wie jak. Bo nastolatka nie przejawia żadnych chęci. Wręcz przeciwnie, obnosi się ze swoimi grymasami i wszystko krytykuje. Dla Romy zapala się lampka. Czy aby była partnerka, pod pretekstem córki, nie chce zburzyć związek? Gorzej, jeśli, ta bezczelna smarkula sama powzięła sobie taki plan.
W końcu kobieta zaczyna działać. Musi zrobić wszystko, by pozbyć się pasierbicy z domu. Sama nie wyobraża sobie, by mogła polubić pyskatą dziewuchę. Zresztą z wzajemnością.
I gdy wydaje jej się, że już gorzej być nie może, bo nieproszony gość, panoszy się po jej domu z coraz większą śmiałością, to w dodatku zaskarbia sobie poparcie u matki, Romy! Wróg we własnym domu, brak oparcia ze strony tej, która powinna stanąć murem.
Desperacja i frustracja. W dodatku brak światełka w tunelu, a dokładniej spakowanych walizek dziewczyny. Jak odnajdzie się w nowej sytuacji Roma? I czy jest możliwe, by poczuła sympatię do trudnej nastolatki?
Opowiedziana historia może i jest przewidywalna, ale mnie się niebywale dobrze czytało i szczerze powiem, uśmiałam się chwilami porządnie.
Z jednej strony heroiczna walka Romy, by pozbyć się pasierbicy, z drugiej jej poczucie zagrożenia. Bo nagle pojawia się obca dziewczyna, z którą nie ma wspólnych tematów, nie wie jak się zabrać do nawiązania kontaktu. Przez co od razu kapituluje, a jej niechęć, nawet przykryta uprzejmością przebija zbyt mocno.
No prawdą jest, że niespodziewany gość, nie należy do miłych, z którymi chce się spędzać każdy wolny czas. Wręcz przeciwnie. Córka Brunona, na każdym kroku afiszuje się ze swoimi poglądami, Dając do zrozumienia, że nikt jej nie rozumie, a ona gardzi wszystkimi w koło.
Nastolatka, w najgorszym etapie życia, gdzie każdy wydaje się wrogiem i macocha, z poczuciem zagrożenia, tylko nie bardzo wiedząca jakiego. Bo przecież pojawienie się córki w ich domu, nie może sprawić, że Bruno nagle przestanie ją kochać. No ale.. Kobieca wyobraźnia lubi podsuwać najgorsze scenariusze. Co tak też się dzieje, w głowie Romy.
Ciekawa i książka, można pośmiać się z pomysłów Romy, popatrzeć na zachowanie dwóch odległych biegunów. Troszkę mi nie bardzo odpowiadała postać męża. Bo był jakby tłem. Ona walczyła, on niczego nie widział i nie rozumiał.
Tutaj pierwsze skrzypce grają Roma i Kasia. Obie walczą o zwrócenie na siebie uwagi. Z tą różnicą, że pierwsza po prostu czuje irracjonalne zagrożenie, a druga krzyczy za akceptacją, mimo popełnianych błędów.
Co może wyniknąć z takie mieszanki wybuchowej? Ano mnóstwo zabawnych sytuacji.
Mnie się podobało, może nie jest to książka, którą czyta się w napięciu, co będzie dalej, ale potrafi oderwać na pewien czas i wywołać uśmiech na twarzy. Polecam.
Książkę przeczytałam dzięki Legimi.pl
Bardzo lubię pióro tej autorki, więc na pewno przeczytam.:)
OdpowiedzUsuńMam za sobą kilka książek Sochy, więc na pewno sięgnę także po ten tytuł, bo czeka na czytniku od dawna.
OdpowiedzUsuńI Sochę uwielbiam i o macochach chętnie czytam :D
OdpowiedzUsuńJa nie zawsze potrzebuję wiele emocji w książce. A poza tym już tyle słyszałam o tej Autorce, że czas poznac jej prozę...
OdpowiedzUsuń