kwietnia 06, 2018

kwietnia 06, 2018

Fake it

źródło

Tej książki nie chciałam przeczytać. Nawet nie myślałam, by się w nią zaopatrzyć. Jednak do mnie przybyła. Skoro znalazła się pod mym dachem, to co mi szkodziło? Odleżała, odczekała i pomyślałam, a co mi szkodzi? Zabrałam się za czytanie. Bo szanse trzeba dawać, zwłaszcza młodym autorom. Niechaj się nie zrażą. Może nie należę do najmilszych oceniających, ale wierzcie mi na słowo, Ja naprawdę nie lubię czytać złych książek, krytykuje, gdy nie mam wyjścia.

No dobrze, tyle słowem wstępu, jak odebrałam książkę, której tytuł niewiele mi mówił, czy warto było dać szansę? O tym już za chwilę.
 


Sparks — nie, to nie ten od ckliwych powieści miłosnych. To dziewczyna, która ma imię, jednak go nie używa, większość zwraca się do niej po nazwisku. Poznajemy ją, gdy stoi przed drzwiami wróżki. Postanowiła, że przed własną śmiercią, że pójdzie popatrzeć w przyszłość. Ot, takim czarnym humorkiem się wykazała. No i stoi sobie nasza panienka, analizuje, co w ogóle tam robi. Gdy po pewnym czasie, przychodzi kolejna chętna, zajrzenia w przyszłość.

Dziewczyny zaczynają ze sobą rozmawiać, no dobra, jeśli można te dziwne wymiany zdań nazwać rozmową. W końcu jedna i później druga, idą po swoje wróżby.

Ogólnie to od momentu wyjścia, od wróżki, zaczynają się dziać rzeczy, które może na samym początku miały w miarę dobre rokowania. Później niestety, nastąpiła równia pochyła na samiutkie dno.

Dziewczyna, która zjawia się po Sparks, chyba miała na imię Indie, no bo wiecie, autorka, żeby było fajnie, osadziła akcję gdzieś nie w Polsce, żeby było bardziej światowo, bo taka Danka czy Kasia, nie brzmiałoby na tyle fajnie co Indie... Jednak nie o tym. Miejsce akcji to akurat kropla w morzu, które niestety pogrążyło historyjkę.

Indie chce pomóc Sparks, nie wiemy dlaczego, ale prosi ją, by ta dała, jej szansę i spędziła z nią 24 godziny, przez które może jednak zmieni zdanie.
 
 Dwie nieznajome dziewczyny, idą w miasto, by spróbować. Jedna przekonać, przyszłą samobójczynie, by żyła. Druga, udowodnić, że nic nie jest wstanie odwieść, od dawno temu podjętej decyzji.  
 
Wygląda bardzo obiecująco i ciekawie prawda? To samo pomyślałam.


I szczerze, no może tego nie kupiłam, ale byłam ciekawa tejże być może ostatniej doby, może była szansa, i właśnie tej szansy byłam ciekawa. N
 
o i kurczę, chciałam autorki zapytać. Naprawdę? Co to było?

 Bo nie otrzymacie odpowiedzi, na wiele pytań, które z początkiem historii, na pewno pojawią się w waszych głowach.
 
 
Depresja, czy stany lękowe. To poważne problemy. O ile ze stanami lękowymi, dobrze jest próbować samemu poradzić, o tyle depresja, czy myśli samobójcze to już wyższa szkoła jazdy. Tutaj mydlenie oczu, że spotkamy bratnią duszę, ona mnie pocałuje, nie sprawi, że taka osoba nagle poczuje, że chce żyć. Nie, to tak nie działa.

W 24 godziny nie ma możliwości zapanować nad stanami lękowymi. Z tym bardzo często, walczy się latami. Proszę mi wierzyć, wiem z własnego doświadczenia. Żadna bratnia dusza, w tym nie pomoże. I jestem zła. Bo nie lubię, kiedy tak poważne problemy, są bezmyślne wykorzystane.

Relacja między dziewczynami jest dziwna. Rzekłabym — totalnie pokręcona. I przez większość książki, odnosiłam wrażenie, że dzielą mnie lata świetlne, między tym, co próbowała przekazać Sandra Nowaczyk. Bo to może miało dobre założenie, niestety było tak powierzchowne, tak płytkie. By na końcu próbować zrobić BUM, no ale. Niestety, nie tędy droga.

Chęci były, jakaś wiedza mniej więcej, z naciskiem na mniej. Bo nie wystarczy interesować się Psychologią, by móc pisać, w sposób, w którym się wydaje, że nagle zbawi się świat. Ta historia była niedopracowana. Może trzeba było poświęcić więcej czasu? Nie mam pojęcia. Do mnie nie przemówiła. Zmęczyłam się, denerwowałam przez większość książki. I na końcu, zamiast poczuć jakieś emocje, byłam po prostu zła na siebie, że poświęciłam mój czas, na coś, co naprawdę nie było godne uwagi.
 
 Bo wiecie, one oczywiście miały swoje tajemnice, dramaty, traumy. I gdyby porządnie zostało napisane. Ta historia, naprawdę byłaby konkretnie smutna i przytłaczająca, może nawet pouczająca. Niestety, między jednym zwierzeniem, a drugim, działy się sytuacje, które po prostu psuły odbiór. I na sam koniec, zepsuły wszystko.
 
 Chciałabym napisać coś pozytywnego. Niestety, nie umiem pisać nieprawdy. Mogło być coś ciekawego, a wyszło zbyt chaotyczne, przekombinowane. Czy polecam? Ja żałuję, że poznałam te historię, ale wybór każdy podejmuje sam. 


Książka otrzymana od wydawnictwa Feeria.
 

6 komentarzy:

  1. Fajna recenzja, konkretna i przekonująca. I choć oceniłaś tytuł źle, wcale nie zniechęciłaś mnie do sięgnięcia po tę książkę, wręcz przeciwnie, jestem jeszcze bardziej jej ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to chodzi, recenzja ma być rzetelna a każdy decyzję o (nie)sięgnięciu po daną pozycję podejmuje sam.

      Usuń
  2. Kurcze, ja byłam ciekawa tej pozycji i ostatnio nawet się nad nią zastanawiałam, ale teraz po Twoich słowach to ja nie wiem, czy będę chciała ją czytać :D
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznam szczerze, że miałam tę książkę w planach, ale jeśli była tak zła, że aż żałujesz, że ją przeczytałaś, to z całą pewnością mówię jej Nie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie lubię chartyzmu w książkach, a dodatkowo opinia nie jest pochlebna więc raczej się nie skusze

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger